Reklama

Święty, który zamieszkał wśród trędowatych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ojciec Święty Benedykt XVI kanonizował 11 października 2009 r. belgijskiego misjonarza o. Damiana (Józefa de Veustera) ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Każdy, kto poznał wypełnione do końca ewangelicznym heroizmem życie belgijskiego zakonnika z hawajskiej wyspy Molokai, nie miał wątpliwości, że był on człowiekiem wyjątkowym. Idąc za głosem Chrystusa, wybrał dla swej kapłańskiej posługi miejsce wśród trędowatych, których skazano za życia na powolne umieranie w odosobnionych, przeklętych miejscach. Chcąc zorganizować w miarę normalne warunki egzystencji ludzi dotkniętych najstraszniejszą chorobą, jaką zna ludzkość, stał się jednym z nich.

Droga do świętości

Reklama

Kiedy czytamy biografię belgijskiego Apostoła Trędowatych - Józefa de Veustera, znanego z zakonnego imienia Damian, który urodził się w 1840 r. w wielodzietnej rodzinie we flamandzkim miasteczku Tremelo, widzimy obraz człowieka, który konsekwentnie zmierza ku świętości. Idąc w ślady starszego brata Pamfila, wstąpił do Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi i Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu Ołtarza, przyjął święcenia kapłańskie i wyjechał na misje, by głosić Chrystusową Ewangelię na Hawajach. Widzimy, jak młody, pełen gorliwości zakonnik przezwycięża wszelkie trudności, by stać się prawdziwym sługą Chrystusa. Już na misjach, mając 33 lata, o. Damian podejmuje odważną decyzję wyjazdu na wyspę Molokai, gdzie na półwyspie Kalaupapa znajdowała się kolonia trędowatych, ludzi skaznych na przerażającą wegetację w bólu, upokorzeniu i opuszczeniu. Jak piszą biografowie, o. Damian, nie tracąc energii, a nawet humoru, próbuje obudzić swych nieszczęsnych współbraci do życia, wprowadza ład, przywraca poczucie sensu i rozwija życie religijne. Dla swoich podopiecznych jest lekarzem, nauczycielem, ojcem i duszpasterzem. Całkowicie oddany, jak pasterz, który pamięta o każdej z powierzonych sobie owiec, pozostaje wśród swoich przyjaciół do końca, by ostatecznie powiedzieć: „Jestem trędowaty już nie tylko z chęci utożsamienia się ze swoimi przyjaciółmi o zdeformowanych twarzach”. W końcu bowiem najstraszniejsza ze znanych chorób dopada i jego. Jak inni, nie może już opuszczać wyspy Molokai, naznaczony bezlitosnym piętnem trądu. Przez sześć ostatnich lat żyje i wraz z innymi powoli umiera jako trędowaty, wśród trędowatych - dopełniając swej ostatecznej ofiary dla powierzonych mu braci. Swoje dorastanie do świętości wyraża w pełnych zaufania i miłości listach, w których - świadom swej nieuchronnie zbliżającej się śmierci z powodu bezlitośnie postępującego trądu - chwali Pana Boga za Jego dzieła, aby z całkowitym oddaniem skończyć swój ostatni list słowami: „Totus Tuus”...
Powołanie o. Damiana nie było dziełem przypadku. Wyrastało z głębokiej religijnej tradycji rodzinnej i kszałtowało się w atmosferze całkowitego zaufania Bogu. Warto zauważyć, że czworo spośród jego rodzeństwa wstąpiło na drogę życia zakonnego. Najstarsza siostra Eugenia zmarła na tyfus, zajmując się chorym dzieckiem, natomiast najmłodsza siostra zaraziła się i zmarła, niosąc pomoc chorym w czasie epidemii cholery.
Przykład heroicznych cnót belgijskiego zakonnika, przyjaciela trędowatych, wciąż budzi nasze sumienia i wzywa do nawrócenia. Bo prawdziwe miłosierdzie rodzi się ze spotkania z Chrystusem w tym, który jest opuszczony, odrzucony, chory, ubogi, który potrzebuje naszej pomocy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tajemnice ludzkiego cierpienia

Kiedy dziś mówimy o trądzie, mamy świadomość, że ta straszna choroba nie jest już groźna dla tych, którzy opiekując się chorymi, dysponują odpowiednimi antybiotykami. Od ponad dwudziestu lat trąd bowiem jest chorobą uleczalną, choć późno rozpoznany i leczony powoduje trwałe okaleczenia. O. Damian pracował w latach, kiedy nikt, oprócz najodważniejszych zakonników, nie miał odwagi zbliżać się do trędowatych. Każdy chory, którego opatrywał, leczył i pielęgnował belgijski zakonnik, był dla niego w każdej chwili śmiertelnym zagrożeniem. Mimo to nie bał się iść do wynędzniałych nieszczęśników, nie bał się opatrywać ich cuchnących ran. Jego przykład stał się dla wielu późniejszych apostołów trędowatych źródłem głębokiej inspiracji do budowania ludzkich warunków dla tych, których świat ludzi zdrowych za życia spisywał na straty. Wśród ludzi, którzy poszli w ślady o. Damiana, byli: o dziesięć lat młodszy polski jezuita o. Jan Beyzym, pracujący na Madagaskarze, Matka Teresa opiekująca się trędowatymi w Kalkucie, a także Raoul Follereau, który skrzętnie ukrywany problem trądu dotykającego mieszkańców najuboższych rejonów ukazał jako jedno z najpilniejszych zadań dla cywilizowanego świata.
Znany z kart Pisma Świętego trąd stał się w naszej kulturze symbolem cierpienia, które nas zadziwia, przeraża. Wobec cierpienia stawiamy pytania, na które nie możemy znaleźć odpowiedzi. Sam Jezus Chrystus nie formułuje żadnej teoretycznej odpowiedzi, ale łącząc cierpienie z miłością, czego symbolem jest ofiara krzyżowa, uczy nas, jak mamy się wobec cierpienia zachować. Nawet wtedy, gdy nie można było leczyć trędowatych, można ich było zawsze kochać, pielęgnować i chronić przed dodatkowymi cierpieniami z powodu panicznego lęku ludzi zdrowych, którzy izolowali i wykluczali ze swego otoczenia nieszczęśników zarażonych bakterią zidentyfikowaną w 1873 r. przez norweskiego naukowca Armauera Hansena.

Przykład, który wciąż inspiruje

O. Damian jest wzorem miłości, która mocą zbawczego dzieła Chrystusa wznosi nas na wyżyny świętości. W czasach szerzącego się egoizmu, pogardy dla człowieka, który często nic nie znaczy na giełdzie dóbr doczesnych, który z tych czy innych powodów znalazł się na marginesie życia społecznego, belgijski zakonnik z wyspy Molokai pozostaje wiernym świadkiem żywej obecności Chrystusa, który przychodzi, aby nikt „nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).
Papież Jan Paweł II podczas swojej drugiej pielgrzymki do Belgii - 4 czerwca 1995 r., wynosząc o. Damiana na ołtarze, przypomniał, że jego bezgraniczna miłość przyniosła owoce dla całego Kościoła. To był i jest prawdziwy, odważny świadek miłości Bożej, gotowy w imię Chrystusa oddać swoje życie za tych, do których posyła nas sam Jezus.
Przykład o. Damiana jest tylko ilustracją ogromnej pracy Kościoła katolickiego na rzecz najbardziej potrzebujących. Przez całe stulecia powszechnie wykluczani z życia rodzinnego i społecznego ludzie chorzy na trąd mogli liczyć tylko na najodważniejszych misjonarzy, tych, którzy potrafili w zniszczonej twarzy trędowatego dostrzec tajemnicę ludzkiego bytu, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże. I nawet najbardziej zagorzali wrogowie Kościoła muszą pochylić czoła przed wielką pracą misjonarzy pracujących z narażeniem swojego życia na rzecz najbiedniejszych z biednych. Z wielkim uznaniem o pracy misjonarzy wśród trędowatych mówią muzułmanie i wyznawcy innych religii. Ich praca stanowi dla nich także źródło inspiracji i prawdziwego dialogu ludzi dobrej woli.
Inicjator obchodzonego od 57 lat Światowego Dnia Trędowatych - Raoul Follereau odwiedzał wyspę Molokai, która stała się symbolem miłości zdolnej przezwyciężyć paniczny lęk przed trądem. Modlił się nad grobem o. Damiana, czerpiąc z jego przykładu siłę dla swojej misji na rzecz trędowatych. I kiedy razem z m. Eugenią ze Zgromadzenia Matki Bożej od Apostołów obmyślał plan wiosek dla trędowatych, które miały powstać w miejscu upiornych leprozoriów na skraju laguny Abidżanu na Wybrzeżu Kości Słoniowej, rodzącej się idei przyświecał przykład o. Damiana, który umarłym za życia - jak się mówiło o trędowatych - przywracał nadzieję, godność i smak życia.
Na koniec pozwolę sobie na osobistą refleksję. Jeśli dziś zastanawiam się, dlaczego pewnego dnia z całym entuzjazmem włączyłem się w pracę ruchu Follereau na rzecz trędowatych, to jest w tym również zasługa o. Damiana. Kiedy jeszcze byłem w szkole średniej, uczestniczyłem w organizowanych przez o. Stanisława Stefanka spotkaniach formacyjnych w poznańskim domu Chrystusowców. Wtedy obejrzałem poruszający film o belgijskim zakonniku w białym habicie. Obraz młodego, zdrowego, uśmiechniętego zakonnika wśród odartych z wszelkiej ludzkiej godności trędowatych pozostał dla mnie na długie lata niedościgłym wzorem świętości, która nie buja w obłokach, ale chodzi po ziemi i na dodatek ma bardzo ludzką twarz. O. Damian pozwala nam zrozumieć realizm i konkretność świętości, która urzeczywistnia się w spotkaniu z drugim człowiekiem w obecności Miłosiernego Jezusa.

2010-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezimienne mogiły

Niedziela warszawska 44/2012, str. 2-3

[ TEMATY ]

Wszystkich Świętych

Artur Stelmasiak

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Ciała bezdomnych często chowane są w anonimowych grobach. Zmienić to postanowiła Warszawska Fundacja Kapucyńska. To pierwszy taki pomysł w kraju

Choć każdy z nas po śmierci może liczyć na takie same mieszkanie w Domu Ojca, to na ziemi panują inne zasady. Widać to doskonale na cmentarzu południowym w Antoninie, gdzie są całe kwatery, w których nie ma kamiennych pomników. Dominują skromne ziemne groby z próchniejącymi drewnianymi krzyżami. Wiele z nich zamiast imienia i nazwiska ma na tabliczce napisaną jedynie datę śmierci, numer identyfikacyjny oraz dwie litery N.N. - O tym, że przybywa takich bezimiennych mogił dowiedziałem się od przyjaciół. Wówczas postanowiliśmy rozpocząć akcję rozdawania bezdomnym nieśmiertelników, czyli blaszek podobnych do tych, które noszą wojskowi. Na każdej z nich wygrawerowane jest imię i nazwisko właściciela - mówi kapucyn br. Piotr Wardawy, inicjator akcji nieśmiertelników wśród bezdomnych. O skuteczność tej akcji przekonamy się w przyszłości. Jednak pierwsze skutki już poznaliśmy, gdy jeden z kapucyńskich „nieśmiertelnych” zmarł na Dworcu Centralnym. - Dzięki metalowym blachom na szyi policja wiedziała, jak on się nazywa oraz skontaktowali się klasztorem kapucynów przy Miodowej. Tu bowiem był jego jedyny dom - mówi Anna Niepiekło z Fundacji Kapucyńskiej. Kapucyni zorganizowali zmarłemu pogrzeb z udziałem braci, wolontariuszy oraz innych bezdomnych. Msza św. z trumną została odprawiona na Miodowej, a później pochowano go z imieniem i nazwiskiem na cmentarzu południowym w Antoninie. - Dla całej naszej społeczności była to bardzo wzruszająca uroczystość - podkreśla Niepiekło.
CZYTAJ DALEJ

W dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się zawołania-prośby

2025-07-24 13:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Można się zgodzić, że w dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się następujące zawołania-prośby: „Panie, naucz nas!”, „Przyjacielu, użycz mi!”, „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”.

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
CZYTAJ DALEJ

Orędzie Leona XIV na Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych

2025-07-27 07:58

[ TEMATY ]

orędzie

osoby starsze

Papież Leon XIV

Vatican Media

„Błogosławiony, kto nie stracił nadziei” (por. Syr 14, 2) – tak brzmi temat V Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych i orędzia przygotowanego przez papieża Leona XIV na tę okazję. Dzień ten – ustanowiony przez papieża Franciszka – będzie obchodzony w Kościele katolickim w niedzielę, 27 lipca tego roku.

„Chrześcijańska nadzieja zawsze pobudza nas do większej odwagi, do myślenia z rozmachem, do niezadowalania się status quo. W tym przypadku: do zaangażowania na rzecz zmiany, która przywróci osobom starszym szacunek i miłość” - akcentuje Papież.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję