Reklama

Kultura

Święta po Twardowsku

Boże Narodzenie jest dlatego, żeby uczyć się miłości, żeby podawać sobie ręce, żeby się uśmiechać do siebie, żeby sobie przebaczać - uważał ksiądz poeta Jan Twardowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Święta zawsze budzą w człowieku nadzieję, a wraz z nią wiele dobra i życzliwości - takie przesłanie płynie z poezji ks. Jana Twardowskiego. Ludzie bowiem, dzieląc się opłatkiem, składają sobie życzenia, okazują uczucia, na które nie zawsze starcza im czasu w codziennym życiu. Święta budzą potrzebę pojednania. I żal za wykroczenia przeciw miłości. Dlatego ks. Twardowski pisał, że Boże Narodzenie sprawia, iż stajemy się lepsi. I przypominał, że na świecie jest więcej dobra niż zła.
- Gdyby nie Boże Narodzenie, człowiek czułby się oszukany. Nie może bowiem wystarczyć sam sobie. Zawsze tęskni za kimś większym od siebie. Bo przecież nawet w zespoleniu z drugim człowiekiem jest miejsce na samotność - tłumaczył Poeta.

Przyszła mi na Wigilię, zziębnięta, głuchociemna
z gwiazdą jak z jasną twarzą - Wigilia przedwojenna,
z domem, co został jeszcze na cienkiej fotografii,
z sercem, co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi,
z niemądrym bardzo piórem skrobiącym w kałamarzu,
z przedpotopowym świętym - z Piłsudskim w kalendarzu,
z mamusią, co od nieszczęść zasłonić chciała łzami -
podając barszcz czerwony, co śmieszył nas uszkami

- tak pisał ks. Jan Twardowski w słynnej „Dawnej wigilii”. Boże Narodzenie to jedyne chyba święta w ciągu roku, które tak silnie przywołują w pamięci dom rodzinny. Widać to także w tych wierszach, które pełne są wspomnień z dzieciństwa: „z domem, co został jeszcze na cienkiej fotografii”, „z mamusią, co od nieszczęść chciała chronić łzami”, i babcią „przy stoliku na kółkach”, która mieszkała z rodziną Twardowskich przy ul. Elektoralnej w Warszawie.
Ks. Twardowski wychowywał się w domu z tradycjami. W wigilijny poranek razem z trzema siostrami ubierał choinkę. Zawsze była duża, aż do sufitu. Pod nią leżały upominki. Kiedy zapadał zmrok, zaczynała się wieczerza. Najpierw wszyscy składali sobie życzenia. Później zasiadali do stołu, na którym pod białym obrusem leżało sianko i stał pusty talerz dla nieznajomego przybysza.
Potrawy były tradycyjne, przygotowywane przez matkę: piękną kobietę w koku, której fotografia w sepii do końca życia Księdza Jana stała w ramce na starym sekretarzyku w pokoju.
Po wieczerzy cała rodzina Twardowskich szła na Pasterkę do parafialnego kościoła św. Karola Boromeusza przy ul. Chłodnej w Warszawie.
Jako kapłan-poeta wszystkie wieczerze wigilijne spożywał w samotności. Gdy pytałam, czy nie jest mu wówczas smutno, mówił: - Czuję się wtedy solidarny ze wszystkimi opuszczonymi, z tymi, którzy w wigilijny wieczór także są sami. Czasem było mi smutno, ale się przyzwyczaiłem...
Gdy ks. Twardowski był młodym kapłanem, chodził w ten wieczór ulicami stolicy, modląc się za samotnych. W późniejszych latach Wigilię spędzał w swoim pokoju, gdzie od lat wszystko było na swoim miejscu: aniołki z plastiku, kura w okularach, Pegaz Chodorowskiego, zegar z kukułką, klęcznik i stół, a na nim „listy z ciszą w środku” i „kapelusz z lat szkolnych co młodość udaje”, „stare fotografie bez których niepodobna istnieć” i które „wcale nie liczą się z czasem” oraz zwierzątka z drewna, papieru i szkła. - Drobiazgi są w życiu bardzo ważne - mówił Ksiądz Jan. To właśnie z nimi czekał do północy na Pasterkę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Gdybyśmy sami sobie
Ciebie wymyślili
spełniałbyś wszystkie nasze życzenia
urodziłbyś się nie w Betlejem
ale w Mądralinie
i dopiero byłbyś naprawdę nielogiczny

- czytamy w kolejnym wierszu. - Bóg jest Bogiem spoza naszego sposobu myślenia - podkreślał Poeta. Dlatego pewnie najbardziej lubił kolędę: „Bóg się rodzi”. Pamiętam, gdy mówił: - Stopniowo odkrywałem, jak bardzo jest niezwykła, ile w niej paradoksów, zdań po ludzku nielogicznych: „moc truchleje”, „ogień krzepnie”, „blask ciemnieje”. Potwierdzają one, że Bóg znajduje się ponad naszą ludzką logiką. I uczą, że nie wszystko w życiu można zrozumieć do końca.
Wiersze ks. Twardowskiego wyraźnie pokazują, że - jak mówił kiedyś - winniśmy pamiętać także o tym, czego nie rozumiemy. - My natomiast przeważnie nie chcemy tego pamiętać, jak snu, co układa się trzy po trzy, przeważnie nie po kolei. Stąd nie możemy niekiedy pojąć, dlaczego są spotkania i rozstania, dlaczego ktoś umarł, choć był tak potrzebny. A przecież wszystkie te wydarzenia z czasem się odsłonią jako mądrość Boża. Okaże się, że ani spotkania, ani rozstania nie były przypadkowe, a ten, kto umarł, opiekuje się nami lepiej niż wtedy, kiedy chodził po ziemi.
Ta poezja zatem mówi nie tyle o „cukierkowatym” Betlejem z choinką, śniegiem i prezentami, bo to byłaby wizja dość uproszczona, ale o tym, że Wszechmocny, o niezmierzonej potędze, staje się bezbronnym dzieckiem. Świątecznym Podarunkiem, który ma być rozdawany. Ks. Twardowski pisał w swoich wierszach, że przeżywanie Bożego Narodzenia oznacza bycie człowiekiem, przez którego Jezus znowu przychodzi na świat.

Reklama

Przyszedł Pan Jezus
za wcześnie za późno nie w porę

Kiedy Pan Jezus przychodzi nie w porę? Ks. Twardowski nie miał wątpliwości: wtedy, gdy człowiek nie jest przygotowany na przyjęcie Boga. Gdy święta postrzega jedynie jako tradycję, gdy nie rozumie tego, co najistotniejsze. I nie potrafi zachwycić się Bogiem, który „się nie wstydzi, że jest taki mały”.
Ksiądz-poeta uważał jednak, że za mało jest powiedzieć, iż święta przypominają przyjście Boga na świat. To coś o wiele więcej. Bóg rodzi się człowiekiem, takim jak my. Oprócz grzechu nic, co ludzkie, nie było Mu obce: łzy, cierpienie, radość, śmierć. Jednocześnie jednak, co też dobitnie widać w tych wierszach, Bóg jest tak wielki, że nie ogarnie Go cały wszechświat, i tak wielki, że może być jak bezbronne dziecko w rękach Heroda.

I pomyśl - jakie to dziwne
że Bóg miał lata dziecinne
matkę osiołka Betlejem

Przychodząc na świat, Bóg wyrzekł się majestatu, potęgi i urodził się nie w zamku, ale w stajni. Potrafił płakać ludzkimi łzami, cieszyć się, cierpieć. Wreszcie umarł jak człowiek. Ale dzięki temu, wszystko, co my czynimy na ziemi, może okazać się święte: nasza praca, zmęczenie, ból i cierpienie - podpowiadał Ksiądz-poeta.
Wiersze Księdza Jana „składają nam życzenia”. Ale nie zawsze są one łatwe. Bo wymagają trudnej zgody na życie i świat. Domagają się akceptacji tego, co „przychodzi spoza nas”, co wydaje się niekiedy bezsensowne i nielogiczne, a ma ukryty sens.
Ks. Twardowski: - Kiedy życzymy komuś zdrowia, szczęścia, pomyślności, składamy tak naprawdę życzenia pogańskie. Zgodnie z nimi, pragniemy bowiem ułożyć nasze życie według własnego widzimisię. Św. Szczepanowi nie spełniły się żadne świąteczne życzenia. Gdyby ktoś życzył mu zdrowia, wkrótce przekonałby się, że nic nie wyszło mu na zdrowie. Rąbnęli go kamieniem z lewej i z prawej strony i uciekło mu zdrowie. Gdyby życzył mu ktoś pomyślności, pomyliłby się - wszystko stało się niepomyślnie, inaczej.

Reklama

Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplatało,
węzły, konflikty, powikłania

Ksiądz-poeta przekonywał w wierszach, że świąteczne życzenia niekoniecznie muszą się spełniać. Dobrze jest, gdy człowiek modli się o to, aby spełniło się to, czego domaga się od niego Bóg.
Czego ks. Twardowski życzył poprzez swoje wiersze ludziom? Aby nie tracili nadziei. By potrafili dziękować Bogu za to, że są w Jego kochających rękach.
Dlaczego napisał w wierszu:

Teraz idą już nie Trzej Mędrcy
lecz uczeni, doktorzy, docenci
Teraz wszystko inaczej
zamiast złota niosą dolary
zamiast kadzidła - komputer
zamiast mirry - video

Bo człowiek jest dzisiaj trochę inny niż dawniej - mówił Ksiądz Jan. Najważniejsze jednak, by nie tylko wzruszał się choinką i Mikołajem przynoszącym prezenty. Wigilia „po Twardowsku” to przede wszystkim opłatek, poszukiwanie bliskich i radość spotkania się przy stole. Dopiero wówczas jest to największe święto Człowieka.

2007-12-31 00:00

Ocena: +9 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pan już blisko…

Nie wiem, dlaczego właśnie w Adwencie przychodzi mi na myśl szlachetna postać ks. Jana Twardowskiego. Minęło ponad 11 lat od jego śmierci. A przecież to było tak niedawno, kiedy to wraz z 12-letnią wówczas moją córką Agnieszką odwiedziłem go w kościele Sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, gdzie był rektorem. Potem tych spotkań było więcej. Takiego spojrzenia pełnego dobroci, wyrozumiałości, ciepła, jak u ks. Jana, nie spotkałem już nigdy potem w moim życiu. Może właśnie w Adwencie, by oczyścić i przygotować swoje serce i duszę na przyjście Pana, szukamy tych, którzy potrafili w naszym życiu dotrzeć do tajemnych, głębokich pokładów naszej wrażliwości. Na otaczający świat i ziemię, na Boga i ludzi. Dzielę się więc tym moim skromnym doświadczeniem – małym, jak biedronka, szczypawka, mrówka czy ważka z wierszy ks. Jana. Ale – jak pisał ks. Jan – gdyby zebrać te wszystkie drobne okruchy ludzkich dobroci – matek, ojców, dzieci, urosłyby do wielkości potężnego słonia. I taki jest mały Jezus – dobry i uśmiechnięty, w skromnej szopie położony, w pieluszkach, gdzie troskliwa Matka „siankiem go okryła”, by nie zmarzł zbyt wiele...

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Lublin. Spotkanie biskupów z Polski i Niemiec

2024-04-25 10:21

Tomasz Koryszko/ KUL

Arcybiskup Stanisław Budzik jest gospodarzem spotkania grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję