Artur Stelmasiak: Po co nam Polski Instytut Rodziny i Demografii?
Bartłomiej Wróblewski: Są dwa cele. Pierwszym z nich jest stworzenie profesjonalnej jednostki naukowo-badawczej, która zajmowałaby się sprawami rodziny i demografii, w tym proponowała konkretne działania w polityce prorodzinnej, pronatalistycznej, oraz prowadziłaby kampanie społeczne i inne działania w tym zakresie. Drugie zadanie natomiast wiąże się z tematem obrony konstytucyjnych praw rodziny i praw rodziców, bo prezes instytutu stanie się jednocześnie swoistym rzecznikiem praw rodziny. Każdy z tych argumentów uzasadnia potrzebę powstania instytutu, a tu mamy propozycję, by całe spektrum działalności prorodzinnej znalazło się w jednej instytucji.
Reklama
Opozycja utrzymuje, że rzecznik praw rodziny będzie jak kolejny prokurator. Jak Pan Poseł odpowie na taki zarzut?
To, oczywiście, nieprawda. Kompetencje prezesa instytutu będą takie jak kompetencje Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka, choć będą ograniczone tylko do spraw rodziny i rodziców. Czy ktoś określa Rzecznika Praw Obywatelskich czy Przecznika Praw Dziecka mianem prokuratorów? W takich zarzutach chodzi o to, aby zdyskredytować inicjatywę. A potrzeba powołania rzecznika praw rodziny jest ogromna. Wystarczy przypomnieć wieloletnie boje rodziców o prawo do decydowania o tym, czy 6-latki pójdą do szkoły czy nie. Trzeba zdawać sobie sprawę z narastających nacisków ideologicznych na edukację i kulturę ze strony radykalnie lewicowych samorządów i organizacji pozarządowych. Rzecznik praw rodziny w tego typu sprawach ma bronić uregulowanego w art. 48 Konstytucji RP prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, a tym samym zakazuje nadmiernej ingerencji władzy publicznej w tym obszarze. Utworzenie takiej rzecznikowskiej instytucji było postulowane już w 2012 r. przez parlamentarną prawicę, z Solidarną Polską i PiS, później – nieprzerwanie przez środowiska prorodzinne, a w ostatnim czasie – przez Fundację Mamy i Taty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W grudniu ub.r. pojawiła się inicjatywa Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej powołania Instytutu Pokolenia. Czym się różnią te dwa instytuty?
To było zaskoczenie, że taki pomysł się pojawił w czasie, gdy nasza ustawa już była w Sejmie. Na szczęście wyjaśniło się, że Instytut Pokolenia to instytucja analityczna, która będzie przygotowywać szybkie analizy dla rządu i ministerstwa rodziny. Zadania Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii są natomiast znacznie szersze. Trzeba pamiętać, że będzie to instytucja niezależna od rządu, parlamentu i bieżących sporów politycznych. Instytut ma mieć swoje oddziały w kraju.
Reklama
Chodzi o uniknięcie politycznej huśtawki. Czy ustawa daje większe gwarancje niż rządowe zarządzenie?
Pierwotnie myślałem o instytucji przyrządowej, która miałaby działać przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów albo Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, ale doszedłem do wniosku, że z punktu widzenia spraw, na których nam zależy, lepiej by było, aby instytucja uzyskała większą autonomię. Sama forma ustawy gwarantuje taki status, bo zarządzenie można szybko zmienić. Zmiana ustawy natomiast wymaga zgody Sejmu, Senatu i podpisu prezydenta. Ewentualna likwidacja instytucji mocno zakorzenionej w prawach człowieka podlegałaby także kontroli Trybunału Konstytucyjnego. Autonomię instytutu wzmacnia fakt, że nad jego działalnością będzie czuwać dziewięcioosobowa rada powoływana przez Sejm, Senat i Prezydenta RP, czyli wejdą do niej przedstawiciele różnych sił politycznych. Prezes instytutu będzie wybierany na 7-letnią kadencję – to ma dodatkowo wzmocnić jego niezależność od bieżącej polityki.
Reklama
Dlaczego demografia jest obecnie nazywana „polską racją stanu”?
Musimy sobie uświadomić, że problem demograficzny to tykająca bomba. Choć na co dzień tego nie widzimy, prowadzi on do ogromnych zmian społecznych w Polsce. Według danych GUS, w 2050 r. będzie nas w kraju o 4,5 mln mniej niż teraz. Dziś na 100 osób w wieku produkcyjnym mamy 66 w wieku nieprodukcyjnym. Za 30 lat tych drugich będzie ponad 100, zatem liczba osób pracujących będzie mniejsza niż emerytów. To wpłynie np. na gospodarkę, na społeczeństwo, na wysokość wszystkich świadczeń społecznych, w tym emerytur oraz wsparcia dla rodzin. COVID-19, energetyka czy ochrona naszej wschodniej granicy to są obecnie duże wyzwania, ale możemy sobie z nimi poradzić w ciągu najbliższych miesięcy i lat. Coraz bardziej widoczny kryzys demograficzny jest problemem zupełnie innego rodzaju – jeśli chodzi o to, jak narasta i jak może zostać rozwiązany. Jako Prawo i Sprawiedliwość dokonaliśmy wielu ważnych zmian w polityce prorodzinnej – m.in. wprowadziliśmy program „Rodzina 500+” – które do pewnego stopnia wyhamowały negatywny trend demograficzny. Zadaniem stawianym przed instytutem jest natomiast choćby częściowe odwrócenie negatywnego trendu. Podobne instytucje istnieją we Francji, w Stanach Zjednoczonych, na Węgrzech, Słowacji czy w Czechach. Ciekawy jest przykład Francji, gdzie problemy demograficzne pojawiły się w latach 30. XX wieku, a Narodowy Instytut Badań nad Demografią powołano zaraz po wojnie, w 1945 r. Pewnie przyczyn sytuacji we Francji jest więcej, ale dziś to ten kraj ma najlepszą sytuację demograficzną w Europie. W 2022 r. w Polsce na politykę prorodzinną wydamy 62 mld zł, a na całą politykę społeczną – aż 112 mld zł. Koszt funkcjonowania Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii to nieco ponad 30 mln zł rocznie. Innymi słowy – to promil wśród wydatków na cele społeczne i rodzinne. Dodatkowo rolą instytutu ma być monitorowanie polityki prorodzinnej, co może zwiększyć szansę na obiektywną ocenę jej skuteczności.
Kilkanaście miesięcy temu rząd Norwegii poinformował, że przy tak słabej demografii w perspektywie kilku dekad nie będzie można zapewnić bezpieczeństwa militarnego państwa na obecnym poziomie. Demografia to również geopolityczna siła państwa. Czy w obecnej sytuacji zagrożenia ze Wschodu warto o tym przypominać?
Zmiany demograficzne mają reperkusje we wszystkich obszarach naszego życia i funkcjonowania państwa. Od tego zależy, jakie będą nasze rodziny, rozwój gospodarczy, możliwości obronne czy siła na arenie międzynarodowej. Nawet liczba głosów w europarlamencie zależy od liczby ludności danego kraju. To oczywiste, że wszystkie działania naszego i kolejnych rządów w pewnym sensie pójdą na marne, gdy nie będzie Polaków.
Powstanie Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii jest bardzo ważne z wielu powodów, mimo to nie wszyscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości głosowali za jego powstaniem. Dlaczego?
O to trzeba pytać tych posłów. Pewnie niektórzy kierują się swoimi przekonaniami. Sprawy ochrony praw rodziny i praw rodziców są dla nich nieco mniej ważne niż dla konserwatywnie zorientowanej większości naszych posłów oraz kierownictwa partii. Być może też niektórzy – podobnie jak część opozycji – nie wierzą w skuteczność polityki demograficznej i uważają, że nie ma już alternatywy dla masowej migracji do Polski. Wciąż jednak rozmawiamy. Jeśli nic nie zrobimy z demografią w Polsce, to będziemy musieli przyjmować migrantów. Innej drogi nie ma. Dlatego mam nadzieję, że przekonamy wszystkich w Zjednoczonej Prawicy. Wierzę, że i w opozycji znajdą się osoby, które zrozumieją, że to nie jedna z wielu spraw bieżącej polityki, ale sprawa zasadnicza, strategiczna dla naszej przyszłości.
Dr Bartłomiej Wróblewski poseł PiS, prawnik, zdobywca Korony Ziemi