Reklama

Sztuczny raj

Znany podróżnik ucieka od świata czaru Dubaju i zrywa jego złotą maskę, by ujawnić drugie oblicze świątyni luksusu, o którym głośno się nie mówi i nie pisze. Pokazuje nędzę Azjatów, kontrastującą z baśniowymi warunkami bytowymi boskiej kasty wnuków niepiśmiennych Beduinów.

Niedziela Ogólnopolska 25/2021, str. 62-64

Archiwum Jacka Pałkiewicza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dubaj – wystarczy jedno słowo, by mimowolnie pomyśleć o przepychu i bogactwie. Jeśli przyjrzy mu się z bliska, to wszystko to może się okazać najprawdziwszym dogmatem albo też – potwornie fałszywe. Bo miasto-państwo epoki postnaftowej ma różne oblicza i pozostawia mieszane wrażenia. Z jednej strony imponuje luksusem i rozmachem, kusi bogactwem i piękną pogodą, z drugiej – z tym swoim ostentacyjnym zbytkiem jest jakby na pokaz. Pod wieloma względami niepokoi, dezorientuje z powodu tempa, z jakim przybiera wciąż nowe aspekty. Mówi się nieraz, że do jego opisania mogłyby wystarczyć tylko dwa przymiotniki: przesadny i wyjątkowy, że pustynny klejnot, jeden z centrów globalnej gospodarki i najszybciej rozwijające się miasto na naszej planecie, każdego dnia stara się udowodnić światu, iż nie ma sobie równych. Wystarczy przypomnieć, że 30 lat temu jego horyzont zdobił tylko jeden wieżowiec: Dubai World Trade Centre, a dzisiaj takich gmaszysk jest kilkaset. Istotny jest fakt, że podczas gdy świat muzułmański w ostatnich czasach pogrążył się w ekstremizmie politycznym, w niezbyt komfortowym samopoczuciu religijnym oraz w kryzysie gospodarczym i zagrożony jest dyktaturami czy wojnami domowymi, godząc się z coraz gorszymi notowaniami, Dubaj może liczyć na przychylność niebios.

Reklama

Beata Tyszkiewicz porównała ikonę bliskowschodniego kapitalizmu do diamentu. Skrzący się blaskiem kamień szlachetny nobilituje i zapewnia niepowtarzalny urok, lecz jego przeciwległa, nieatrakcyjna powierzchnia zwykle skrywa skazy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tej mrocznej, kłopotliwej dla władz strony kosmopolitycznej metropolii, wyrośniętej z piasków pustyni, turyści zwykle nie dostrzegają. Tak jak kilka tysięcy lat temu faraonowie wznosili fantastyczne budowle nadludzkim wysiłkiem pracy wielu tysięcy niewolników, a w późniejszych epokach inni rządzący realizowali wielkie projekty architektoniczne – należące dziś do światowego dziedzictwa – tak dzisiaj legiony Hindusów i Pakistańczyków, za mizerne wynagrodzenia, budują sięgający nieba Manhattan. Oglądałem z bliska miejsca skrajnego ubóstwa, getta na obrzeżu miasta, gdzie w okrutnych warunkach bytuje 300 tys. tych robotników.

Uważni obserwatorzy wytykają tutejszy autorytarny ustrój, represje wobec działaczy na rzecz podstawowych swobód obywatelskich, brak wolności mediów, arbitralne aresztowania oraz szokujące tortury; zwróciła na nie uwagę Unia Europejska, która wystąpiła z apelem do ZEA o poszanowanie wolności i państwa prawa. Niestety – bezskutecznie, bo petrodolary zapewniają szejkowi sporą pobłażliwość, a liderzy polityczni nie odważyli się na złożenie interesów ekonomicznych na ołtarzu walki o najwyższe wartości.

Reklama

Inni twierdzą, że miasto jest gigantycznym placem budowy z przemijającą, niczym w hotelu czy na lotnisku, atmosferą. Wyobcowaną, bez charakteru metropolią, bez zakochanych w niej mieszkańców. Bo trzeba wiedzieć, że osiemdziesięcioro pięcioro ludzi na stu to przyjezdni, którzy wcześniej czy później wracają do swoich krajów. Dubaj – który w swoim szaleńczym poszukiwaniu coraz to bardziej ambitnych projektów spazmatycznie tropi ślady swojej niezbyt długiej historii – jawi się w oczach niektórych jako przepełniony architekturą obraz, pozbawiony rdzennego społeczeństwa i kulturowych korzeni. Nie skrywa w sobie żadnej ukrytej siły, która wiązałaby boską kastę etnicznych Dubajczyków, wnuków niepiśmiennych Beduinów.

Dla innych to miejsce luksusowych wakacji w stylu Księgi tysiąca i jednej nocy. Chociaż moja znajoma – obyta w świecie Lena Garnik nie podziela takich marzeń, bo jak twierdzi, w mieście niewyobrażalnego bogactwa, przesadnego glamour i shoppingu wszystko jest przerysowane i wyolbrzymione. „To, co zauważa tutaj przybysz, to tylko część prawdy” – napomyka. „W tym jednym z najdziwniejszych miejsc, jakie widziałam, które przyciąga niczym magnes, miałam poczucie alienacji. Na giełdzie, gdzie wszystko musi być większe i ładniejsze niż gdzie indziej na świecie, gdzie liczy się tylko bóg-pieniądz, z trudnością znalazłam ślady kultury”.

Na początku spoglądałem na ten arabski emirat z pewną dozą zachwytu, ale z dziennikarskiego obowiązku – zawsze z dystansem, starając się nie przesłodzić ani nie odczarować. Miasto rośnie jak na drożdżach, jego rozwój jest tak dynamiczny, że człowiek nie zdąży nasycić oczu szokującym obrazem, a media już informują o nowym dziele, zrealizowanym z jeszcze większym rozmachem. W mojej książce Dubaj, prawdziwe oblicze próbowałem obalić niektóre powszechne, rozwinięte w fałszywe stereotypy niezweryfikowane mity dubajskiego fenomenu.

Reklama

W znanych mi stolicach zwykle są jakieś zabytki, rynek czy plac z ratuszem i charakterystycznym pomnikiem bohatera narodowego, które turysta chciałby zobaczyć. Od początku szukałem tutaj czegoś takiego, co by odzwierciedlało europejskie kanony, „ludzki wymiar”, dokąd można chodzić pieszo, gdzie można usiąść na ławce, spotkać się towarzysko w kafejce. Tutaj człowiek jest wyizolowany, modernistyczna urbanistyka o nim zapomniała. Chodniki są rzadkością, przejście na drugą stronę dwunastopasmowej ulicy może być odległe o kilka kilometrów. Wszystko jest podporządkowane efektywnemu przemieszczaniu się jakimś środkiem transportu. We Wrocławiu, w Mediolanie czy Madrycie czuję się jak w domu, a tutaj nie.

Jak zauważa brytyjski pisarz Lawrence Osborne: „Pełne skrajności miasto, rozdarte między beduińską tradycją, religijnym radykalizmem islamskim i ekstremizmem progresywności, przybrało wymiar tandetnej groteski”. Przekształciło się w futurystyczny koszmar, całkowicie zdominowany przez motto: „Zaskoczyć, oszołomić i oczarować” – istną Księgę rekordów Guinnessa, nieoficjalną konstytucję Dubaju. A nie zapominajmy, że tutaj telefon dotarł wcześniej niż woda pitna, samolot przed pociągiem, czy raczej metrem, a komputer był używany jeszcze do czasu pojawienia się widelca.

Z reguły sądzi się, że legendarna majętność emiratu o wielu definicjach: Miami Orientu, arabski Hongkong, Las Vegas Beduinów, związana jest ze złożami ropy naftowej. To nieprawda. W odróżnieniu od Abu Zabi, gdzie gospodarka jest całkowicie uzależniona od nafty, tu źródło dochodu stanowią turystyka, sektor finansowy, transport lotniczy i gigantyczne inwestycje, a przede wszystkim najbardziej wyśrubowany rynek nieruchomości na świecie. To wszystko stało się zasługą obecnego władcy – szejka Mo, jak nazywają tutaj Jego Wysokość Muhammada ibn Raszida al-Maktuma.

Reklama

Wizerunek najbardziej dynamicznie rozwijającego się miasta, gigantycznych budowli, pionierskich projektów jest w ogromnej mierze zasługą kapitalnego marketingu, mistrzowskich opracowań strategii zarządzania marką. Wybitni światowi fachowcy od PR i brandingu potrafili stworzyć nad podziw wyrazisty i rozpoznawalny obraz niedościgłego miasta oraz połączyć go z emocjami oraz pozytywnymi skojarzeniami związanymi z globalnym rozgłosem i rozpoznawalnością. Wizytówka Dubaju jest tak charakterystyczna, że wszyscy są przekonani, iż to właśnie on, a nie Abu Zabi, który uniknął histerii budowlanej na wzór sąsiada, jest stolicą Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Światowy rozgłos przynosi miastu najbardziej luksusowy i najdroższy hotel, jaki kiedykolwiek został zbudowany, czyli Burdż al-Arab. Pełni on funkcje? znaku firmowego, podobnie jak wieża Eiffla, Statua Wolności czy opera w Sydney. Ten widowiskowy, szklany obiekt, przypominający wydęty wiatrem żagiel, jest symbolem przeszłości Dubaju jako osady rybackiej, który zbiera wiatr innowacji i kieruje miasto ku obiecującej przyszłości. W tym intrygującym i kuszącym swoja? niedostępnością siedmiogwiazdkowym hotelu mieszkałem przez kilka dni z Lindą z okazji naszej „podróży życia”. Jego wykwintność i elitarność zapewnia wspomnienia i emocje zdolne zadomowić się na stałe w sercach każdego gościa.

Za każdym razem, kiedy tu jestem, odwiedzam najstarszą część miasta – Deirę, gdzie niegdyś biło jej serce. Kręcę się trochę bez celu po historycznym Old Souk, pełnym intensywnych zapachów przypraw Orientu, gdzie gwar zdaje się, że nigdy nie cichnie. Potem – po ciasnej zabudowie dzielnicy, wśród gwaru ruchliwych ulic pełnych sklepików, arabskich barów szybkiej obsługi, małych meczetów, indyjskich i irańskich jadłodajni. W odróżnieniu od całej reszty aglomeracji panuje tu typowy bliskowschodni chaos: intensywny ruch, riksze, auta transportowe, rowery i wielu pieszych. Kwartał zdominowany jest przez azjatyckich imigrantów, głównie przez Hindusów, których jest trzy razy więcej niż rdzennych mieszkańców tych ziem. Tu też mieszczą się skromne hotele, gdzie cena noclegu w pokoju wieloosobowym zaczyna się od kilkunastu dolarów. Warto zaznaczyć, że wakacje w Dubaju wcale nie muszą być kosztowne, szczególnie gdy korzysta się z ofert biur podróży, a już zwłaszcza latem, kiedy dominują tu wysokie temperatury.

Na podstawie książki Dubaj, prawdziwe oblicze.

2021-06-15 11:59

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Otwarcie procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego o. Józefa Andrasza SJ

2025-02-01 15:58

[ TEMATY ]

proces beatyfikacyjny

o. Józef Andrasz SJ

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

W kaplicy Arcybiskupów Krakowskich odbyła się pierwsza sesja trybunału w procesie beatyfikacyjnym o. Józefa Andrasza SJ, który tym samym został oficjalnie rozpoczęty.

Na początku sesji trybunału postulator o. Mariusz Balcerak SJ zwrócił się do metropolity krakowskiego i członków trybunału o rozpoczęcie i przeprowadzenie procesu beatyfikacyjnego, a także przypomniał postać o. Józefa Andrasza SJ.
CZYTAJ DALEJ

Dzisiejsze święto skłania do refleksji nad tajemnicą życia

2025-01-13 10:48

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Bożena Sztajner/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Łk 2, 22-40.

Niedziela, 2 lutego. Święto Ofiarowania Pańskiego
CZYTAJ DALEJ

Misje- zmaganie się o człowieczeństwo

2025-02-01 18:32

ks. Łukasz Romańczuk

Ojciec Andrzej Madej OMI

Ojciec Andrzej Madej OMI

Wiele osób nie wie, gdzie ten kraj jest na mapie. Mieszka tam ponad 90% muzułmanów, a wspólnota katolicka liczy ok. 100 osób. W Turkmenistanie jest tylko dwóch kapłanów katolickich: Andrzej Madej i Paweł Kubiak, Oblaci Maryi Niepokalanej.

Turkmenistan powstał jako niezależne państwo w 1991 roku, po rozpadzie Związku Radzieckiego. - Dlatego też wiara w Boga i w tym regionie świata jest bardzo osłabiona. Zamknięte były cerkwie, kościół i kilka kaplic katolickich. Pozostało dużo ateistów. Po upadku ZSRR w całym kraju było tylko kilka meczetów. Ich liczba w ostatnich 30 latach wzrosła do pół tysiąca. Widać większe zainteresowanie religią, rośnie potrzeba wyznawania wiary -podkreśla o. Andrzej i dodaje:- Nasza katolicka wspólnota liczy w całym kraju trochę więcej niż 100 wiernych. Codziennie odprawiamy Mszę świętą w wynajętym domu, a z dużej kuchni zrobiliśmy kaplicę Przemienienia Pańskiego. Jesteśmy w Aszchabadzie, też jako dyplomatyczni przedstawiciele Stolicy Świętej. Posługę rozpocząłem tam wraz z ojcem Zmitrowiczem, dzisiaj biskupem na Ukrainie. Historia ta jest niesamowita: w 1996 roku papież Jan Paweł II otrzymał list od małej wspólnoty katolickiej, pochodzenia niemieckiego z Turkmenistanu, z prośbą o kapłana. Zatroskany o ich los, święty Papież, poprosił nuncjusza apostolskiego abpa Mariana Olesia z Almaty, by znalazł misjonarzy i wysłał ich na misję nad brzeg pustyni Karakum. Nasz ówczesny przełożony generalny Oblatów Maryi Niepokalanej, zgodził się byśmy podjęli się tam założenia Kościoła. Ewangelizowałem już od paru lat w Kijowie i byłem trochę zorientowany w sytuacji katolików na Wschodzie. Prosił mnie bym udał się do Turkmenistanu. Jak mogłem nie przyjąć tego wezwania skoro jako zakonnik ślubuje posłuszeństwo? Dopiero później zacząłem się zastanawiać, co to będzie czy damy radę? Zaufaliśmy Panu Bogu i On nam dopomógł postawić pierwsze kroki na tej misji.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję