Reklama

Niedziela w Warszawie

Eko i bio czyli Bazar Olkuska

Większość produktów jest TU „eko” i „bio”, choć są też „zwykłe” warzywa, które można kupić taniej niż gdzie indziej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Olkuska – mała, niespełna dwustumetrowa ulica uciekająca od Puławskiej na wprost kościoła św. Michała Archanioła. Już od jakiegoś czasu panuje na niej charakterystyczne krzątanie się sprzedawców, którzy przygotowują swoje stoiska i kramy dla klientów. Żeby tylko zdążyć przed 8.30, przed otwarciem bazaru.

Gdyby ktoś spacerował Olkuską o tej samej porze, ale rok temu, mógłby tu zobaczyć obok Burger Baru, antykwariat, restaurację i sklepu Winkolekcja oraz kilka niewyróżniających się domów i zaniedbany warsztat samochodowy. Dzisiaj warsztatu już nie ma, zaś przedwojenny, zniszczony budynek został odnowiony.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Dlaczego akurat bazar, jest przecież tyle innych możliwości?

– Wybór wydał nam się zupełnie oczywisty – mówi Paweł Zamoyski, współpracujący z Rolmex S.A. przy organizacji Bazaru Olkuska. – Bo co innego? To miejsce, ten stary budynek aż się prosił o to, żeby otworzyć tam bazar!

– Chcieliśmy sprawić, żeby ta ulica zaczęła bardziej żyć, żeby działo się tu coś ciekawego – dodaje Ewa Kołatkowska z Rolmex S.A. – Poza tym na Mokotowie brakowało takiego miejsca.

Projekt nie był łatwy do zrealizowania i zanim bazar mógł ruszyć musiał minąć rok. Przedwojenny gmach trzeba było zrewitalizować w niemal sześćdziesięciu procentach, w czym nieocenionej pomocy udzielił organizatorom Marcin Garbacki (Projekt Praga). Dobudowana została również nowa, zadaszona część, bez której bazar byłby niewystarczająco duży.

Ale to nie wszystko. Samo znalezienie i wybór sprzedawców pochłonęło wiele czasu. – Zależało nam na tym, żeby nie byli to ludzie przypadkowi. Towary muszą być dobrej jakości, różnorodne, ciekawe – relacjonują organizatorzy.

Co do tego, że rzeczywiście są ciekawe i różnorodne nie można mieć wątpliwości. Na bazarze można kupić niemal wszystko – domowy chleb, ryby, wędliny, sery francuskie i włoskie, warzywa i owoce (poza tymi „klasycznymi” również i te, których nazwy brzmią co najmniej egzotycznie), produkty węgierskie, zioła, przyprawy (również orientalne), świeżo paloną kawę, konfitury, miody, ciasta, a nawet książki! Choć na tym długa lista przysmaków dla ciała i duszy wcale się nie kończy...

Reklama

Nie tylko dla ekofilów

Z jednej strony bazar ma stać się odpowiedzią na lokalne potrzeby Mokotowa, gdzie o miejsce do parkowania niełatwo a – co za tym idzie – zakupy poza sieciowym supermarketem są trudne i zabierają dużo czasu. Z drugiej zaś – na wciąż rosnącą świadomość konsumencką warszawiaków, którzy chcą wiedzieć, co gotują na niedzielny obiad. Zdecydowana większość produktów jest „eko” i „bio”, choć – jak zapewniają organizatorzy – są też „zwykłe” warzywa, które można kupić nawet taniej niż gdzie indziej. A wszystko jest na pewno świeże.

Nie trzeba być jednak zapalonym ekofilem, żeby znaleźć na bazarze coś dla siebie. – My nie jesteśmy jacyś bardzo „eko”, ale owoców ani warzyw nie kupujemy w zwykłym sklepie – mówi młode małżeństwo. – Mieszkamy niedaleko i przyszliśmy, żeby kupić pomidory i jabłka.

Bazarowa atmosfera

A jeśli ktoś ma jakieś pytanie... – wystarczy zapytać! Na przykład skąd pochodzą produkty, jak są przygotowywane, jak wygląda kiszona rzodkiewka i czym różni się eko-marchewka od tej, którą można kupić w sklepie (poza tym że jest nieco bardziej krzywa i brudna). Ci zaś, którzy wahają się między wyborem konfitury („nie dżemu!” – podkreślają panie za ladą) cytrynowej z imbirem a cytrynowej z jałowcem, mogą spróbować niecodziennych połączeń smaków i zdecydować się na obydwa słoiczki. Przy zakupie pięciu warto się już potargować z roześmianymi i dumnymi ze swoich specjałów „Cytrynowymi Królowymi”, które przyjechały sprzedawać swoje konfitury ze wsi Opypy niedaleko Grodziska Mazowieckiego.

Reklama

Nie tylko one muszą wstać wcześnie, żeby zdążyć na otwarcie bazaru. – Dzisiaj wstałem zaraz po czwartej – mówi pan Tadeusz z Głodowa Wielkiego k. Nasielska, ze stoiska „Żywe Kultury”.

Bazarowa atmosfera na Olkuskiej na sprawić, że zacznie się tu dziać więcej, że krótka mokotowska ulica wpełni się zarówno dobrymi, zdrowymi produktami, jak i życiem. I to nie tylko w soboty, bo bazar jest otwarty przez cały tydzień, oczywiście z wyjątkiem niedziel, wszak to dzień świąteczny.

2014-11-06 10:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lody na patyku

Gerard Rasch, Holender, tłumacz Zbigniewa Herberta, napisał w dzień po śmierci poety w piśmie „Vrij Nederland”: „…ważne jest, by również w poezji, szczególnie w poezji zachować ludzką twarz, bronić piękna, ponieważ słowo jest niedwuznaczne, uwiecznia nas i utrwala, gdyż poezja jest najwyższą formą porozumiewania się ludzi”. I zaraz potem dodał: „Nie ze wszystkiego można żartować. Niektóre wartości są absolutne. Dom. Jedzenie. Wolność. Prawda. Piękno. Życie”. Pomijając charakterystyczną dla wielu niewierzących artystów przesadę, tę „najwyższą formę porozumiewania się”, i arbitralnie ustalone „absolutne wartości”, wśród których tylko Prawda zasługuje na to miano (Piękno jest jej odbiciem), te słowa są zastanawiające. Słyszy się w nich tęsknotę za ładem. Tęsknotę za światem, w którym rzeczy są na swoim miejscu. Tak, nie ze wszystkiego można żartować. Poezja Zbigniewa Herberta, czerpiąca natchnienie z kanonu wartości klasycznych i do niego, jako wzorca Piękna, Ładu, Harmonii, odwołująca się, była dla wielu ludzi, w tym dla holenderskiego tłumacza, sprawą istotniejszą, niż mogłoby się wydawać. To nie była tylko poezja. Było to nie tylko źródło szczególnej inspiracji dla myśli, skojarzenia rzeczy w czytelny, prosty i w swej prostocie elegancki wzór, źródło wzruszenia, przeżycia estetycznego. Ona poruszała struny głębsze. Pragnienie Prawdy, Dobra i Piękna, które są nierozerwalną całością.
Nie bez przyczyny holenderski znawca Herberta wspomniał o jedzeniu. Zapewne tak jak my miał przed oczyma dwa przeciwstawne obrazy: olbrzymi wylew wszelkiego rodzaju budek z jedzeniem podawanym do rąk klientów na ulicy, jakby to była wojna i trzeba było brać zupę wprost z kotła ustawionego pod gołym niebem, a mięso jeść rękami. I zaraz obok - jakieś nieprawdopodobne przybytki gastronomiczne, ociekające bogactwem, wyrafinowaniem, wytwornością (najczęściej podrabianą), zachęcające do spożywania na olbrzymich porcelanowych talerzach nienaturalnie małych porcji, przybranych liśćmi, kwiatami i ziarenkami egzotycznych nasion, czegoś, co ma być przede wszystkim „oryginalne”, „niepowtarzalne”, sprowadzone z bardzo daleka w skrzyniach obłożonych lodem. Miejscem, gdzie jedzenie traktowane jest normalnie, pozostaje dom. Normalnie, to znaczy bez zdawkowości, pośpiechu i zarazem bez ceremonialnej przesady, właściwej snobistycznemu gustowi, który jest wiecznie niezadowolony z powtarzalności tych samych miejsc i uskarża się na brak smakowych podniet. Dom rodzinny, w którym czeka nakryty obrusem stół, wygodne krzesła i skromny, ale zdrowy, niezbyt obfity posiłek. Czy jednak dużo jest takich domów? Nawet jedzenie w spokojnej, miłej, pełnej prostoty atmosferze stało się dziś rodzajem luksusu. A o tym, że istotnie każdy posiłek jest czymś ważnym, w naszym kręgu kulturowym i cywilizacyjnym, przekonuje nie tylko poezja, a nade wszystko modlitwa przed posiłkiem, którą przez całe wieki w Polsce praktykowano i nie było od tego zwyczaju odstępstw. Dziś „śmieciowe jedzenie” odzwyczaja nas od szacunku dla Bożych darów. Sposób przyjmowania go - niechlujny, wprost z papierków czy plastikowych opakowań, na ulicy, często brudnej, wśród hałasu i dymu spalin - uwłacza powadze tej czynności, która nie powinna nas zbliżać do świata zwierząt. Przeciwnie. Warto zauważyć, jakim wyłomem cywilizacyjnym stały się lody na patyku, do jedzenia na ulicy, wprowadzone z wielkim entuzjazmem najpierw w Związku Sowieckim, jeszcze w latach 20. XX wieku, gdzie przemysł wytwarzania lodów był niemal przemysłem narodowym i gdzie niechlujstwo spożywania posiłków stało się w krótkim czasie od rewolucji czymś wręcz symbolicznym. Niby rzecz niewinna, a tak skuteczna w dziele systematycznego, powolnego kruszenia zasad, jakie niegdyś tworzyły naszą kulturę. W Polsce panie, siadając do obiadu, starały się kiedyś zakładać inną suknię, a przynajmniej zmieniać na czysty fartuszek, bo obiad był rodzajem rodzinnego święta, wspólnym spotkaniem przy stole. Imieniny dzieciom wyprawiano zawsze w domu, pod czujnym okiem rodziców. Dziś królują kinderbale w McDonaldzie albo też - równie często - rodzice uciekają z domu, gdy przychodzą goście do synka lub córeczki i w krótkim czasie stawiają dom na głowie. Warto zapytać: Czym jest taki dom? Kim są tacy rodzice? Kim będą takie dzieci?

CZYTAJ DALEJ

Bp Andrzej Przybylski: my zrodziliśmy się z Boga, który jest Miłością

2024-05-03 19:56

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: dziękuję strażakom za służbę ludziom i Rzeczypospolitej

2024-05-04 15:06

[ TEMATY ]

prezydent

Karol Porwich/Niedziela

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda podziękował w sobotę strażakom za służbę ludziom i Rzeczypospolitej. Podczas centralnych obchodów Dnia Strażaka przypomniał, że tylko w 2023 r. strażacy podjęli pół miliona interwencji, podczas których udzielali wszechstronnej pomocy.

Prezydent wraz z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą wzięli w sobotę udział w Centralnych Obchodach Dnia Strażaka, które odbyły się na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. W uroczystości uczestniczyli również m.in. marszałek Sejmu Szymon Hołownia oraz szef MSWiA Marcin Kierwiński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję