Reklama

Niedziela Przemyska

Pierwsza Podkarpacka Ekstremalna Droga Krzyżowa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Inicjatywa Ekstremalnej Drogi Krzyżowej narodziła się kilka lat temu w środowiskach krakowskich związanych z ks. Jackiem Wiosną Stryczkiem. W roku ubiegłym wyruszyło na nią z Krakowa blisko tysiąc osób. Na Podkarpacie przeniósł ją Paweł Hajnus z parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Jarosławiu, angażując do tego krąg znajomych oraz potencjał Jarosławskiego Opactwa, w pierwszym rzędzie Ośrodka Kultury i Formacji Chrześcijańskiej im. Sługi Bożej Anny Jenke.

W piątek 8 marca, pomiędzy 21.00 a 22.00 wyruszyło na trasę 212 pielgrzymów podzielonych na blisko 30 odrębnych grup - każda z charakterystycznym brzozowym krzyżem. Wiek uczestników od 12 do 72 lat. Kobiet dwa razy więcej niż mężczyzn. Jedni wcześniej biegali maratony, inni nie przeszli w życiu jednorazowo nawet 10 km. Teraz mieli do pokonania ok. 45 km, w ciemnościach nocy i świcie poranka, w kryzysie tzw. „czwartej straży nocnej” (3.00-6.00 nad ranem), niekiedy w błocie po kostki, niekiedy ze świadomością pomylenia trasy, itp. Do bazyliki archikatedralnej w Przemyślu pomiędzy 7.00 a 11.00 dotarły 184 osoby.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jeśli Cię to wszystko nie przeraża zapraszamy za rok: w noc z 28 na 29 marca 2014. Zapisy na Opactwo.pl ruszą w Środę Popielcową. Można też wyruszyć indywidualnie lub grupą w dowolny dzień lub dowolną noc. W biurze Jarosławskiego Opactwa nieustannie do odebrania: brzozowy krzyż, mapka i opis trasy oraz rozważania. Aby się upewnić co do swej decyzji, przeczytaj świadectwa niektórych uczestników:

„Gdy tydzień temu usłyszeliśmy podczas kazania na sobotniej Eucharystii słowa o 1. Podkarpackiej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej (PEDK), pojawił się lekki uśmieszek i… wizja naszego udziału. Końcem listopada syn skończył 12 lat, [ale] po wielu wahaniach zapis poszedł internetem do Opactwa. Przybyliśmy, wyruszyliśmy, wspaniale - fajna wędrówka nocą w zadumie. Schody zaczęły się pomiędzy pierwszą a trzecią w nocy, kiedy dopadał nas kryzys. Wsparcie ludzi, którzy budowali poczucie wyjątkowości syna, było nieocenione. Jego udział w 1. PEDK już sam w sobie był nie lada wyczynem. Godziny zaczynały się dłużyć, droga, której końca nie widać, zaczęła coraz bardziej doskwierać. Zmieniliśmy po drodze obuwie na lżejsze, niewiele to jednak dało. Coraz trudniej było przekładać nogi krok po kroku. Coraz trudniej tłumaczyć dziecku, które pyta, czy jeszcze daleko, kiedy noc i nie widać zbyt wiele. Nie ma w sobie najmniejszego ubarwienia w nazwaniu tej trasy ekstremalną. Doczłapaliśmy około godz. 7.00 na wzniesienie Lipowicy tuż pod Przemyślem. Syn już robił co dwa kroki odpoczynki, nie chciał powiedzieć, że nie da rady. Sam nie wiedziałem, czy jeszcze daleko. Z mapki wynikałoby, że to tylko jeszcze rzut beretem. Zdecydowałem, że na tym etapie nasza Ekstremalna Droga Krzyżowa dobiegnie końca. Nadjechał jakiś pan samochodem, zatrzymałem go, bez problemu podrzucił nas na sam dworzec PKP (za co serdecznie mu dziękujemy). Brakło nam kilku kilometrów do katedry, ale jestem pełen dumy, że mam takiego syna. Przeszedł ponad 40 kilometrów w błocie, deszczu, chłodzie i głodzie, w wyczerpaniu i w walce z własnymi słabościami. Dziękujemy Panu Bogu za to wszystko, czego doświadczyliśmy, za ból, który jeszcze do tej pory nie ustępuje, za to, że zawalił w gruzy moje myślenie o tym, kim jestem, na co mnie stać, za to, że daje nam tych wszystkich ludzi i nas dla nich. Bóg zapłać i szczęść Boże”. (Tatuś z syneczkiem)

Reklama

„Jeśli ktoś pyta, po co Ekstremalna Droga Krzyżowa, odpowiedź jest jedna. Dla mnie to przekraczanie siebie, możliwość doświadczenia wspólnoty pierwszego Kościoła, zdecydowane pójście za Chrystusem, odpowiedź TAK na Jego «chodź za mną». Wszystko tego dnia było mistyczne, od spowiedzi w Jarosławskim Opactwie okupionej łzami, pochyleniem się nad swoim krzyżem, po samotność gdzieś tam na polach w deszczu, błocie, przy silnym wietrze. I maski spadające w błoto jedna po drugiej. I w końcu, stojąc tak bez makijażu, iPadów, tabletów, jesteśmy tak naprawdę sobą. Wracamy do najbardziej prawdziwej części siebie. Wracamy do źródła. Wreszcie wiem, co jest tak naprawdę ważne: relacja Bóg-ja i kontakt z drugim człowiekiem. Autentyczny, bez uprzedzeń i nadmiernych oczekiwań. Mijane uśpione wsie też były misterium życia i przemijania. Tylko towarzyszące nam szczekanie psów było znakiem, że karawana idzie dalej. Ciemne okna w niektórych domach, gdzieś światło jak zapalona na parapecie gromnica, rodzimy się i umieramy, koło życia i przemijania. Identyfikacja z Bogiem aż do krwi, ból każdego mięśnia i ścięgna”. (A)

Reklama

„Dlaczego wybrałem udział w 1. PEDK? Otóż byłem i jestem zdegustowany «bylejakością» mojego życia duchowego w ostatnim czasie. A oto «chce mi się», coś zmienię w moim życiu. Dlatego się zdecydowałem. Nie sądziłem, że słowa rozważania tak bardzo będą dotykały właśnie mnie. Słowa, które najbardziej mnie dotknęły i pomogły przejść całą Ekstremalną Drogę Krzyżową, to słowa z rozważania stacji trzeciej: «Wyzwanie w swojej naturze ma właśnie to, że nas przekracza. Taka jest też ta droga krzyżowa. Ekstremalna. I taka ma być». Dziękuję Panu Bogu za Animatorów PEDK, a w sposób szczególny dziękuję Duchowi Świętemu za natchnienie księdza Jacka do tak wyjątkowych rozważań Drogi Krzyżowej”. (Grzegorz)

„To było coś niesamowitego. Kilka dni przed Ekstremalną Drogą Krzyżową zaczęła mnie boleć noga i zaziębiłam się. Pomyślałam sobie: to pewnie nie pójdę, ale w głowie miałam przed oczami obraz Drogi Krzyżowej i że muszę pójść. Chęć była duża, chciałam zawierzyć Panu Jezusowi swoją rodzinę, swoje problemy i innych. Jeszcze 4 godziny przed rozpoczęciem EPDK biłam się z myślami. To było jak walka na «ringu». Mimo tych zmagań ze sobą (po co pójdziesz, żeby się bardziej pochorować, przecież możesz leżeć przed telewizorem w cieple), wygrałam. Zdecydowałam się pójść. Bardzo się denerwowałam, ponieważ nie miałam dobrego przygotowana fizycznego. Martwiłam się, że nie dojdę. Jednak w kościele św. Mikołaja w Jarosławiu podczas Mszy św. ogarnął mnie spokój, zawierzyłam Panu Jezusowi siebie i powiedziałam Mu, że pomogę Mu nieść Krzyż. Podczas Drogi Krzyżowej, kiedy zaczęły mnie boleć nogi, modliłam się i ból ustawał, czułam, że mam wsparcie u Jezusa. To było naprawdę niesamowite. Dopiero pod koniec, już w Przemyślu, kiedy byłam tak blisko, ból był nie do zniesienia. To znaczy szłam, poddawałam się, dalej szłam, płakałam. Przy moście w Przemyślu podwieziono mnie do katedry, to było zaledwie kilkaset metrów. Byłam o krok od celu. Płakałam, że nie doszłam. Jednak w tym momencie czuję że wygrałam, że pomogłam nieść Panu Jezusowi Krzyż i za to Chwała Panu”. (Ewelina)

2013-03-20 12:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Obozowa Męka Pańska

Niedziela bielsko-żywiecka 47/2014, str. 4

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

obozy

MR

Droga Krzyżowa za drutami obozowymi ma swój głęboki wydźwięk

Droga Krzyżowa za drutami obozowymi ma swój głęboki wydźwięk

10 listopada krzyż – znak triumfu życia nad śmiercią pojawił się za drutami KL Birkenau. Wszedł w przestrzeń ludzkiej hekatomby w nabożeństwie Drogi Krzyżowej, w którym uczestniczyło ponad 3 tys. wiernych

W Kościele katolickim 2. niedzielę listopada obchodzimy jako dzień solidarności z Kościołem prześladowanym. W tym roku ten dzień zbiegł się z naszą tradycją obozowej Drogi Krzyżowej. Możemy zatem poszerzyć nasze postrzeganie tego dnia. Najpierw chcemy objąć spojrzeniem tragiczną historię sprzed 70 lat. Ale jeszcze więcej chcemy objąć pamięcią umęczonych i prześladowanych wszystkich religii, kultur narodów – stwierdził na początku nabożeństwa ks. Józef Święcicki, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Oświęcimiu-Brzezince.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Upamiętnienie Melchiora Teschnera

2024-04-28 20:58

[ TEMATY ]

koncert

Zielona Góra

Wschowa

Przyczyna Górna

Teschner

Krystyna Pruchniewska

koncert Cantus

koncert Cantus

Koncert odbył się w świątyni, w której przez ponad 20 lat pełnił posługę jako pastor Melchior Teschner, urodzony we Wschowie kompozytor i kaznodzieja.

Koncert poprzedziła wspólna modlitwa ekumeniczna. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Muzeum Ziemi Wschowskiej we współpracy z Parafią Rzymskokatolicką pw. św. Jadwigi Królowej. W kościele pw. św. Jerzego w Przyczynie Górnej należącym do parafii pw. św. Jadwigi Królowej we Wschowie można było wysłuchać utworów skomponowanych przez Melchiora Teschnera.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję