Reklama

Wszystkie nasze dzienne sprawy

Różnokolorowe koperty, które trafiają codziennie na redakcyjne biurka, a ostatnio coraz częściej e-maile, są świadectwem głębokiego zaufania, jakim darzą nas Czytelnicy. Dzieląc się na łamach niektórymi listami z redakcyjnej poczty, pragniemy, aby „Niedziela” była owocem zbiorowej mądrości redakcji i Czytelników.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

15 października obchodzimy Dzień Dziecka Utraconego

Jestem żoną oraz mamą dziecka, które noszę pod sercem, i które jest bardzo chore. Niedawno podczas kontrolnej wizyty w 14. tygodniu ciąży lekarz, który prowadzi moją ciążę - na podstawie badania USG - stwierdził, że nasze maleńkie dziecko ma prawdopodobnie poważną wadę genetyczną. Jeżeli uda mu się przeżyć cały okres ciąży, to i tak po porodzie umrze. Otrzymałam skierowanie do poradni genetycznej w celu przeprowadzenia amniopunkcji. Jeżeli wyniki będą złe, to lekarze będą nas namawiali na zakończenie ciąży.
W jednej chwili nasz świat się zawalił. Przez ostatnie 2 lata staraliśmy się o dziecko. W tym czasie dowiedziałam się o mojej chorobie - endometriozie. Miałam przeprowadzony zabieg usunięcia torbieli na jajnikach, potem ponad pół roku byłam leczona farmakologicznie. Od marca 2012 r. ponownie staraliśmy się o dziecko. Walczyliśmy z lekarzem, który po każdym nieudanym cyklu twierdził, że wyjściem dla nas będzie zabieg in vitro. My jednak za każdym razem mówiliśmy, że chcemy walczyć o nasze maleństwo w sposób naturalny. Chwila, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, była dla nas jedną z najpiękniejszych w życiu, ale całe to szczęście zniknęło w ciągu kilku minut podczas wizyty u lekarza.
Następnego dnia udaliśmy się do innego lekarza, aby uzyskać jego opinię na ten temat. Jechaliśmy pełni nadziei, że może jednak ktoś widzi szanse dla naszego maluszka. Niestety, usłyszeliśmy to samo.
Był to nasz kolejny upadek, kolejne załamanie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że lekarze namawiają nas do zabicia naszego maleństwa tylko dlatego, że jest chore. Zaczęłam je kochać jeszcze bardziej. Zrozumieliśmy z mężem, że być może otrzymaliśmy dar od Boga tylko na chwilę - widocznie tak to dla nas zaplanował.
Chciałam się jak najlepiej przygotować na możliwy moment odejścia naszego dziecka. Musiałam się dowiedzieć, czy szpital ma obowiązek wydania ciała, nawet maleńkiego, abyśmy mogli je godnie pochować. Jednocześnie nie chciałam na to wszystko pozwolić i pragnęłam walczyć o to małe życie, chociaż nie wiedziałam jak ani gdzie. W starym numerze „Przewodnika Katolickiego” trafiłam na artykuł „Dziecko w kopercie”. Przeczytałam w nim o kobiecie - Marii Bienkiewicz, która jest organizatorką pierwszego w Polsce zbiorowego pogrzebu dzieci utraconych. Napisałam e-maila do p. Marii, prosiłam w nim o pomoc i radę, czy możemy jeszcze coś zrobić, aby ratować życie naszego dziecka. Teraz wiem, że Ktoś nami kierował.
Późnym wieczorem p. Maria zadzwoniła do nas i poinformowała, że możemy zgłosić się następnego dnia do szpitala w Warszawie, gdzie lekarze zajmą się nami i zatroszczą o życie naszego dziecka.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze dziecko jest chore i nie wiemy, jak długo będzie żyło pod moim sercem, ale wiemy, że nasz największy Skarb jest pod opieką lekarzy - wspaniałych i mądrych ludzi, a co najważniejsze - żaden z nich nie chce zabić naszego dziecka. Za to jesteśmy im ogromnie wdzięczni.
Piszę do Państwa, ponieważ wiem, że nasza historia nie jest jedyna. Jest więcej kobiet, które dowiadują się, że dziecko, które żyje pod ich sercem zaledwie od kilku tygodni, jest ciężko chore. Chcą walczyć o to małe życie, a lekarze namawiają je do jak najszybszego zabicia dziecka tylko dlatego, że może urodzić się chore lub przeżyje tylko kilka godzin po porodzie. Zabiera się rodzicom szansę na godne pożegnanie się z dzieckiem i okazanie szacunku tej zmarłej istocie. Dzieci te, nawet jeśli przeżyły tylko kilka dni, tygodni czy miesięcy i odeszły, były bardzo ważne!
To wszystko dzieje się w naszym życiu właśnie w okresie, kiedy zbliża się czas szczególnej pamięci o zmarłych dzieciach. Październik to miesiąc, w którym obchodzony jest Dzień Dziecka Utraconego. Proszę o poruszenie w Waszym tygodniku tematu walki rodziców o życie chorego, nienarodzonego dziecka, nawet wtedy, kiedy lekarze za wszelką cenę chcą się go pozbyć.

Mirka i Jarek

Oczekujemy na listy pod adresem:
„Niedziela”, ul. 3 Maja 12
42-200 Częstochowa.
Na kopercie należy napisać: „Listy”
redakcja@niedziela.pl

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

2024-04-26 11:28

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

W odcinku odkryjemy historię tragicznego życia i upadku Friedricha Nietzschego, filozofa, który ogłosił "śmierć Boga", a swoje życie zakończył w samotności i obłędzie, nazywając siebie "biednym Chrystusem".

Chcę Ci pokazać , jak życiowe wybory i niewiedza mogą prowadzić do zgubnych konsekwencji, tak jak w przypadku Danniego Simpsona, który nie zdając sobie sprawy z wartości swojego rzadkiego rewolweru, zdecydował się na desperacki napad na bank. A przecież mógł żyć inaczej, gdyby tylko znał wartość tego, co posiadał. Przyłącz się do naszej rozmowy, gdzie zagłębimy się w znaczenie trwania w jedności z Jezusem, jak winna latorość z krzewem, i zobaczymy, jak te duchowe związki wpływają na nasze życie, nasze wybory i naszą przyszłość.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Wojownicy Maryi w Rzeszowie

2024-04-28 22:14

Mariusz Barnaś

Wojownicy Maryi na ulicach Rzeszowa

Wojownicy Maryi na ulicach Rzeszowa

Tradycyjnie już spotkanie rozpoczęło się od procesji różańcowej ulicami miasta, następnie odbyła się Msza święta pod przewodnictwem ks. biskupa Jana Wątroby, podczas której kazanie wygłosił ks. Dominik Chmielewski SDB, który zwrócił naszą uwagę na następujące kwestie:

-Zdrada Judasza zaczęła się od zakwestionowania realnej obecności Jezusa w Eucharystii (mowa eucharystyczna Pana Jezusa wg Ewangelii św. Jana: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję