Reklama

Kościół

Kto wydał Ulmów i Goldmanów? – wiele pytań bez odpowiedzi

Nie ma pewnych dowodów na to, że to Włodzimierz Leś, granatowy policjant z Łańcuta doniósł Niemcom, że w domu Ulmów ukrywają się Żydzi, są natomiast dowody na jego liczne związki z całą sprawą – mówi dr Marcin Chorązki, główny historyk Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej i pracownik krakowskiego IPN. Dziewięcioosobowa rodzina Ulmów oraz siedmioro ukrywających się u nich Żydów z rodziny Goldmanów zamordowanych zostało przez Niemców 24 marca 1944 r. Wyrok śmierci na Włodzimierzu Lesiu wydany przez Polskie Państwo Podziemne wykonany został 10 września 1944 r. 10 września br. w Markowej odbędzie się beatyfikacja Rodziny Ulmów.

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

Archiwum krewnych rodziny Ulmów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kto wydał Niemcom Ulmów i ukrywających się u nich Żydów doprowadzając do okrutnej zbrodni? Czy działał świadomie? Czy zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji? – to dziś pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wiele świadectw wiąże jednak tragedię, która rozegrała się 24 marca w Markowej z osobą Włodzimierza Lesia, który znał Goldmanów, wiedział, że ukrywają się u Ulmów i mógł mieć motyw, by tę wiedze przekazać.

Kim był Włodzimierz Leś? Pochodził z Białej pod Tyczynem k. Rzeszowa. Jego dziadkowie przybyli na Rzeszowszczyznę z Galicji Wschodniej. Włodzimierz, syn Aleksego urodził się 6 listopada 1892 r. Był wyznania greckokatolickiego, dlatego niektórzy uważali go za Ukraińca. W 1929 r. ożenił się w Łańcucie. Mieszkał na przedmieściach tego miasta, nieopodal żydowskiej rodziny Goldmanów, zwanych Szallami, z którymi utrzymywał bliskie kontakty. Przed wojną był funkcjonariuszem Policji Państwowej. W czasie okupacji służył jako policjant granatowy, m.in. w Wierzchosławicach a następnie w Łańcucie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

To właśnie Włodzimierz Leś początkowo pomagał Goldmanom ukrywać się – w zamian za wsparcie finansowe. Żydowscy sąsiedzi mieli też pozostawić w jego rękach znaczną część swego majątku. Gdy jednak okazało się, że ukrywanie Żydów realnie grozi śmiercią, Leś odmówił dalszej pomocy. Goldmanowie ( 60-letni Saul oraz jego czterech synów w wieku od ok. 20 do 30 lat) musieli poszukać sobie innego schronienia.

Tak trafili do Rodziny Ulmów w Markowej, gdzie zresztą mieszkali ich krewni. (Część tych krewnych, córki i wnuczka Chaima Goldmana z Markowej również ukrywały się u Ulmów i zostały zamordowane 24 marca 1944 r.). Problemem jednak było pozostawione u Lesia mienie. Goldmanowie potrzebowali środków do życia i usiłowali je odzyskać. Choć dla osób ukrywających się musiało to być niezwykle trudne, próbowali nachodzić Lesia, domagając się swojej własności lub jakiejś rekompensaty.

Jak pisze dr Mateusz Szpytma, badacz zbrodni w Markowej, współtwórca Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej i zastępca prezesa IPN, „zachowane dokumenty konspiracyjnej Ludowej Straży Bezpieczeństwa sugerują, iż w obawie utraty żydowskiego majątku Leś zdradził kolegom z niemieckiej żandarmerii kryjówkę Goldmanów.” (Mateusz Szpytma, "Sprawiedliwi i ich świat", Kraków 2015). - Inny możliwy motyw jego działania mógłby się wiązać z pracą w granatowej policji i chęcią „wykazania się” na podlegającym mu terenie – wskazuje dr Marcin Chorązki.

Reklama

Czy Leś wiedział o miejscu schronienia Żydów? Wiele wskazuje na to, że tak. Mógł się o nim dowiedzieć jeszcze od samych Goldmanów, gdy stosunki z nimi wydawały się przyjazne, mógł tę informację uzyskać od konfidentów. Ostatecznie natomiast przekonał się o tym, gdzie mieszkają Goldmanowie, gdy sam udał się do Ulmów z prośbą by Józef Ulma, który zajmował się fotografią, zrobił mu zdjęcie. (Goldmanowie pracowali razem z Ulmami i w obrębie domu można było zauważyć ich obecność).

Warto dodać, że Włodzimierz Leś nie był z pewnością jedyną osobą, która wiedziała o tym, że u Ulmów mieszkają Żydzi. Zwracał uwagę fakt, że rodzina zakupywała duże ilości pożywienia oraz, że sprzedawała duże ilości garbowanych skór (zajmował się tym Józef Ulma wraz Goldmanami, by uzyskać pieniądze na życie). Konspiracji nie ułatwiały też częste wizyty w domu różnych osób, które przychodziły robić sobie zdjęcia do kenkart.

W 2004 r. w rozmowie z dr Mateuszem Szpytmą Helena Płonka, pasierbica Lesia potwierdziła informacje nt. znajomości Lesia z Goldmanami oraz na temat prób odzyskania przez Żydów ich dóbr. Potwierdziła też jego udział w ekspedycji pacyfikacyjnej 24 marca 1944 r., gdy doszło do morderstwa na Ulmach i Goldmanach. Wyraziła jednocześnie opinię, że „ojczym był tak dobrym człowiekiem” , iż nie mógł wydać Goldmanów Niemcom. Dr Szpytma w swojej książce informuje też, że kilka lat po tej rozmowie otrzymał anonim podpisany przez „Rodzinę Lesia”, w którym stwierdzono, że Leś wygadał się przypadkiem Niemcom o miejscu ukrywania się Żydów i miał bardzo tego żałować.

Reklama

Wiemy, że śledztwo w sprawie zbrodni w Markowej prowadziło Polskie Państwo Podziemne. Wiemy też, że w związku z tym 10 września 1944 r. wykonano wyrok na Włodzimierzu Lesiu, który zastrzelony został przez członków konspiracji ludowej w Łańcucie.

Podziel się cytatem

- Nie jesteśmy w stanie na obecnym etapie badań kategorycznie stwierdzić, że Włodzimierz Leś był jedyną osoba, która mogła przekazać informacje niemieckiej żandarmerii o ukrywających się Żydach. Brakuje źródeł – podkreśla dr Chorązki. - To, że Polskie Państwo Podziemne wydało wyrok, który został wykonany na Włodzimierzu Lesiu świadczy o tym, że na pewno prowadziło śledztwo w tej sprawie i próbowało wyjaśnić, w jakich okolicznościach doszło do tej zbrodni. Włodzimierz Leś był podejrzewany z kilku powodów – dodaje. Zwraca jednak uwagę na okoliczności w jakich musiały zapadać wyroki Państwa Podziemnego, w tym m.in. na ryzyko związane z niewykonaniem takiego wyroku (potencjalny donosiciel mógł zaszkodzić wielu kolejnym ofiarom). Jak stwierdza, trzeba było czasem podejmować decyzję nawet, gdy miało się do dyspozycji jedynie poszlaki.

Reklama

- Nie przetrwały materiały śledcze Polskiego Państwa Podziemnego i sądu, który badał te sprawę. Część materiałów, które informują o tym, jak wyglądały relacje społeczne i struktura konspiracyjna, zachowała się w Archiwum Państwowym w Przemyślu w zbiorach Stanisława Kojdra lokalnego dziejopisarza z Łańcuta i Przeworska. Bezpośrednich świadków zbrodni pozostało już bardzo niewielu a ci, którzy żyją, byli wtedy dziećmi. Widzimy, jak wiele informacji brakuje, widzimy, jak wielu nie jesteśmy już w stanie odtworzyć. Nie jesteśmy m.in. w stanie do końca ustalić sekwencji wydarzeń związanych ze zbrodnią – stwierdza dr Chorązki.

- Nie ma udowodnionej winy, nie ma donosu, nie ma meldunku policji niemieckiej, że to Włodzimierz Leś przekazał informację o Ulmach i Goldmanach – podkreśla historyk. – Natomiast to Leś jest jedyną osoba, która jest kojarzona zarówno z pobytem u Ulmów w celu zrobienia zdjęcia, jak i ze znajomością z Goldmanami a także pewną formą relacji majątkowych z nimi, choć jest to trudne do zweryfikowania – dodaje.

Podziel się cytatem

- Mamy bardzo dużo znaków zapytania i dużo informacji powtarzanych jako informacje usłyszane – zaznacza badacz. Zwraca uwagę na naturalny brak obiektywizmu w relacjach nt. Lesia ze strony jego bliskich. Jego zdaniem, nie można jednak również wykluczyć pewnych uprzedzeń w relacjach nt. policjanta ze strony osób, które uważały go za Ukraińca, zwłaszcza w kontekście ówczesnych relacji między Polakami, Ukraińcami i Niemcami.

2023-07-21 10:06

Oceń: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

24 września: Rozpoczęcie peregrynacji relikwii bł. Rodziny Ulmów po polskich diecezjach

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Decyzją Konferencji Episkopatu Polski, relikwie bł. Rodziny Ulmów będą peregrynować po polskich diecezjach. Wydarzenie zostanie zainaugurowane Mszą św. na jasnogórskim szczycie, w niedzielę, 24 września, podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin.

Peregrynacja relikwii bł. Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci została zaproponowana przez Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin, za zgodą abp. Adama Szala, metropolity przemyskiego i we współpracy z archidiecezją przemyską. Inicjatywę tę zatwierdzili biskupi podczas 394. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski obradującego 13 i 14 marca br. w Warszawie.
CZYTAJ DALEJ

Premier Meloni odwiedziła muzeum Jana Pawła II w Kolegium Polskim w Rzymie

2025-12-23 08:27

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Watykan

Giorgia Meloni

Premier Włoch

Foto Presidentza del Consiglio

Premier Włoch w Muzeum św. Jana Pawła II w Kolegium Polskim w Rzymie

Premier Włoch w Muzeum św. Jana Pawła II w Kolegium Polskim w Rzymie

Nie wszyscy wiedzą, że kardynał Karol Wojtyła miał swoją siedzibę w Rzymie – małe mieszkanie w Kolegium Polskim na wzgórzu awentyńskim. Na parterze budynku zajmował się mały apartament z salonem, gabinetem oraz sypialnią z łazienką. Za każdym razem, gdy przyjeżdżał do Rzymu, kardynał zatrzymywał się właśnie tutaj - 14 października wyjechał stąd na drugie konklawe w 1978 r. i już nigdy tu nie mieszkał. Prawdę mówiąc wrócił, ale nie jako mieszkaniec Kolegium tylko jako Papież. Jego ubrania, dokumenty, zapiski i różne przedmioty pozostały w tym małym apartamencie.

Niestety, stary budynek Kolegium wymagał remontu, a prace postępowały powoli. Kardynał Stanisław Dziwisz, wieloletni sekretarz Jana Pawła II, spotkał się w tym roku z premier Włoch Giorgią Meloni i rozmawiał z nią, między innymi, o problemach związanych z remontem Kolegium i pomieszczeń, w których przez lata mieszkał kardynał Wojtyła. Premier zgodziła się wesprzeć renowację Kolegium i utworzenie muzeum Jana Pawła II w Rzymie dla upamiętnienia Roku Świętego 2025. W ten sposób w stolicy Włoch w odrestaurowanym Kolegium polskim powstał niewielkie, ale wyjątkowe muzeum poświęcone człowiekowi, który przez prawie 27 lat był Biskupem Rzymu.
CZYTAJ DALEJ

Polonez Boga. Królowa polskich kolęd

2025-12-23 20:07

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Tajemnica tej kolędy nie kończy się na historii. „Bóg się rodzi” nie jest tylko opowieścią o Betlejem sprzed dwóch tysięcy lat, ani tylko o Polsce sprzed wieków. Śpiewając ją, wyznajemy coś bardzo osobistego: że Bóg wciąż może rodzić się w ludzkim sercu.

Wystarczą pierwsze słowa: „Bóg się rodzi…” – i nagle wszystko wokół się zmienia. Cichną rozmowy przy wigilijnym (a potem świątecznym) stole, ustaje brzęk sztućców, jakby ktoś nacisnął niewidzialny przycisk pauzy. Zostaje tylko dźwięk – dostojny, polonezowy, śpiew, który wciąga wszystkich.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję