Tu i ówdzie słychać słowa o zgorszeniu. Jak to? Liderzy lewicy, często walczącej z Bogiem, walczącej z Kościołem, a pogrzeby mieli „kościelne”! Czy to nie nadmiar miłosierdzia, nawet w obliczu tragedii, która spowodowała śmierć tych osób?
Ale na prowincji mówią: I chwała Bogu! Chwała Bogu, że znalazł się ktoś, kto poprosił o chrześcijański pochówek dla owych liderów i że znaleźli się kapłani, którzy tego pochówku dokonali. Wobec majestatu śmierci, która - jak wierzymy - kończy życie doczesne, ale otwiera wieczność, uczyniono wszystko, co uczynić należało.
Msza św., Komunia św., ofiarowane za zmarłych modlitwy mogą tylko im pomóc, choć nie odwrócą żadnego z czynów, słów czy poglądów dokonanych lub wygłoszonych za życia. Dzisiaj z tym „bagażem” stoją przed Bogiem, który ich sądzi sprawiedliwością najsprawiedliwszą.
Te pogrzeby to także swoiste memento dla tych, którzy może dość niespodziewanie dla samych siebie znaleźli się w świątyni, choć jeszcze dzień wcześniej zżymali się, że „za dużo Kościoła w tym państwie”. Nie chodzi o to, żeby hołdować zasadzie: „Żyję, jak mi się podoba, a po śmierci i tak mnie ktoś ostatecznie do kościoła przyprowadzi”. Póki jeszcze czas, warto za życia ugiąć kolana przed Bogiem!
Pomóż w rozwoju naszego portalu