Ostatni rok prezydenckiej kadencji Luiza Luli da Silvy zapowiada się nie tyle ciekawie, co groźnie. Lewicowy brazylijski prezydent planuje ustawowo zdefiniować zabijanie nienarodzonych jako prawo człowieka, zalegalizować związki homoseksualne oraz usunąć krzyże z urzędów publicznych. To nie wszystko. Trzeci Narodowy Program na rzecz Praw Człowieka da państwu większą kontrolę nad mediami, szczególnie elektronicznymi, oraz nad własnością prywatną. Krytycy nazywają te pomysły cichym zamachem stanu - pisze serwis „LifeSiteNews”.
Protestuje Kościół katolicki, sektor rolniczy, a niezadowolenie głośno wyrażają niektórzy członkowie prezydenckiego otoczenia. Biskupi przypominają nauczanie Kościoła i stanowczo sprzeciwiają się depenalizacji aborcji oraz legalizacji związków osób tej samej płci, a usuwanie krzyży z urzędów publicznych nazywają „ignorowaniem narodowych korzeni”.
Prezydent da Silva chce, aby państwo miało większą kontrolę nad mediami elektronicznymi. Ma ją zapewnić zapis, który pozwoli karać nadawców za nieprzestrzeganie prawa. W arsenale kar znalazły się napomnienia, kary finansowe i zawieszenie nadawania. Media mają też służyć jako narzędzie rządowego planu indoktrynacji dzieci i młodzieży odnośnie do „praw człowieka”, zdefiniowanych oczywiście przez rządzących polityków. Niepewne staje się również święte prawo własności. Tu rząd także chce mieć coś do powiedzenia. Według części komentatorów, retoryka brazylijskiego prezydenta jest kopią pomysłów wenezuelskiego watażki Hugo Chaveza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu