Reklama

Święci i błogosławieni

Ojciec Pio kontrowersyjny za życia i po śmierci

Święci to niełatwy orzech do zgryzienia dla ludzi im współczesnych. Człowiek święty jest zawsze wskazówką ofiarowaną przez Pana Boga danemu pokoleniu, mówiącą, że jest Bóg, że jest życie wieczne. Dlatego święci, idąc bezkompromisowo za Bogiem, są często wyrzutem sumienia dla innych, budzą kontrowersje swoim zachowaniem i postawami. Ale święci to często również niemały „problem” dla Kościoła. Takim problemem był za życia św. Ojciec Pio - kapucyński stygmatyk. Nawet po śmierci wzbudza wiele kontrowersji i - co ciekawe - nadal ma swoich zagorzałych zwolenników, czcicieli i tych, którzy jeszcze dziś próbują podważyć autentyczność wydarzeń z jego życia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Francesco Forgione, przyszły Ojciec Pio, urodził się w 1887 r. we Włoszech w Pietrelcinie, w małej wiosce niedaleko Benevento, w ubogiej rodzinie. Od początku nie miał dobrego zdrowia. Był spokojnym i pobożnym dzieckiem, chętnie chodził do pobliskiego kościoła i dużo się modlił.

Zakonnik i kapłan

W 1903 r. wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów i - tak jak wszyscy - odbył nowicjat, później zaś rozpoczął studia przygotowujące do przyjęcia sakramentu kapłaństwa. Słabe zdrowie dawało się jednak tak poważnie we znaki, że przełożeni mieli wątpliwości co do tego, czy może zostać kapłanem. Wielokrotnie z powodu złego stanu zdrowia powracał do rodzinnej miejscowości, do Pietrelciny, by tam kontynuować studia i formację. W 1910 r. przyjął święcenia kapłańskie w Benevento i przez pewien czas pozostał w rodzinnej Pietrelcinie, posługując w tamtejszej parafii. To również tam po raz pierwszy Bóg obdarzył go stygmatami. Pojawiły się jednak na bardzo krótko i po wielu błagalnych modlitwach kapucyna zniknęły, pozostawiając jednak ból. Przez kilka następnych lat przełożeni przenosili Ojca Pio do różnych klasztorów, jednakże zawsze po przenosinach poważnie zapadał na zdrowiu, które tajemniczo odzyskiwał jedynie w swojej rodzinnej wiosce. W 1916 r. Ojciec Pio został skierowany do San Giovanni Rotondo. Dziś chciałoby się rzec - klasztoru zsyłki: małego, bardzo skromnego klasztoru, leżącego na uboczu biednej wioski, na zboczu wzgórza Gargano. Jak pokazała historia, nigdy już nie opuścił tego miejsca - aż do śmierci w 1968 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Stygmatyk i spowiednik

Wróćmy do wcześniejszych wydarzeń, zaraz po przyjeździe do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio otrzymał ponownie stygmaty 20 września 1918 r., podczas modlitwy przed krzyżem na chórze zakonnym w kościółku Matki Bożej Łaskawej. Stygmaty te pozostały na jego ciele przez 50 lat - zniknęły na trzy dni przed śmiercią. Wieść o stygmatach bardzo szybko rozeszła się po okolicy i całych Włoszech. Ojciec Pio już wcześniej dał się poznać jako człowiek głębokiej modlitwy i cierpliwy spowiednik, jednakże stygmaty spowodowały, że jego imię pojawiło się na stronach włoskich gazet. Stygmaty Ojca Pio były wielokrotnie badane przez specjalne komisje powoływane przez Stolicę Apostolską, złożone z lekarzy wierzących i niewierzących. Osoba Stygmatyka stała się w krótkim czasie kontrowersyjna dla samej Stolicy Apostolskiej i lokalnych hierarchów. Znajdowały się bowiem rzesze ludzi żywiących dla Ojca Pio cześć równą czci należnej samemu Bogu. Zastanawiano się, co zrobić z człowiekiem, który przyciąga tysiące wiernych, do którego ludzie zapisują się na miesiąc wcześniej i potrafią całą noc stać w kolejce tylko po to, by Ojciec Pio wysłuchał ich spowiedzi i udzielił błogosławieństwa krwawiącą dłonią.
Święci to nie tylko wyrzut sumienia dla niewierzących. To czasem niemały „problem” dla Kościoła. Jak traktować człowieka, za którego miejscowi ludzie są gotowi oddać życie, w przypadku gdyby prawowite władze kościelne chciały go przenieść do innego klasztoru? Co więcej - człowieka, wobec którego lekarze załamują ręce, nie mogąc wytłumaczyć jego dziwnych chorób, trwających czasami dwa dni, temperatury sięgającej nawet 50 stopni, niegojących się ran dłoni, boku i stóp? Co myśleć o człowieku, który na co dzień jest bity przez szatana, rozmawia ze swoim Aniołem Stróżem, z Matką Bożą i świętymi, czyta w sumieniach i wypomina ludziom podczas spowiedzi ich grzechy, których nie wyznali, a które powinni byli wyznać? Jak zachować się w sytuacji, gdy ludzie mówią, że widzieli Ojca Pio w przeróżnych miejscach Włoch, a nawet kuli ziemskiej, a wiadomo, że nie opuszczał on klasztoru w San Giovanni? Dalej - człowiek ten wcale nie szukał rozgłosu i poklasku, wręcz przeciwnie, stronił od tego świata, zawsze był posłuszny władzy kościelnej i przełożonym. Całe jego życie upływało na modlitwie, posłudze sakramentowi pokuty i pojednania i odprawianiu Eucharystii. Zdrowy rozsądek musiał się tu poddać, a przecież mówimy o prawdziwym człowieku, który tak żył.
Taki był Ojciec Pio. Tysiące ludzi przyjeżdżało z całego świata, by się u niego wyspowiadać, a on pokornie to czynił. Choć mówił jedynie po włosku (i to w dialekcie), Opatrzność Boża sprawiła, że spowiadał bez tłumaczy Anglików, Niemców, Holendrów, Francuzów i innych. Fenomenem niepokojącym władzę kościelną były osoby, które przeprowadzały się z różnych części globu i osiadały w San Giovanni, by być blisko Stygmatyka, by móc się regularnie u niego spowiadać i uczestniczyć w odprawianej przez niego Mszy św.
Jeden z kapłanów, wiedziony bardziej ciekawością niż pobożnością, po wizycie w San Giovanni stwierdził: „Myślałem, że zobaczę któryś z cudów czynionych przez Ojca Pio. W sumie rozczarowałem się, bo nic się nie wydarzyło. A jednak doświadczyłem cudu. Zobaczyłem, jak ten kapłan sprawuje Mszę św.”.

Reklama

Śladami Ojca Pio

Kiedy dane mi było przez rok posługiwać w San Giovanni Rotondo jako spowiednik i opiekun grup przybywających do sanktuarium, wielokrotnie wieczorami sam modliłem się przed krzyżem, w miejscu, gdzie mój święty Współbrat otrzymał stygmaty - znamiona miłości Boga do człowieka. Dużo zastanawiałem się nad fenomenem tego człowieka, który „nic nie robił”, tylko spowiadał i odprawiał Eucharystię. Tajemnica cierpienia przeplatanego modlitwą i zwyczajnym życiem. Potęga Boga, która zamanifestowała się w chorowitym człowieku, nieodznaczającym się niczym szczególnym. To, co zadziwiało i nadal fascynuje mnie w osobie Ojca Pio, to jego bezgraniczne zaufanie w prowadzenie Boga w życiu i zaufanie świętej Matce - Kościołowi. Swego czasu Stolica Apostolska nałożyła na niego kary, na skutek których nie mógł publicznie odprawiać Mszy św. i spowiadać wiernych, czyli - krótko mówiąc - podcięto mu skrzydła, położono kres misji, która - dzisiaj możemy to spokojnie powiedzieć - dana mu była od Boga jako jego posługa dla zbawienia ludzi. A on spokojnie, choć z sercem przepełnionym cierpieniem, zaakceptował to. Dał świadectwo wiary, że jest Bóg! Że Jezus Chrystus umarł i zmartwychwstał, że to Bóg, a nie ludzie kierują jego życiem.

Reklama

Wybrani przez Boga

Tysiące nawróceń za jego życia, miliony pielgrzymów i setki tysięcy nawróceń po jego śmierci. San Giovanni Rotondo jest obecnie największym europejskim sanktuarium, do którego przybywa ponad 8 milionów pielgrzymów rocznie. Bóg, który jest żywy i działa, pragnie dalej przyciągać ludzi do siebie i objawiać im swoją miłość właśnie przez tę dla wielu tak kontrowersyjną postać zwykłego kapucyńskiego brata. Bóg jest żywy i działa w swoim Kościele. Jako suwerenny, niezależny - działa tak, jak Mu się podoba. Wybiera do spełnienia misji tego, kogo chce. Wybrał Ojca Świętego Jana Pawła II, by prowadził Kościół przez 28 lat. Wybrał i zwykłego, prostego kapucyna, by był znakiem Jego miłości i przebaczenia w sposób - powiedzielibyśmy - tak spektakularny i niesamowity. Liczba nadzwyczajnych darów, którymi Boża Opatrzność obsypała św. Ojca Pio, wystarczyłaby co najmniej 20 innym świętym, tymczasem Bóg zdecydował dać je temu prostemu Kapucynowi.

Odkrywanie Ojca Pio dziś

Ojciec Pio na samym początku zafascynował mnie swoimi nadzwyczajnymi darami, którymi Pan Bóg go obdarował. Z biegiem czasu jednak, kiedy zacząłem sięgać już nie po opracowania o nim, ale po teksty Stygmatyka, po jego listy, kiedy zacząłem wczytywać się w jego słowa i przesłanie, które pozostawił swoim duchowym dzieciom, zacząłem poznawać innego Ojca Pio. Na początku był dla mnie wspaniałym świętym, jednakże bardzo odległym. Nie mam wszak daru bilokacji (obecność w dwóch miejscach naraz), z moich rąk i nóg nie płynie krew stygmatów, spowiadając, nie czytam w ludzkich myślach, tylko cierpliwie czekam na wyznanie grzechów penitenta. W miarę jednak wczytywania się w jego teksty odkryłem innego Ojca Pio. Człowieka kruchego i słabego. Pełnego poczucia humoru i prostoty, która emanowała z jego franciszkańskiego usposobienia. Człowieka, który co dzień, podobnie jak ja, mierzył się ze swoją słabością, a czasami, jak sam wyznał, w ogóle nie chciało mu się modlić. Poznałem mojego współbrata, który był zwykłym człowiekiem. W swym życiu jednak otworzył się bardzo na działanie łaski Bożej i dzięki temu Pan Bóg przez niego pokazał, jak bardzo kocha człowieka. Zacząłem wczytywać się we wskazówki duchowe, które ten człowiek modlitwy zalecał swoim penitentom. Wskazówki, które wypływały z jego osobistego doświadczenia słabości, zmagania się z pokusami i trudnościami życia. Poznałem zwykłego Ojca Pio, który urzekł mnie dużo bardziej niż ten nadzwyczajny, jakby nieludzki.
Czytając dekret o heroiczności cnót Stygmatyka, nie znalazłem w nim żadnej wzmianki o cudownościach w jego życiu, o darze bilokacji, czytaniu w sumieniach, jako podstawie do wyniesienia go na ołtarze. Tym, co skłoniło Kościół do ogłoszenia Ojca Pio świętym, jest fakt, że ten człowiek żył wiarą, nadzieją i miłością. Żył tym, czym żyć może przecież każdy z nas. I takiego Ojca Pio pokochałem. Zwykłego człowieka, który zakochał się w Bogu do szaleństwa. Zakochał się w Bogu, gdyż odkrył, że Bóg jest miłością i dla tej miłości warto żyć.

2008-12-31 00:00

Ocena: +4 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Warszawa ma sanktuarium św. Ojca Pio

Od dziś Warszawa ma sanktuarium św. Ojca Pio. Arcybiskup Henryk Hoser wyniósł do tej rangi usytuowany na stołecznym Gocławiu kościół pod wezwaniem włoskiego stygmatyka. W czasie uroczystości nazwał on kapucyna - Janem Vianney’em XX wieku, który poprzez modlitwę, pokutę i posługę konfesjonału wyrywał ludzi ze szponów szatana otwierając im drogę do życia w Bożej łasce.

Biskup warszawsko-praski w homilii zwrócił uwagę, że drogę do Boga i człowieka Ojciec Pio okupił ogromnym cierpieniem swojego ciała i duszy. Umiłowanie Krzyża Chrystusa było centralną osią jego życia. Nosił w sobie wielką ranę duszy, do której doszły w wieku 18 lat stygmaty. - Jego życie było trudne, zaprawione goryczą, ponieważ mając dar widzenia ludzkiej duszy widział grzechy poszczególnych osób oraz zatwardziałość ich serc. Wobec penitentów którzy sami się usprawiedliwiali był bardzo surowy, natomiast wobec tych którzy okazywali skruchę był ciepły i serdeczny, jednym słowem ojcowski – mówił abp Hoser.

CZYTAJ DALEJ

Jako jedna wielka polska rodzina. Ulicami Wilna przeszła wielotysięczna Parada Polskości

2024-05-06 13:11

[ TEMATY ]

Wilno

Litwa

fot.M.Paszkowska/l24.lt

W sobotę Wilno rozkwitło biało-czerwonymi sztandarami – ulicami litewskiej stolicy przeszła tradycyjna majowa Parada Polskości. Była to wyjątkowa okazja, aby jak co roku Polacy ze wszystkich zakątków Litwy oraz rodacy z Polski i z dalszych stron mogli spotkać się razem jako jedna wielka polska rodzina.

Polski przemarsz w sercu Wilna stał się już piękną tradycją, organizowaną od dwudziestu lat przez Związek Polaków na Litwie z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą i Święta Konstytucji 3 Maja.

CZYTAJ DALEJ

Osoby z niepełnosprawnościami na ulicach Milicza

2024-05-06 17:02

ks. Łukasz Romańczuk

Było kolorowo, z balonami i transparentami

Było kolorowo, z balonami i transparentami

W ramach Tygodnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną ulicami Milicza przeszedł pochód. Wzięło w nim udział wiele osób, które poprzez swój udział chciały pokazać, że każdy człowiek niezależnie od swojego stanu zdrowia jest cenny, wartościowy i potrzebny.

Pochód rozpoczął się przy Milickim Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych przy ul. Kopernika. Wzięło w nim udział wiele dzieci i młodzieży w pobliskich szkół, a także osoby związane z MSPDION na czele z Alicją Szatkowską, która od ponad 30 lat pełni funkcję prezesa MSPDION wspierając swoją działalnością osoby niepełnosprawne. Obecny był także europoseł Jarosław Duda, Ewelina Lisowska, piosenkarka i ambasadorka MSPDION, Paweł Parus, dotychczasowy pełnomocnik Marszałka Województwa Dolnośląskiego ds. Osób Niepełnosprawnych, Andrzej Biały, wójt Gminy Krośnice, a cały pochód prowadził Wojciech Piskozub, burmistrz-elekt miasta i gminy Milicz.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję