Reklama

Opus Dei - szkoła drobnych rzeczy

Niedziela Ogólnopolska 47/2007, str. 27

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kl. Wojciech Kania: - W jakich okolicznościach związał się Ksiądz z Opus Dei?

Ks. dr Stefan Moszoro-Dąbrowski: - W zwykłych. Takie jest Opus Dei - zwykłe, normalne, ludzkie. Moi rodzice mieszkali przed wojną we Lwowie. Tata był całą wojnę w wojsku. Mama od 1942 r. była w Auschwitz. Po wojnie poznali się w Londynie, gdzie się pobrali, i emigrowali do Argentyny. Mieszkaliśmy w Rosario (miasto znane z mundialu 1978, wtedy Polska przegrała 0:2 z Argentyną). W roku 1969 Bartek, jeden z moich starszych braci, został zaproszony przez kolegę do ośrodka Opus Dei. Rodzicom, gdy dowiedzieli się, o co chodzi, bardzo się to spodobało, gdyż dbali o nasze wychowanie religijne. Szybko wszyscy mocno się zaangażowaliśmy. Można powiedzieć, że wpadliśmy jak śliwka w kompot (śmiech).

- Co jest istotą duchowości Opus Dei i jaki model duchowości z tego wynika?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Istotą Opus Dei jest przemienianie wszystkiego w okazję do dialogu z Jezusem i do służby bliźniemu. Mnie bardzo pociągnęła możliwość apostołowania wśród przyjaciół ze szkoły, a potem na uczelni. Chodzi o to, by pracę i własne obowiązki (zawodowe, rodzinne) uświęcać, czyli kierować do Boga. To „model duchowości” wybitnie świeckiej - bycie w świecie staje się okazją do służby Panu Bogu. Nie wymaga on porzucenia środowiska, lecz życia w nim w inny sposób, jako zaczyn, jako apostoł. Jednak słowo „model” nie jest do końca właściwe, wskazuje, jakby wszyscy byli jednakowi, sztampowi… Tymczasem „styl” Opus Dei to różnorodność. Do Opus Dei należą ludzie z bardzo różnych kultur: Azjaci, Europejczycy, Latynosi, Żydzi…

- Opus Dei w Polsce działa od kilkudziesięciu lat. Jak doszło do powstania Dzieła w Polsce?

- Opus Dei dla swego działania potrzebuje minimum wolności. Dopiero po 1989 r. w Polsce powstały ośrodki prałatury. Zaczęliśmy od Szczecina - śp. abp Majdański bardzo nalegał, aby w jego archidiecezji powstały nasze ośrodki. Potem szybko była już Warszawa, Kraków, Poznań etc. Co dalej? Zobaczymy, jak Bóg poprowadzi.

- Gdzie powinien się udać młody człowiek, który chciałby wstąpić do Opus Dei?

- Nawiązać kontakt z Opus Dei nie oznacza wstąpić. Jest mnóstwo ludzi, którzy latami korzystają z różnych środków formacyjnych Opus Dei, a Bóg nie powołuje ich do wstąpienia do Dzieła. Młody człowiek zazwyczaj korzysta z internetu. Wystarczy, by wystukał na Googlach: Opus Dei + miasto w którym mieszka, a potem napisał e-maila lub zadzwonił do najbliższego ośrodka.

- Co sprawia, że Opus Dei postrzegane jest jako tajne stowarzyszenie lub bywa nazywane „białą masonerią”?

Reklama

- Takie książki, jak „Kod da Vinci” i bezmyślne powtarzanie przez innych tych dyrdymałów. Być może mały wysiłek instytucjonalny, by prowadzić szeroki PR. Jednak Marcin Przeciszewski, dyrektor KAI, mówił publicznie, że Opus Dei być może jest instytucją, o której najłatwiej się dowiedzieć.
Istotą Opus Dei nie jest noszenie na klapie znaczka „OD”, lecz życie w taki sposób, by ludzie, „widząc wasze dobre uczynki, chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (por. Mt 5, 16). Zbytnie afiszowanie się może prowadzić do pewnej pychy zbiorowej, która jest bardzo szkodliwa. To duchowość zakonna wymaga znaku, habitu. Dla świeckich nie jest to odpowiednie. Członkowie Opus Dei niczym nie różnią się od innych obywateli. Ich znajomi wiedzą o tym, że oni są związani z Dziełem. Ta przynależność jest czymś tak naturalnym, jak to, że sól jest słona, a światło oświeca (por. Mt 5, 13-15).

- W prasie, a ostatnio także w różnych publikacjach książkowych, pojawiają się ataki na Opus Dei. Czasami twórcami tych opinii i ataków są sami byli członkowie Dzieła. Skąd biorą się te ataki i jak się do nich ustosunkowywać?

- „Jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził”. W naszych czasach, przesiąkniętych relatywizmem, nie może dziwić krytycyzm wobec wszelkich instytucji mocnych. Kościół, a w nim Opus Dei, to instytucja budowana wokół Prawdy, a nie wokół tego, co ludzie chcą usłyszeć. Nie prowadzimy badań opinii publicznej. W Opus Dei bardzo serio traktuje się prawdę o oddaniu. Św. Josemaría mówił, że nie lubi sloganów, czyli takich frazesów, które się powtarza, ale się nimi nie żyje, lub przynajmniej nie stara się nimi żyć.
Przy tym nie mamy poczucia oblężonej twierdzy. Nawet takie przykre zjawisko, jak „Kod da Vinci” było dla Dzieła okazją do tego, aby wiele osób zainteresowało się nim. Dzieło wciąż się rozwija i jest bardzo wiele ludzi mu życzliwych, również takich, którzy może kiedyś związali się z nim, a potem trudy życia inaczej nimi pokierowały.
Ogólnie myślę, że nie jest dobrą drogą do poznania jakiejś instytucji słuchanie wyłącznie głosów byłych członków. Drogą do pojęcia np. kapłaństwa nie jest zebranie wyznań byłych księży. Prócz tego zazwyczaj żadna instytucja nie wdaje się w polemiki z konkretnymi przypadkami.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pytania o Anioła Stróża

Anioł Stróż jest zawsze bliski człowiekowi wierzącemu. Towarzyszące nam od dzieciństwa proste modlitwy do Anioła Stróża, obrazki przedstawiające kroczącego za dzieckiem zatroskanego anioła z rozpostartymi skrzydłami rodzą wciąż pytania: Kim jest Anioł Stróż? Jaki on jest? Ilu jest Aniołów Stróżów? To oczywiste, że chcemy więcej wiedzieć o kimś, kto jest nam szczególnie bliski

Pytamy więc: Czy wszyscy ludzie mają swego Anioła Stróża czy wyłącznie chrześcijanie? Każdy człowiek ma swojego Anioła Stróża. W starotestamentalnej Księdze Tobiasza archanioł Rafał pojawia się w roli towarzysza młodego Tobiasza (por. Tb 5, 4n). Dzieje Apostolskie wspominają anioła św. Piotra (por. Dz 12, 15). Anioła Stróża ma każdy człowiek, także wyznawca innej religii czy osoba niewierząca. Jest on więc dany każdemu człowiekowi. A więc, ilu jest ludzi na świecie, tylu jest Aniołów Stróżów.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Rzecznik MSWiA: w środę w okolice rurociągu z gazem podpłynął rosyjski kuter

2025-10-02 15:20

[ TEMATY ]

MSWiA

Adobe Stock

W środę ok. godz. 6.37 doszło do incydentu w pobliżu rurociągu z gazem. Straż Graniczna przez swoje systemy obserwacyjne zauważyła rosyjski kuter, który zatrzymał się w pobliżu gazociągu - poinformowała rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka. SG poleciła jednostce opuszczenia rejonu rurociągu, co zostało wykonane.

Rzeczniczka prasowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Karolina Gałecka poinformowała w czwartek podczas konferencji prasowej, że w środę ok. godz. 6.37 doszło do incydentu w pobliżu rurociągu z gazem. - Straż Graniczna przez swoje systemy obserwacyjne zauważyła rosyjski kuter, który płynął oczywiście z kierunku Rosji - poinformowała. Zaznaczyła, że na ok. 20 minut zatrzymał się w okolicach rurociągu z gazem. - Dryfował ok. 300 metrów w okolicach rurociągu z gazem, poprzez który z platformy gaz jest wydobywany na ląd. Dopytywana o lokalizację incydentu odmówiła podania szczegółowych informacji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję