Rejestracja kogokolwiek jako TW musiała być wynikiem wcześniejszego jego rozpracowania. Informatorzy SB i tajni współpracownicy w jego otoczeniu szukali argumentów - najczęściej kompromitujących - które mogły posłużyć za kartę przetargową w podjęciu rozmowy z dotychczasowym „figurantem” na temat jego ewentualnego werbunku. Argumentami dla podjęcia takiego kroku i złożenia meldunku do przełożonego mogły być także inne okoliczności, które wskazywały, że werbunek jest możliwy.
Rejestracja osoby jako TW bez jego wiedzy była wyrazem chęci wykazania się oficera operacyjnego przed przełożonym, że jest skuteczny i odnosi sukcesy w pracy operacyjnej, które w tym wypadku trudno było zweryfikować. W przypadku Księdza Arcybiskupa była to nadzieja, jaką rokowała sobie łomżyńska SB, dostrzegając w ks. Michaliku osobę, która zrobi w Kościele „karierę”. Tym ludziom wydawało się zatem, że warto czekać. Pamiętajmy, że byli to profesjonaliści, którzy nie patrzyli tylko na chwilę obecną, ale przede wszystkim na przyszłość. Posiadali pewnie także charakterystykę sporządzoną przez kogoś z otoczenia wtedy młodego ks. Józefa Michalika, co jeszcze bardziej utwierdzało ich w przekonaniu, że jest to osoba, którą warto się interesować.
Na tej podstawie sporządzono teczkę osobową TW o pseudonimie „Zefir”. Zawarto w niej ewentualnie życiorys, który młody ks. Michalik mógł przy jakiejś okazji napisać, zebrano także informacje o rodzinie i osobach z jego otoczenia. I to tyle. Normalnie TW podlegał okresowym kontrolom, w tym jednak przypadku był to TW, który rokował nadzieje i z którego nie chciano tak łatwo zrezygnować - był najpierw wicekanclerzem, a później profesorem WSD. Były to jednak tylko nadzieje, zastawianie sideł, bo a nuż się uda! SB była cierpliwa i konsekwentna. Wyjazd za granicę ks. Michalika bez nadziei na współpracę, tym razem z wydziałem I SB (wywiad), sprawił, iż stał się on na nowo „figurantem”, którego przejęli TW we Włoszech, poddając go dalszej procedurze rozpracowania. Ks. Michalik miał na pewno „ogon” we Włoszech - jest to całkowicie pewne.
Ponadto jakiekolwiek aluzje na temat jego ewentualnej współpracy - z jakiegokolwiek okresu - musiały się znaleźć w dalszych informacjach na jego temat, a zwłaszcza w teczce pt. „Józef Michalik - biskup diecezji gorzowskiej”. Pamiętajmy, że SB materiałów nie niszczyła - były one zbyt cenne, zwłaszcza jeśli chodzi o teren Kościoła - a jedynie archiwizowała. A zatem gorzowski Wydział IV SB musiał w 1986 r. kierować zapytania także do Łomży, kompletując informacje na temat nowego biskupa ordynariusza w Gorzowie Wlkp. i szukając argumentów do ewentualnego szantażu, kompromitacji lub też innych działań operacyjnych, które z pewnością były prowadzone.
Poza tym, choć jest to dla nas nieosiągalne, kompletna teczka Księdza Arcybiskupa jest na Łubiance w Moskwie, bowiem zainteresowanie KGB Kościołem w Polsce po wyborze Jana Pawła II było ogromne, zwłaszcza jeśli chodzi o osobę, która po 1978 r. była w Rzymie, i to na tak strategicznym - zdaniem służb - stanowisku, jak rektor Kolegium Polskiego w Rzymie.
Jest zatem możliwość częściowego skompletowania zniszczonych dokumentów w ramach obowiązującej w tamtych czasach zasady „centralizmu demokratycznego”. Wymaga to jednak gruntownej kwerendy na wszystkich poziomach. Biurokracja panująca w tamtych czasach sprawia, iż można dziś pewne dokumenty odtworzyć, znając strukturę organizacyjną poszczególnych instytucji z czasów PRL-u.
Ks. dr Dariusz Śmierzchalski-Wachocz jest historykiem specjalizującym się w badaniach archiwalnych dot. Kościoła i systemu komunistycznego w czasach III RP; w marcu br. ukaże się jego książka pt. „Partia komunistyczna wobec Kościoła i przejawów wiary katolickiej w swoich szeregach. Na przykładzie Środkowego Nadodrza 1945-1989”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu