Reklama
„Istotą posłannictwa kapłańskiego jest posługa jednania, posługa miłosierdzia, głoszenie radosnej Nowiny, ukazywanie ludziom Bożej światłości, szczególnie tym, którzy zagubili się pośród ciemności i grzechu” - przypomniał podczas tej samej uroczystości abp Muszyński dodając w kontekście jubileuszu, że kapłanem jest się do końca.
„Być może ofiara starych lat jest bardziej potrzebna Bogu niż czynna posługa” - mówił dodając, że „życie ludzkie nie jest ani zarobkowaniem, ani starzeniem się, ale jest dojrzewaniem do pełni”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wspominając kiedyś na łamach „Przewodnika Katolickiego” czasy dzieciństwa i młodości abp Muszyński przyznał, że niebagatelny wpływ na to, jakim jest człowiekiem i kapłanem miała atmosfera jego domu rodzinnego i przykład rodziców. „To oni bez wzniosłych słów nauczyli mnie i moje rodzeństwo miłości do Boga, Kościoła i Ojczyzny. To oni przykładem życia zaszczepili w nas wartości, którym do dziś jesteśmy wierni (…) Niebagatelną rolę odegrały także przeżycia wojenne. Byłem dzieckiem, niemniej rozumiałem, co się wokół mnie dzieje. Ucieczka przed frontem niemieckim, rozłąka z ojcem, przymus nauki w niemieckiej szkole, ogrom ludzkiego cierpienia oglądany na co dzień, to wszystko pozostawiło w mojej pamięci niezatarty ślad i potęgowało potrzebę służenia Bogu i ludziom”.
Reklama
Czasy seminaryjne upłynęły w trudnych latach stalinowskiej i komunistycznej opresji. „Co chwilę pojawiały się pogłoski, że seminarium zostanie zamknięte, a my gdzieś wywiezieni. Nie wolno nam było słuchać radia, nie docierały do nas żadne gazety. Zresztą nawet gdyby docierały, o czym moglibyśmy w nich przeczytać? Kościół był bezustannie atakowany, nękany. Wszystko to tworzyło atmosferę oblężenia. Niemniej był to dla mnie czas szczęśliwy. Byłem młody i miałem całe życie przed sobą. Chciałem je wypełnić czymś sensownym, pożytecznym” - mówił abp Muszyński przyznając, że jako młody ksiądz marzył o małej wiejskiej parafii i... ładnym ogródku, w którym mógłby odmawiać brewiarz. W pierwszej parafii, do której został skierowany, w Gdyni- Leszczynkach, nie było jednak nawet kościoła. „Był niewielki barak, ale praca duszpasterska sprawiała mi wiele radości, podobnie zresztą jak praca z dziećmi i młodzieżą. Byłem przekonany, że do takiej właśnie pracy przeznaczył mnie Pan Bóg”.
Pan Bóg i biskup mieli jednak inne plany: najpierw studia w Lublinie, Rzymie, Jerozolimie i Heidelbergu, potem praca w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie, wykłady na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie i szefowanie Katedrze Starego Testamentu oraz Katedrze Archeologii Starożytnego Bliskiego Wschodu, wreszcie w 1985 roku nominacja na biskupa pomocniczego diecezji chełmińskiej. Ponad dwa lata później w 1987 roku abp Muszyński został mianowany ordynariuszem włocławskim, a 25 marca 1992 roku, na mocy decyzji Jana Pawła II wyrażonej w bulli „Totus Tuus Poloniae populus”, arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim – pierwszym po 171 latach ordynariuszem najstarszej diecezji w Polsce na stałe rezydującym w Gnieźnie. W 2009 roku otrzymał godność Prymasa Polski, która w dużej mierze dzięki jego staraniu powróciła do arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego.
„Kiedyś fascynowałem się nazwami i tytułami Boga. Niektórzy mówią, że muzułmanie zamiast je wymawiać, mają swój różaniec, w którym wystarczy przesuwać koraliki, żeby wielbić wielkość i wspaniałość przymiotów Bożych. Dzisiaj formułuje mi się jedyna prawda o Bogu, której doświadczam każdego dnia od nowa. Deus semper maior. Bóg jest zawsze większy. Większy niż nasze oczekiwania, nadzieje, niż nasze możliwości” - mówił abp Muszyński w książce „Prymas z Kaszub” wydanej w 2012 roku przez Starostwo Powiatowe w Gnieźnie.