Reklama

Polskiego dworu wizerunek serdeczny

Niedziela Ogólnopolska 51/2003

Wnętrze dworu - muzeum Jana Matejki w Krzesławicach

Wnętrze dworu - muzeum Jana Matejki w Krzesławicach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zbiorowy portret rodzimych domostw ziemiańskich mieści pomiędzy swymi okładkami pokaźny album zdjęć Stanisława Markowskiego: Oblicza polskiego dworu. To już drugie - w odstępie kilku lat - mierzenie się tego artysty fotografika z jednym z tematów szczególnie mu bliskich. Bo rozkochany w ojczystych krajobrazach, zafascynowany urodą podziwianego z rozmaitych, także podniebnych perspektyw swojskiego pejzażu, utrwalający często w malarski wręcz sposób plastyczne walory czy to jurajskich skałek, czy starych zamków, drewnianych kościółków i królewskiej katedry, krakowskich klimatów i tylu innych, tak charakterystycznych dla wizualizacji pojęcia małej i dużej ojczyzny obiektów, nie mógł przeoczyć tego, co przez wieki stanowiło rdzenny element narodowej tożsamości, choć do dzisiejszych czasów przetrwało w szczątkowej zaledwie postaci. Nie przez przypadek przecież w Mickiewiczowskiej epopei, zaraz po modlitewnej inwokacji, jawi się tyleż realistyczny, co symboliczny, a dziś przede wszystkim już legendarny obraz szlacheckiego dworu. Będąc przez wieki ostoją polskości, wiary ojców i rodzinnych obyczajów, pozostał wprawdzie rozpoznawalnym znakiem kulturowej identyfikacji dla wielu rodaków, ale znakiem zanikającym, można się obawiać - odchodzącym w niebyt. W obszernym tekście do albumu Markowskiego gdański dokumentalista tego fenomenu polskiej kultury - Maciej Rydel pisze: „Z kilkunastu tysięcy budynków dworów istniejących w Polsce międzywojennej istnieje dziś około 3 tys. W tym ponad 2 tys. (...) w stanie ruiny, daleko posuniętej przebudowy lub takiego ogołocenia (wycięcie parku, pozbawienie całej infrastruktury gospodarczej), że została jedynie zniekształcona skorupa”. A Stanisław Markowski, przy rozmaitych swych predylekcjach, pasjonuje się również dokumentowaniem form reliktowych, ocalaniem ginącego piękna, osłanianiem tego, co kruche i zagrożone w swym istnieniu, oraz przywracaniem do życia - mocą sztuki - tego, co już zginęło, odeszło w przeszłość. I tak jak zdołał niegdyś tchnąć ożywczego ducha w zamarły świat krakowskiego żydowskiego Kazimierza, tak też potrafił później dać życiodajny impuls pełnym poezji widokom dworków i dworów, wrośniętych głęboko w glebę rodzimej tradycji, lecz wykorzenianych z niej, niestety, przez dziejowe kataklizmy powstań, wojen i wreszcie najbardziej chyba wyniszczającej powojennej, komunistycznej dewastacji, z której ocalały głównie tzw. resztówki, czyli dwory pozbawione złowrogiego dla ideologii walki klasowej odium - „wielkopańskości” i „obszarnictwa”, a więc nie będące ośrodkami ziemskich majątków powyżej 50 hektarów.
Gdy więc przegląda się albumowe wydania fotografii, skupiające na niewielkiej przestrzeni ponad 200 kredowych stronic owe relikty zebrane z rozległych, zagubionych i zapomnianych często obszarów, ulega się wrażeniu, że oto przed naszymi oczyma dokonuje się tajemnicza kreacja zaginionego świata i że niegdysiejszy znak rozpoznawczy rodzimego poczucia wspólnoty ojczyźnianej nie jest już tylko kategorią historyczną, ale staje się żywym łącznikiem między dawnymi a nowymi laty. Na kartach czy to wydanego przed ośmioma laty przez Split Tranding Dworu polskiego, czy też albumu wydanego niedawno przez Migut Media, dokonuje się przeto zadziwiająca transformacja tego, co w wizualnej postaci Polskę stanowi. Na naszych oczach odbywa się powrót do świata znanego głównie z literatury i historii, ale - znów mocą sztuki - świata realnego, zrośniętego organicznie z przyrodą, odmieniającego się w rytmie pór roku, oddychającego powietrzem codzienności i nieruchomiejącego w chwili osobliwej - na fotograficznej kliszy. Te osobliwe chwile - to chwile poezji, na którą tak wyczulony jest obiektyw aparatu Stanisława Markowskiego, momenty liryczne materializujące się w kształtach i barwach tak subtelnych, że mgiełki, cienie, świetlne czy wodne refleksy zdają się rozpływać przed naszymi oczami zadziwionymi cudem ich zaistnienia. Chwile, które utrwalił aparat Markowskiego, to w jego albumach continuum piękna, zastygłego w swej ulotności.
Tytuł: Oblicza polskiego dworu uznać trzeba za bardzo trafny, bo sfotografowane tu domostwa, mające duszę, wymagają podobnego portretowego traktowania, jak ich dawni, a czasem i obecni mieszkańcy, nie zaś tylko jak architektoniczne obiekty. Warto zaznaczyć, że przy całej swej urodzie i poetyckości album ten ma bardziej praktyczny charakter niż jego poprzednik, wydany przez Split Tranding. W tamtym - natrafiamy na krótki, ogólny wstęp prof. Marka Kwiatkowskiego oraz sporą antologię wierszy i fragmentów prozy, korespondujących z przepięknymi zdjęciami, dopełnionymi jeszcze ilustracjami czy rycinami znakomitych polskich malarzy. W tym - sporo możemy się dowiedzieć z obszernego tekstu Macieja Rydla, który uzupełniając zdjęcia Markowskiego fotografiami archiwalnymi, przedstawia szczegółowo ewolucję architektonicznych stylów polskich dworów od XIV wieku do II wojny światowej.
Pisząc o rozwijających się w pierwszych dziesięcioleciach ubiegłego wieku stylach: krajowym i dworkowym, Rydel apeluje również o całkiem współczesne kontynuowanie „narodowego stylu i estetyki dworkowej”. Można sądzić, że apele te nie są całkiem pozbawione szans na pewien społeczny rezonans, którego efektem za czas jakiś może być widoczna zmiana charakteru budownictwa willowego w Polsce. Za szczególnie cenne natomiast trzeba też uznać zwrócenie uwagi na te nieliczne dwory, które mimo tych dziejowych kataklizmów pozostały w rękach ich przedwojennych właścicieli, takich jak Zbigniew i Mieczysław Novákowie, mający swe rodzinne gniazda w Glanowie i Tarnawie pod Krakowem, albo też potomkowie gen. Kazimierza Habichta, osadzeni w Gdowie, czy Józefa Chełmońskiego - w Kuklówce koło Skierniewic. Ich uparte trwanie przy swoim, przy szacownych tradycjach domowych, udokumentowane pięknie w tym albumie, jest szczególnie wymownym - pouczającym i wzruszającym świadectwem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej Niezbędnika Katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca. Dostępna jest również wersja PDF naszego Niezbędnika!

CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Rozpoczęła się peregrynacja relikwii świętego Carlo Acutisa

2025-10-01 11:41

[ TEMATY ]

diecezja świdnicka

peregrynacja relikwii

ks. Emil Dudek

św. Carlo Acutis

ks. Aksel Mizera

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Relikwie świętego Carlo Acutisa podczas spotkania młodych Lite for Life w Wambierzycach

Relikwie świętego Carlo Acutisa podczas spotkania młodych Lite for Life w Wambierzycach

Święty Carlo Acutis to młody człowiek, który swoim krótkim życiem pokazał, że świętość jest możliwa także w XXI wieku. Wyróżniała go niezwykła dojrzałość wiary i konsekwencja w codziennych wyborach. Nie uciekał od świata młodych, ale potrafił odnaleźć w nim głębię – grał w gry komputerowe, korzystał z internetu, miał przyjaciół. A jednocześnie żył tak, jakby codziennie chciał zostawić po sobie ślad miłości Boga. To właśnie jego świadectwo stało się punktem odniesienia dla rozpoczętej w diecezji świdnickiej peregrynacji relikwii.

28 września w kolegiacie Matki Bożej Bolesnej i Świętych Aniołów Stróżów w Wałbrzychu zainaugurowano czas nawiedzenia relikwii świętego nastolatka. W związku z tym wydarzeniem przez całą niedzielę kazania głosił ks. Aksel Mizera, wikariusz parafialny. Jego słowa, pełne odniesień do życia Carlo, wybrzmiały szczególnie mocno.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję