Angelo Branduardi - skrzypek włoski, urodzony w 1950 r. w Cuggiono (Lombardia). Skomponował m.in. tło muzyczne do filmu o św. Filipie Neri oraz o Poncjuszu Piłacie. Czynnie uczestniczył w pamiętnym XV Światowym Dniu Młodzieży w Rzymie w sierpniu br. Śpiewał przed Bazyliką św. Jana na Lateranie oraz w programie przygotowawczym do modlitewnej wigilii na Tor Vergata. Najnowsza jego płyta pt. Nieskończenie mały jest wyjątkowa - Branduardi ułożył bowiem muzykę do słów zaczerpniętych ze Źródeł franciszkańskich i... zaśpiewał na chwałę św. Franciszka z Asyżu.
O. SERGIUSZ M. BAŁDYGA OFM: - Jako śpiewak i pielgrzym, realizując swój niezwykły projekt artystyczny poświęcony postaci św. Franciszka, docierasz do miejsc o "duchowym znaczeniu": od Betlejem do Santiago de Compostela, zmierzając w stronę Rzymu. Jak widzisz na swej trasie Alwernię?
ANGELO BRANDUARDI: - Alwernia ma znaczenie fundamentalne w historii św. Franciszka, tu otrzymał stygmaty. Widzę to miejsce w ten sam sposób co Dante Alighieri: "Na surowej skale, między Tybrem a Arno, otrzymał od Chrystusa ostatnią pieczęć" (Paradiso, XI, 106-108). Poza tym jest to miejsce cudowne. Mówię to bez retoryki! Wyróżnieniem jest dla mnie móc tutaj grać. Mam wyjątkowo sarkastyczny charakter. Mówię to z całkowitym przekonaniem i szczerze. Dzisiejszy występ w tym miejscu jest dla mnie zaszczytem! Podobnie czułem się w Asyżu.
- Płyta "Nieskończenie mały" została przyjęta przez słuchaczy oraz wielką rzeszę franciszkanów nie tylko z zainteresowaniem, ale także z podziwem. Powiedz, jak do Twojego śmiałego projektu podeszło wydawnictwo EMI, z którym współpracujesz?
- Na początku myśleli, że zwariowałem! Wydawało im się, że nie uda się dużo sprzedać. Dzisiaj Nieskończenie mały jest już platynową płytą! Jak widzisz, pomylili się, ponieważ często rzeczy spoza standardów wygrywają. Pomyśl tylko, to jest mój największy sukces od 20 lat!
- Skąd zaczerpnąłeś inspirację do zrobienia płyty w całości poświęconej Biedaczynie z Asyżu?
- Pomysł nie był mój. Początek dał młody franciszkanin z prowincji rzymskiej - o. Stefan. Raczej się opierałem. On jednak nadal rozwijał tę ideę, aż w końcu zaproszono mnie na zjazd włoskich prowincjałów franciszkańskich do Cagliari (Sardynia). Tam - dwa i pół roku temu - odbyło się decydujące spotkanie. Zapytałem: "Dlaczego zapraszacie właśnie mnie do realizacji tego pomysłu? Fakt, mam na swoim koncie pewne rzeczy, które dotyczą duchowości, ale jestem zwykłym grzesznikiem, człowiekiem świata". Wtedy głos zabrał jeden z ojców prowincjałów i powiedział coś pięknego: "Pan Bóg zawsze wybiera najgorszych". Na to odrzekłem: "W porządku, już go znaleźliście!". Potem przeczytałem całe Źródła franciszkańskie", to jest 2600 stron.
- Co czujesz, śpiewając o św. Franciszku?
- Dla mnie to, co robię, jest fundamentalnym krokiem w mojej karierze. Jeszcze nie wiem, co będzie dalej. Ale wszystko, co wydarzy się od płyty Nieskończenie mały, będzie dla mnie inne. Jestem w punkcie bez odwrotu. Sam nie wiem, co się wydarzy, ale będzie to miało wyjątkowe znaczenie w moim życiu. Wydaje mi się, że lekcja, którą dał mi św. Franciszek, mieści się właśnie w tytule płyty Nieskończenie mały.
- Poznając osobowość św. Franciszka, widzisz w nim tylko świętego czy może też kogoś innego?
- Gdy czyta się Kwiatki albo też inne franciszkańskie teksty, zauważa się sposób zachowania św. Franciszka, który można określić jako artystyczny. Pomimo wątpliwości i rozterek, które nosił w sobie (np. psalm Dzień i noc...).
- Jak zareagowali Twoi przyjaciele, którzy współpracowali przy realizacji tej płyty? Czy również oni zostali niejako "dotknięci" osobą św. Franciszka?
- Franco Battiato, według mnie, był jedynym, który we Włoszech mógł coś powiedzieć na temat św. Franciszka. Jest moim przyjacielem od 30 już lat. Od razu zgodził się na współpracę. Gdy powiedziałem mu, że trzeba przeczytać Źródła franciszkańskie, nie widział w tym najmniejszego problemu. Powiedział: "W porządku". Jeśli chodzi o śpiewaczkę z portugalskiej grupy "Madredeus" - Teresę Salgueiro - także nie było przeszkód. Ona jest wielką admiratorką św. Franciszka i często bywa w "Sacro Convento" w Asyżu. Również grupa "Murvini", którą znam od dawna, chętnie zaakceptowała zaproszenie.
- Dziękuję za rozmowę i życzę udanych koncertów!
Pomóż w rozwoju naszego portalu