Reklama

Wiadomości

Nie żyje Maria Koterbska, królowa swingu, dama polskiej piosenki

Maria Koterbska, dama polskiej piosenki, zmarła w poniedziałek w Bielsku-Białej. Królowa polskiego swingu zadebiutowała w sylwestra 1948/49. Jej największe przeboje to m.in. „Brzydula i rudzielec”, „Karuzela", „Serduszko puka w rytmie cza-cza”, Augustowskie noce” i „Parasolki”.

[ TEMATY ]

piosenka

PAP/Andrzej Grygiel

MARIA KOTERBSKA

MARIA KOTERBSKA

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O śmierci „damy polskiej piosenki, wspaniałej osoby, wybitnej bielszczanki” – poinformował prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski.

W repertuarze miała 1,5 tys. piosenek. Teksty dla niej pisali Wojciech Młynarski, Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka, a także m.in. Anna Zofia Markowa, tekściarka Ireny Santor.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Setki tysięcy kilometrów w autobusach i samochodach, samolotach, pociągach, na statkach. (…) Ale tego życia nie zamieniłabym na żadne inne” - oceniła swą karierę Maria Koterbska w biografii, spisanej przez jej syna, Romana Frankla (Karuzela mojego życia, 2008).

„Śpiewałam ponad pięćdziesiąt lat i nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś mnie totalnie skrytykował, nie było żadnych napaści na moją osobę. To zdumiewające” - wspominała. „Nie osiągnęłam wielu celów, które zamierzałam na początku mojej artystycznej drogi. Przecież chciałam być aktorką. Szkoda, że nigdy nie zagrałam w filmie muzycznym” - dodała.

Maria Koterbska rodziła się 13 lipca 1924 r. w Bielsku w rodzinie muzycznej. Matka Janina z domu Mierowska była pianistką-amatorką, a ojciec Władysław – skrzypkiem, absolwentem wydziału kompozycji i wykładowcą Konserwatorium w Krakowie, nauczycielem muzyki i śpiewu w Seminarium Nauczycielskim w Białej: „Rodzice byli głównymi filarami polskiego życia kulturalnego w Białej i w Bielsku. Tatuś należał do założycieli powstałego w 1922 roku Towarzystwa Teatru Polskiego” - opisała piosenkarka.

W 1930 r. powstała amatorska sekcja dramatyczna: „Mama zagrała wtedy wiele wspaniałych ról (…), a tatuś zajmował się muzycznym opracowywaniem spektakli” - wspominała Koterbska. „Dość wcześnie, bo już w wieku trzech lub czterech lat, zaczęłam też występować (…) pod reżyserską opieką mamy (…) Grałam, ile się dało, role główne, dziewczęce i chłopięce. A jak ktoś zachorował, to jego rolę przejmowałam natychmiast” - dodała.

Reklama

Stabilne życie zrujnowała wojna. Podczas okupacji Maria, aby uniknąć wywiezienia na roboty do Niemiec, podjęła pracę w fabryce u Brülla: „W szwalni, gdzie musiałam szyć tak zwane besatze - wstążki, chorągiewki, chorągwie i cholera wie co, w każdym razie dla niemieckiej marynarki wojennej. (…) Jak tylko zaczynała się przerwa, to wszystkie moje koleżanki wołały natychmiast: +Marysia, zaśpiewaj i zatańcz coś!+ Wskakiwałam na stół i śpiewałam, tańczyłam, stepowałam. Rozrabiałyśmy prawie na każdej przerwie”. Po latach Koterbska usłyszała od Brüllów, że właściwie to u nich zadebiutowała.

W 1941 r. trafił do Oświęcimia jej narzeczony Marian Besz. „Zmarł po kilku zaledwie miesiącach. Nadal zszywałam moje wstążki, ale już nie tańczyłam na stołach”.

18 września 1943 r. Koterbska poznała Jana Frankla, syna bielskiego cukiernika. Zostali ze sobą na całe życie.

Po wojnie rodzice Koterbskiej usiłowali odzyskać społeczną pozycję: ojciec reaktywował Towarzystwo Teatru Polskiego, a matka wznowiła pracę teatru amatorskiego. Niebawem wyszli z tej trupy tacy aktorzy jak Pola Bukietyńska, Kazimierz Meres, Janina Widuchowska oraz Elwira Czech-Kamińska, która ze Stanisławem Hadyną założyła zespół „Śląsk”.

16 czerwca 1945 r. przyszła gwiazda polskiej estrady w wieku 21 lat zagrała w pierwszym przedstawieniu na scenie bielskiego teatru po II wojnie, w obsadzie „Krakowiaków i Górali” Jana Nepomucena Kamińskiego, w reżyserii Rudolfa Luszczaka.

W tym samym czasie UB wpadło na trop jej brata Kazimierza - żołnierza antykomunistycznego podziemia: „Cały dom był obstawiony przez ubeków, wpadli do środka, uzbrojeni, głośni i zaczęli robić rewizję. (…) Krzyczeli, wymachując pistoletami: +Bandytę wychowaliście! Mordercę!+ A to wszystko dlatego, że Kazek, jako młody, siedemnasto- może letni chłopak, chcąc walczyć przeciwko Niemcom, wstąpił do AK” - wspominała Koterbska.

Reklama

Aresztowano nie tylko Kazka, lecz i Marię. „Siedziałam w zimnej, wilgotnej piwnicy przy ulicy Krasińskiego cały tydzień. (…) Parę razy zabierali mnie na przesłuchania, do których właściwie nie doszło. (…) Robili to, żebym idąc, widziała moich kolegów, którzy siedzieli, stali lub leżeli, z zakrwawionymi twarzami, pobici, słabi po niekończących się przesłuchaniach. Pewnie w ten sposób chcieli mnie zmiękczyć, ale po co?… dlaczego?… ja i tak nic nie wiedziałam” - napisała.

Więcej dowiadujemy się z opisu akt IPN w sprawie Wirgiliusza Habasa, Jana Wadonia, Kazimierza Koterbskiego i innych „oskarżonych o dokonywanie napadów rabunkowych oraz zamachów na funkcjonariuszy MO i UB na terenie pow. Bielsko w czerwcu i lipcu 1945 r.”

Jan Wadoń „Prawy” był organizatorem antykomunistycznego podziemia w powiecie bielskim. Dowodził około 50-osobowym oddziałem NZS. 13 żołnierzy, którzy podjęli pracę w bialskim UB – zostało zamordowanych po dekonspiracji w lipcu 1945 r.; proces 26 innych członków oddziału przed sądem wojskowym w Katowicach zakończył się w listopadzie 1945 r. (niedziela.pl, „Przychodnia, w której mordowano”, 13 marca 2013)

Zapadły trzy wyroki śmierci, osiem - dożywocia, a pozostałych skazano na długoletnie więzienie: „Kaziu dostał 11 lat, z czego pięć za samą przynależność do AK” - napisała Koterbska.

Ostatecznie brata artystki objęła amnestia – po trzech latach we Wronkach: „Widzenia były zupełnie niesamowite. Siedziało się na krzesłach, przedzielała nas siatka druciana, i tak na odległość wolno nam było rozmawiać. Z czasem znałam już wielu współwięźniów Kazka, chłopaków w jego wieku, biednych, wychudzonych tak jak on, bez zębów, z wielkimi przerażonymi oczami” - jeszcze po latach Koterbska płakała na wspomnienie tych spotkań.

Bywały też weselsze momenty: „Na przykład oni zza tej siatki wołali: + Marysia, pokaż nam nogi! Ty masz takie długie nogi! Pokaż je nam+ Więc ja podwijałam wtedy spódnicę i pokazywałam chłopakom nogi. I posyłałam im jeszcze całusy, bo tacy byli biedni, tacy biedni…” - napisała.

Reklama

W 1948 r. zdała maturę. Nie było pieniędzy na wymarzone studia w szkole dramatycznej w Krakowie, miała jednak możliwość studiowania farmacji w Katowicach, dzięki wsparciu ciotek – właścicielek dwóch aptek.

Gdy zapisywała się na egzaminy wstępne, usłyszała o projekcie Gustawa Holoubka, by zorganizować koncert „Studenci i aktorzy na odbudowę Warszawy”. W efekcie Sylwestra 1948/49 spędziła na scenie Teatru im. St. Wyspiańskiego w Katowicach – a wykonanie piosenki „Stary młyn” na tym koncercie uchodzi za jej debiut na scenie profesjonalnej.

1949 rok odmienił jej życie. Stanisław Bursa, dyrektor muzyczny Radia Katowice oraz kolega jej ojca, ocenił, że Maria ma „świetny, mikrofonowy głos” i załatwił jej kontakt z Jerzym Haraldem, szefem Orkiestry Rozgłośni Śląskiej PR oraz gospodarzem kultowych „Melodii świata”.

Przesłuchanie u sławnego kompozytora i aranżera odbyło się w lutym 1949 r. Już kilka dni później Harald oświadczył Koterbskiej: „Dziś wieczorem musimy nagrać dwie piosenki do filmu +Skarb+ i chciałbym, żeby pani zaśpiewała razem z +Nas-Trojami+”.

Zaśpiewała tak brawurowo, iż „po powrocie do domu Harald miał powiedzieć żonie Krystynie, swej muzie i autorce większości tekstów do jego piosenek: „Odkryłem skarb”.

Nagranie skończyło się za późno, by mogła wrócić do Bielska, więc Haraldowie ją przenocowali. A rano Harald zagrał jakąś melodię, gdy „Krysia siedziała w fotelu obok fortepianu, z notatnikiem w ręku, i coś tam pisała” - zapamiętała Koterbska. Tak powstał utwór „Brzydula i rudzielec”. „Narodziła się piosenka, która towarzyszyła mi przez wszystkie lata mojej kariery. W normalnym kraju zrobiłaby z naszej trójki prawdziwych milionerów” - podsumowała.

Reklama

„Zaraz po audycji zaczął się istny szał. Do radia przychodziły listy, nawet telegramy, a kto mógł, to telefonował. Na taką reakcję słuchaczy nikt nie był przygotowany” - wspominała piosenkarka. Od tej chwili kariera Koterbskiej potoczyła się błyskawicznie.

Na koncert w Filharmonii Śląskiej, do sali na 700 miejsc „przyszło chyba trzy tysiące słuchaczy. (…) Ludzie oszaleli. Skandowali: Koterbska! Koterbska! Bisss! Bisssss! (…) A mama siedziała w pierwszym rzędzie i płakała ze szczęścia” - napisała Koterbska.

Radość nie trwała długo, gdyż od 1948 r. muzyków wzywano „do twórczości podporządkowanej celom politycznym, opartej na doświadczeniach Związku Radzieckiego i dorobku ideologicznym marksistowsko-leninowskim” - przypomniała Kompania Pomaton.

Wkrótce pismo z Warszawy wstrzymało nagrania Koterbskiej. Harald załatwił jej rozmowę z decydentką w ministerstwie. „W wydziale rozrywki przyjęła mnie pani naczelnik Bekerowa (…) +Dlaczego proponujecie taki styl śpiewania? Taki amerykański! My tu nie chcemy żadnego naśladowania. Po co to komu to szwingowanie?”. Następnie naczelnik Bekerowa dla przykładu puściła Koterbskiej płyty radzieckich wykonawców. „Możecie sobie śpiewać na koncertach, poza Warszawą, ale w radio was nie będzie” - oświadczyła.

Odtąd Koterbska jeździła po Polsce, z big-bandem Haralda, z orkiestrą rozrywkową Jana Cajmera oraz orkiestrą Konrada Bryzka.

Piosenkarka nie ukrywała, że chodziła czasem na koncesje: „Zdarzały nam się też koncerty, na których trzeba było wystąpić, bo władze chciały i nie było dyskusji. Kiedyś w Boże Ciało, w czasie koncertu, który był wyraźną próbą odciągnięcia ludzi od kościoła (…) żartowaliśmy, że nawet swing i dobre nazwiska nie pomogą rządowi w manipulowaniu Polakami. Widownia była prawie pusta” - napisała we wspomnieniach.

Reklama

Trzymała się jednak daleko od pieśni masowej. „Koterbska jest prekursorką większości polskich pieśniarek. (…) Była bowiem pierwszą, która odważyła się niegdyś przełamać dziarski styl odtwórczy piosenek o murarzach, kolejarzach i WOP-ie, lansując piosenkę intymną, nieraz nawet półpoetycką lub satyryczną. (…) Jest to bodaj pierwsza powojenna polska pieśniarka, która umiała zwykłą piosenkę podnieść do godności sztuki” - napisał Lucjan Kydryński w książce „Wierzę piosence” (1959).

W 1952 r. pieśniarka zdecydowała się na angaż w krakowskim Teatrze Satyryków. Przesłuchanie przeprowadził Władysław Krzemiński, ówczesny dyrektor tamtejszego Starego Teatru: „Usiadł daleko od sceny i oparł się na pięknej laseczce ze srebrną rękojeścią (…) Siedział z przechyloną głową (…) poważny, bez uśmiechu, patrzył na mnie, patrzył i naraz powiedział: +Ale nogi to pani sobie musi ogolić+”.

Teatr Satyryków miał salę na prawie tysiąc miejsc. Legendarna dykcja Koterbskiej, podkreślana w większości recenzji, sprawiała, że podczas jej koncertów słychać było każde słowo, nawet w ostatnim rzędzie.

Niebawem karuzela jeszcze przyspieszyła: Koterbską zaproszono do Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi - do nagrania dla filmu „Sprawa do załatwienia” (1953) Jana Rybkowskiego i Jana Fethke.

18 marca 1954 r. urodził się Roman Frankl, jedyny syn artystki. Potem przyszło zaproszenie z Warszawy do udziału w koncercie z okazji dziesięciolecia „Życia Warszawy” – z transmisją radiową. „Już od dawna - nic nikomu nie mówiąc - czekałam na takie zaproszenie. Wyobrażałam sobie nawet jakiś oficjalny list z wyjaśnieniami i Bóg wie co. A tu naraz, niespodziewanie - krótki telegram i po sprawie” - napisała Koterbska.

14 października 1954 r. artystka po raz pierwszy wystąpiła w Warszawie: „Pofrunęły marynarki. Ludzie wprost wrzeszczeli. Nie było mowy, żebym mogła zejść ze sceny. Szał kompletny, nie do opisania. W tym momencie pomyślałam, że po tym nie pozwolą mi już nigdy więcej w Warszawie wystąpić. Raz i do widzenia. Naturalnie musiałam bisować, bisować, bisować… (…) W efekcie bisowałam czternaście razy. Tymczasem na zewnątrz hali Milicja utworzyła kordony, by zapanować nad tłumem wychodzących” - wspominała.

Reklama

Kierownictwo produkcji filmu „Irena do domu” zaproponowało zagranie „niewielkiej wprawdzie, ale znaczącej roli, oczywiście z piosenką”. Koterbska odmówiła, tłumacząc, że ma kilkumiesięcznego syna i nie może sobie pozwolić na wyjazd. Następnego dnia zadzwonił kierownik produkcji: „Pani Mario, my wszystko załatwimy: piastunkę, specjalny pokój w hotelu. Będziemy panią wozili tam i z powrotem, jest pani naszą gwiazdą itd., itd.”

Koterbską przekonał dopiero reżyser Jan Fethke. Po latach się okazało, że był to jej jedyny występ w filmie fabularnym. Zagrała samą siebie. Zaśpiewała „Najpiękniejsze w świecie oczy” oraz „Karuzelę”.

W 1956 r. Koterbska została spiritus movens kabaretu „Wagabunda”, z którym w ciągu kolejnej dekady odbyła liczne tournee: „Trzykrotnie byliśmy w USA, Kanadzie i Izraelu, dwukrotnie w Czechosłowacji i Anglii. Nasze przedstawienia obejrzało około 2 milionów widzów. Przejechaliśmy - lądem i morzem - około 250 tysięcy km za granicą i 300 tysięcy km w kraju” - podsumowała.

W 1959 r., podczas wizyty u rodziny w Wiedniu, pieśniarka otrzymała – i odrzuciła - propozycję od wytwórni Phillipsa. Głównym punktem zaplanowanej już kampanii reklamowej miała być ucieczka Koterbskiej z Polski: „Miałam zagwarantowane nagranie płyt, występy w niemieckiej i austriackiej telewizji, reklamę, artykuły w prasie i trasę koncertową. I to wszystko za sumy, które do tej pory znałam jedynie z filmów albo z dowcipów o amerykańskich gwiazdach” - wspominała.

Reklama

W 1963 r. wzięła udział w 3. Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Sopocie. W polskich eliminacjach zdobyła II nagrodę poetycką piosenką Jerzego Millera do muzyki Marka Sarta „Odejdź smutku”.

Dostrzeżono jej nowy, bardziej dojrzały styl śpiewania. „Największy sukces odniosła Maria Koterbska. Zachwyciła znakomitym wykonaniem piosenki +Odejdź, smutku+, pełnym wyrazu, finezji, świetnym wykończeniem każdej frazy”. „Najwyższą klasę okazała Maria Koterbska (…) Zdobyła publiczność talentem, dojrzałością, warsztatem, świetną dykcją i kulturą śpiewu” - pisali recenzenci.

Faktyczną miarą sukcesu było jednak zwycięstwo piosenki „Parasolki, parasolki” w dniu polskim Festiwalu - Koterbska zdystansowała przedstawicielkę ZSRS Tamarę Miansarową, która poprzedniego dnia, w klasyfikacji międzynarodowej zmiażdżyła konkurencję z 21 krajów przebojem „Pust wsiegda budiet sołnce” (Materiały informacyjne Festiwalu w Sopocie).

Latem 1978 r. sława Koterbskiej sięgnęła gwiazd: „Nasz pierwszy kosmonauta, Mirosław Hermaszewski, odbywał swoją międzyplanetarną podróż na pokładzie +Sojuza+. (…) Oprócz przewidzianych planem meldunków przeprowadzano prywatne rozmowy, nadawano życzenia. I właśnie po jednej z takich rozmów przyjaciele Hermaszewskiego z bliskiego jego sercu Wrocławia, chcąc mu zrobić przyjemność, nadali +Wrocławską piosenkę+” - napisała we wspomnieniach. W ten sposób została jedyną polską piosenkarką, której głos dotarł w kosmos.

Artystka nigdy nie wyprowadziła się z rodzinnego miasta. 5 maja 1994 r. uchwałą Rady Miejskiej w Bielsku-Białej uzyskała wpis do „Księgi Zasłużonych dla Bielska-Białej”. W tym samym roku wygrała plebiscyt na bielszczanina XX wieku. „Zajęłam pierwsze miejsce i zostałam Bielszczanką Stulecia (…) Pokonałam nawet innego słynnego bielszczanina - Zbigniewa Pietrzykowskiego, co do tej pory udało się tylko jednemu człowiekowi na świecie, i to nie bez dużych trudności. Był nim Muhammad Ali” - skomentowała Koterbska w „Karuzeli”.

Reklama

W 1999 r. została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Jej osiemdziesiąte urodziny (2004) władze Bielska-Białej uczciły benefisem w Teatrze Polskim.

Maria Koterbska, dama polskiej piosenki, zmarła w poniedziałek w swym rodzinnym mieście. Miała 96 lat.

2021-01-19 07:31

Ocena: +6 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wyśpiewali dla Niepodległej

Niedziela sandomierska 24/2018, str. VII

[ TEMATY ]

konkurs

piosenka

Ks. Adam Stachowicz

Bp Krzysztof Nitkiewicz oraz zaproszeni goście, a także laureaci konkursu oraz miejscowa grupa podczas wykonywania okolicznościowego hymnu spotkania

Bp Krzysztof Nitkiewicz oraz zaproszeni goście, a także laureaci konkursu oraz miejscowa grupa podczas wykonywania okolicznościowego hymnu spotkania

Dnia 4 czerwca odbył się VIII Diecezjalny Konkursu Pieśni Patriotyczno-Religijnej oraz Rodzinny Dzień Dziecka w Potoczku. Młodym artystom pogratulował bp Krzysztof Nitkiewicz

Już po raz ósmy społeczność Publicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Potoczku była organizatorem Diecezjalnego Konkursu Pieśni Patriotyczno-Religijnej. – Organizacja tegoż konkursu staje się tradycją dla Diecezjalnej Rodziny Szkół im. św. Jana Pawła II i po raz kolejny dla szkół z województwa lubelskiego. Jest to swoistego rodzaju lekcja wychowania religijno-patriotycznego ukazująca dzieciom i młodzieży piękno naszej Ojczyzny, bogactwo pieśni patriotycznych i ucząca umiłowania Boga. Słowa piosenki: „Dziś idę walczyć mamo kochana” wypowiedziane w trudnych czasach obecnie stają się drogowskazem czynienia dobra w myśl nauczania naszego patrona św. Jana Pawła II – zaznaczył Jan Brzozowski, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Potoczku.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

O komiksach Juliusza Woźnego w szkole

2024-04-29 22:29

Marzena Cyfert

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Uczniowie starszych klas SP nr 17 we Wrocławiu gościli Juliusza Woźnego, wrocławskiego historyka i autora komiksów. Usłyszeli o Edycie Stein, wrocławskich miejscach z nią związanych, ale też o pracy nad komiksami.

To pierwsze z planowanych spotkań, które zorganizowały nauczycielki Barbara Glamowska i Marta Kondracka. – Dlaczego postanowiłem robić komiksy? Otóż z myślą o takich młodych ludziach, jak Wy – mówił Juliusz Woźny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję