Gdy zadzwoniłam do państwa Szczepańskich, okazało się, że zdecydowana większość rodziny właśnie wojażuje. - Żona wyjechała wspólnie z naszymi córeczkami i swoją mamą do Pekinu - wyjaśnił Jan P. Szczepański. - Została zaproszona przez Centralną Chińską Telewizję, dla której nagrywa program muzyczny. Później Man Li powie, że na koncerty często wyjeżdża w towarzystwie rodziny.
Przyjechała studiować
Reklama
Przed laty przybyła do Polski, aby studiować w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jej profesorami byli m.in.: Andrzej Dutkiewicz, Janusz Grobelny, Maria Stojek-Kot i Kazimierz Gierżod. Potem poznała męża. - To było w kwietniu 2003 r. - wspomina Man Li. - Uczestniczyłam w koncercie z okazji międzynarodowej konferencji zorganizowanej pod patronatem Prezydenta i Premiera RP w Warszawie. Występowałam wraz z koleżankami z Mongolii, Korei i Japonii jako jedyna Chinka z utworami Chopina i utworem chińskim. - Man Li grała Poloneza op. 70 nr 2 oraz utwory chińskie w taki sposób, że porwała moje serce - wspomina Jan P. Szczepański. -Wyróżniała się niezwykle żywym temperamentem i żywiołową, wyrazistą interpretacją muzyki.
Gdy pytam, co wpłynęło na decyzję o zmianie wyznania, Man Li wyjaśnia: - Moja mama Li Shuyi jest chrześcijanką. To z nią chodziłam w Chinach do kościoła i chciałam przyjąć chrzest. Gdy przyjechałam do Polski, serdecznie zajęła się mną najpierw moja profesor w AMFC Maria Stojek-Kot. Kupiła mi książeczkę do modlitwy i zaprowadziła do proboszcza w parafii św. Augustyna. Już wtedy przed każdym ważnym wydarzeniem modliłam się. Gdy pianistka zamieszkała w Krakowie, dzięki rekomendacji ze strony ks. inf. Jerzego Bryły, opiekuna artystów, trafiła na przygotowania do chrztu organizowane dla dorosłych w kościele św. Marka. Tam uczyła się przez 2 lata pod kierunkiem s. Emilii, s. Alicji oraz s. Adelajdy. - Żona ambitnie podeszła do tych przygotowań - wspomina Jan P. Szczepański. - Dużo czytała i dyskutowała z siostrami. Myślę, że chciała także przez naukę religii zbliżyć się do mnie. Z czasem, gdy poznawała zasady wiary katolickiej, przeważała chęć bliższego poznania Boga, a to dodawało jej sił w trudnych latach studiów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Otrzymała nowe imię
11 kwietnia 2009 r. Man Li przyjęła chrzest w katedrze na Wawelu i otrzymała imię Krystyna. - Ten dzień będę pamiętać przez całe życie - mówi. - Biały habit, zapalone świece, pełno ludzi. Procesja wokół katedry z rodzicami chrzestnymi. Ja dumna z tego faktu, że chrzest i bierzmowanie otrzymuję z rąk kard. Stanisława Dziwisza! Widziałam radość na twarzy męża i mamy. Krystyna Man Li przyznaje, że rodzice, a szczególnie mama, cieszyli się z jej chrztu i przyjęcia jej do wielkiej rodziny Kościoła katolickiego.
Jan P. Szczepański mówi, że chrzest miał wpływ na życie żony. - Na pewno zmiana wyznania w dorosłym życiu jest trudna - stwierdza. - Ale Krysia po przyjęciu chrztu wprowadza w życie nauki wyniesione z katechez. Starała się, i nadal tak jest, być dobrą żoną i najlepszą matką dla naszych dzieci.
Koncertująca w Polsce, Chinach oraz w wielu krajach Europy Man Li przyznaje, że nikt w pierwszej ojczyźnie nie czyni jej wyrzutów z powodu zmiany nazwiska czy wyznania. - Dodanie polskiego nazwiska pomaga mi w Chinach, bo traktowana jestem jako ta, której się powiodło za granicą w tak trudnej dziedzinie, jak klasyczna muzyka fortepianowa - wyjaśnia. - Czasem odczuwałam, że niektórzy moi koledzy zazdrościli mi, że wyjechałam do Europy, ale i podziwiali. Natomiast reprezentujący starsze pokolenie koledzy mego ojca są raczej niezadowoleni z tego, że wyszłam za obcokrajowca. Oni uważają, że Chiny są najlepsze i tam byłoby mi lepiej i łatwiej robić karierę.
Czuje się Polką
Krystyna Man Li Szczepańska odnajduje się w polskiej tradycji. Polubiła nasze zwyczaje. - Już na długo przed Wielkanocą mówimy o świętach, przygotowujemy się do nich - przyznaje. - Zachowujemy się jak dzieci. Uwielbiamy malowanie pisanek. Przygotowujemy także osobny, przeznaczony dla ubogich, koszyk, który pozostawiamy w świątyni Bożej. W Wielką Sobotę ubrana w strój krakowski Awaz Lila dumnie paraduje ze święconym do kościoła. Mąż utalentowanej pianistki dodaje, że Krysia uwielbia polską kuchnię, że potrawy i ciasta na święta przygotowuje, korzystając z pomocy swej mamy oraz... pięcioletniej córeczki.
Jan P. Szczepański przyznaje, że czuje się jak mąż swojej żony. - To ona jest tą sławną, rozpoznawaną w mediach w Europie i Azji królową fortepianu, oczarowującą swoim talentem i dynamiką gry międzynarodową widownię na scenach świata… A utalentowana chińska pianistka spod Wawelu dodaje: - Jestem dumna, że należę do Kościoła katolickiego. Dla mnie to oznacza, że stałam się prawdziwą Polką - sercem i duszą. Przybliżenie do Boga daje mi siłę i nadzieję na spełnienie marzeń. Prosiłam Boga o drugie dziecko i zostałam wysłuchana. W grudniu na świat przyszła nasza druga córka. To największy prezent mikołajkowy. Kochamy z mężem dzieci i chcemy, by Bóg dał nam kolejne. Nigdy nie czuję, żeby one były jakimkolwiek obciążeniem. Dzieci są naszym szczęściem!