Reklama

Metoda in vitro nie leczy niepłodnych

Coraz więcej par szuka pomocy w gabinetach lekarskich z powodu niemożności bycia rodzicami. Przeciętnie co piąta para na świecie jest dotknięta brakiem potomstwa wskutek niepłodności. Nie inaczej jest w naszym kraju, gdzie kolejka małżeństw oczekujących na adopcję małego dziecka coraz bardziej wydłuża się. Ostatnio usiłuje się rozwiązać ten bardzo ważny problem rodzicielski, proponując danie nowego życia metodą in vitro lub naprotechnologią. Na ten temat poprosiłem o rozmowę dr n. med. Iwonę Rawicką, cenionego katolickiego lekarza - położnika-ginekologa, posiadającą bogate doświadczenie w zakresie naturalnego planowania rodziny, adiunkta Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego, członka Ogólnopolskiej Sekcji Ginekologiczno-Położniczej Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.

Niedziela szczecińsko-kamieńska 9/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bogdan Nowak: - Co to jest naprotechnologia?

Iwona Rawicka: - Powstała 30 lat temu, a w tłumaczeniu na język polski znaczy - metoda naturalnej prokreacji. Jest to nowoczesna dziedzina wiedzy ginekologiczno-położniczej, bazująca na rozpoznaniu naturalnego rytmu płodności i jej cyklicznej fizjologii, pozwalająca diagnozować i leczyć różne przyczyny niepłodności. Jej twórcą jest amerykański profesor Thomas W. Hilgers, ginekolog-położnik oraz chirurg, który do tej pracy został zainspirowany treścią encykliki papieża Pawła VI „Humanae vitae”. Gościliśmy go we wrześniu 2009 r. w Lublinie na międzynarodowej konferencji poświęconej tej metodzie, w której miałam też zaszczyt uczestniczyć. Naprotechnologia jest rodzajem diagnostyki i leczenia, której zasadą jest rozpoznawanie i terapia zaburzeń prokreacji bez stosowania środków i metod niszczących jej naturalne mechanizmy. Istnieje tu ścisła współpraca z parą małżeńską, która za pomocą instruktora prowadzi i dostarcza lekarzowi - naprotechnologowi dokładne dane obserwacji objawów płodności, zwłaszcza śluzu szyjki macicy. Diagnostyka i leczenie farmakologiczne są dopasowywane do przebiegu naturalnego cyklu owulacyjnego. W tej metodzie nie stosuje się antykoncepcji. Naprotechnologia umożliwia dogłębne rozpoznanie przyczyn niepłodności i skuteczne ich leczenie. Pozwala na poczęcie poprzez naturalne współżycie płciowe i urodzenie zdrowego, donoszonego dziecka. Wspiera się przy tym najnowszymi osiągnięciami farmakologii, endokrynologii i chirurgii we współpracy z naturalnymi funkcjami prokreacyjnymi kobiety. U podstaw tego sposobu leczenia leży akceptacja godności człowieka jako dziecka Bożego, piękna rodzicielstwa i radości z przekazywania życia oraz szczęścia aktu małżeńskiego jednoczącego małżeństwo.

- Czy jest skuteczniejsza niż tak bardzo w Polsce lansowana metoda zapłodnienia in vitro?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Zapłodnienie in vitro polega na połączeniu komórki jajowej i plemnika w warunkach laboratoryjnych, czyli poza żeńskim organem rozrodczym. Doświadczenia lekarzy amerykańskich i irlandzkich dowodzą, że naprotechnologia jest skuteczniejsza niż zapłodnienie in vitro; pomaga nawet do 75-80% par, które zgłaszają się leczyć niepłodność; zależy to od przyczyny niepłodności i wieku małżonków.
Jestem przekonana, że jest to najlepsza i najnowocześniejsza forma leczenia niepłodności, która przywraca zdrowie kobiecie. Wyleczona kobieta może zostać matką w sposób naturalny nawet kilka razy, natomiast przy metodzie in vitro dalej kobieta jest osobą niepłodną. Dziwię się zatem, że wielu nazywa ją metodą leczenia niepłodności, skoro ogranicza się tylko do pozaustrojowego procesu laboratoryjnego zapłodnienia. W naprotechnologii nie zapomina się o mężczyźnie, bo on też często bywa przyczyną niepłodności, dlatego również jego obejmuje się leczeniem. W tej amerykańskiej naturalnej metodzie płodność małżeńską analizuje się jako całość, czyli zdolność do poczęcia zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Jeśli kobieta ma trudności z zajściem w ciążę, przy szukaniu przyczyny zakłada się, że może ona znajdować się po stronie kobiety, jak i po stronie mężczyzny. Praktyka kliniczna tam, gdzie ta metoda jest stosowana, wskazuje też, że można w niej przewidywać problemy z ciążą, np. zagrożenie poronieniem oraz ryzyko innych chorób, w tym choćby raka piersi. Może wyleczyć zespół napięcia przedmiesiączkowego, nawracające torbiele jajnikowe, endometriozę, depresję poporodową i inne dolegliwości, nie narażając organizmu na skutki uboczne innych, niweczących fizjologię płodności terapii farmakologicznych.

- W naszej archidiecezji jeszcze nie ma lekarzy naprotechnologów?

- Na całym świecie ukończyło studium w zakresie naprotechnologii pół tysiąca lekarzy, głównie w krajach anglojęzycznych, ale liczba ta nieustannie wzrasta. W Polsce mamy zaledwie kilkunastu lekarzy w tym kierunku wykształconych i obecnie szkolących się. W Lublinie istnieje Fundacja Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II, którą kieruje lekarz naprotechnolog Maciej Barczentewicz. Natomiast w Białymstoku jest pierwsza prywatna klinika leczenia niepłodności metodą naprotechnologii prowadzona przez dr. Tadeusza Wasilewskiego. W Szczecinie do tej metody, która jest nadzieją na poczęcie bez konfliktu sumienia, zachęca oprócz mnie także katolicki lekarz - położnik-ginekolog Sławomir Laufer. Jesteśmy na etapie przygotowań do ukończenia profesjonalnego kursu wraz z otrzymaniem odpowiedniego certyfikatu po zdaniu egzaminów na amerykańskim Uniwersytecie w Omaha, w stanie Nebraska. Są z tym związane niemałe finansowe koszty, ale naprotechnologia swoją naturalną formą do tego zachęca, zwłaszcza że coraz późniejsze zawieranie związków małżeńskich i jeszcze późniejsze decydowanie się na rodzicielstwo powoduje, że niepłodnych par małżeńskich jest coraz więcej. Za wyborem tej metody, zgodnej z Dekalogiem, przemawia fakt, iż ona respektuje fizjologię płodności, nie forsując niczego, tylko dopasowuje się do kobiecego cyklu miesiączkowego. Zatem w najbliższej przyszłości, również na terenie naszej archidiecezji będzie można w ten godny kobiety sposób leczyć niepłodność, gdy będziemy po stosownych kursach, bo przecież par niepłodnych nie brakuje.

Reklama

- Co Panią Doktor najbardziej denerwuje?

- Chyba to, że w wielonakładowych magazynach, przeznaczonych głównie dla kobiet, prezentuje się głównie środki antykoncepcyjne mające zawsze uboczne negatywne działania, a przede wszystkim uderzające w godność kobiety. Natomiast z naturalnych metod planowania rodziny lansuje się tylko tzw. kalendarzyk małżeński z lat 60. XX wieku, który jest bazą, na której wyrosły naturalne metody oparte na obserwacji własnego cyklu miesiączkowego, obserwowane na bieżąco każdego dnia, o których można dowiedzieć się choćby na stronach internetowych Polskiego Stowarzyszenia Naturalnego Planowania Rodziny lub Towarzystwa Odpowiedzialnego Rodzicielstwa oraz w przyparafialnych poradniach małżeńsko-rodzinnych. Jest to celowe omijanie liberalnych mediów tej formy pomocy kobietom, by traktować je przedmiotowo, a nie podmiotowo w miłości dwojga.

- Zawód lekarza jest tym, do którego trzeba mieć powołanie. Jaka była Pani Doktor droga do tej profesji?

- Nie pochodzę z rodziny lekarskiej. Już w szkole podstawowej zdecydowałam się na studiowanie medycyny, bowiem leczenie człowieka tkwiło w mojej osobowości. Nawet wtedy określiłam specjalizację - położnictwo z ginekologią. Potem odbywałam edukację w szczecińskim liceum ogólnokształcącym w klasie o profilu biologiczno-chemicznym, wreszcie podjęłam studia na Pomorskiej Akademii Medycznej. Następnie zdałam egzamin specjalizacyjny z położnictwa i ginekologii. Wiedzę o cudzie narodzin oraz rozmaitych ginekologicznych chorobach i ich terapii poszerzałam ciągle, aż do obrony pracy doktorskiej, uzyskując tytuł doktora nauk medycznych. Cieszę się, że pomimo tylu rozmaitych prac, obowiązków, dyżurów szpitalnych, wykładów uniwersyteckich, wizyt lekarskich, wyjazdów, pisania prac naukowych i wynikającego stąd zmęczenia jestem zawsze pogodna i zadowolona ze służby człowiekowi w jego cierpieniu psychofizycznym. Wszak narodziny nowego człowieka, obrona świętego daru życia i cała posługa medyczna związana z położnictwem i ginekologią są najradośniejszymi wartościami w posłannictwie katolickiego lekarza.

2011-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 3.): Sama tego chciała

2024-05-02 20:32

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Dlaczego Maryja jest Królową Polski? Kto to w ogóle wymyślił? Co to właściwie oznacza dla współczesnych Polaków i czy faktycznie jest to sprawa wyłącznie religijna? Zapraszamy na trzeci odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski przybliża fascynujące początki królowania Maryi w naszej Ojczyźnie.

CZYTAJ DALEJ

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Nosić obraz Maryi w oczach i sercu

2024-05-03 21:22

ks. Tomasz Gospodaryk

Kościół w Zwanowicach

Kościół w Zwanowicach

Mieszkańcy Zwanowic obchodzili dziś coroczny odpust ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Sumie odpustowej przewodniczył ks. Łukasz Romańczuk, odpowiedzialny za edycję wrocławską TK “Niedziela”.

Licznie zgromadzeni wierni mieli okazję wysłuchać homilii poświęconą polskiej pobożności maryjnej. Podkreślone zostały ważne wydarzenia z historii Polski, które miały wpływ na świadomość religijną Polaków i przyczyniły się do wzrostu maryjnej pobożności. Przywołane zostały m.in. ślubu króla Jana Kazimierza z 1 kwietnia 1656 roku, czy 8 grudnia 1953, czyli data wprowadzenia codziennych Apeli Jasnogórskich. I to właśnie do słów apelowych: Jestem, Pamiętam, Czuwam nawiązywał kapłan przywołując słowa papieża św. Jana Pawła II z 18 czerwca 1983 roku. - Wypowiadając swoje “Jestem” podkreślam, że jestem przy osobie, którą miłuję. Słowo “Pamiętam” określa nas, jako tych, którzy noszą obraz osoby umiłowanej w oczach i sercu, a “Czuwam” wskazuję, że troszczę się o swoje sumienie i jestem człowiekiem sumienia, formuje je, nie zniekształcam ani zagłuszam, nazywam po imieniu dobro i zło, stawiam sobie wymagania, dostrzegam drugiego człowieka i staram się czynić względem niego dobro - wskazał kapłan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję