Reklama

Biskup jednego dnia

Rektor kieleckiego Seminarium, wyniesiony do godności biskupiej, którą cieszył się niespełna 24 godziny. Zmarł w Częstochowie, sprawując u stóp Matki Bożej Jasnogórskiej dziękczynną Eucharystię. Był rok 1958. Śmierć „męża Bożego o wielkiej duszy” - jak nazwał go Prymas Wyszyński, wstrząsnęła diecezją i Polską

Niedziela kielecka 16/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dramatyczny finał ziemskiego życia bp. Szczepana Sobalkowskiego, który Opatrzność przeznaczyła mu 12 lutego 1958 r., i wcześniejsze lata jego posługi kapłańskiej, to dzieje sprzed ponad półwiecza.

Pamiętany

Reklama

Ks. Szczepan Sobalkowski zasłynął jako sumienny gospodarz kieleckiego Seminarium, porywający kaznodzieja o donośnym, jakby stworzonym do przepowiadania Bożego Słowa głosie, pieczołowicie przygotowujący swe homilie, czciciel Matki Bożej, obrońca wolności sumień, represjonowany i więziony w PRL. Naturalną koleją rzeczy ubywa świadków posługi kapłańskiej bp. Sobalkowskiego. - Poznałem go, gdy wrócił do diecezji po latach więzienia, gdy ja już kończyłem Seminarium - wspomina ks. Andrzej Biernacki. - Pomimo widocznego wycieńczenia długoletnim więzieniem - ani śladu skargi; był taktowny, miły - wielki autorytet dla swoich studentów w aureoli męczennika. Wielokrotnie korzystałem z jego wskazówek homiletycznych - mówi.
„…Jego wykłady … to były tematy dotyczące życia, łaski, sumienia, głęboko przez niego przemodlone. To nie było uczenie nas, przekazywanie wiedzy teologicznej, to było dzielenie się tym, co przeżył na modlitwie. Myślę, że każdy wykład przygotowywał w kaplicy (…). - Pamiętajcie - mówił - że ksiądz ma przychodzić na Mszę św. do kościoła pół godziny wcześniej przed ludźmi i ma czekać na penitentów w konfesjonale, a nie penitenci mają czekać na księdza (…). Zalecał, by spowiadać przed Mszą św., bo spowiedź podczas Mszy św. przeszkadza penitentowi w pełni uczestniczyć w Eucharystii” - wspominał nieżyjący już ks. Michał Strząbała.
Bp. Szczepanowi Sobalkowskiemu jest poświęcone osobne wspomnienie autorstwa ks. Edwarda Chata w: „50 lat służby kapłańskiej Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie”, gdzie także zamieszczono artykuł wspomnianego już ks. Michała Strząbały. Pisze o nim także ks. Daniel Wojciechowski w: „Księża niezłomni. Ks. bp Szczepan Sobalkowski 1901 -1958”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kierunek kapłaństwo

Urodził się 23 grudnia 1901 r. w Kromołowie k. Zawiercia, w środowisku mieszczańsko-robotniczym. Zalety i zdolności, ujawnione w szkole powszechnej, zwróciły nań uwagę ks. Kazimierza Błasika, wikariusza w Kromołowie, który wziął w swoje ręce troskę o edukację chłopca. Dzięki pomocy prefekta, p. Mańkowska, dziedziczka z Poznańskiego, ufundowała stałe stypendium dla chłopca. Mógł z odznaczeniem ukończyć 6-klasowe gimnazjum w Zawierciu i w 1919 r. wstąpić do Seminarium kieleckiego. Tam był na tyle pilny i aktywny, że z I kursu przeniesiono go na III. Dzięki pomocy swej protektorki został skierowany na studia uniwersyteckie do Innsbrucku (1923). Przyjął święcenia kapłańskie z rąk abp. Weiza (1924). Tamten etap zakończył doktoratem z teologii moralnej (1926).

Wychowawca, rektor, więzień

Szkołą praktycznego kapłaństwa były zapewne dwa lata posługi wikariuszowskiej we Włoszczowie i w Chmielniku. Kolejny etap to duszpasterzowanie młodzieży. W 1928 r. ks. Sobalkowski został prefektem gimnazjum im. bł. Kingi w Kielcach, w latach 1929-35 pełnił obowiązki w Biskupim Gimnazjum św. Stanisława Kostki. Od 1929 r. związał się także ponownie - jako wykładowca - z Seminarium. W teologii moralnej, którą wykładał, wysoko ustawiał poprzeczkę dla zdających egzaminy. Pisze ks. E. Chat: „Jako młody profesor wykładał ściśle według podręczników teologii moralnej znanego powszechnie Noldina-Schmitta SJ. Jako egzaminator był bardzo wymagający, żądał od kleryków znajomości wszystkich przedziałek, nawet drobnym drukiem zaznaczonych”.
W 1936 r. ks. Sobalkowski otrzymuje nominację na wicerektora Seminarium, kontynuując na tym stanowisku wizję swojego poprzednika, a wtedy rektora, ks. Józefa Pawłowskiego. Późniejszy błogosławiony, podobnie jak ks. Sobalkowski, odebrał wychowanie jezuickie, co nie pozostało bez wpływu na styl sumienności i karności obowiązujące wtedy w Seminarium. Ks. M. Strząbała wspominał, gdy jako kleryk otrzymał raz surową reprymendę od wicerektora. Kilkakrotnie wysyłany przezeń do kościółka, nie umiał dostrzec choćby najmniejszego nieporządku. „Idź jeszcze raz i popatrz. Przy ołtarzu św. Joachima, tam zawinięte są frędzelki pokrowca. - Mówię - to głupstwo, taki drobiazg. - Tak? - Prawie krzyknął na mnie Ksiądz Rektor. - To drobiazg dla ciebie? Potem wszystko w kapłaństwie będzie drobiazgiem”. W Seminarium ks. Sobalkowski spełniał się z pewnością - jako kapłan, naukowiec (praca naukowa dla Kościoła zawsze była jego marzeniem), kierownik duchowy i wychowawca przyszłych kapłanów.
Wydaje się, że bp Czesław Kaczmarek wysoko cenił wicerektora. Oczkiem w głowie Pasterza kieleckiego była w przedwojennych czasach Akcja Katolicka, do której wprowadził ks. Sobalkowskiego; mianował go także asystentem diecezjalnym w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej, powierzył mu również wykłady w Instytucie Wyższej Kultury Religijnej w Kielcach. Sporo kłopotów przysporzyły Seminarium i jego kierownictwu czasy okupacji i powojenne, którym ks. Sobalkowski starał się sprostać.
2 kwietnia 1945 r. ks. Sobalkowski obejmuje stanowisko rektora Seminarium w Kielcach. Czas jest trudny, gorący, wysoce niepewny politycznie. Rektor prowadzi starania, aby uzyskać zwolnienie budynku ze szkoły pielęgniarskiej i wykwaterować część szpitala wojskowego. Trzeba naprawić szkody w spustoszonym gmachu, wyposażyć go na potrzeby kleryków i wychowawców, zdobyć fundusze na bieżące wydatki. Stopniowo życie uczelni wraca do normy. 20 października 1949 r. klerycy przygotowują niespodziankę na 25. rocznicę świeceń Rektora - dekoracje, występ chóru, przedstawienie „Ostende mihi via”, napisane przez alumna R. Grzymałowskiego. W Eucharystii w intencji Jubilata bp Kaczmarek zwraca uwagę na siłę jego homilii, wieloletnią posługę duszpasterską w kościółku Trójcy Świętej, autorytet wychowawcy. Jednak rzeczywistość historyczna daje o sobie znać - nadchodzą nieuchronnie mroczne czasy stalinizmu. Władze dobrze pamiętają czasy wojennego „Biskupiaka”, gdy ówczesny dyrektor ks. Sobalkowski angażował się działalność NSZ i tajne nauczanie; dobrze znają jego homilie, przypatrują się wydawnictwu seminaryjnemu „Nasze myśli”.
W czerwcu 1950 r. Ksiądz Rektor zostaje wezwany do UB na rozmowę, wraca dopiero we wrześniu po tzw. „areszcie badawczym”, trwającym sto dni. „Był nerwowo wyczerpany, zamierzał zrzec się rektorstwa” - pisze ks. Chat. Niektórzy przypuszczali, że sprawa dotyczy czasów wojennej konspiracji, za co „Ksiądz Rektor odsiedział parę miesięcy w piwnicach Kieleckiego Urzędu Bezpieczeństwa” (był kapelanem Okręgu V NSZ, ps. „Andrzej Bobola”, „ks. Andrzej Sokołowski”).
Po dwutygodniowej rekonwalescencji ks. Sobalkowski podjął swoje obowiązki w Seminarium. W sierpniu 1951 r. został ponownie aresztowany i uwięziony na Mokotowie, dzieląc los bp. Czesława Kaczmarka (a wkrótce innych duchownych), wokół którego rozpoczęła się zakrojona na ogólnopolską skalę pokazowa nagonka.
Długie miesiące śledztwa, prowadzonego w oparciu o wzory sowieckie i pod nadzorem oficerów sowieckich, miały doprowadzić aresztowanego do rezygnacji z oporu, przyznania się do niepopełnionych czynów. Tortury fizyczne i psychiczne, załamie woli - to był cel. Podczas procesu ks. Sobalkowski przeczytał spreparowane wcześniej przez prokuraturę pismo - o nic jednak nie oskarżał biskupa ordynariusza ani nikogo z aresztowanych księży.
W oskarżeniu uznano ks. Sobalkowskiego za współpracownika „antypaństwowego ośrodka”, którym „kierował” bp Kaczmarek. Na podstawie kazań i prac uznano go za wroga ustroju socjalistycznego i ZSRR. Pojawił się zarzut lojalności wobec Niemców i agitacji ludności polskiej do walki przeciw ZSRS i ruchowi lewicowemu w Polsce, czyli do zmiany ustroju w PRL. W kazaniach miał stawiać Hitlera za wzór dla polskiej młodzieży… Łatwo zauważyć absurdalność takich i jeszcze wielu innych zarzutów.
Wyrokiem WSR w Warszawie z 24 czerwca 1954 r. ks. Sobalkowski został skazany na łączną karę 7 lat więzienia, utratę praw na 4 lata i przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa. Był więziony w mokotowskim więzieniu w Warszawie, następnie w Sztumie i we Wronkach. W 1955 r. więzienie opuściło kilku księży kieleckich aresztowanych w związku ze sprawą bp. Kaczmarka, podczas gdy ks. Sobalkowski nadal przebywał za kratami.
Do Kielc powrócił w kwietniu 1954 r., chory na serce, reumatyzm, żółtaczkę. Jeszcze przez pół roku władze nie dawały mu spokoju, dopiero po październiku 1956 r. nastąpiło pewne złagodzenie kursu wobec Kościoła, dalekie jednak od normalizacji.
Ks. Sobalkowski wrócił do Seminarium schorowany i bogatszy o doświadczenie własnego krzyża.

Pasterz i żałobna kazalnica

Nominacja na sufragana kieleckiego i biskupa tytularnego medelitańskiego - decyzja Piusa XII nie była zaskoczeniem. Konsekrację zaplanowano na 11 lutego 1958 r., choć Biskup Nominat nie czuł się zbyt dobrze, ale nie życzył sobie zmiany terminu. Konsekracja odbyła się równocześnie z konsekracją bp. Jaroszewicza przez posługę bp. Czesława Kaczmarka. Podczas uroczystości bp Sobalkowski zdradzał objawy osłabienia, ale mimo to postanowił z najbliższymi jechać na Jasną Górę, podziękować za dary i łaski przed obliczem Ikony Jasnogórskiej. Zmarł podczas Mszy św. dziękczynnej, gdy odmawiał z wiernymi spowiedź powszechną, spojrzawszy tylko na Obraz. Współcelebrans i świadek tego wydarzenia, o. Justyn Marczewski, relacjonował dzień później w liście bp. Kaczmarkowi: „…Obsunął się na mnie, klęczącego po jego prawej stronie. Położony u stóp ołtarza zaczął się dusić. Tuż przy balustradzie była kobieta - lekarz, nazwiska nie pamiętam, nie stwierdziła pulsu. W tym momencie, trwało to wszystko ze 3 minuty, mówię: udzielam rozgrzeszenia, krótkiej formy (…)”. Nie pomogła szybka akcja ze strony pogotowia. Któryś z księży kieleckich powiedział, że Biskup jest już przed Matką Boską, inny dodał „jakaż to śmierć szczęśliwa”. O. Marczewski odmówił z płaczącymi zebranymi cząstkę Różańca, ojciec przeor odprawił Mszę św.
„Hiobowa wieść w ciągu paru minut obiegła całe miasto” - czytamy w KPD (nr 1, 1958). Telegramy płynęły z Watykanu i od wszystkich polskich biskupów. „Gość Niedzielny” prosi o fotografię i wspomnienie nt. Zmarłego. Prymas w rozmowie telefonicznej z bp. Kaczmarkiem mówi: „Umarł mąż Boży, bo nikt inny nie napisałby na ten Wielki Post takich kazań o krzyżu. Jestem zbudowany tą wielką duszą, która tak umiała przepowiadać Chrystusa”.
Skromna trumna, mało świec, żadnych pochwał - tak sobie życzył. Żegnano go niemal przy tych samych dekoracjach, które jeszcze pozostały z konsekracji. W mowie żałobnej bp. Jaroszewicz powiedział: „Najwymowniejsze swoje kazanie głosi dzisiaj… Zdaje się mówić: patrzcie, czuwajcie i módlcie się, bo nie wiecie, kiedy czas nastanie…”. Na miejsce spoczynku bp. Sobalkowskiego odprowadzał bp. Kaczmarek, 15 innych biskupów, 304 księży, 102 siostry zakonne, rzesze wiernych i Seminarium, którego ostatnie 13 lat był rektorem. Napisał: „Wychowankowie są po Bogu moją największą miłością”.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Robert Sarah: trzeba pogłębić i wyjaśnić wymiar synodalny Kościoła

2025-09-13 15:49

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

Kard. Sarah

Vatican Media

Uważam, że wymiar synodalny należy pogłębić i wyjaśnić - stwierdza w wywiadzie dla włoskiego dziennika katolickiego „Avvenire” emerytowany prefekt Kongregacji do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, kard. Robert Sarah, z którym rozmawiał Giacomo Gambassi.

Na wstępie kard. Sarah zaznacza, iż Leon XIV przywraca nieodzowną centralną rolę Chrystusa, ewangeliczną świadomość, że „bez Niego nic nie możemy uczynić”: ani budować pokoju, ani budować Kościoła, ani zbawić naszej duszy. „Ponadto wydaje mi się, że zwraca on inteligentną uwagę na świat, w duchu słuchania i dialogu, zawsze z rozważnym uwzględnieniem Tradycji. Tradycja jest bowiem jakby napędem dziejów: zarówno historii ogólnej, jak i historii Kościoła. Bez żywej Tradycji, która pozwala na przekazywanie Boskiego Objawienia, sam Kościół nie mógłby istnieć. Wszystko to jest w doskonałej zgodzie z nauczaniem Soboru Watykańskiego II” - zwraca uwagę kard. Robert Sarah.
CZYTAJ DALEJ

Żywe monstrancje

2025-09-14 00:18

Karol Porwich / Niedziela

– Poznajcie Chrystusa, który jest prawdą, który jest drogą, który jest życiem, a On uczyni was wolnymi od zła i śmierci. Te słowa Zbawiciela wpisują się w sposób szczególny w naszą świadomość wiary podczas przeżywania każdej Eucharystii, ale również i tych stacji eucharystycznych w naszej archidiecezji – powiedział abp. Wacław Depo podczas homilii rozpoczynającej IX Archidiecezjalny Kongres Eucharystyczny.

W sobotę 13 września, wierni z regionu radomszczańskiego, przeżywali uroczystości związane z kongresem eucharystycznym. Stacja Kongresu w Radomsku, pod hasłem: „Eucharystia tajemnicą wiary”, rozpoczęła się konferencją wygłoszoną przez ks. dr Michała Pabiańczyka w parafii NMP Królowej Polski. Abp Wacław Depo, metropolita częstochowski poświęcił również witraże w kościele, w tym jeden, który został ufundowany specjalnie na tę okoliczność.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję