Andrzej Tarwid: - Choroba to wyjątkowy czas w życiu człowieka. Z jednej strony uwrażliwia ona cierpiącego na nadzieję, z drugiej skłania do pytań - „Dlaczego mnie to spotkało?”. Co Ksiądz mówi chorym w takich sytuacjach?
Ks. prof. Janusz Strojny: - Odpowiedź jest zawsze taka sama, jedna i prosta: wszyscy jesteśmy wezwani do udziału w tajemnicy Męki Pańskiej. Z tym że to wezwanie odbywa się na różnych płaszczyznach. Można podać taki przykład: jeśli żona ma męża alkoholika, to może być to dla niej większym cierpieniem niż choroba, którą sama by dźwigała. Tych sytuacji - w których pozornie zdrowi dźwigają poważne problemy i cierpienie - jest więc bardzo wiele. Nie ma bowiem ludzi, którzy nie doznaliby w swoim życiu cierpienia.
- Dlaczego powinniśmy włączać nasze cierpienie w misterium Chrystusa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Cierpienie ma strukturę sakramentalną. Oznacza to, że składa się ze znaków widzialnych, ale też z rzeczywistości duchowej, a więc niewidzialnej dla oczu człowieka. Jeśli potrafimy włączyć cierpienie w ofiarę Chrystusa, to takie nastawienie może przyniesie nam zbawcze owoce zarówno w wymiarze duchowym, jak i cielesnym.
- Czy łatwo przychodzi kapłanowi przekonać ludzi, żeby właśnie w taki sposób przeżywać swoje cierpienie?
Reklama
- Bardzo trudno jest podjąć taką rozmowę, a przekonać może tylko Duch Święty. Niemniej wszyscy - nie tylko kapłani - powinniśmy więcej mówić na temat sensu i znaczenia cierpienia. Ludzie często są zamknięci tylko do swojego świata, swoich problemów czy problemików i nie patrzą na życie szerzej. Tymczasem - jak powiedziałem - wszyscy cierpimy. Wystarczy przejrzeć gazety czy włączyć telewizor, aby się o tym przekonać. Codziennie tysiące ludzi umiera z głodu, a co 3 minuty umiera chrześcijanin za wiarę. Można więc powiedzieć, że mamy stan permanentnego cierpienia i ofiary. Trzeba tylko chcieć to dostrzec.
- W przypadku Haiti dostrzegliśmy. Natomiast zdecydowanie słabiej reagujemy na cierpienie wokół nas. Jak teolog widzi ten problem?
- Problem leży w tym, że za mało widzimy potrzebę otwarcia się na Chrystusa. A przecież od otwarcia się na Pana Boga zaczyna się otwarcie na drugiego człowieka, będącego właśnie obok nas. W takim mieście jak Warszawa ludzie codziennie potrącają się na ulicy, w metrze czy tramwaju, a mimo to nie dostrzegają innych. Idą dalej, jakby żyli tylko dla siebie. Zapominają, że zbawienie zawsze się dokonuje w relacji osobowej. Kiedy więc zobaczymy innych, dostrzeżemy też ich cierpienie. A potem będziemy starali się pomagać chorym, nie zapomnimy o nich w naszych modlitwach.
- Jeden z kapelanów szpitalnych opowiadał, że często, kiedy szedł z sakramentem chorych, słyszał, jak inni pacjenci pytają: kto dzisiaj umiera? Skąd wzięło się takie przekonanie, że sakramentu chorych kapłan udziela tuż przed śmiercią?
Reklama
- Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sięgnąć do historii. I tak, przez pierwsze sześć wieków sakrament chorych był łączony z Eucharystią. Ludzie przychodzili na spotkania eucharystyczne i byli namaszczani olejem. Wówczas obowiązywało też zezwolenie, aby uczestnicy Eucharystii zabierali olej ze sobą i namaszczali chorych w domu. Sytuację zmieniła reforma karolińska, która zabroniła używania oleju namaszczania chorych osobom świeckim. Zostawiła to tylko do kompetencji kapłanów. Pojawił się problem. Po pierwsze: chorych nie ubyło, ubyło za to szafarzy. Po drugie: sieć dróg nie wyglądała tak jak dzisiaj, kiedy w krótkim czasie można dojechać do chorego. Już ta zmiana spowodowała, że księdza wołano jedynie do osób poważnie chorych. I stąd zaczęło się rozpowszechniać przekonanie, że sakrament chorych przyjmuje osoba umierająca. Ale przysłowiową kropkę nad „i” postawił sobór trydencki, który podał poprawną naukę sakramentu namaszczeniach chorych, ale użył nazwy „sakrament umierających”. I to ostatecznie przesądziło o takim, a nie innym postrzeganiu tego sakramentu.
- Proszę więc, niech i Ksiądz Profesor postawi kropkę nad „i”, czyli wyjaśni, czym jest sakrament chorych.
- U św. Marka przeczytamy, że Jezus wysyła dwunastu, aby głosili królestwo Boże, wyrzucali złego ducha i namaszczali chorych olejami. A więc jest to normalne duszpasterstwo, skierowane nie tylko do ludzi umierających, ale ogólnie do cierpiących. Można więc powiedzieć, że sakrament chorych, który Pan Jezus nam zostawił, w sposób szczególny jest skierowany do chorych i cierpiących.
- Czy to znaczy, że sakrament ten można przyjmować wielokrotnie?
- Oczywiście, sakrament ten można przyjmować kilka razy. Z tym jednak zastrzeżeniem, że za każdym razem musi być ku temu poważna potrzeba, np. nowa choroba.
- Niewiele osób, zwłaszcza młodych, wie, jak po kolei odbywa się namaszczenie chorych. Proszę o tym opowiedzieć.
- Udzielenie tego sakramentu często jest związane z innymi sakramentami: pokuty i z udzieleniem Komunii św. Jeśli więc są te trzy sakramenty, to najpierw jest spowiedź, następnie kapłan udziela Komunii św. Potem jest liturgia słowa i odpowiednie modlitwy. A na koniec następuje namaszczenie czoła i rąk.
- Co robi kapłan w sytuacji, kiedy chory jest nieprzytomny i nie można go wyspowiadać?
Reklama
- Wówczas można udzielić rozgrzeszenia warunkowo. Jednak w takich sytuacjach nie udziela się Komunii św. Przy czym trzeba podkreślić, że jeśli osoba jest umierająca, niezdolna do przyjęcia Komunii św. lub nieprzytomna, to udziela się rozgrzeszenia warunkowo i się ją namaszcza.
- A czy osobie chorej psychicznie można udzielić sakramentu namaszczenia?
- Tylko w pewnych okolicznościach. To duszpasterz musi rozeznać, czy sakrament jest rzeczywiście potrzebny. Innymi słowy, czy on temu człowiekowi pomoże, czy nie.
- Czy rodzina może być obecna podczas tego sakramentu?
- Nawet powinna, bo jest to modlitwa o uzdrowienie chorego we wspólnocie Kościoła.
- Znane są przypadki, że po udzieleniu sakramentu chorych osoba wyzdrowiała. Czy Ksiądz słyszał lub spotkał się z taka sytuacją?
- Sam miałem do czynienia z takim przypadkiem. Był to człowiek, o którym sądzono, że jest sparaliżowany. Na drugi dzień po przyjęciu sakramentu zadzwoniła do mnie żona tego mężczyzny i powiedziała, że mąż już chodzi po mieszkaniu. Ryzykowne jest stwierdzenie jednoznaczne, że na pewno zadziałał ten sakrament, a nie psychika człowieka.
- Dlaczego, przecież św. Jakub pisze, że sakrament chorych jest przeznaczony do uzdrowienia duszy i ciała.
Reklama
- Świętemu Jakubowi chodziło przede wszystkim o wyciągnięcie człowieka spod wpływu zła. Jako że cierpienie i choroba w Biblii są szczególnie związane z grzechem, czyli z działaniem zła. Przekaz biblijny obejmuje działaniem sakramentu całego człowieka - duszę i ciało. Dopiero sobór trydencki, na którym ustanowiono ostatnie namaszczenie umierających, skupił się na uzdrowieniu duchowym, czyli wyzwoleniu z grzechu i wpływu zła. A na dalszy plan zeszło uzdrowienie ciała.
- Na co powinna więc przede wszystkim liczyć rodzina prosząca kapłana o udzielenie sakramentu chorych?
- Na to, że w człowieku obudzi się wiara, dzięki której choroba uzyska wartość zbawczą. Jest to bowiem sakrament tylko dla osób wierzących.
- Osobom niewierzącym nie udziela się tego sakramentu, nawet jak rodzina czy chory o to proszą?
- Oprócz chrztu św., który wymaga również wiary przynajmniej w wymiarze zaczątkowym, wszystkie inne sakramenty związane są z bardziej dojrzałą wiarą. Jeśli więc ktoś nie wierzy, to ten sakrament nie może skutecznie działać.
- A czy w sytuacji, kiedy prosi o udzieleniu chrztu, to potem można udzielić mu namaszczenia?
- Łaska Boża działa przy współpracy z człowiekiem, na gruncie naszej wiary. Kiedy osoba przyjmie chrzest św., to zostaje włączona do Kościoła. I może przyjąć inne sakramenty.