Reklama

Stara - nowa parafia

Zdarza się, że w tym miejscu prezentujemy parafie, które nie mają swoich geograficznych granic i określonej liczby wiernych. Dziś chcemy zaprosić do parafii, której granicami jest wrażliwość na piękno. 27 sierpnia br., w dzień liturgicznego wspomnienia św. Moniki, abp Józef Michalik w otoczeniu znacznej liczby gości dokonał otwarcia nowej siedziby Muzeum Archidiecezjalnego.

Niedziela przemyska 37/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozpoczynając uroczystość ks. Marek Wojnarowski - dyrektor tej świątyni sztuki, odczytał notatkę ks. Momidłowskiego, zamieszczoną na pierwszej stronie muzealnej kroniki. Z patosem, charakterystycznym dla tego mistrza pióra, oznajmiano, że 27 sierpnia 1908 r., po sześciu latach od podjęcia decyzji podczas diecezjalnego synodu, otwiera się diecezjalne Muzeum, którego celem ma być gromadzenie pamiątek i dzieł sztuki dla zachowania ich potomnym. Dyrektorem nowego Muzeum został ówczesny sufragan przemyski bp Karol Fischer. Ksiądz Dyrektor snuł refleksję o historii, o ludziach - tych u początków i tych, którzy tworzą dzień dzisiejszy tego sanktuarium sztuki. Cała lista podziękowań, którą tu trudno przytoczyć, niech zostanie w kronikach Muzeum i w pamięci Boga.
Wpatrzony w zgromadzone eksponaty, odpłynąłem myślami w przeszłość. Oczyma wyobraźni starałem się zobaczyć zniszczony, poklasztorny kościół pw. Serca Pana Jezusa i równie zdewastowane jego klasztorne pomieszczenia. Przy okazji pisania mojej opowieści o bł. ks. Janie Balickim wiele czasu straciłem na śledzeniu apeli św. bp. Pelczara o ofiary na wykupienie będących własnością rządu austriackiego ruin tej świątyni. Długa lista darczyńców zawsze zaczynała się informacją o sutej ofierze samego świętego Ordynariusza. Obecny Metropolita Przemyski zwykł mawiać, że mistycy dobrze znają się na pieniądzach i wiedzą, gdzie ich szukać. Tak, bp Pelczar - o czym świadczy jego życie i jego dzieła - był mistykiem. Jednocześnie z tego mistycyzmu rodził się trzeźwy ogląd sytuacji. Powoli wracał do świetności kościół, dzisiejsza katedra greckokatolicka, potem pomieszczenia klasztorne, w których przez pewien czas było hospicjum dla przyjeżdżających z odległych stron diecezji kapłanów. Krótko dyrektorem tego hoteliku dla księży był ks. Jan Balicki. Wreszcie w odrestaurowanych pomieszczeniach zaczęło swoje życie Muzeum.
Przerwałem na chwilę moją podróż w przeszłość, by wsłuchać się w słowa Księdza Arcybiskupa: „Kiedy wolą Ojca Świętego kościół Serca Jezusowego został przekazany wspólnocie greckokatolickiej zacząłem myśleć i modlić się, aby znaleźć nowe pomieszczenia dla Muzeum, bo przecież oni także mają swoją historię i pomniki swoich dziejów. Miejsce, w którym jesteśmy zamieszkiwali ludzie. Trzeba było wiele zabiegów, delikatności i cierpliwości, aby znaleźć dla nich odpowiednie lokale zastępcze i rozpocząć realizację marzeń o przeniesieniu tego Muzeum tutaj, niejako pod baczne spojrzenie świętego Biskupa, którego relikwie spoczywają obok, w archikatedrze. Dzięki życzliwości władz lokalnych i wielkiej cierpliwości ks. Edwarda Sobolaka, udało się uporządkować sprawy formalne. Potem przyszła kolej na poszukiwanie życzliwych sponsorów, bo dom był bardzo zdewastowany. I za to dziękuję Panu Bogu, że także i to przedsięwzięcie znalazło swój szczęśliwy finał. Ciągle ważne są słowa poety, który przestrzegał: „«Cudze chwalicie swego nie znacie». Kilka tygodni temu byłem w Wiedniu i odwiedziłem tamtejsze muzeum. Kiedy pokazywano mi zabytki z XIII wieku odczułem podziw. Teraz, może nieco młodsze, ale nasze mamy tutaj...”. Ks. Marek na te słowa zareagował uśmiechem i wtrącił cicho: „My mamy zabytek z dwunastego wieku”. Uśmiech dumy na twarzy Metropolity był dyskretną odpowiedzią na te słowa. Ksiądz Arcybiskup kontynuował: „Teraz to miejsce ma godne położenie. Liczne wycieczki, pielgrzymki, które zawsze zatrzymują się na modlitwie przy relikwiach bł. Jana Balickiego i św. bp. Pelczara, wprost od nich, ledwie krok od katedry, będą mogły zobaczyć niejako na żywo te czasy, w których żyli ci dwaj wielcy Święci naszej archidiecezji. Zatem dwa dzieła wielkiego Świętego gromadzą nas tu dzisiaj - siostry Sercanki i Muzeum. Dobrze, że jest to Muzeum, bo siostry nie będą mogły już mówić, że to one mają wyłączność do nazywania bp. Pelczara ojcem założycielem. Także Muzeum jest jego dzieckiem”.
Znowu odpłynąłem, widząc skromnie wciśniętą gdzieś w kąt pomieszczenia s. Florianę, o której wiele ciepłych słów powiedział ks. Marek. Nie jestem, niestety, koneserem sztuki, ale zazdroszczę Siostrze tego zakochania w dziełach ludzkiej myśli i kunsztu. Czasem w muzeach relacje oprowadzających nużą, rodzą chęć, żeby już wyjść. Słuchając s. Floriany, nie chce się wychodzić. W jej opowieściach eksponaty przestają być martwymi pomnikami przeszłości. Zaczynają żyć i już po chwili nie oglądamy ich, ale wtapiamy się w nie, w ich czasy i towarzyszymy historii, która dzieje się tu i teraz. Miałem kilka razy okazję słuchać tych opowieści i nawet mnie, swego rodzaju muzealnego laika, pochłaniała ta opowieść.
Nie da się jednym słowem wyrazić podziękowań za ostatnie miesiące dla tych dwojga „męczenników” przenosin Muzeum. Obserwowałem ks. Marka. Człowiek młody, wielkich zainteresowań, rozmiłowany w wakacyjnych eskapadach, zrezygnował ze wszystkiego. Rano o 7 Eucharystia w katedrze, szybkie śniadanie i już za chwilę w roboczym stroju do późnej nocy uwijał się wokół dzieła. Gdzieś tam w zaciszach na Czackiego s. Floriana z pieczołowitością matki owijała jak w pieluszki wiekowe dzieci ludzkiej maestrii, by broń Boże nic się im nie stało.
Ważne są słowa Księdza Arcybiskupa o tej bliskości Muzeum od katedry. Tak, to prawda, sam pamiętam, jak czasem wycieczki z odległych stron Polski dopytywały o diecezjalne Muzeum. Jak wytłumaczyć? Często zdarzało się, że musiałem iść z nimi i pokazać, gdzie to jest. O karkołomnym wysiłku dotarcia po zniszczonych schodach do siedziby sztuki lepiej nie wspominać. Teraz będą niemal wchłonięci przez to miejsce.
Po oficjalnościach rozpoczynamy wędrówkę po miejscach, które już są, a które zapowiadają, że pojawią się w nich kolejne eksponaty. Mnogość osób nie ułatwia słuchania. Staję przed jednym z eksponatów, konfesjonale św. bp. Pelczara i myślę - to szczególne miejsce. Mówią do nas wieki, ucząc nas ulotności ludzkiego życia. Wracają słowa odczytanego tekstu ks. Momidłowskiego. Ileż mądrości można zaczerpnąć, dotykając wzrokiem i myślą tylu przedmiotów. Jak ulotne to życie, ale z drugiej strony jak ważne. To jedno dobrze przeżyte życie rodzi dzieła, których nie dotyka czas, albo robi to, dzięki pieczołowitości ludzi, powoli. I wreszcie najradośniejsza refleksja - dobrze przeżyte życie, które w każdym z nas rodzi dzieła, zostaje zapisane i ubezpieczone w rękach największego Kustosza - Pana Boga.
I niech ta refleksja pozostanie puentą. Piszę te słowa z nadzieją, że teraz, kiedy w szkołach początek roku warto może skorzystać z zaproszenia do tej szkoły, jaką jest nasze Muzeum. Najpierw modlitwa w katedrze o błogosławiony nowy rok szkolny, a potem wizyta w niedalekiej świątyni sztuki. Może zrodzi się ta zazdrość - być artystą. Nawet nie rzeźbiąc, nie malując, ale w ten najtrudniejszy sposób - artystą dobrego życia, by zasłużyć na poczesne miejsce w tym sanktuarium pamięci, którym jest Miłość Boga.

Muzeum czynne od piątku do niedzieli, w godz. 10-16

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

[ TEMATY ]

Ludwik de Montfort

wikipedia.org

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort jako człowiek oddany Duchowi Świętemu wzrastał w osobistej świętości, „od dobrego ku lepszemu”. Wiemy jednakże, że do tej przygody zaprasza każdego.

Oto o jakich misjonarzy prosi Pana w ekstatycznej Modlitwie płomiennej: „o kapłanów wolnych Twoją wolnością, oderwanych od wszystkiego, bez ojca i matki, bez braci i sióstr, bez krewnych według ciała, przyjaciół według świata, dóbr doczesnych, bez więzów i trosk, a nawet własnej woli. (...), o niewolników Twojej miłości i Twojej woli, o ludzi według Serca Twego, którzy oderwani od własnej woli, która ich zagłusza i hamuje, aby spełniali wyłącznie Twoją wolę i pokonali wszystkich Twoich nieprzyjaciół, jako nowi Dawidowie z laską Krzyża i procą Różańca świętego w rękach (...), o ludzi podobnych do obłoków wzniesionych ponad ziemię, nasyconych niebiańską rosą, którzy bez przeszkód będą pędzić na wszystkie strony świata przynagleni tchnieniem Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Kościół czci patronkę Europy - św. Katarzynę ze Sieny

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

pl.wikipedia.org

Kościół katolicki wspomina dziś św. Katarzynę ze Sieny (1347-80), mistyczkę i stygmatyczkę, doktora Kościoła i patronkę Europy. Choć była niepiśmienna, utrzymywała kontakty z najwybitniejszymi ludźmi swojej epoki. Przyczyniła się znacząco do odnowy moralnej XIV-wiecznej Europy i odbudowania autorytetu Kościoła.

Katarzyna Benincasa urodziła się w 1347 r. w Sienie jako najmłodsze, 24. dziecko w pobożnej, średnio zamożnej rodzinie farbiarza. Była ulubienicą rodziny, a równocześnie od najmłodszych lat prowadziła bardzo świątobliwe życie, pełne umartwień i wyrzeczeń. Gdy miała 12 lat doszło do ostrego konfliktu między Katarzyną a jej matką. Matka chciała ją dobrze wydać za mąż, podczas gdy Katarzyna marzyła o życiu zakonnym. Obcięła nawet włosy i próbowała założyć pustelnię we własnym domu. W efekcie popadła w niełaskę rodziny i odtąd była traktowana jak służąca. Do zakonu nie udało jej się wstąpić, ale mając 16 lat została tercjarką dominikańską przyjmując regułę tzw. Zakonu Pokutniczego. Wkrótce zasłynęła tam ze szczególnych umartwień, a zarazem radosnego usługiwania najuboższym i chorym. Wcześnie też zaczęła doznawać objawień i ekstaz, co zresztą, co zresztą sprawiło, że otoczenie patrzyło na nią podejrzliwie.
W 1367 r. w czasie nocnej modlitwy doznała mistycznych zaślubin z Chrystusem, a na jej palcu w niewyjaśniony sposób pojawiła się obrączka. Od tego czasu święta stała się wysłanniczką Chrystusa, w którego imieniu przemawiała i korespondowała z najwybitniejszymi osobistościami ówczesnej Europy, łącznie z najwyższymi przedstawicielami Kościoła - papieżami i biskupami.
W samej Sienie skupiła wokół siebie elitę miasta, dla wielu osób stała się mistrzynią życia duchowego. Spowodowało to jednak szereg podejrzeń i oskarżeń, oskarżono ją nawet o czary i konszachty z diabłem. Na podstawie tych oskarżeń w 1374 r. wytoczono jej proces. Po starannym zbadaniu sprawy sąd inkwizycyjny uwolnił Katarzynę od wszelkich podejrzeń.
Św. Katarzyna odznaczała się szczególnym nabożeństwem do Bożej Opatrzności i do Męki Chrystusa. 1 kwietnia 1375 r. otrzymała stygmaty - na jej ciele pojawiły się rany w tych miejscach, gdzie miał je ukrzyżowany Jezus.
Jednym z najboleśniejszych doświadczeń dla Katarzyny była awiniońska niewola papieży, dlatego też usilnie zabiegała o ich ostateczny powrót do Rzymu. W tej sprawie osobiście udała się do Awinionu. W znacznym stopniu to właśnie dzięki jej staraniom Następca św. Piotra powrócił do Stolicy Apostolskiej.
Kanonizacji wielkiej mistyczki dokonał w 1461 r. Pius II. Od 1866 r. jest drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Włoch, a 4 października 1970 r. Paweł VI ogłosił ją, jako drugą kobietę (po św. Teresie z Avili) doktorem Kościoła. W dniu rozpoczęcia Synodu Biskupów Europy 1 października 1999 r. Jan Paweł II ogłosił ją wraz ze św. Brygidą Szwedzką i św. Edytą Stein współpatronkami Europy. Do tego czasu patronami byli tylko święci mężczyźni: św. Benedykt oraz święci Cyryl i Metody.
Papież Benedykt XVI 24 listopada 2010 r. poświęcił jej specjalną katechezę w ramach cyklu o wielkich kobietach w Kościele średniowiecznym. Podkreślił w niej m.in. iż św. Katarzyna ze Sieny, „w miarę jak rozpowszechniała się sława jej świętości, stała się główną postacią intensywnej działalności poradnictwa duchowego w odniesieniu do każdej kategorii osób: arystokracji i polityków, artystów i prostych ludzi, osób konsekrowanych, duchownych, łącznie z papieżem Grzegorzem IX, który w owym czasie rezydował w Awinionie i którego Katarzyna namawiała energicznie i skutecznie by powrócił do Rzymu”. „Dużo podróżowała – mówił papież - aby zachęcać do wewnętrznej reformy Kościoła i by krzewić pokój między państwami”, dlatego Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy.

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję