Reklama

Od lat trzymają się za ręce

W życiu we dwoje nigdy nie powinno się pozostawać na etapie zakochania. Stan zakochania nie jest również sposobem na szczęśliwe małżeństwo. Pewne małżeństwo z pewnością ten etap swojego związku ma już za sobą. Jednak rozmawiając z małżonkami, początkowo pomyślałem, że nadal zachowuja się jak zakochani, że po tylu latach razem ciągle są sobą zafascynowani i z uczuciem patrzą sobie w oczy... Po chwili jednak zrozumiałem, że oni „odrobili” już tę lekcję, a teraz dają mi wykład o tym, na czym polega miłość małżeńska. Wykład ten nie był nudny, notowałem skrzętnie

Niedziela małopolska 6/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Artykuł ten polecamy szczególnie tym, którzy uważają, że życie w małżeństwie może być ciekawe przez pierwszych 5 lat, tym, którzy myślą, że większą część małżeństwa spędza się, siedząc w fotelu i zaglądając do cudzego (zwykle serialowego) świata (bo tak wygodniej), a także tym, którzy uważają, że kobieta jest „od garów”, a mężczyzna - „od wkręcania żarówek”. Dedykujemy ten tekst także tym, którzy uważają, że trzymanie się za rękę zarezerwowane jest dla nastolatków, ewentualnie dla par z krótkim stażem.

Głęboka woda

Reklama

Jeszcze zanim rozpocząłem rozmowę z małżonkami, pani domu odebrała telefon, jak się okazało bardzo radosnej treści... W najbliższej rodzinie urodziło się dziecko. W takiej miłej atmosferze zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak rodziło się i kształtowało na przestrzeni lat uczucie między małżonkami.
Stefan miał wtedy 17 lat, Ewa 15. Oboje należeli do harcerstwa. Gdy Stefan przyszedł do mieszkania Ewy ze swoim kolegą i stanął przed uchylonymi drzwiami, Ewa poczuła, że to jest właśnie „to”. - W sercu zrobiło mi się tak dziwnie - mówi po latach. Nie nazywają tego jednak miłością od pierwszego wejrzenia. Gdy wspominają tamten okres swojego życia, zgodnie twierdzą, że te pierwsze uczucia, które im towarzyszyły, są niczym w porównaniu z tym, co łączy ich teraz. - Wtedy brodziliśmy w wodzie po kostki, teraz weszliśmy do głębokiej wody - tak podsumowują to, co przez lata działo się z ich związkiem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Żeby było „normalnie”

Wychodząc za mąż Ewa miała w sobie duży niepokój. Była pełna obaw o to, jak będzie, choć do małżeństwa podchodziła w sposób bardzo odpowiedzialny. Te obawy rozwiały się z czasem, kiedy uświadomiła sobie, że przez życie nie idzie już sama, ale we dwoje. Nowa rola życiowa, w którą się wcieliła - rola żony i matki - była stawiana przez nią zawsze ponad możliwość robienia kariery. Małżonkowie wszystkie problemy starali się rozwiązywać wspólnie, bez ingerencji otoczenia. Priorytetem było to, żeby matka była przy dzieciach, nawet kosztem pracy, z której Ewa została wtedy zwolniona. Obecnie oboje ze Stefanem pracują, a dzieci są dorosłe. Jednak i one dostrzegają zalety obecności w domu mamy, bo gdy ostatnio Ewa była na zwolnieniu lekarskim, syn stwierdził, że „gdy mama jest w domu, to wszystko jest tak normalnie”. Ewa uważa, że nigdy nie będzie żałowała lat spędzonych w domu z dziećmi.

Między dwoma światami...

Reklama

Jak dziś przekonać młodych, że nie warto stawiać tylko na karierę, że przyjście na świat dziecka to wielki dar, nieprzeliczalny na koszty jego utrzymania? Stefan, gdy ma okazję rozmawiać z młodymi ludźmi, ma wrażenie, jakby to była dyskusja między dwoma odrębnymi i obcymi sobie światami. Bo jak rozmawiać z kimś, kto Boga stawia w swojej hierarchii na samym końcu? Problem leży też w podejściu do małżeństwa. Stosunkowo niewielu ludzi myśli o tym, że powołaniem małżeństwa jest wzajemne uświęcanie się małżonków, a dopełnieniem tego są dzieci, które są darem, a nie zagrożeniem. Powszechne jest myślenie, że skoro inni robią kariery, zarabiają, to ja nie mogę pozostać „w tyle”. Mówienie o podejściu z wiarą do roli wspólnoty rodzinnej stało się niemodne. Boimy się tego, że przykleją nam przydomek „dewoty”, albo „katolika”. Dziś ludzie rzadko właściwie wykorzystują rozum dany od Boga. A świat jest taki jakim go stworzymy. Nie trzeba się do niego dostosowywać, rezygnując z wyznawanych wartości.

Zawsze pomaga

Nie zawsze było im łatwo. Był okres, gdy pracował tylko mąż. Zawsze jednak podchodzą do wszystkiego z wiarą w Bożą Opatrzność. Tę wiarę przekazywali i nadal przekazują swoim dorosłym już dzieciom - Agacie (22 lata) i Jakubowi (24 lata). Od trzech lat w ich domu mieszka także Katarzyna (17 lat), którą przyjęli po śmierci jej matki, siostry Stefana. Nie wahali się, gdy pojawił się wybór między umieszczeniem dziewczynki w domu dziecka a zabraniem jej do siebie. Na początku, gdy Katarzyna zamieszkała z nimi, nie było łatwo, ale z Bożą pomocą stworzyli wspólnotę, w której wzajemnie się szanują.
Najważniejsze dla rodziców było przekazanie wiary swoim dzieciom. Od zawsze razem klękali do modlitwy, podczas której wzajemnie się przepraszali. Teraz trudniej o modlitwę wszystkich członków rodziny równocześnie, bo rzadko wszyscy mogą się spotkać w jednym czasie i miejscu, ale małżonkowie pielęgnują wspólną modlitwę, co ich bardzo umacnia. Jak mówią: - Nie ma w naszym życiu sytuacji, żeby modlitwa nie pomagała.

Pogadać przy garnkach

Reklama

Stefan i Ewa są świadomi, że dzieci są bardzo ważne w rodzinie, ale twierdzą, że nie zawsze to one muszą być w centrum. Dbają o swoje dzieci, lecz wiedzą, że one też muszą mieć swoje życie, i rodzice nie mogą ingerować we wszystkie jego sfery. Kiedyś przyjdzie czas, że opuszczą gniazdo rodzinne, a małżonkowie będą przecież zawsze razem. Zwracają więc szczególną uwagę na to, żeby pielęgnować swoje uczucie, żeby lokować je nie tylko w dzieciach, ale w sobie nawzajem. Od 26 lat ciągle znajdują nowe sposoby na to, żeby ciekawie i aktywnie spędzać czas, żeby się serdecznie zaskakiwać. Zresztą wychodzą z założenia, że w domu nie ma podziału na czynności zarezerwowane tylko dla mężczyzny i te przeznaczone tylko dla kobiety. - Nie wyobrażam sobie, że siedzę na kanapie, a żona gotuje obiad. Zdaję sobie sprawę z tego, że przy gotowaniu kobieta musi wykonywać kilka czynności na raz. Dlatego jedną z nich mogę zająć się ja. Poza tym nawet przy garnkach można pogadać - opowiada Stefan.
- Mówi się, że kobieta potrafi robić kilka rzeczy jednocześnie. I zgadzam się z tym, ale czasem może o czymś zapomnieć i wtedy mąż, skupiony na jednej sprawie, pomaga, przypominając - dodaje Ewa. Nie ma podziału obowiązków, jest wzajemne uzupełnianie się. Gdy Stefan przychodzi wcześniej z pracy, to on zajmuje się obiadem, sprząta. Zatem - koniec z błędnymi stereotypami.

Co miesiąc jubileusz!

Łamanie stereotypów to nie jedyna rzecz, którą się wyróżniają. Co miesiąc małżonkowie przeżywają nietypowy jubileusz - sami nazwali go „miesięcznicą”. Każdego 25. dnia miesiąca (pobrali się 25.) składają sobie życzenia, a od czasu do czasu obdarowują się nawzajem drobnymi upominkami.
Nie szczędzą również czasu na wspólną aktywność - wyjścia do kina, teatru, spacery to nie wszystko. Mają wspólną pasję - wędrowanie po górach, szczególnie lubią Gorce. Mówią, że przyroda ich wycisza, pozwala ładować „akumulatory życia” i wracać z zapałem do codzienności. Każdego roku co najmniej raz lub dwa są na Turbaczu. Czas wędrówek mija im na rozmowie, nierzadko maszerują z różańcem w ręku. Czasem biorą rower i udają się za miasto - w taki sposób dotarli w ostatnie wakacje z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej.

Właśnie, że to „te” czasy

- Mąż zawsze całuje mnie w rękę, gdy gdzieś się spotykamy. To dla mnie wyraz wielkiego szacunku - mówi Ewa. Dla niektórych dziwne może się wydawać, że para z dużym małżeńskim stażem trzyma się za ręce. Twierdzą, że to już „nie te czasy”. Dla Ewy i Stefana nie mają znaczenia takie opinie innych. Trzymając się za ręce, czują się ze sobą zjednoczeni. W ten sposób świadczą w pewien sposób o relacji, jaka jest między nimi. To obraz ich przywiązania do siebie.

Wypisujemy receptę

Recepta na szczęśliwe małżeństwo? Odpowiadają Ewa i Stefan: - Zawsze patrzeć na drugą osobę z miłością i szacunkiem. Szukać wspólnych zainteresowań, a zarazem dawać drugiej połowie swobodę w realizowaniu swoich marzeń i pasji. I co najistotniejsze: we wszystkim, co robimy i czego doświadczamy, ważna jest pokora. Najgorzej jest, gdy myślimy, że my wszystko możemy zaplanować i zrealizować według własnych wizji... A Pan Bóg ma różne ścieżki dla nas - zawsze jednak wędrujemy po nich razem, krok za krokiem, mocno ściskając dłoń ukochanej osoby…

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oto nadchodzi dzień

2025-11-10 13:58

Niedziela Ogólnopolska 46/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Listopad zachęca nas wszystkich do refleksji nad przemijalnością i tajemnicą ludzkiej egzystencji i śmierci. Bez względu na naszą wrażliwość, wszystko w wymiarze duchowym i świeckim przypominało nam o uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. Nic, co jest na tym świecie, nie będzie trwało wiecznie. Nie jesteśmy w stanie stworzyć czy uczynić czegokolwiek, co by nie uległo zniszczeniu. Choćby było trwałe jak kamień, i tak ulegnie unicestwieniu. Nie przetrwa. Myśli te nieraz mogą napawać nas lękiem. Każdy chciałby być gotowy na dzień, w którym nastąpi przysłowiowy koniec. Ów lęk przez wielu jest wykorzystywany do szerzenia zamętu, wzbudzania trwogi i innych negatywnych uczuć.

Jezus przygotowuje swoich uczniów, a zatem i każdego z nas na dni ostateczne. W aspekcie nie tylko końca świata, ale i naszego bycia na ziemi tu i teraz. Zakładając, że każdy z nas jest świątynią, możemy powiedzieć, iż każdy może być przyozdobiony pięknem duchowym – dobrymi uczynkami i wieloma innymi walorami duchowymi, wydającymi się nie do zniszczenia. Ale jako żywa świątynia będziemy także poddawani próbie, polegającej na tym, że nasza wiara będzie stawiana przed różnymi wyzwaniami. Przyjdzie na każdego z nas taki czas, że nawet „kamień na kamieniu nie pozostanie na miejscu” w naszym życiu duchowym. Stąd potrzeba naszej czujności, zwłaszcza wtedy, kiedy czujemy się mocni i „nie do ruszenia”. W każdej próbie jednak powinniśmy być stali w naszym zaufaniu do Pana Boga. Jezus przestrzega nas przed „głosicielami dobrej nowiny” z nutą sensacji i wyłącznością na prawdę i zbawienie. Nasza wiara musi być niewzruszona. Jezus nie niesie sensacji, ale przynosi pokój. Bądź zatem wierny i stały w drodze, po której zmierzasz. Świat bowiem nie niesie pokoju, ale przynosi wojnę. Twoja wierność zostanie poddana próbie przez prześladowanie. Niekoniecznie musi ono mieć wymiar spektakularny. Czasem będą to czynić najbliżsi przez okazywanie pogardy, śmiech, kpiny, wytykanie czy inne formy upokorzenia. We wszystkim tym Jezus oczekuje od nas ufności. On w mocy Ducha Świętego będzie przy nas. Da nam niewzruszoną pewność obranej przez nas drogi, bez względu na to, z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Może nawet wobec ludzi staniemy się całkowicie samotni i w wymiarze światowym wyobcowani, ale musimy pamiętać, że właśnie wtedy Bóg jest przy nas. Taką postawą ocalimy swoje życie.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej Niezbędnika Katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca. Dostępna jest również wersja PDF naszego Niezbędnika!

CZYTAJ DALEJ

Statki-szpitale służące potrzebującym w Amazonii

2025-11-16 13:36

[ TEMATY ]

świadectwo

lekarz

Vatican Media

Trzy jednostki pływające są zacumowane wzdłuż rzeki Guajará w Brazylii i oferują pomoc medyczną tym, którzy jej najbardziej potrzebują. Inicjatywa powstała z inspiracji tematem zintegrowanej ekologii papieża Franciszka i przez niego statki były ofiarowane. Przemierzają Amazonkę, docierając do społeczności rdzennych nawet w głębi lasu deszczowego. Dla Vatican News, na marginesie szczytu klimatycznego COP30 w Belém, swoje świadectwo złożył Felipe – lekarz wolontariusz.

Ludzie ustawiają się w kolejce, aby wejść na pokład statku-szpitala San Giovanni XXIII (Święty Jan XXIII). Nie jest to zwykła jednostka przewożąca pasażerów na pobliskie wyspy; to statek-szpital, który przemierza Amazonkę aż do najbardziej odległych zakątków lasu deszczowego – „płuc świata” – miejsc dostępnych wyłącznie drogą wodną, by nieść pomoc medyczną tam, gdzie nie ma ani szpitali, ani przychodni.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję