Jest moją wielką radością, że już po raz jedenasty mogę poprzez słowo pisane zagościć „materialnie” w Waszych domach podczas radosnego obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Pragnę dołączyć
do grona krewnych, bliskich i przyjaciół, którzy w te dni kolędowania zagoszczą w Waszych domach.
Przychodzę z radosną wdzięcznością za miniony rok, który przeżywaliśmy prowadzeni ku świętości przez wielkiego biskupa przemyskiego - św. Józefa Sebastiana Pelczara. To wraz z nim przez kolejne
miesiące odwiedzaliśmy sanktuaria maryjne naszej archidiecezji, a nawet w Jego rodzinnej miejscowości erygowaliśmy Sanktuarium Jego Imienia, miejsce, w którym jak to zachęcał kard. Gulbinowicz, główny
celebrans uroczystości: „winni spotykać się małżonkowie przedkładając Bogu przez wstawiennictwo Świętego swoje rodzinne radości i nadzieje, ale także smutki i niepokoje”. Miesiące, które minęły
od tamtej wakacyjnej uroczystości potwierdziły potrzebę takiego miejsca.
Wnoszę w Wasze domy także i troski i smutki, które są nieodłącznym towarzyszem życiowej drogi. Pożegnaliśmy w tym roku wielu naszych bliskich, a także kapłanów, i aż dwóch biskupów Stefana i Bolesława.
Kładziemy na stole ich trud posługiwania i prosimy Boga, by dał im radość świętowania Tajemnicy Betlejemskiej w pełnym zjednoczeniu z Jezusem.
Bóg wszystko czyni z Miłości i dlatego radujemy się, że za kilka miesięcy, jeśli taka będzie wola Boża, przed ołtarzem Pana stanie ponad trzydziestu nowych szafarzy Bożych Tajemnic. Polecam ich Waszej
modlitwie.
Wraz ze Świętym Biskupem pragniemy wejść w tym roku i głębiej przeżyć Tajemnicę Eucharystii, która swój początek wzięła w betlejemskiej grocie, jak to zresztą opisał sam Święty. Ponieważ w tradycję
przeżywania czasu świątecznych spotkań wpisuje się praktyka snucia opowieści wyrażanych śpiewem pastorałek i opowiadaniami, pragnę i Was obdarować takim opowiadaniem, zaczerpniętym z dzieł św. biskupa
Józefa Pelczara:
Niekiedy dla podtrzymania wiary „maluczkich”, zamiast Hostii ukazuje się Dzieciątko Jezus. Wypadek taki zdarzył się w małym miasteczku hiszpańskim Manzenedzie, w dniu 20 kwietnia 1905 r.
Było to podczas misji. Misjonarze we wspomnianym dniu urządzili nabożeństwo przebłagalne. Na ołtarzu wystawiono Najświętszy Sakrament, po czym jeden z kapłanów zaczął z ambony odmawiać modlitwy o przebaczenie
grzechów. W pewnej chwili, przy pełnym kościele, wielu modlących się powstało ze swoich miejsc i zaczęło się wpatrywać w wielki ołtarz. Kapłan spostrzegłszy to zwrócił się do nich z prośbą, ażeby uklękli,
gdy nagle jakaś mała dziewczynka krzyknęła: „Ja także chcę zobaczyć Dzieciątko”. Zdumiony tym wołaniem misjonarz spojrzał również na ołtarz. Ujrzał cud. Na ołtarzu, w miejscu, gdzie stała
monstrancja, stało Dzieciątko niezwykłej piękności, w śnieżnobiałej szacie, i wyciągało rączki ku zgromadzonemu ludowi, jak gdyby wszystkich chciało wziąć w ramiona. Na piersiach Dzieciątka Jezus widać
było wielką ranę, z której tryskała krew.
Zjawisko to wywarło na wszystkich tak potężne wrażenie, że wszyscy tłumnie ruszyli do spowiedzi. Ostatniego dnia misji Komunia Święta trwała od 6 do 9 rano. Na pamiątkę tego wydarzenia umieszczono
na krzyżu misyjnym obraz Dzieciątka Jezus.
(Z pism bp. Pelczara)
Pragnę życzyć, abyśmy wszyscy przez wiarę mogli w świętej Hostii widzieć zawsze obecnego tam Zbawiciela, który rozpoczął swą ludzką drogę jako Dzieciątko w Betlejem. Niech On na stałe zamieszka w
naszych sercach i przez modlitwę zadomowi się w tym Roku Eucharystii w naszych rodzinach. Ze szczególną miłością pragnę zaprosić do serca tych, o których poeta pisał:
Lecz czuję, choć pęd swych zastrzeżeń
Trzymam usilnie na wodzy,
Że sercu mojemu najbliżsi
Maluczcy i przeubodzy -
Wszystkim składam najlepsze życzenia obfitych darów Jezusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu