"Osada Mrozy jest placówką bardzo eksponowaną. Oprócz stacji
kolejowej i siedmioklasowej szkoły podstawowej, znajduje się tu Państwowy
Urząd Pocztowo-Telegraficzny z rozmównicą. Jest apteka i skład apteczny,
lekarz medycyny i dentysta, kilku felczerów. Są cztery straże Ochotnicze
i Koło Młodzieży Wiejskiej prowadzone w duchu lewicowo-wyzwoleńczym"
- tak opisuje Mrozy z 1930 r. kronika parafialna.
Mimo znacznej liczby mieszkańców, osada nie miała kościoła: "
Oprócz ludności rzymskokatolickiej mieszka tu prawie tyle samo żydów
i ewangelików, którzy posiadają swoje domy modlitwy, czego pozbawieni
są katolicy" - opowiada dalej kronika. Wreszcie pisma i raporty słane
do arcybiskupa metropolity warszawskiego kard. Aleksandra Kakowskiego
odniosły sukces. W 1931 r. została erygowana parafia, a już sześć
tygodni później - staraniem parafian - postawiony został drewniany
kościółek, mogący pomieścić 600 osób. "Przybijano jeszcze ostatnie
deski na wieży kościoła, kiedy wjeżdżał do Mrozów J.E. ks. biskup
Antoni Szlagowski, sufragan warszawski" - odnotowała kronika parafialna.
Kościółek miał być tymczasowy, w 1941 r. pojawił się
projekt nowego, murowanego kościoła. Jednak niepokoje wojenne i trudności
polityczne nie pozwoliły na zrealizowanie planów. Ówczesny proboszcz
ks. Kazimierz Fertak bardzo angażował się w życie swojej parafii.
Oprócz podjęcia wielu prac remontowych - m.in. plebania wymagała
gruntownego remontu po przejściu wojsk sowieckich - zasłynął jako
wielki przyjaciel młodzieży, gorący patriota i społecznik. Pomagał
wszystkim, którzy szukali oparcia, ukrywał poszukiwanych podczas
wojny tak Polaków jak i Żydów. Po wojnie przyczynił się do elektryfikacji
Mrozów. Jego szeroka działalność nie podobała się komunistycznym
władzom powojennej Polski - w 1948 r. został aresztowany. Wypuszczony
z więzienia w 1956 r. już nie wrócił do parafii.
Idea budowy większego, murowanego kościoła towarzyszyła
kolejnym proboszczom parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Władze
komunistyczne nie sprzyjały takim projektom. Celowały za to w nękaniu
ludzi Kościoła. W parafialnej kronice znajdujemy i taki zapis: "4
V 1967 - czterech funkcjonariuszy MO dokonało rewizji na plebanii
i zarekwirowało 1640 jaj, zebranych dla warszawskiego seminarium
duchownego, pod pretekstem ´nielegalnej zbiórki po wsiach´. 12 IX
1967 - Kolegium Orzekające w Mińsku Mazowieckim orzekło przepadek
zebranych jaj i udzieliło nagany księdzu Proboszczowi. Kolegium Wojewódzkie
potwierdziło tę decyzję".
Najtragiczniejszym dla parafii było święto Matki Bożej
Częstochowskiej w 1979 r. W nocy, około 22.45 spłonął całkowicie
drewniany kościół parafialny. Mimo interwencji kilkunastu jednostek
straży pożarnej, nie udało się opanować żywiołu. Spłonęło tabernakulum
z Najświętszym Sakramentem, ołtarz, organy, mszały, meble i szaty
liturgiczne. Orzeczenie MO mówiło o zwarciu instalacji elektrycznej,
jednak parafianie wiedzieli, że prąd był wyłączony ogólnym "heblem"
. Pozostawała wersja o zaprószeniu ognia od świecy albo "zbrodniczego
podpalenia przez pijanego lub anormalnego osobnika" - podkreślają
parafialne zapisy.
Pan Bóg największe zło przemieni w dobro - po tej tragedii
parafianie jeszcze energiczniej przystąpili do starań o pozwolenie
na budowę nowego kościoła. W Polsce zaczęło się wszystko zmieniać,
ludzie z nową nadzieją spojrzeli w przyszłość. Już trzy tygodnie
później powstał komitet budowy nowej świątyni. Powstał projekt autorstwa
inż. dr. Michała Sandowicza. Proboszcz ks. Tadeusz Tartas energicznie
wziął się do pracy. Po uzyskaniu potrzebnych zezwoleń wprost "spod
ziemi" wydobywał cegły, cement, deski, gwoździe. Rosły mury świątyni.
Parafianie własnymi rękoma wznosili swój wymarzony kościół. Ksiądz
proboszcz dbał też o duchowy wzrost swojej trzódki. Ciosem dla parafian
była jego nagła śmierć w roku 1986. Parafianie wyprosili u jego rodziny
zgodę na pochowanie niezapomnianego budowniczego i duszpasterza na
miejscowym cmentarzu...
Następny proboszcz, ks. Wiesław Nowosielski, doprowadził
świątynię do dnia poświęcenia, 26 października 1986 r. i uroczystej
konsekracji 17 października 1993 r.
Nowy proboszcz - od 28 czerwca 1999 r. - ks. Marek Kasprzak
podjął się trudu prowadzenia robót wykończeniowych. - Mówię parafianom:
wasi ojcowie budowali, wy musicie kończyć. Śmieją się, ale chętnie
przychodzą - opowiada Proboszcz. - Niedawno zakończyliśmy prace przy
elewacji budynku świątyni, teraz trwa malowanie górnego kościoła.
Dużo więcej pracy wymaga wykończenie dolnego kościoła, jest o prawie
100 metrów kwadratowych mniejszy niż górny, będzie cieplejszy, przytulniejszy
- zamontujemy tam ogrzewanie podłogowe. Moim marzeniem jest ukończyć
prace w dolnej świątyni przed zimą, aby tam właśnie móc odprawiać
Msze św. niedzielne - łatwiej będzie go dogrzać niż górną, bardzo
wysoką część. Parafianie nie będą marzli - mówi Proboszcz.
Ksiądz Proboszcz dba o swoich pracowników. Ekipa górali,
która mieszka na plebanii na czas wykonywanych prac i wszyscy parafialni
wolontariusze podejmowani są w księżowskiej jadalni. - Gospodyni
po przyjściu pyta mnie: Ile dzisiaj obiadów? Bywa, że nie mniej niż
piętnaście! - śmieje się ks. Kasprzak.
W tym roku parafia św. Teresy od Dzieciątka Jezus obchodzi
siedemdziesięciolecie, a osada Mrozy 210 lat swojego istnienia. Dziś
jest to duża parafia, licząca ok. 5000 osób, oprócz gminy Mrozy w
jej skład wchodzą Kruki, Wola Rafałowska, Wola Paprotnia i Grodzisk.
Pod opieką parafialnych katechetów: wikarego, ks. dr. Sławomira Sobczaka,
Sióstr Elżbietanek i świeckich katechetów są dwie szkoły podstawowe,
gimnazjum i liceum. Ksiądz Sobczak prowadzi istniejącą przy parafii
od ponad dziesięciu lat grupę oazową. Są to głównie studenci, którzy
na sobotę i niedzielę przyjeżdżają do swoich domów. W piątki wieczorem
spotykają się w kościele, a w niedzielę o ósmej rano animują Mszę
św. Pozostałe Eucharystie gromadzą niemal połowę parafian, liczne
grupy ministrantów i bielanek. - Jestem dumny z mojej parafii, w
niedzielę kościół jest pełen, wszystkie dzieci uczestniczą w katechezie,
a i w pierwsze piątki miesiąca jest co robić w konfesjonałach - dodaje
ks. Kasprzak.
Ksiądz Proboszcz wprowadził zwyczaj odwiedzania - w pierwsze
piątki miesiąca - obłożnie chorych. - Ostatnio rozdałem 32 Komunie
Święte. Ci ludzie są szczęśliwi, kiedy przychodzi do nich kapłan,
oni ogromnie potrzebują umocnienia i Chrystusowej pociechy.
Po parafii wędruje obraz Chrystusa Króla. - Jest to owoc
poprzednich rekolekcji adwentowych prowadzonych przez wikariusza
z Mińska Mazowieckiego. Z ulicy na ulicę podawany jest przez kolejne
rodziny, które uroczyście obchodzą te ważne dla domu chwile. Modlą
się, zgromadzeni wokół obrazu, oddając się w opiekę Temu, który jest
Królem całego świata - opowiada Proboszcz.
Obecności księdza potrzebują też mieszkańcy zakładu poprawczego
mieszczącego się na terenie parafii. Są to opóźnieni umysłowo, lub
upośledzeni chłopcy i młodzi mężczyźni, których życie już naznaczone
jest złem. Często ich udział w przestępstwie był przypadkowy, lub
byli sterowani przez prawdziwych bandytów. Trafiają do placówki,
której zadaniem jest przywrócić ich społeczeństwu, co rzadko się
udaje. Jest to trudne, ale bardzo ważne pole działania dla kapłana,
który tych - często po prostu pokrzywdzonych przez tzw. los - ma
przekonać, że jest Ktoś, kto ich kocha bardziej niż Siebie.
Silną grupę w parafii stanowią kolejarze. Ze względu
na położenie przy linii kolejowej wielu mieszkańców Mrozów od pokoleń
pracuje na kolei. Stworzyli oni grupę Katolickiego Stowarzyszenia
Kolejarzy w Mrozach. Jak wszyscy członkowie tej organizacji - a jest
ich sporo w całej Polsce - biorą udział w rekolekcjach, mają swoje
modlitewniki, spotykają się na wakacyjnych, wyjazdowych spotkaniach
formacyjnych. Widać ich podczas uroczystości parafialnych - ze swoim
sztandarem trzymają wartę przy ołtarzu.
Już tylko dwa tygodnie dzielą parafię św. Teresy od Dzieciątka
Jezus w Mrozach od ważnej uroczystości siedemdziesiątej rocznicy
istnienia parafii. Świętowanie jeszcze bardziej zjednoczy tę i tak
pragnącą być blisko kościoła społeczność.
Życzymy im wszystkim wielu łask Bożych i radosnych chwil
w pięknej, nowej świątyni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu