Raz z wiadomej nam przyczyny
Poszli do Jerozolimy.
W drodze człeka napotkali,
Który Pana tak zagaił:
- Ja za Tobą pójdę wszędzie,
I nieważne, gdzie przybędziesz,
Czy do miasta, czy do wioski.
Z Tobą znikną wszelkie troski!
Na to Pan powiedział krótko:
- Wiesz, niekiedy jest Mi smutno,
Bowiem lisy nory mają,
Ptaki gniazda zakładają,
Lecz idący tu Syn Boży
Nie ma gdzie swej głowy złożyć.
Napotkali też innego.
Jezus zwrócił się do niego;
- Pójdziesz za Mną ku zbawieniu?
- Pójdę! Tylko ojcu memu
Grób szybciutko przygotuję.
Rodzic na to zasługuje...
- To już ojcu nie pomoże!
Lepiej głoś królestwo Boże,
Ratuj żywych, mój kolego!
Zobaczyli wnet trzeciego.
Ten miał w sobie wiele chęci
I chciał Bogu się poświęcić.
- Chcę za Tobą pójść z tą chwilą,
Wpierw pożegnam się z rodziną,
Z przyjaciółmi, kolegami,
I już będę chodził z wami.
Jezus bez zastanowienia
Odpowiedział: - Mowy nie ma
O rodzinnych pożegnaniach!
Gdy do pługa się przykładasz,
Żeby orać w Bożej glebie,
Nie oglądaj się za siebie!
Idź dziś własną drogą sobie,
W Mym królestwie... nic po tobie!
Trzech wędrowców tam spotkali.
Jezus wszystkich ich odprawił.
Czemu, dzieci, tak postąpił?
Czyżby w ich zamiary zwątpił?
Pomóż w rozwoju naszego portalu