Wciąż jesteśmy pod wrażeniem uroczystości przyjęcia sakry biskupiej przez ks. dr. Artura Mizińskiego, która odbyła się 30 maja br. w archikatedrze lubelskiej. W uroczystości tej licznie uczestniczyła wspólnota parafialna z kościoła św. Antoniego. Nasza parafia może poszczycić się tym, że jest związana z nowym biskupem pomocniczym z dwóch powodów. Pierwszym jest fakt, że rodzice Biskupa, Anna i Przemysław oraz siostra Małgorzata z mężem i córką należą, z racji zamieszkania, do parafii św. Antoniego. Drugim - jest nasza pamięć o trzyletniej obecności (w latach 1999-2002) ks. Artura wśród nas jako rezydenta tej parafii. Codziennie ks. Artur odprawiał Mszę św. o godz. 7.00 w naszym kościele. Często posługiwał w konfesjonale, brał udział w uroczystościach, aktywnie uczestnicząc w życiu religijnym parafii. Rodziców bp. Artura można spotkać w kościele, w którym codziennie uczestniczą we Mszy św. Skromni, życzliwi, otwarci na kontakt z bliźnimi, nie odmawiają prośbie o chwilę rozmowy, którą odbywamy w gościnnym domu państwa Mizińskich. W rozmowie uczestniczy również starsza siostra Księdza Biskupa, Małgorzata.
Ewa i Tomasz Kamińscy: - Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedzieli się Państwo o tym, że syn został mianowany przez Ojca Świętego na biskupa pomocniczego archidiecezji lubelskiej?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, gdy przyszliśmy z kościoła, po południu, wnuczka Ania włączyła Radio Plus i zawołała nas, bo usłyszała, że mówią o wujku. Bardzo przeżyliśmy tę wiadomość, aż się popłakaliśmy z radości. Nie mogliśmy uwierzyć, że to prawda. Potem przyjechał Artur i jeszcze jeden ksiądz, ale on jeszcze nic nie wiedział. Zaraz po nich pojawili się nasi księża wraz z ks. proboszczem Stanisławem Rogiem. Wkrótce cały dom zapełnił się znajomymi.
- Czy kiedykolwiek myśleliście Państwo, że syn zostanie biskupem?
- W marzeniach mieliśmy taką nadzieję, że może kiedyś…, ale nigdy nie sądziliśmy, że stanie się to tak szybko, w tak młodym wieku.
- Z trojga Państwa dzieci dwoje jest poświęconych całkowicie Bogu. S. Estera należy do Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej. Rok temu uczestniczyliśmy w uroczystości składania profesji zakonnej przez s. Esterę na ręce brata, wówczas Kanclerza Kurii. Było to w niedzielę Zesłania Ducha Świętego. W tym roku, również w niedzielę Zesłania Ducha Świętego, syn przyjął święcenia biskupie? Jak Państwo odczytują zbieżność tych uroczystości?
- Z pewnością ma to swoją wymowę. Ciągle powtarzamy w zadziwieniu, że niezbadane są plany Boże. Z radością przyjęliśmy fakt, że ogłoszenie nominacji nastąpiło w dniu 3 maja, w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Ma to szczególne znaczenie, gdyż brat - mówi p. Małgorzata - odznacza się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Do dziś pamiętam, jak brat był niepocieszony, kiedy z braku miejsca w autokarze nie pojechał na koronację figury Matki Bożej Kębelskiej w roku 1978.
- Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak narodziły się w Państwa rodzinie powołania do życia konsekrowanego? Czy było w Państwa rodzinie coś szczególnego?
Reklama
- Nic nadzwyczajnego. Po prostu zawsze panowała miłość, zaufanie i wiara. Codziennie odmawialiśmy razem Różaniec. Poprzez Maryję powierzaliśmy Bogu wszystkie sprawy. W naszej wspólnej modlitwie była też prośba o powołania kapłańskie i zakonne. Dni wypełnione były ciężką pracą na roli w Wandalinie. Dzieci, a zwłaszcza Artur, dużo nam pomagały. Nawet jak studiował w Rzymie, gdy przyjeżdżał na miesiąc urlopu, spędzał go na pracy w gospodarstwie. Był też w naszej rodzinie taki zwyczaj, że w niedzielę po przyjeździe z kościoła, gdy jedliśmy obiad, zawsze mówiliśmy o Ewangelii czytanej w danym dniu. Kościół odległy był o 9 km, trudno było chodzić codziennie, tak jak teraz chodzimy do kościoła pw. św. Antoniego. Dzieci uczęszczały do liceum w Kraśniku Fabrycznym. Tam pomagaliśmy budować kościół. Na placu stanął najpierw krzyż. Tamtejszy Ksiądz Proboszcz zdradził nam kiedyś, że codziennie rano pewien młodzieniec przychodził i klęczał przed tym krzyżem, modląc się. Okazało się, że był to nasz Artur, który po lekcjach też często pomagał przy budowie.
- Jak Państwo dowiedzieliście się, że syn pragnie być księdzem?
- Początkowo nic nie mówił o seminarium. Myślał o filologii rosyjskiej. Córka Agnieszka, obecnie s. Estera, wybierała się na germanistykę. Pamiętam, jak Artur powiedział kiedyś - wspomina p. Małgorzata - że od małego dziecka widział siebie przy ołtarzu. Był ministrantem. Jak skończył liceum, to przyznał się, że idzie do seminarium i prosił o modlitwę. Agnieszka dopiero w czwartej klasie liceum ujawniła swoje plany związane z życiem zakonnym.
- Czy Państwo byliście zaskoczeni tą decyzją?
- Tak, było to dla nas duże zaskoczenie. Martwiłam się - mówi Mama Księdza Biskupa - jak sobie poradzi. A on odpowiadał, że wszystko jest w rękach Boga. Był wówczas stan wojenny. W liceum, oprócz wychowawcy, który był prawym człowiekiem, nikt nic nie wiedział. Oficjalnie Artur mówił, że po skończeniu szkoły będzie przez rok pomagał rodzicom w gospodarstwie.
- Jak przeżyliście Państwo uroczystość konsekracji syna na biskupa?
- Uroczystość była bardzo podniosła i wzruszająca. Nie da się wyrazić słowami tego, co przeżywały nasze serca. Wielka radość i jednocześnie lęk wobec wyzwania i zadań, jakie stały się udziałem naszego syna. Obecność i modlitwa biskupów, kapłanów, sióstr zakonnych, krewnych, przyjaciół i całej wspólnoty Kościoła napawa jednak ufnością i pokojem, że będzie mógł podołać temu, czego oczekuje od niego Bóg. Wdzięczni wszystkim za modlitwę w intencji syna, życzymy wielu łask Ducha Świętego i opieki Matki Bożej.
- Dziękujemy za rozmowę.