Oto nad czym, a właściwie nad kim zamierzam „zapłakać”. Najbardziej smuci mnie los młodego pokolenia. Jak to możliwe, że na polskiej ziemi, wielu młodych ludzi tak nieprawdopodobnie dało się otumanić fałszywym, bezdusznym i po prostu głupim poglądom na sztukę, aktorstwo… piękno.
Jak to możliwe, że trzydziestotrzyletni aktor, wypowiada się takimi oto słowy: To nie jest tak, że my się możemy zgodzić lub nie zgodzić z tym spektaklem.(…) (reżyser) bazował na tym, co my podczas prób wymyślaliśmy. Ale ta cała konwencja, w której my się poruszamy, to jest jego świat, jego wizja, pod którą my się podpisujemy. To jest reżysersko wizja bardzo dobra, a od strony teatralnej znakomita. (por. http://www.se.pl/rozrywka/gwiazdy/tylko-u-nas-aktor-kontrowersyjnej-sztuki-klatwa-spodziewalismy-sie-protestow_954767.html )
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nikt w czasie prób nie zaprotestował? Nikomu nie zrobiło się niedobrze? Czy rzeczywiście, jeśli czemuś nada się magiczne miano „sztuki”, nie ma tu już miejsca na normalne odczucie zawstydzenia i zgorszenia? Jaką terapię powinien przejść młody człowiek, aby wyrwać się z zaklętego kręgu egocentryzmu i dostrzec wrażliwość innych, którą można przecież boleśnie zranić?
Reklama
Jak to możliwe, że Teatr Powszechny – jedno z legendarnych miejsc dla polskiej kultury, wydaje po spektaklu oświadczenie w którym czytamy: Informujemy, że spektakl „Klątwa” w reż. Olivera Frljicia jest integralną całością, a wszelkie sceny są jedynie odzwierciedleniem wizji artystycznej. (…)Należy również pamiętać, że tego, co pokazywane jest w ramach przedstawienia teatralnego, nie można traktować jako działań czy zdarzeń dziejących się rzeczywiście. (por. http://www.powszechny.com/aktualnosci/oswiadczenie-ws-spektaklu-klatwa-w-rez-olivera-frljicia.html ) Ostatnie zdanie dowodzi, że autorzy ewentualnych protestów z miejsca uważani są za intelektualnie nieprzygotowanych do odbioru sztuki. By bronić prawa do epatowania obrzydliwością, dyrekcja teatru odwołuje się też do Konstytucji RP. Cynizm wręcz nieprawdopodobny.
„Płaczę” również nad rozentuzjazmowaną publicznością, która nagrodziła spektakl owacjami na stojąco a być niektórzy nazajutrz udali się na nabożeństwo, nie widząc sprzeczności między jednym postępowaniem a drugim. Nasuwa mi się analogia do wydarzenia sprzed lat kilku, kiedy to lider polskiego zespołu rockowego na oczach podekscytowanej publiczności podarł Biblię i rzucił ją pod nogi młodych uczestników koncertu. Ci palili ją i deptali. Swoje działanie uzasadniał względami „artystycznymi” a Pismo Święte nazwał najbardziej zbrodniczą księgą w dziejach świata. Wśród fanów zespołu byli być może młodzi ludzi, którzy na co dzień uczestniczą w lekcjach religii. I oni również nie widzą sprzeczności. BEZMYŚLNOŚĆ – oto co boli mnie w tym chyba najbardziej!
Jako polityk muszę jednak zająć wyraźne stanowisko. Trzy rzeczy domagają się zbadania: pierwsza: czy polskie ustawodawstwo w wystarczającym stopniu broni prawa artysty do odmowy działania niezgodnego z jego sumieniem? Być może choćby jeden z aktorów, uczestnicząc w przygotowaniach do spektaklu odczuł niepokój. Czy rzeczywiście stworzono mu komfort by mógł zaprotestować? I druga sprawa: na ile nadawanie czemuś etykietki „artyzmu” chroni przed odpowiedzialnością za propagowanie nienawiści? Przedstawienie „Klątwa” – powiedzmy to otwarcie – jest propagowaniem nienawiści i szczuciem ludzi przeciw sobie, szerzeniem nietolerancji na tle wyznawanych poglądów religijnych. To nie tylko smutne. Nad tym nie tylko trzeba płakać, z tym sobie trzeba prawnie poradzić. Trzecia kwestia to w jaki sposób chronić autorów tekstów przed wykorzystywaniem ich dzieł kompletnie niezgodnie z ich treścią? Wykorzystanie Stanisława Wyspiańskiego w niegodnym wydarzeniu „Klątwa” wskazuje dobitnie na potrzebę takiej ochrony.