Nie jest zadaniem prostym jednym tekstem ogarnąć dziesięciolecie. Tym bardziej, iż przedmiotem rozważań jest zjawisko, które w okresie dekady osiągnęło wymiar powszechny, co w największym skrócie oznacza,
że dotyka każdego z nas. Bez wątpienia takim bytem kształtującym religijną i społeczną świadomość okazała się przemyska edycja Tygodnika Katolickiego Niedziela. Obchodzony właśnie jubileusz jest stosownym
momentem na próbę podsumowania czy refleksji. Chciałoby się przy tej okazji zajrzeć do najmniejszej nawet parafii, posłuchać sygnaturki przy wiejskim kościółku, przywołać modlitewne wzruszenia, wyśpiewać
uniesienia, przemierzyć pielgrzymie ścieżki. Inaczej mówiąc, być wszędzie tam, gdzie człowiek dawał świadectwo wiary, o czym przez dziesięć lat na tysiącach stron, w ponad pięciuset numerach informowała
przemyska Niedziela. To oczywiście jest niemożliwe i siłą rzeczy artykuł charakteryzować musi pewien poziom ogólności. W takim potraktowaniu tematu kryje się wyraźna trudność, gdyż z mnogości ważnych
wątków trzeba wybrać najistotniejsze, czyli takie, które będą bliskie sedna. O trafności wyboru ostatecznie zdecyduje czytelnik i zwykle jest to element jakiegoś ryzyka. Mimo wyrażonych obaw mam świadomość,
że nie wolno unikać wymagających tematów, w tym przypadku przynajmniej z dwóch względów. Po pierwsze od sześciu lat osobiście związany jestem z przemyską edycją pisma, jako jeden z autorów, po drugie
ograniczenie się jedynie do napisania łatwej, okolicznościowej laurki byłoby sygnałem, że zbliża się pora publicystycznej emerytury, na co nie mam ochoty. Pozostaje więc zdecydować się na sposób przekazu
i ruszyć na spotkanie z Niedzielą.
Pomyślałem, że zamiast błąkać się po meandrach własnych myśli posłucham, co mówią inni. To stary sposób, sprawdzony i skuteczny. Uważam, że sensownie może pisać ten, kto potrafi słuchać. Zatem znaczna
część tekstu oparta będzie o żywe wypowiedzi ludzi związanych z pismem, a także opinie wydobyte z kronik i archiwów. Inspiracją, by właśnie w ten sposób ułożyć artykuł, była w pewnym stopniu dość humorystyczna
scena, której niedawno byłem świadkiem. Po Sumie w kościele parafialnym spotkały się dwie sąsiadki. Jedna z nich trzymała w ręku zakupioną przed chwilą Niedzielę. - Ja też czasem kupuję -
mówi druga z nutką usprawiedliwienia w głosie. Czasem tylko, bo te gazety są coraz droższe. Ile to bułek - dodaje - i szybko wylicza ilość pieczywa, jaką można nabyć za cenę pisma. I co pani
na to? - Nie samym chlebem, kochana, nie samym chlebem - padła ironiczna odpowiedź. W tej z pozoru błahej historii kryje się głębsza prawda, która określa charakter i rolę tygodnika. Trzeba
tylko chcieć dostrzec wartości, którym służy. Penetrując archiwum dotarłem do pierwszego, jeszcze dwustronicowego numeru edycji przemyskiej. Tam właśnie zamieszczony jest wywiad z abp. Józefem Michalikiem,
metropolitą przemyskim, który przeprowadził redaktor naczelny Niedzieli ks. inf. Ireneusz Skubiś. Wypowiedź Księdza Arcybiskupa można potraktować jako motto i drogowskaz pokazujący kierunek, którym powinno
zdążać wydanie przemyskie. Oto fragmenty wypowiedzi (nr 14/1 z 3 marca 1994 r.):
- Jakie są jej wartości, dlaczego dążymy do przemyskiej edycji Niedzieli? Po pierwsze dlatego, że redakcja Niedzieli jest pewna, sprawdziła się, pokazała solidność warsztatu dziennikarskiego.
Jest to tygodnik z ikrą, także jako pismo kościelne. Niedziela rozumie i czuje naród, co nie jest rzeczą bez znaczenia. Ma odwagę odczuwać razem z Kościołem. Ma odwagę być ciągle tym pismem, które bierze
na siebie pewne odium i ataki ze strony zewnętrznych wrogów Kościoła czy nieświadomych ludzi, którzy ulegają opiniom laicyzujących mediów. To pismo rozwija się na naszych oczach. Wzrasta w Polsce jego
znaczenie i potrzeba. Niedziela informuje i formuje, wytrwale odkrywa prawdę…
Musimy być sobie jak najbliżsi, aby formować wiernych, pogłębiać wiarę, dążyć do głębszego zorientowania się w poszukiwaniu wzorców wskazujących jak służyć Kościołowi, jak kochać Kościół, jak służyć
narodowi i jak kochać naród. Są to przecież wartości, które się nie przeżyły, które trzeba i dzisiaj doceniać, do nich dążyć, promować je i ratować.
Niech łaska Boża idzie za działaniem ludzkim, rodzi owoce dobra w archidiecezji przemyskiej i wszędzie tam, gdziekolwiek Niedziela pójdzie ze słowem prawdy i odwagi. Niedzieli życzę siły, niech ma
odwagę myśleć po katolicku i po polsku, niech nie ustaje w wierności Ojcu Świętemu. Szczęść Boże…
O początkach drogi przemyskiej Niedzieli pisał w poprzednim numerze jej dyrektor, ks. Zbigniew Suchy, pominę więc te momenty. Z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że decyzją Księdza Arcybiskupa do
pracy redakcyjnej zostali powołani księża: Tadeusz Biały, Marek Kowalik, Adam Szal, Zbigniew Suchy. Mimo dobrego klimatu i ogólnej życzliwości Księża Redaktorzy pełni byli niepokoju i wątpliwości. Żaden
z nich nie potrafił przewidzieć, czy misja się uda i spełni oczekiwania. Zapał i oddanie sprawiły, że powstał pierwszy, a następnie kolejne numery. Z czasem przemyskie wydanie zaczęło nabierać kształtu,
bo oprócz części informacyjnej, którą po dziś dzień prowadzi ks. T. Biały i serwisu seminaryjnego ks. K. Gadzały zaczęła pojawiać się publicystyka religijno-społeczna, w różnych formach dziennikarskiego
warsztatu. Prócz piszących księży było coraz więcej autorów świeckich, w tym świeckich o znanych w Przemyślu nazwiskach.
Kapitalną rolę w działalności redakcyjnej od początku odgrywała metoda kolportażu. Opracowany wówczas przez ks. M. Kowalika system funkcjonuje nadal. Polegał na tym, że diecezja została podzielona
na rejony: Przemyśl, Przeworsk, Krosno i Sanok. W każdy poniedziałek do każdego nich Józef Ledochowski dowozi stosowny nakład, którym zajmują się miejscowi kolporterzy dostarczając gazetę do poszczególnych
parafii. Pomimo że teren jest trudny i nieraz drogi dojazdowe tonęły w zaspach, nie zdarzyło się by Niedziela na czas nie dotarła do adresata.
Wielkie słowa uznania należy złożyć Księżom Proboszczom i Wikariuszom, którzy na swoim terenie dbają o jej promocję i popularność. To dzięki ich pracy nakład pisma osiąga poziom ok. 12 tys. egzemplarzy
i wciąż należy do najwyższych wśród edycji Niedzieli, pomimo że w związku z kryzysem czytelnictwa w stosunku do najlepszych lat jest o ok. 8 tys. mniejszy.
W okresie minionego czasu przemyskie wydanie Niedzieli zdobyło na rynku prasowym ugruntowaną pozycję i zyskało wierną rzeszę czytelników. Przeglądając dotychczasowe roczniki łatwo dostrzec rozwój
pisma. Do ośmiu stron zwiększyła się jego objętość, korzystnie zmieniła się szata graficzna, a co najważniejsze, pozytywnym zmianom uległa jakość tekstów i wzrósł obszar tematyczny. Nie było ważnego wydarzenia
w życiu diecezjalnej wspólnoty, którego by nie odnotowała Niedziela. Nie sposób wymienić wszystkich momentów zapisanych na jej szpaltach. W sposób najbardziej ogólny można powiedzieć, że uczestnicząc
w życiu Kościoła stała się wydawnictwem żywym. Bo chociaż ostatecznie dokumentuje historię, to najpierw jej dotyka. Jakkolwiek dotknięcie Niedzieli odczytać można jako wydumaną personifikację, użycie
takiej figury stylistycznej ma swoje uzasadnienie. Bo przecież Niedziela to przede wszystkim ludzie, autorzy tekstów. Ich wrażliwość, wiedza i umiejętności dostarczają nam nie tylko wzruszeń, ale także
prowokują do poważnych refleksji. Są wśród nich kapłani, często wytrawni publicyści, są przedstawiciele wspólnot zakonnych, inteligencji świeckiej, młodzieży skupionej w organizacjach kościelnych. W ciągu
minionych lat rzesze autorów wnosiły swój wkład w tożsamość pisma. Powstrzymam się od wymieniania nazwisk tych byłych i tych obecnych. Przy tej liczbie mógłbym kogoś pominąć, a przecież wszyscy zasługują
na uznanie za autorski wysiłek czyniony nie dla wierszówki czy popularności, lecz z potrzeby serca. Nie kierowała nimi komercja, lecz prawda i to taka, która nie znosi odcieni i kompromisu, bo wyrasta
z zasad wiary. Istnieją środowiska, w których jest niepopularna. Tak więc zamiast nazwisk niech przemówią teksty. A jeżeli trafi się taki, co potrzebuje retuszu czy szlifu, to redakcja jest najlepszym
miejscem, gdzie wspomniany zabieg najlepiej można wykonać. Jest tam specjalista, który nawet marnym utworom umie przydać blasku, a przy tym nie uszkodzi serca. Każdy odgadnie, iż mam na myśli dyrektora
przemyskiej edycji Tygodnika Niedziela ks. Zbigniewa Suchego.
Od czasu, kiedy w 2000 r. ks. Adam Szal został rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, a ks. Marek Kowalik jego zastępcą, podstawowy zespół redakcyjny przestał właściwie istnieć,
bo ks. Tadeusz Biały musiał godzić funkcję w Kurii Metropolitalnej z obowiązkami redaktora serwisu informacyjnego. Przyszły trudne czasy, gdyż główny ciężar odpowiedzialności za edycję przemyską spoczął
na barkach Księdza Dyrektora. Jak sobie w tej sytuacji radził najlepiej świadczy dzisiejszy poziom pisma, oraz opinie Romy Trojniarz i Marii Molendy, które przejęły część redakcyjnych obowiązków i, jak
to nieraz podkreślał Szef Redakcji, stały się solą przemyskiej mutacji. Jubileusz dziesięciolecia Niedzieli to także osobiste święto Księdza Dyrektora na dobre i na złe związanego z gazetą…
Zanim przemówią panie, pragnę zaznaczyć, że wielowątkowość artykułu sprawiła, iż na gratulacje dla Księdza pozostało niestety mało miejsca. Znam Jego skromność i powściągliwość, co zwiększa moje szanse
na wyrozumiałość.
„Przyszłam do redakcji w październiku 1997 r. - mówi pani Roma. Mam wobec Księdza dług za dar spotkania i wielkiej życzliwości, którą mnie obdarzył. Jest człowiekiem wielkiego formatu.
Od lat obserwuję, jak z poruszenia serca i pochylenia nad słowem rodzą się perły, w których tkwi niezwykła siła. Stworzył nam rodzinną atmosferę, dlatego obowiązki służbowe wykonujemy z przyjemnością,
a pracę w redakcji traktujemy jak spełnienie i przygodę. Zawsze w orbicie jego zainteresowań pozostaje drugi człowiek. Dostrzega cudze problemy i stara się pomóc. Redakcja otwarta jest dla wszystkich.
Przychodzą tu ludzie po poradę i dobre słowo. Tu rodzą się nie tylko teksty, lecz także formuje się spojrzenie na trudne problemy współczesnego świata, gdzie podmiotem winien być człowiek widziany przez
pryzmat Bożej Miłości. Ks. Zbigniew jest wyrozumiały dla innych, choć sam nieraz przeżywa trudne chwile. Gdy coś mu nie wychodzi, sięga po brewiarz i modli się. Potem zamyka drzwi w swojej «świątyni
dumania», a w niedługim czasie powstaje nowy, piękny tekst. Praca przynosi mi wielką satysfakcję i brakuje mi jej nawet wtedy, gdy idę na urlop”.
„Jak w każdej pracy - opowiada Maria Molenda - są momenty trudne. W naszym przypadku powodowała je konieczność przystosowania do wymogów współczesnej techniki, odpowiedzialność za
sprawne funkcjonowanie redakcji, za jakość tekstów czy finanse. Ks. Zbigniew ma dar rozładowywania napięć i stresów. Ma na nie swoje sposoby. Czasem wyrozumiałość i cierpliwość, czasem czekoladę lub baton.
Interesuje go nasze życie prywatne. Potrafi wczuć się w problemy rodzinne. Jesteśmy wspólnotą, więc potrafimy się sobą dzielić. Partnerstwo jest najlepszym sposobem na pokonywanie trudności i barier.
Jeżeli otrzymujemy w darze serce, cóż możemy ofiarować w zamian. Dajemy serce”.
Zapytany o opinię na temat przemyskiej edycji ks. Władysław Dubiel swą charakterystykę skupił na Księdzu Redaktorze: „Jest przefajnym chłopem. Gdyby więcej było takich, życie wyglądałoby inaczej.
Pamiętam go z czasów, gdy wśród kleryków stworzył nawyk czytelnictwa. Polecał lekturę, która nas ubogacała. Lubią go wszyscy. Uważam, że powinien zostać biskupem (i można to napisać). Jeżeli chodzi o
przemyską Niedzielę, uważam, że jest bardzo dobra, ale jako pismo diecezjalne powinna prezentować całą diecezję. Tymczasem brakuje mi tekstów z dużych ośrodków, jak Krosno czy Sanok”.
W tym wielogłosie powinno być miejsce na temat twórczości Księdza Dyrektora. Świadomie mówię twórczości, gdyż oprócz artykułów typowo publicystycznych prezentował na łamach Niedzieli wiele cyklicznych
tekstów, które bez wątpienia posiadają walory literackie. Pewnie dlatego w niektórych kręgach Księdza Dyrektora, profesora i redaktora nazywają jeszcze literatem. Wydana w formie książkowej biografia
bł. ks. Jana Balickiego pt. Mocarz Pokory jest dobrym przykładem, który potwierdza talent i znajomość literackiego rzemiosła autora. Zbiór refleksji pt. Pochyleni nad słowem ma inny charakter. Zawarte
tam przemyślenia filozoficzne przenoszą w realia współczesności treści religijne. Różnorodność obydwu form potwierdza możliwości twórcze Księdza. Kilkuletni cykl felietonów pt. Z wizytą u Paulinki pokazuje
zdolność empatii, a prościej mówiąc, odczuwania czy rozumienia psychiki dziecka. Wreszcie cykl Samotność ojcostwa jest zbeletryzowaną biografią św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Nad tym wszystkim góruje
jednak synteza słowa, którą karmi się poezja. Ks. Zbigniew jest również poetą, a to według specjalistów najbardziej dowodzi literackiego kunsztu.
Na tym nieskazitelnym obrazie pojawiła się niestety rysa. Przy okazji jubileuszowych refleksji i rozmów ks. Zbigniew Suchy powiedział: „… Mam nadzieję, że darem tego Jubileuszu będzie
nowy, młody redaktor, który wniesie na łamy pisma młodzieńczą energię, twórczą radość i wiele ciekawych pomysłów”. Słowa te zaniepokoiły niejednego z nas. Nie dlatego, żeby nie było takiej potrzeby,
ale z tej przyczyny, że wypowiedź być może ukrywa pewien podtekst wyczytany między wierszami. Gdyby tak w istocie było, myślę, iż wielu czytelników, sympatyków i przyjaciół poprze takie oto posłanie:
Księże Zbigniewie, nie zakopałeś Bożych talentów, ani ich też nie skryłeś.
Mnożyłeś je przez lata i wciąż odnajdywałeś nowe.
A choć trzos masz pękaty, sięgnij raz jeszcze w głąb duszy.
Wydobądź złoty krążek i rzuć go między wiersze.
Niech zabłyśnie wzruszeniem i dobrą łzę wytoczy.
To cenny dar poeto, ale nim łza obeschnie, Ty znowu będziesz bliżej Boga.
W wielkiej galerii, często anonimowych postaci, których wieloletnia praca sprawiła jubileuszową okazję, jest osoba szczególna. Zastanawiałem się nad jakąś trafną charakterystyką i przyszła mi do głowy
myśl, że jest to przecież dobry „duch redakcji”. Jeżeli mamy satysfakcję z kolejnego numeru, to dlatego, że zredagowała go Margita Kotas. W odległej Częstochowie czuwa, by przemyska edycja
była coraz lepsza. Czujemy jej obecność na każdym etapie redakcyjnej pracy, a skoro tak, to znaczy, że jest z nami albo bardzo blisko.
Bp Adam Szal kiedyś współtworzył przemyską redakcję. O genezie i roli prasy katolickiej w naszej diecezji wie wszystko. Nie ukrywa emocji i widać, że w jego duszpasterskiej posłudze kilkuletnia redakcyjna
przygoda miała wielką wartość. Ożywiona twarz Księdza Biskupa aż nadto świadczyła o życzliwym zatroskaniu losami pisma. Oczywiście w swej wypowiedzi wrócił do początków edycji.
„Wielkim problemem wtedy było to, jak znaleźć materiały do zapełnienia dwóch otrzymanych do zagospodarowania stron. Okazało się, że proces, który się wówczas rozpoczął nie tylko pozwolił na
to, ale dzięki ewolucji doprowadził do ośmiu stron. Widzę w tym rzecz niepojętą. Taki mały cud. Miałem ideę, której nie udało się zrealizować, polegającą na powołaniu korespondentów w każdym dekanacie,
aby czytelnik miał pełen obraz diecezji. To jest jeszcze do zrobienia… Niedziela nie może mieć charakteru wyłącznie sprawozdawczego. Powinna także formować, stąd pożądane są artykuły stanowiące
zachętę do określonego stylu życia i postrzegania rzeczywistości. Chcę przypomnieć słowa ks. inf. I. Skubisia, który na spotkaniu z dziekanami powiedział, że dobrze redagowana i propagowana Niedziela
to dodatkowy wikariusz w parafii. Zgadzam się z taką opinią. Swoistym fenomenem dla mnie jest kilkunastotysięczny nakład Niedzieli przemyskiej. Uważam to za sukces duszpasterski. Moim pragnieniem byłaby
sytuacja, kiedy potencjalny czytelnik sięga po Niedzielę, bo wie, że znajdzie w niej coś dla siebie, a jej treść pobudzać będzie duszpasterstwo i życie religijne”.
Sądzę, że trafne uwagi Księdza Biskupa pomogą usprawnić proces rozwoju pisma. Jubileusz dziesięciolecia jest nie tylko okazją do refleksji historycznej, ale także wyzwaniem do nowych zadań. Dzięki
dotychczasowej pracy i zdobytym doświadczeniom droga w następną dekadę wydaje się być prostsza i jakkolwiek na horyzoncie mogą pojawiać się chmury, to znacznie więcej tam słońca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu