Reklama

Wakacje - czas podróży

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tradycją stało się już, że trudy pracy w ciągu całego roku szkolnego rekompensuję niedługim wyjazdem tuż po jego zakończeniu. Tegoroczny wyjazd, choć nieplanowany wcześniej, okazał się bardzo trafiony. Choć często się mówi, że na Ukrainę nie ma po co jechać, to jednak z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że tak nie jest.
Tak więc szlak naszej nauczycielskiej wycieczki, a zarazem pielgrzymki wiódł od Lwowa szlakiem „Złotej Podkowy” - najsłynniejszych twierdz obronnych i zamków. Mieliśmy okazję podziwiać Olesko - miejsce narodzin króla Jana III Sobieskiego i zapoznać się z historią tego miejsca. Wszystkich uczestników oczarował Poczajów - klasztor mnichów prawosławnych z piękną architekturą, historią, legendami, zabytkami. Celem naszym był również Krzemieniec - miasto Juliusza Słowackiego. Będąc tam mogliśmy pokrótce poznać historię, zobaczyć miejsce jego urodzenia, szkołę, do której chodził oraz muzeum jemu poświęcone, a które niebawem będzie otwarte dla zwiedzających. Natomiast w kościele polskim jedna z parafianek przedstawiła historię epitafium poświęconego poecie, a krzemienieckie dzieci obdarowały nas pamiątkowymi kamieniami - krzemieniami. Z kolei szlak „Złotej Podkowy” zawiódł nas do Zbaraża. Tam w zamku mogliśmy podziwiać rzeźby wykonane w jednym kawałku lipowego drzewa i wzbogaciliśmy naszą wiedzę historyczną. Po odpoczynku w Tarnopolu wyruszyliśmy do Złoczowa, miejsca, które zapisało się smutnymi literami w historii. To miejsce egzekucji wielu tysięcy więźniów, to miejsce przesiąknięte krwią. Przestroga dla pokoleń, by taka historia się nigdy nie powtórzyła, by nigdy człowiek człowiekowi „nie zgotował takiego losu”. Wracając do Lwowa - do tego niezwykłego miasta nie sposób ominąć Cmentarza Lwowskiego. Tu mieliśmy okazję pochylenia sie nad grobem M. Konopnickiej, Wł. Bełzy, stanąć przed Kolumną Ordona. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy grobowcu największego matematyka doby współczesnej - Stefana Banacha. Jeszcze raz mogliśmy przypomnieć sobie tytuły dramatów i powieści Gabrieli Zapolskiej, które co do jednego (56) zostały wyryte w kamiennej płycie pomnika.
Zachwycaliśmy się niezwykłością prawdziwej galerii rzeźby pod gołym niebem oraz miejscem, które dla Polaków jest szczególnie wielkie duchem i rozumem. Na cmentarzu Orląt Lwowskich, dziś pięknie odrestaurowanym mogliśmy zobaczyć miejsce spoczynku najdzielniejszych polskich dzieci - Orląt. Idąc w kierunku Pohulanki, być może nie każdy miał świadomość tego, że wspaniałe pomniki Smolków, Łozińskich, Dybowskich - ziemię łyczakowską dzielą z Iwanem Franką, Truszem czy Kruszelnicką, tak jak kiedyś w szkolnych ławkach zasiadali wspólnie Jasie, Jędrki oraz Iwanki i Wasyle. Tę zgodę przerwali Austriacy. To oni spowodowali, że właśnie te dzieci zostały poprzesadzane „plecami do siebie”. Najbardziej tragicznym momentem był zamach ukraiński - dyrygowany przez upadającą monarchię - na wówczas już Polski Lwów. Było to 1 listopada 1918 r., kiedy Polska wpisała się w atlas wolnych państw Europy. To właśnie wtedy w obronie zagrożonego miasta ruszyli studenci i sztubacka brać ze szkół podstawowych. Pochowano ich w miejscu, gdzie do niedawna zjeżdżali z górki na sankach. Łuk triumfalny informuje przybywających na to niezwykłe miejsce: „mortui sunt, ut liberi vivamus” - „umarli, byśmy żyli wolni”.
Wielką ucztę duchową przeżyli uczestnicy wycieczki będąc w Lwowskiej Galerii Obrazów zwanej Lwowskim Luwrem. Około trzydzieści pięć tysięcy eksponatów, w skład których wchodzą obrazy i rzeźby. Można było podziwiać Grottgera, Matejkę, Rozwadowskiego, Malczewskiego. Nie zabrakło też Tycjana, Sebastiana Rici, Caravagia, Bacciarellego, Rubensa.
Zachwycając się Lwowem nie sposób ominąć pomnika naszego wieszcza narodowego Adama Mickiewicza - zresztą chyba najpiękniejszego na świecie, jak twierdzą lwowiacy. Pomnik, dzieło Antoniego Popiela, stoi na placu imienia wieszcza od 1905 r. Dalej jeden z najpiękniejszych europejskich teatrów - dzieło Zygmunta Gorgolewskiego. Można tam podziwiać pięknie odnowione sceny z polskich dramatów. Łatwo rozpoznać Balladynę, Krakowiaków i Górali, Halkę, Fircyka w zalotach. Bardzo starannie odrestaurowany teatr błyszczy złotem, a całość mieni się pastelowymi barwami. Zwiedzając kolejne zabytki, zakątki Lwowa można było rzeczywiście stwierdzić za poetą Sebastianem Klonowiczem: „Chyba wszystkie skarby świata zwożą w ten gród”. Katedra łacińska obok kościółka św. Antoniego czynna jest przez ponad sześćset lat. Rokokowy ołtarz główny z cudownym obrazem Matki Bożej tzw. Domagaliczowskiej, z XVII w. To właśnie przed tym ołtarzem, przeniesionym specjalnie z kaplicy Domagaliczów, „runął krzyżem” Jan Kazimierz - 1 kwietnia 1656 r. - a podniósłszy się z pokornie schyloną głową złożył swe słynne śluby. Będąc w tym miejscu mogliśmy zobaczyć tablicę pamiątkową z wizerunkiem Papieża Jana Pawła II, która to upamiętnia drugą rocznicę pobytu wielkiego Polaka w tym miejscu. Wędrując uliczkami, zaułkami Lwowa, coraz to nowe wspaniałości ukazywały się naszym oczom. Nie sposób nie wspomnieć o katedrze ormiańskiej liczącej sobie sześć wieków. Choć były tu do niedawna magazyny, to na pierwszy rzut oka widać, że to niebywała budowla. Na planie krzyża łacińskiego jest kopią słynnej katedry ormiańskiej w Ani na Kaukazie. Podziwiać w niej można obrazy niezwykłej urody: Matki Bożej Jazłowieckiej z XV w. i Kamienieckiej z XVI w. Rzeczą bardzo ciekawą jest to, że właśnie w katedrze ormiańskiej prawdziwymi arcydziełami są freski, dzieła warszawskiego malarza Jana Rosena, zwłaszcza Ostatnia wieczerza oraz Pogrzeb św. Odylona. Tu może przypomnienie, że właśnie św. Odylon wprowadził do obrzędów religijnych uroczystość Wszystkich Świętych. Na placu katedralnym oczy zwiedzających zachwyca rzeźbiona w drewnie „Grota Męki Pańskiej”.
Będąc na Podwalu, na chwilę wstąpiliśmy do klasztoru Bernardynów. O tym miejscu tak pisał Kornel Makuszyński:

Jeden jest tylko w ślicznym mieście Lwowie
zegar, co był przed czasem,
bo przed wszystkimi zawsze się opowie
bernardyn wdzięcznym głosem.

Wchodząc zaś na dziedziniec cerkwi wołoskiej niemal dech w piersi zapiera widok Kaplicy Trzech Króli, o której Wincenty Pol wyraził się, że to „najszacowniejszy we Lwowie zabytek sztuki bizantyjskiej”, choć w rzeczywistości to renesans włoski. Dzwon na wieży Korniaktowskiej zwany „Kiryło” można porównać z dzwonem zygmuntowskim na Wawelu. Odwiedzając katedrę św. Jura (Jerzego) nie tylko mogliśmy podziwiać jej wspaniałe wnętrze, ale uczestniczyć w obrzędach chrztu św. dzieci z tej parafii. Przyznam, że to wydarzenie było kulminacyjnym punktem pobytu w tym miejscu. Oczy zwiedzających zachwycił przede wszystkim bogaty ikonostas z carskimi wrotami, cudowny obraz Matki Bożej Trembowelskiej. Katedra św. Jura dopiero latem 1990 r. została zwrócona unitom, gdzie znów mogą modlić się w swoim obrządku, a na jej dziedzińcu biedacy prosić o grosik.
Tylko z okien autokaru mogliśmy podziwiać wizytówkę Lwowa - kościół św. Elżbiety. Górujące nad nim trzy strzeliste wieże wrośnięte w lwowski pejzaż. Kościół urósł do roli punktu orientacyjnego miasta. Jest to obiekt zbudowany dokładnie na tzw. wielkim europejskim dziale wód. Oznacza to, że miasto leżąc na samej granicy dwóch rozlewisk wodnych Bałtyku i Morza Czarnego oddziela sprawiedliwie oba te morza. Tak też, gdy pada deszcz, spływające krople po dachu kościoła św. Elżbiety od strony Gródeckiej płyną przez Bug do Bałtyku. Te zaś, które spadają od strony Sapiehy zasilają Dniestrem Morze Czarne. To położenie sprawia, że miasto również klimatem i florą po części przypomina wschodnie stepy, karpackie góry, jak również jest bajecznym ogrodem botanicznym.
Tak, jak wszystko na świecie ma swój początek i koniec, tak i wycieczka w niedzielne popołudnie 29 czerwca dobiegła końca. Pożegnaliśmy piękny Lwów i okolice wioząc do domu niesamowite wrażenia. Fotografie będą nam przypominać to, czego zapomnieć nie wolno. Staną się być może zachętą do odwiedzenia tamtych miejsc dla tych, którzy twierdzą, że tam jechać nie warto. Chyba jeszcze należy wspomnieć o naszej pani Hali - przewodniczce, która oczarowała nas niezwykłą wiedzą, umiejętnością prowadzenia grupy oraz przede wszystkim piękną postawą chrześcijanina, czego dowody dawała w każdym miejscu i o każdej porze. W imieniu wszystkich uczestników składam jej serdeczne Bóg zapłać. Również przewoźnikowi, a szczególnie panu kierowcy szczęść Boże w dalszej, trudnej i odpowiedzialnej pracy. Za trud przygotowania i zorganizowania tak pięknej trasy wycieczki-pielgrzymki podziękowania kierujemy do Heleny Lisiczka i mgr. Edwarda Micha. Szczęść Boże i Bóg zapłać wszystkim za wszystko.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia postępowania w sprawie ks. Michała O.

2024-03-28 19:21

Red.

Niepokoją nas doniesienia płynące od pełnomocnika ks. Michała, mecenasa Krzysztofa Wąsowskiego, dotyczące sposobu prowadzenia postępowania - piszą księża sercanie w opublikowanym dziś komunikacie. To reakcja zgromadzenia na działania prokuratury związku z postępowaniem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Dementują pogłoski, jakoby ich współbrata zatrzymano w niejasnych okolicznościach w hotelu. Wzywają do modlitwy za wszystkich, których dotknęła ta sytuacja.

Publikujemy treść komunikatu:

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Msza Wieczerzy Pańskiej. Wolność wypełniona miłością

2024-03-29 07:01

Paweł Wysoki

Ten, kto kocha na wzór Jezusa, nie jest zniewolony sobą, jest wyzwolony do służby, do dawania siebie - powiedział bp Adam Bab.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję