Chodzi nie tylko o straszenie alarmującymi wiadomościami ze świata czy horrorami filmowymi codziennie w telewizji i internecie. Straszy się nas pandemią, globalnym ociepleniem, wojnami, przeciwnikami politycznymi. Straszą nas też sekty. Dawno temu, w czasie studiów we Francji, zapukało do mojego pokoiku dwóch świadków Jehowy, którzy zaczęli rozmowę od słów, że teraz wszyscy boją się wojny atomowej. Gdy odpowiedziałem, że wcale się tego nie boję, wyraźnie się pogubili, jakby ich szkolenia nie przewidywały takiej odpowiedzi. Zapytałem wtedy, jak trafili do tego związku wyznaniowego, a po zmianie tematu nie wrócili już do straszenia.
To prowadzi nas do kwestii straszenia końcem świata. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony bowiem znajdziemy w Piśmie Świętym wiele obrazów przyszłych klęsk, a z drugiej – bywały one nadmiernie podkreślane. Przykładem może być samo wyrażenie „koniec świata” w Ewangeliach, które w oryginale znaczy raczej „dopełnienie się wieku”, a więc wskazuje na kres, choć raczej w sensie dojścia pewnej epoki do krańca i do pełni. Tymczasem dość powszechnie postrzega się ten koniec katastroficznie. Tak to też pokazuje sztuka, wpływając w tym kierunku na wyobrażenia chrześcijan.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Co więcej, nawet pamiętając o tym, że ten świat kiedyś dojdzie do swego kresu, wiemy przecież, że każdy człowiek dochodzi do kresu życia. Masowe katastrofy czy perspektywa zagłady całej Ziemi bardziej działają na wyobraźnię, ale przede wszystkim powinniśmy się przygotować na to, że umrzemy.
Trzeba też pamiętać o ostrzeżeniu Jezusa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). Prawdziwym zagrożeniem, i to zawsze aktualnym, są pokusy szatana i nasze grzechy, które mogą nas zawrócić z drogi ku życiu z Bogiem.
Zapowiedzi klęsk
Niemniej jednak znajdziemy w Piśmie Świętym zapowiedzi przyszłych katastrof, które nastąpią przed powtórnym przyjściem Chrystusa, czyli paruzją. Brzmią one np. tak: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21, 25-28).
Reklama
Podobniy opis zawarty jest w Ewangelii według św. Marka, która przechowała z tej mowy Jezusa dalsze szczegóły: „W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba” (13, 24-27).
Przed powrotem Chrystusa, zapowiedzianego pod imieniem Syna Człowieczego, można więc oczekiwać katastrof kosmicznych. Nie wiemy jednak, czy miałyby one charakter naturalny, czy cudowny. Deszcze meteorów („gwiazdy spadające”), zaćmienia, wstrząsy ziemi i wielkie fale z morza, zwane tsunami, zagrażają nieraz żyjącym na ziemi. Zderzenie Ziemi z asteroidą może spowodować niewyobrażalną katastrofę.
Zauważmy jednak, że tego rodzaju wstrząsy to tylko wstęp do zapowiedzi powrotu Chrystusa w chwale. Tę chwałę symbolizuje obłok – w Biblii dość częsty symbol obecności Bożej. Co więcej, nadejście Chrystusa oznacza dla ludzi nie zagładę, lecz wybawienie – zostaną uratowani i zbiorą się wokół swego Wybawcy.
Podobną myśl znajdziemy w wizjach z Apokalipsy św. Jana. Opisy katastrof spadających na świat zajmują tam sporo miejsca. Chodzi w nich jednak o wydarzenia z tego świata, czyli sprzed powrotu Chrystusa. Opisane są bardzo dramatycznie, z obrazową przesadą, ale jednak są to zdarzenia, które mogą mieć miejsce w porządku naturalnym. I tam powrót Chrystusa, choć łączy się z zapowiedzią sądu nad światem, przynosi ostatecznie wybawienie sprawiedliwych i odnowę tego świata, powrót do stanu rajskiego.
Reklama
Taką obrazowość da się dostrzec także w zapowiedziach z Ewangelii. Wynika ona stąd, że Jezus i autorzy biblijni nie chcieli nam przekazać konkretnego scenariusza końca świata, na podstawie którego można by nakręcić realistyczny kolorowy film. W znacznej mierze posługiwali się językiem symboli. Skoro bowiem w przyszłości mają się wydarzyć rzeczy nowe, to w naszym języku zabraknie słów do ich opisania. Dlatego zapowiedzi na ich temat odwołują się do dotychczasowych wyobrażeń, sygnalizując podobnego rodzaju zdarzenia w przyszłości. Nie są to wróżby, raczej ostrzeżenia.
Inne przepowiednie
Nie ma w Nowym Testamencie żadnej wskazówki, kiedy ma nastąpić powrót Chrystusa. On sam wyraźnie stwierdził, że dzień ten pozostanie nieznany. „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” (Mk 13, 32 i miejsca paralelne). To znaczy, że nawet Jezus jako człowiek tego nie wiedziałby!
Święty Paweł Apostoł ostrzegał przed rozgłaszaniem, jakoby dzień Pański już nadchodził (por. 2 Tes 2, 2). To się zdarzało, gdyż początkowo chrześcijanie ze zbyt niecierpliwą nadzieją oczekiwali nowego przyjścia Chrystusa. Mogli źle zrozumieć zdanie: „Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (Mt 24, 34). Dotyczyło ono bowiem nie „końca świata”, lecz zburzenia Jerozolimy, o którym była mowa chwilę przedtem. To wydarzenie nastąpiło w 70 r., czyli po 40 latach od odejścia Jezusa. Sekty nieraz próbowały obliczyć datę końca świata i wielokrotnie już ją ogłaszały. Kościół tego zabronił.
Chociaż tej daty nie znamy, musimy być czujni. Niektóre przypowieści ostrzegają uczniów Jezusa przed „przespaniem” nadejścia Pana, przed brakiem gotowości na spotkanie z Nim, przed zaniedbaniem obowiązków, przed zwątpieniem w Jego powrót (por. Mt 24, 42-44. 45-51; 25, 1-13 i paralelne).
Będzie natomiast możliwe domyślenie się bliskości tego wydarzenia. Mogą temu służyć wymienione już znaki, które Jezus porównał do pączkowania drzewa na wiosnę (por. Mk 13, 28-29). Nie należy jednak spodziewać się tego przedwcześnie, gdyż mogą się zdarzyć znaki zwodnicze, takie jak wojny, głód, trzęsienia ziemi czy fałszywi prorocy.
Pismo Święte wymienia jeszcze inne sygnały. Przed powrotem Chrystusa ma nastąpić odstępstwo od wiary i objawić się potężny nieprzyjaciel, który zwiedzie ludzi (por. 2 Tes 2, 3-10). To byłoby bardzo widoczne. Przedtem jednak Dobra Nowina musi dotrzeć na cały świat: „A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec” (Mt 24, 14). A przecież nawet dziś wielu ludzi nadal jest odizolowanych od Ewangelii Chrystusa.
Autor jest biblistą, emerytowanym profesorem na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, zajmuje się też kulturą starożytną i etyką społeczną.
