Kościół św. Jana Pawła II wypełnił się ludźmi, którzy przyszli oddać hołd kobiecie o wielkim sercu i nieprzeciętnej wierze. Pogrzeb, któremu przewodniczył bp Marian Rojek stał się pieśnią wdzięczności za życie, które całe było zanurzone w Bogu. – Zaskoczyła nas, Boże, jej śmierć, ale wierzymy w wieczne szczęście z Tobą – powiedział bp Rojek.
Wspólnota tak licznie zgromadzona tego dnia w Biłgoraju wiedziała, że życie śp. Grażyny nie kończy się w chwili zamknięcia trumny. Jej codzienność – Eucharystia, modlitwa różańcowa – była przygotowaniem na tę godzinę spotkania z Panem. Bp Marian prosił: – Grażyno, wstawiaj się tam za nami, wstawiaj się za Twoją najbliższą rodziną, za parafią, za tym Kościołem, którego byłaś żywą częścią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. Marek Mazurek, w swojej homilii zauważył niezwykłe połączenie postaw Marty i Marii w osobie śp. Grażyny. – Była kobietą działania – troskliwą matką, żoną, babcią zatroskaną o codzienność, ale zarazem była kobietą modlitwy i kontemplacji, zasłuchaną w słowo Boże, którym każdego dnia żyła – powiedział. Jakże trafna to diagnoza! W świecie, w którym tak łatwo rozdzielić życie religijne od życia codziennego, ona umiała to, co najważniejsze – być chrześcijanką w pełnym wymiarze. Nie tylko w kościele, ale w szkole, na spacerze, w rozmowie z przyjaciółką, w rodzinnej kuchni. Jej wiara miała twarz ciepłego uśmiechu, jej modlitwa miała głos życzliwego słowa, jej miłość wyrażała się w małych gestach codzienności.
– Mama miała kilka mott życiowych, które powtarzała nam jak pacierz – wspominał syn, ks. Mariusz Skakuj – Jedno z nich brzmiało: O innych mów zawsze dobrze, a jak masz mówić źle, to nie mów wcale. To przesłanie staje się dziś duchowym testamentem śp. Grażyny. Jakże bardzo potrzebujemy takich ludzi! W świecie pełnym krytyki i łatwego sądu, ona uczyła patrzeć na innych oczami dobroci. W pracy nauczycielskiej – bo przez lata uczyła młodzież – zostawiła nie tylko wiedzę, ale i styl bycia: otwartość, cierpliwość, życzliwość. Świadectwo syna poruszyło szczególnie, gdy wspominał, że jego mama nie wyobrażała sobie dnia bez Mszy św. Od czterdziestu lat, jeśli tylko zdrowie pozwalało, każdego dnia uczestniczyła w Eucharystii. Nawet planując podróże, zawsze sprawdzała, czy w miejscu wyjazdu będzie możliwość uczestnictwa w liturgii.
Nie da się opowiedzieć życia śp. Grażyny tylko w perspektywie prywatnej. Była osobą niezwykle zaangażowaną w życie parafii i diecezji. Wspierała inicjatywy duszpasterskie, organizacyjne, modlitewne. Jej postawa była zawsze taka sama: dla Kościoła to, co najlepsze. Te słowa, które powtarzała, znalazły swoje ucieleśnienie w każdym geście – od materialnego wsparcia, po duchowe towarzyszenie wspólnocie.
Śp. Grażyna pozostawiła po sobie testament, którego nie można zamknąć w kilku zdaniach. To testament miłości – do Boga, do rodziny, do Kościoła, do uczniów. To testament nadziei, która każe patrzeć poza grób i mówić: „Wierzymy, że ona żyje, bo żyje Ten, którego kochała”. Kiedy więc dziś myślimy o Grażynie Skakuj, nie zatrzymujmy się na łzach. Wspominajmy jej pogodę ducha, jej uśmiech, jej mądre słowa i codzienną obecność w kościele. Niech stanie się dla nas wszystkich przypomnieniem, że świętość nie jest czymś odległym, lecz rodzi się w codzienności – w cierpliwym znoszeniu trudów, w modlitwie, w miłości, w dobroci.
Wieczne odpoczywanie racz jej dać, Panie…