Pan Stanisław z Lublina napisał:
Zawsze z uwagą śledzę Pani wypowiedzi. Nie tak dawno – na temat opieki
nad schorowaną osobą starszą. Znam te bóle.
Teściowa kilka lat leżała i wszystko trzeba było przy niej robić. Początkowo
miała wielu znajomych i przyjaciół. Myślę, że tak by było do końca jej dni...
Uważam, że sama sobie zgotowała taki los. Przyjechała do niej kuzynka, by ją
odwiedzić. Następnego dnia już cała ulica wiedziała, że „ukradła jej spódnicę”.
Często przychodziła sąsiadka z bardzo smacznym łakociem. Te odwiedziny też
się skończyły, bo rzekomo ukradła jej modlitewnik. Za tydzień teściowa spódnicę
znalazła, modlitewnik też. Przeprosin nigdy nie było.
W każdy pierwszy piątek miesiąca przychodzili ksiądz albo szafarz
z Komunią św. Wtedy była w swoim żywiole. Obgadywała wszystkich,
a szczególnie swoich najbliższych. A więc – skoro jestem taki okropny i złodziej,
to nie będę ci robił przykrości, przychodził i okradał.
Kilka lat temu odwiedziłem pewnego profesora. Mógł się poruszać tylko
na wózku. Każde spotkanie sprawiało nam wielką przyjemność. Opowiadał
o swoich osiągnięciach i młodych latach. Ja relacjonowałem teraźniejszość.
Każda wizyta to była radość.
Nie wiem, czy mam rację, ale myślę, że często ci obłożnie chorzy są odosobnieni
na własne życzenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu