W stanie wojennym Msze św. w intencji ojczyzny sprawowane były w wielu miejscach Polski, ale ogólnokrajowy rozgłos zyskały te, które w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu odprawiał ks. Jerzy Popiełuszko. Stały się one fenomenem religijnym i społecznym. Powodów tego było kilka, ale najważniejsze, w moim przekonaniu, były trzy. Po pierwsze – oczywiście, to, co ks. Jerzy mówił w homiliach, po drugie – w jakich okolicznościach to mówił, a po trzecie – jaka była oprawa artystyczna tych wyjątkowych Eucharystii.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko odprawił trzydzieści Mszy św. za ojczyznę, homilie natomiast głosił na nich dwadzieścia sześć razy. Pierwszą Mszę św. „w intencji ojczyzny i tych, którzy dla niej cierpią” – bo tak w pełni brzmiała główna intencja – sprawował 28 lutego 1982 r., ostatnią – 30 września 1984 r., 3 tygodnie przed śmiercią. Te Msze św. były pomysłem ks. Jerzego: to on pisał wszystkie wygłaszane teksty, homilie, samodzielnie też opracowywał szczegółowy przebieg nabożeństwa z programem artystycznym wykonywanym przez zaproszonych aktorów czy śpiewaków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Nie głosiłem własnej mądrości”
Reklama
„Bogu Najwyższemu niech będą dzięki za to, że i nas (...) umocnił w przekonaniu, że kroczyliśmy właściwą drogą, kiedy co miesiąc zanosiliśmy modlitwy o pokój w ojczyźnie, o wolność, miłość i sprawiedliwość, o prawdę, o umocnienie nadziei, o wolność dla więzionych, o godność pracy ludzkiej, o pielęgnowanie zdobyczy Sierpnia ’80, o konieczny dialog i ugodę społeczną na uczciwych zasadach, i w tylu innych intencjach” – powiedział ks. Jerzy Popiełuszko na Mszy św. za ojczyznę 26 czerwca 1983 r., 3 dni po zakończeniu drugiej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II.
W tych krótkich słowach ks. Jerzy streścił najważniejsze tematy swoich homilii. Mówił w nich tym, którzy z wiarą i potrzebą serca przyjeżdżali często z odległych miejsc Polski, jak w czasach zniewolenia żyć wolnością wewnętrzną, jak żyć w prawdzie, która tej wolności jest podstawą, jak nie utracić nadziei oraz oczyścić się z nienawiści i żądzy odwetu wobec przedstawicieli władz i służb, którzy szczególnie w stanie wojennym szykanowali i niszczyli ludzi za pragnienie życia w prawdzie i wolności. Ci ludzie wiedzieli, że to, co mówi, nie jest teorią, bo ten, kto to mówi, sam tak właśnie żyje. Znajdowali tego potwierdzenie także poza liturgią, w długich spowiedziach w konfesjonale i w codziennym życiu księdza, który w całości ofiarowywał swój czas, zdolności i energię innym, pomagał im w sposób duchowy i materialny.
Reklama
Ksiądz Popiełuszko, jak wyznał na jednej z Mszy św. za ojczyznę, nigdy nie głosił „własnej mądrości”, ale kierował się Ewangelią oraz nauczaniem prymasa Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Nie ma właściwie homilii, w której nie odwoływałby się do swych duchowych mistrzów: cytował ich bezpośrednio, omawiał ich teksty czy czerpał inspiracje bez podania źródła, ale zawsze wszystkie kazania, dobrze przemyślane i przemodlone, przygotowywał sam. Ksiądz Jerzy odwoływał się do większych od siebie, ale siła jego kazań była ogromna, gdyż nauczanie społeczne Kościoła o prawdzie i godności człowieka, o wolności, sprawiedliwości i solidarności osadzał bardzo mocno w trudnych wydarzeniach dnia codziennego ludzi, z którymi, jak dobry pasterz, był blisko i dobrze znał ich problemy. I to jest jeden z powodów fenomenu Mszy św. za ojczyznę.
Trzeba było wielkiej odwagi
Ksiądz Popiełuszko podczas Mszy św. za ojczyznę składał na ołtarzu cierpienia narodu umęczonego stanem wojennym i łącząc je z ofiarą Chrystusa, prosił Boga, by przemieniał je w łaskę umocnienia wiary i miłości, w łaskę trwania w nadziei na zwycięstwo dobra nad złem. W ten sposób ks. Jerzy włączył się w potężny nurt dziejów polskiego Kościoła, wielkich duszpasterzy patriotów, którzy miłość do Boga łączyli z miłością ojczyzny.
– On mówił o tym, co ludzi bolało, dotykało, co widzieli, o ich nieszczęściach. On to nazywał po imieniu. Nie znam drugiego przypadku takiej zbiorowej miłości i wiary jak w tego człowieka, że to, co on mówi, jest prawdą. Nie zaskakiwał czymś nowym, ale artykułował to, co ludzie czuli. Wracali do domów pokrzepieni, że ich wspólne problemy są dostrzegane, że Kościół to widzi i jest z nimi – wspominała Anna Szaniawska, żona wybitnego filozofa prof. Klemensa Szaniawskiego, z którym przyjaźnił się ks. Jerzy.
Jak zauważa Karol Szadurski, inżynier hutnik, jeden z najbliższych przyjaciół księdza, by mówić jak on na kazaniach o tym, „jak są łamane sumienia ludzi, o aresztowanych, więzionych, których się wypuszcza z aresztu po podpisaniu deklaracji o współpracy, trzeba było wielkiej odwagi”. Większość jej nie miała. Ksiądz Jerzy ją miał. I dzięki temu inni przestawali się bać, bo czuli, że ktoś czuje jak oni i przemawia w ich imieniu.
Reklama
Rozumiał to dobrze ks. Popiełuszko. Zapytany kiedyś przez brytyjskiego dziennikarza, dlaczego Msza św. za ojczyznę stała się tak popularna, odpowiedział: „Chyba dlatego, że wyrasta ona ze stykania się z problemami, z wczuwania się w problemy ludzi na co dzień. Mówię to, co ludzie myślą i co mi opowiadają często bardzo osobiście, a nie mają odwagi, nie mają możliwości wypowiedzenia głośno. Mówię to, kiedy uznaję, że jest to prawda, że to powinno być znane ludziom, że w tej intencji trzeba się modlić. Z kolei to mówienie prawdy w kościele powoduje, że ludzie nabierają do mnie zaufania, bo wypowiadam to, co oni czują i myślą. To wraca również przez sprawy duszpasterskie”.
Tam, w kościele św. Stanisława Kostki, podczas Mszy św. za ojczyznę zawiązywała się wspólnota ludzi podobnie myślących; ludzi, którzy w tym miejscu czuli się wolni.
Jedyny taki zespół
Istotnym elementem fenomenu Mszy św. za ojczyznę była także ich oprawa artystyczna. Odprawiane w ostatnią niedzielę miesiąca trwały ok. 2 godzin, z czego część artystyczna zajmowała od 30 do 40 min. Składała się na nią poezja religijno-patriotyczna wykonywana przez wybitnych artystów bojkotujących reżimową telewizję. Aktorów, którzy podczas Mszy św. za ojczyznę recytowali wiersze, prowadzili czytania mszalne i śpiewy, było kilkudziesięciu, poczynając od tak wybitnych jak Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki, Maja Komorowska, Halina Mikołajska, Danuta Szaflarska, Jan Englert, Piotr Fronczewski i wielu, wielu innych. Na pewno żaden polski teatr nie miał tylu aktorskich znakomitości.
Co istotne, cały program artystyczny osobiście układał, wybierał wiersze i pieśni ks. Jerzy Popiełuszko. Wybierał poezję może nie zawsze na najwyższym poziomie, ale zawsze osadzoną w polskiej tradycji literackiej i patriotycznej, zawsze trafiającą do słuchaczy. On bowiem dobrze wyczuwał nastroje i potrzeby ludzi. Gdy któryś z artystów zaczynał się popisywać swoimi umiejętnościami, co było nieadekwatne do miejsca i widowni, ks. Jerzy rezygnował ze współpracy z nim.
On po to się narodził
Msze św. za ojczyznę, przy wszystkich zaletach ducha ks. Jerzego, nie stałyby się zapewne fenomenem w ówczesnej Polsce, gdyby nie szczególne działanie Ducha Świętego, obecnego przecież na każdej Mszy św. Ale podczas Mszy św. odprawianych przez ks. Popiełuszkę w kościele św. Stanisława Kostki działo się coś więcej. Dziennikarz Stefan Bratkowski zwrócił uwagę – a podzielało to zdanie wielu obecnych na tych Mszach – że kiedy ks. Jerzy zaczynał mówić, w kościele nie tylko zapadała cisza i wszyscy byli w niego wpatrzeni, ale też zaczynało się coś jakby dziać z fizycznością tego budynku. Jakby „przedziwnie rósł, a głos Jurka zaczynał brzmieć niebywale mocno (a przecież nie miał tubalnego głosu). Naraz w tym kościele zaczynało się dziać coś wielkiego”.
Ksiądz Bogdan Liniewski, przyjaciel ks. Jerzego od czasów seminarium duchownego, nie ma wątpliwości, że to wszystko, co działo się z ks. Jerzym od 1980 r., to była łaska Boża, wpływ Ducha Świętego. „On się po to urodził, żeby w roku 1980 zaistnieć i być świadkiem Chrystusa w tamtych czasach. Tego nie da się inaczej wytłumaczyć, jak działaniem łaski Bożej, wpływem Ducha Świętego”.
doktor historii, publicystka, wykłada dziennikarstwo na UKSW