Żyjemy w czasach, w których bardzo ważne miejsce zajmuje ekonomia. Jest to jedno z najczęściej używanych słów w debatach publicznych o kondycji społeczeństwa, o kwestii zapewnienia ludziom koniecznych dóbr. Obok tej ludzkiej ekonomii jest ekonomia Boża, o której Kościół mówi w swoim nauczaniu. Samo wyrażenie „ekonomia Boża” znajdujemy m.in. w Pierwszym Liście do Tymoteusza, w którym św. Paweł Apostoł pisze o planie Bożym, zbawczym dziele Boga, które realizuje się w wierze (por. 1 Tm 1, 4). Święty Paweł używa greckiego słowa oikonomia, które oznacza zarządzanie domostwem, administrację gospodarstwa domowego, rozdział dóbr, zarządzanie bogactwem, własnością. Tym samym Apostoł Narodów akcentuje, że Boża ekonomia to działanie Boga wobec stworzenia, zarządzanie domem, którym jest całe dzieło stworzenia. To Boże działanie i zbawczy plan Boga człowiek rozpoznaje przez wiarę.
W historii świata realizuje się Boży, ojcowski plan dla ludzkości. Można też powiedzieć, że ekonomia Boża jest wyrazem Bożej, rodzicielskiej troski o swoje dzieci. Pisarz starożytności chrześcijańskiej – Orygenes napisał: „Kiedy zaś ekonomia Boża splata się ze sprawami ludzkimi, wówczas Bóg przybiera ludzki rozum, ludzki sposób postępowania i ludzki styl wysłowienia. To tak jak my, gdy rozmawiamy z dwuletnim dzieckiem, dziecko mając na uwadze, mówimy po dziecinnemu”. W swoim działaniu Bóg zniża się, by przemówić do człowieka. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że „cała ekonomia Boża jest wspólnym dziełem trzech Osób Bożych. (...) Każda jednak Osoba Boża wypełnia wspólne dzieło według swojej osobowej właściwości” (n. 258), a „celem ostatecznym całej ekonomii Bożej jest wejście stworzeń do doskonałej jedności Trójcy Świętej” (n. 260).
Boża ekonomia różni się bardzo od tej ludzkiej. Czasem może być dla nas niezrozumiała, jak w przypowieści o robotnikach w winnicy (por. Mt 20, 1-16). Czytamy w niej, że „gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze”. Robotnicy zaczęli szemrać, bo wszyscy dostali taką samą zapłatę, chociaż każdy pracował w innym wymiarze czasu. Okazuje się, że tą zapłatą jest zbawienie, którego Bóg pragnie dla wszystkich. W perspektywie ludzkiej ekonomii trudno też zrozumieć Boskiego Ekonoma, który jako pasterz idzie szukać jednej zagubionej owieczki, i to mu się opłaca, chociaż ma jeszcze 99 pozostałych owiec (por. Łk 15, 1-7). Bóg objawia się również jako rozrzutnik. Kiedy Jezus rozmnożył chleb dla głodnych ludzi, to pozostało jeszcze siedem koszy pełnych resztek chleba (por. Mt 15, 32-39). Istotnie, taka ekonomia nie mieści się w głowie współczesnym ekonomistom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu