Reklama

W wolnej chwili

Rezurekcja

Głównie to, co przed, ale i ona sama.

Niedziela Ogólnopolska 13/2024, str. 54-57

[ TEMATY ]

Opowiadania

Andriolli Michal, "Procesja rezurekcyjna", 1874 r./ polona.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw w Niedzielę Palmową w ogłoszeniach prośby i groźby. Co dziwne dla mnie, sprawę Wielkiego Tygodnia i Triduum Sacrum proboszcz przeleciał jak kot po gorącej kaszy. – Co roku to samo – skwitował. Cały akcent położony na Rezurekcji, a właściwie tylko na karbidzie i strzelaniu.

– Ja wiem, że na chwałę Zmartwychwstałego, ale umiar we wszystkim musi być. Absolutnie nie strzelać z tej strony kościoła, gdzie stoją furmanki i konie. Muszę przypominać, że w tamtym roku Urbanikowi dyszel złamały i pokaleczyły nogi? Trzy, cztery wystrzały całkowicie wystarczą, a nie sto pięćdziesiąt. Psy o budę chcą się zabić ze strachu. Na plebanii kota nie było blisko tydzień. Ze 2 lata temu krowa urwała się z łańcucha i dopiero po południu znalazłem ją w łąkach, bo ktoś życzliwie rozpoznał i zawiadomił. O innych szkodach już nie wspomnę. To są przecież Boskie stworzenia i nie godzi się je na szwank narażać, bo my świętujemy. Jak zobaczę, że któryś strzela nie z puszki, a z konwi na mleko, ostrzegam, nie daruję. Zwyczaj zwyczajem, ale bez wariacji. Proszę rodziców, proszę strażaków, musimy to ucywilizować. Co roku o tym mówię i jak grochem o ścianę. Jeszcze raz proszę, uszanujmy zwierzęta, to Boskie stworzenia i bracia nasi, nie godzi się dla zwyczaju, pogańskiego, przypomnę, dodawać im cierpienia. Bardzo proszę, a jak nie, to niepoprawnych na ambonie publikował będę. Tak...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Stracił cały impet, drapał się po głowie i próbował sobie przypomnieć, co teraz, bo ta kwestia strzelania nadmiernie się rozrosła.

– A tak, liturgia Wielkiego Tygodnia, jak co roku. Rezurekcja o 6 rano. Strażaków proszę o godne zachowanie przy grobie Pańskim. Przećwiczcie przewracanie, żeby znowu nie było obrazy Boskiej. Jak poczuję od którego bimber, nie ręczę za siebie. Komendanci, proszę, zadbajcie o godną straż. W tamtym roku w jednym z zastępów – nie będę z litości mówił, w którym – tylko halabardy były trzeźwe.

Nie bardzo wiedziałem, o co chodzi z tym przewracaniem strażaków i dlaczego mają to ćwiczyć. Pytam kościelnego. Patrzy z politowaniem, jakby tym swoim wzrokiem mówił, jak można nie wiedzieć rzeczy tak oczywistych, i jeszcze, z kim ja się muszę zadawać, razem. Jednak z wysokości swojego majestatu odpowiada:

– Przed Rezurekcją, jak proboszcz podchodzi z asystą do grobu i śpiewa, dawniej po łacinie brzmiało lepiej, Resurexit... coś tam, coś tam, to oni wtedy bach. I o to chodzi, żeby to zrobili, jak należy, o tak. Jak u konika polnego, nogi do przodu i na bok, ładnie. A w tamtym roku, jak głupie, ręce wyrzuca, na ludzi się kładzie, hełm się potoczył po posadzce. Wrzask się zrobił, kobiety wystraszył, ktoś tam oberwał niechcący. Pijane były i się przejęły. W tym roku będzie porządek, ustaliliśmy na sztabie, że przed Rezurekcją mój zastęp będzie miał wartę. Wszystko będzie, jak powinno być.

Reklama

Nic z tego nie będzie. Komendanci oprotestowali ustalenia sztabu. Awantura w Wielki Poniedziałek w zakrystii. Proboszcz próbuje polubownie tłumaczyć.

– Nie możemy im się wtrącać, oni tak od lat ustalają między sobą, losują, żeby było sprawiedliwie.

Kościelny nie przyjmuje, głową kręci gwałtownie w proteście, czapką o blat kredensji trzaska.

– Ale ja już chłopakom powiedziałem. I co?

– Wielkie mi rzeczy. Nie denerwuj mnie. Powiesz, jak jest, i tyle.

– Co ja będę z gęby cholewę robił? Już my ćwiczyli. Jak teraz?

– Najpierw to ja ci muszę powiedzieć, że ja w ogóle nie pamiętam, żebyśmy na sztabie o tym mówili, organistę by trzeba zapytać. Ale, właśnie, jest zeszyt, to się sprawdzi.

– Mogło nie być zapisane, ale ustalone było. Nie mówiliśmy o grobie Pańskim?

– A, o grobie pewnie, ale że to twój zastęp ma przed Rezurekcją straż, to głowę daję, nie było. Tyś im pewnie naobiecywał, że załatwisz, i teraz ambaras. Nie mam racji?

– Jak proboszcz może rzucać takie potwarze?

– Bo cię znam jak zły szeląg. Dobrze, sam im powiem, jak jest.

– Już bez łaski. Dzięki za takie wyrękowiny, sami to załatwimy. Niesprawiedliwość się jednak stała.

– Tak, nie widziała słońca, zagorzała od gorąca. Wiesz?

Proboszcz już odchodził, uznając sprawę za załatwioną, ale coś mu się u drzwi przypomniało, zawrócił.

Reklama

– Słuchaj no. A co z twoimi postanowieniami postnymi? Co się tam kurzyło za kaplicą, jak szedłem do kościoła? Nie było cię w zakrystii, a jak przyszedłeś, toś chodził po ścianach, żebym nie poczuł machorki. Przyznaj się, ileś wytrzymał w tym roku?

Zaskoczony pan kościelny wykonuje dziwny taniec wokół własnej osi. Marszczy się, rękami macha, nie ma, widać, dobrej odpowiedzi albo walczy o to, czy się przyznać, czy udać zdziwionego i oburzonego. W końcu przybiera skruszoną minę i uderza się pięścią w piersi.

– Dotąd, naprawdę. Tylko mnie teściu rano zgniewał, a i moja też i nie wytrzymałem. A proboszcz wytrwał dotąd? Jak byłem wczoraj wieczorem z kluczami, to się telewizor świecił.

– Gospodyni włączyła. To moje postanowienie, a nie jej. Co jej zabronię, to mi wyjedzie. Aleś mądry.

– No nie wiem, nie wiem. Proboszcz tam na krześle siedział i się patrzył.

– To co, miałem oczy zamknąć, jak jadłem?

Przed Popielcem, jak widać, co roku na tej plebanii odbywa się prezentacja postanowień postnych. Dziwiło mnie to trochę wprawdzie, zakrawało na jakiś ekshibicjonizm, ale się nie wychylałem. Proboszcz, jakby wyczuwając moje wątpliwości, wyjaśnił, że to praktyka zbawienna i chodzi nie o chwalenie się, ale wzajemne wspieranie. Siedzimy więc wokół kuchennego stołu, pan kościelny, organista, proboszcz i ja. Gospodyni, pomimo namowy, jest nieprzejednana.

– Co ja sobie postanowię, to moja sprawa i nic wam do tego.

Wychodzi. Żaden argument proboszcza nie trafia.

– Beznadziejny przypadek – podsumowuje, jak ona niknie już za drzwiami.

Następuje miniwykład proboszcza o naturze postanowień.

Reklama

– Tu nie chodzi o żadną licytację czy też popisywanie się. Nie chodzi też, bynajmniej, o to, co kto potrafi, czy może i jaką silną ma wolę. Tu chodzi o Pana Boga, pokutę i pożytek, jaki z tych naszych postanowień. Radziłbym też nie mnożyć spraw, czasami w jednej trudno wytrwać, o czym przekonaliśmy się już wiele razy. Nie musi też być coś dodatkowego, ale np. coś mniej, z czym należało się już dawno rozstać. Kto pierwszy?

– Jak to kto? Proboszcz.

– Tak? No cóż. Pomyślało mi się, że w tym poście powinienem więcej uwagi poświęcić oficjum i adoracji. Jak co roku nie będę też oglądał telewizji, bo to złodziej czasu, a w to miejsce poodwiedzam chorych i poczytam coś mądrego do kazań. To tyle, bo moje wewnętrzne postanowienia to już zachowam in secreto.

Patrzą teraz na mnie. Mam mętlik w głowie. Proboszcz mnie ratuje.

– On jako nowicjusz to na końcu.

Kościelny mówi, że nie będzie palił papierosów, a pieniądze z tego do skarbonki św. Antoniego dla biednych. Proboszcz wydaje się zdegustowany.

– I tyle?

– Sam proboszcz mówił, żeby nie mnożyć.

– Dodaj choć solidne wykonywanie obowiązków.

Pan kościelny się obruszył.

– To ja ustalam dla siebie czy też proboszcz mi będzie dyktował?

– Dobrze, już dobrze.

Pan organista coś o alkoholu, żonie i dzieciach. Nie bardzo dokładnie żeśmy wysłyszeli, bo się zrobiło zamieszanie. Ktoś przybiegł z wiadomością, że wypadek przy kościele, na skrzyżowaniu, i wszyscyśmy pobiegli.

– Oleje weź z zakrystii.

Krzyczał do mnie proboszcz. Mimo wieku był najszybszy. Zanim pogotowie, zanim milicja, sprawa postanowień zeszła z uwagi. Dzisiaj, właśnie z tego powodu, kościelny handryczy się z proboszczem.

– I co? Już teraz będziesz ćmił przez Wielki Tydzień?

Reklama

– A skąd? Jednorazowy wypadek. Usprawiedliwiony.

– Akurat. Paczkę papierosów oddawaj. I dołóż do puszki.

– Proboszcz też powinien.

– Masz go. Dobra. Załóż za mnie, oddam ci, jak przyjdziesz z kluczami.

Kalendarium Wielkiego Tygodnia jest bogate. We wtorek jeszcze spowiedź rekolekcyjna w sąsiedniej parafii. Proboszcz utyskuje.

– Gdzie to robić w takim czasie, kto to widział? Nowy jest, doświadczenia brak.

W Wielką Środę zaczynamy budowę grobu Pańskiego. Oczywiście, nie obejdzie się bez sprzeczki z panem kościelnym, jak o sobie mówi, dyrektorem obiektu sakralnego. Aż nam szczęki opadły, jak to usłyszeliśmy. Ciekawe, skąd on to wziął.

– Zawsze figura była tu, na brzegu. Jak zmartwychwstanie z tych czeluści?

– Panie Janie, dyrektorze z własnej nominacji, to zbędne zmartwienie. Pan Jezus sobie poradzi. Napisane jest, że to była grota wykuta w skale.

– Grota nie grota, ale zawsze był tu, na brzegu, i tak powinno być. Jak to tak, trzeba się wypiąć, żeby zobaczyć.

– Niekoniecznie, wystarczy uklęknąć.

Perswazją nic nie wskóraliśmy, przyprowadza proboszcza.

– Niech zobaczy, gdzie Go tam położyli. Jak On stamtąd zmartwychwstanie?

– Dałbyś już spokój. Ty myślisz, że co? Nogę tylko przełoży i już, tak? Ciemnicę mamy robić, o tym pomyśl, a im się nie wtrącaj.

– Ale to do mnie potem ludzie przychodzą z pretensjami.

Reklama

– To ich odsyłaj do mnie i już. Odpowiedzialny się znalazł. Czasami to ja mam przy tobie takie wrażenie, że jestem w tej parafii właściwie zbędny.

Ustalenia na sztabie były takie, że grób to my, czyli panna Róża, młodzież i wikary, a ciemnica – pan organista, pan kościelny i proboszcz. Tego się trzymamy, bo już się pojawiły zakusy, że skoro mamy materiały i w ogóle zapał, to może byśmy pomogli albo najlepiej – sami zadbali. I takie tam podchody. Byliśmy nieugięci. U nas składnie, spokojnie pod dowództwem panny Róży, w kaplicy obok – głośno i nieprzyjemnie. Słychać, że są na etapie prac koncepcyjnych. Dyskutują głośno, co raz to któryś z panów wychodzi i za chwilę wraca bądź zostaje przywołany. Widać, że idzie im opornie, ale są ambitni. Zasłonili przeszklone drzwi płachtą, żebyśmy nie podglądali. Od Wielkiego Czwartku ruch się wzmaga niepomiernie. Kończymy grób, zaczynają się próby i brakuje salek. Zakrystia, kancelaria też musiały przyjąć próbujących. Na głównej sali próbuje orkiestra, to ma być ich debiut w parafii. Próbują intensywnie. Proboszcz gra na basie, bo jeszcze nie przyjechał trębacz z pracy. Nie bardzo im idzie.

– Najpierw weź głosami. Klarnety nie trzymają tempa – mówi organiście i wychodzi do innych grup.

– Lubię taki ruch przy kościele. Mogłoby tak cały rok.

Chwali się gospodyni.

– Ja mniej. Zanieśli całą podłogę w kancelarii, a było już posprzątane na święta.

Reklama

W zakrystii ćwiczymy Pasję Janową na Wielki Piątek, a jeszcze asysta i schola. Nerwowo. Kościelny przygotowuje do wieczornej liturgii. Proboszcz wpada i od razu temperatura wzrasta.

– Gdzie stawiasz te krzesła? Wyżej. Nie mogę się już tak schylać, klękać, a potem wstawać i do następnego. Kogo mamy w tym roku do mandatum?

– Sołtysów z tej strony kościoła. I wykonuje ręką gest nieokreślony, ale chyba dla proboszcza czytelny.

– Pomożesz mi przy obmyciu nóg – rzuca do mnie. – I nie wymiguj się scholą, same muszą sobie dać radę.

– Co miałbym robić? Ministrant miskę trzyma, a drugi ręcznik. Za ciasno będzie.

– Ja będę polewał, a ty całujesz i wycierasz. Co tak patrzysz, jakbym ci krzywdę zrobił? Jak nie chcesz całować, to tylko wycieraj. Czasami tam któremuś starszemu skarpetę trzeba pomóc założyć czy but. Ja sam to się usapię, upocę, jak potem odprawiać. Postanowione.

Liturgia Wielkiego Czwartku ma swoje misterium, swoją tajemnicę i niezwykły nastrój. Rozpoczyna wydarzenie, które trwa do Rezurekcji. Trwa, czyli dokonuje się nieprzerwanie, Triduum Sacrum, niezwykły, jedyny czas w ciągu roku. Codziennie jest kolejna odsłona dramatu, ma nas pociągać, ogarniać, chce nas unieść jak wzbierająca woda, przez mękę, grób, aż do zwycięstwa zmartwychwstania.

Reklama

– Nie zmarnować tego czasu, nie uronić nic z tego bogactwa łaski. Nasz Pan jest szczodrym dawcą, hojnym w obdarowaniu. To tylko od nas zależy, od naszej uwagi i uważności, ile potrafimy wziąć. A tyle nam potrzeba i w naszych sercach, i w rodzinach, domach, parafii, a i w ojczyźnie całej, a przez nią i w świecie.

Proboszcz mówi łagodnym głosem o tajemnicy Ostatniej Wieczerzy i ustanowieniu dwóch sakramentów, i o tym, co ten czas otwiera i dokąd prowadzi. W ogłoszeniach już głos buńczuczny, niecierpliwy, bo też uwag porządkowych sporo.

– Spowiedź. Co roku to samo. Mało razy mówiłem: nie odkładać na koniec, bo nie będzie gdzie się wyspowiadać? I co? Dopiero co były rekolekcje, 2 dni spowiedzi. Tygodnia, no dwóch może, tak, dwóch bez mała, nie da się wytrzymać? Ja wiem, że przyjeżdżacie z pracy, internatów i skąd tam nie bądź, ale nas jest tylko dwóch, a roboty w tym czasie huk. Jedyna możliwość to nocne czuwania z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę. W pierwszą noc wikary jest do drugiej, ja potem, a w sobotę odwrotnie. Program czuwania ustalony, panowie śpiewacy prowadzą i zelatorki. W piątek zaczynamy Gorzkimi żalami, wszystkie trzy części, i tak dalej. Na Rezurekcję szykuje się niespodzianka. Tyle powiem, więcej nie mogę.

Reklama

I dożyliśmy Rezurekcji, choć to momentami nie było wcale oczywiste. Strażacy pięknie się poprzewracali, bez urazów, a ze sporym hałasem. I o to szło. Asysta barwna, zapaski, czepce, kolorowe wstęgi, sztandary i feretrony. Orkiestra grała, jak Pan Bóg pozwolił, więcej w tym było zapału niż umiejętności. Okazało się, że nigdy nie ćwiczyli w marszu, a zawsze na krzesełkach, a to trochę inna umiejętność. Nieważne – i tak robili wrażenie i byli podziwiani. Pierwszy raz. Dla tych, co nie wiedzieli, to była ta zapowiadana niespodzianka. Śpiew potężny, prawie równy wystrzałom. Tu widać naocznie, że zdarzyło się coś kosmicznego. Zmartwychwstanie, śmierć pokonana, a my wszyscy mamy w tym udział. Jak o czymś takim mówić cicho? Nie da się. Strzelano tak, że aż proboszcz z monstrancją podskoczył parę razy.

– Ledwom się powstrzymywał, i to ze względu na Pana Jezusa. Ale na przyszły rok, jak Pan Bóg pozwoli dożyć, zrobimy inaczej. Ty będziesz szedł w procesji, a ja się zaczaję i dam im strzelanie.

Ptaki, szczególnie kawki, których akurat proboszczowi nie żal wcale, psy, koty, a i krety, myszy i inna drobnica pochowały się w sobie wiadomym miejscu. Jakiś mocno spóźniony wystrzał przerwał podziękowania proboszcza na koniec liturgii. O dziwo nie zdenerwował się, uśmiechnął nawet.

– Któryś piroman zaspał – skwitował tylko.

2024-03-26 12:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zapaska

Mój drogi, spowiedź to jest delikatna sprawa i niebezpieczna dla penitenta. Primum non nocere tu też obowiązuje. Jeszcze mocniej niż w medycynie. My jesteśmy tylko narzędziem. To On, On, nie ty. Jak chcesz być surowy, to na ambonie. Nas tak uczyli: na ambonie lew, a w konfesjonale baranek. Powiedz, co masz powiedzieć, ale zawsze na koniec pociesz. Pamiętaj – my jesteśmy od tego, żeby ludziom było lżej, a nie ciężej – proboszcz mówi to podniesionym głosem, gestykulując, w drodze z zakrystii do plebanii. Nie wiem, co go sprowokowało tak nagle. Mówi z rosnącą irytacją, odnosi się chyba do mnie, bo do kogo? Kościelny mi wyjaśni potem. Rano proboszcz widział, jak jedna z pań płakała w ławce. Myślał, że po spowiedzi u mnie, bo rzeczywiście siedziałem w konfesjonale. Nie będę prostował, bo po co. Kolejny raz okazuje się, jaki to wrażliwiec kryje się w tej, na oko, surowej posturze. Kilka dni temu jakaś pobożna dusza przyniosła wiadomość, że Krysia uciekła od chłopa z dziećmi, bo już nie dało się wytrzymać. Nie bardzo wiedziałem, o kim mówią, ale dla wszystkich to były znane postacie.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: budujmy w naszym życiu choćby maleńkie światełko pokoju i zgody

2024-12-15 20:01

[ TEMATY ]

Betlejemskie Światło Pokoju

Sara Ejsmont, Michał Wiraszka/ZHP

Przyjmując to światełko, mobilizujmy się do przekuwania w naszym życiu mieczy na lemiesze, a włóczni na sierpy. Chciejmy budować świat oparty na pokoju i zgodzie. To nie sprawi, że wszędzie stanie się wielka jasność, ale da blask dla najbliższego kroku - mówił abp Adrian Galbas podczas Mszy św. w akademickim kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, gdzie warszawskie hufce ZHP odebrały Betlejemskie Światło Pokoju. Przybyłe z Austrii za pośrednictwem słowackich skautów Światło trafi od dziś harcerskich wspólnot w całej archidiecezji warszawskiej.

Betlejemskie Światło Pokoju to międzynarodowa sztafeta, w ramach której płomień obiega cały świat, niosąc nadzieję. W Polsce Światło trafi m.in. do Prezydenta RP, marszałków obydwu izb i premiera, ale przede wszystkim do ludzi, organizacji i instytucji, które każdego dnia wspierają tworzenie pokoju, oraz do każdego, kto będzie chciał je przyjąć.
CZYTAJ DALEJ

Strzały padły, gdy wydawało się że jest po walce - 43 lata temu w pacyfikacji "Wujka" zginęło 9 górników

2024-12-16 07:23

[ TEMATY ]

kopalnia Wujek

pl.wikipedia.org

43 lata temu, 16 grudnia 1981 r., od kul funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO zginęło dziewięciu górników kopalni "Wujek" w Katowicach. Strzały padły zaraz po tym, gdy górnicy wyparli napastników za bramę i wydawało się, że jest po walce.

Strajk w kopalni „Wujek” rozpoczął się 14 grudnia. Górnicy żądali odwołania stanu wojennego i uwolnienia Jana Ludwiczaka, szefa zakładowej „Solidarności”, który w nocy z 12 na 13 grudnia został zabrany przez milicję z mieszkania i internowany.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję