Próbowałem zrozumieć, jaki plan Boży towarzyszy tej ogromnej zmianie mojego życia. Może łatwiej przeżywałbym to wszystko gdybyśmy mieli dzieci. Tego już się nie dowiem. W tle odczuwanej przeze mnie pustki trudno było mi się odnaleźć […] . Samotność jest bardzo trudna – mówi Zbigniew, który niemal 34 lata wspólnie przeżył z małżonką. Z nią się modlił. Od 5 lat do modlitwy klęka sam.
Bez Boga trudno o ukojenie
Nim wyjechałem do szpitala po kartę zgonu żony, długo nie mogłem wyjść z mieszkania, zamknąłem się w sobie, dusiłem wszystko, bałem się wyjść na zewnątrz, usiąść za kierownicą. W rezultacie do szpitala zawiózł mnie brat – opowiada Zygmunt, którego żona w nieoczekiwanych okolicznościach trafiła do szpitala i tam przed 10 laty zmarła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Żona przez całe swe życie zapatrzona była w Jezusa. Wierzę, że nadal wpatruje się w Jego oblicze, ale już w niebie. To przede wszystkim wiara i świadomość, że odeszła do domu Pana była fundamentem, na którym stoję. Potem rodzina – córki, siostra – ich wsparcie i współodczuwanie wraz ze mną żałoby po odejściu żony. Wierzę, że w tym czasie niosła mnie również nieustanna modlitwa wspólnoty, do której należę, zwłaszcza w chwilach, gdy czułem się duchowo zagrożony – dzieli się Witold, którego żona odeszła niecałe dwa lata temu.
Reklama
By dotknąć tego tematu należało dotrzeć do wdowców, gotowych opowiedzieć, jak wygląda ich życie po odejściu najbliższej osoby, w jakich okolicznościach pozostali sami, co wypełnia pustkę po utracie żony, podzielić się bolesnym doświadczeniem, czasem skrzętnie skrywanym w niezabliźnionej ranie serca. Tak uczyniłem. Podczas spotkań z wdowcami, którzy przystali, by o tym porozmawiać, poruszono tematy, o których się raczej nie mawia, które w trakcie przygodnych spotkań rodzinnych lub towarzyskich z różnych powodów są omijane. Czasem z poczucia taktu i obawy, by samotnemu bratu, wujkowi, przyjacielowi, koledze nie sprawić przykrości. Innym razem z powodu onieśmielenia wywołanego brakiem doświadczeń w kontaktach z wdowcami. Szukałem więc mężczyzn, którzy takie doświadczenia mieć mogą.
Ważna rola Kościoła
Ze swojego doświadczenia wiem, że osamotnieni panowie bardzo różnie przeżywają odejście żony. W większości przypadków dominuje postawa bólu, smutku, przygnębienia, która jest przez długi czas w ich zachowaniu i postawach […] . Wielu odnajduje swoje miejsce podejmując aktywną służbę w swojej parafii […] – mówi kapłan z 23-letnim proboszczowskim doświadczeniem w jednej z parafii dekanatu Banie.
– Gdy załatwiałem sprawy pogrzebowe w swej parafii przyjął mnie proboszcz. Ale nie jak kapłan-urzędnik, ale jak prawdziwy, dobry ojciec. Wysłuchał mnie. To dzięki niemu jestem dziś blisko ołtarza, służąc jako ministrant lub lektor – wspomina Zygmunt.
Wdowcy, w odróżnieniu od wdów, są raczej zamknięci w sobie, trudniej do nich dotrzeć, a niekiedy jest to wręcz niemożliwe. O tym rozmawiałem z proboszczami: z parafii wielkomiejskiej oraz zlokalizowanej w mniejszej miejscowości. Ich doświadczenie wydaje się tu kluczowe i cenne. Oni przecież prócz urzędniczych funkcji w Kościele pełnią też, a raczej przede wszystkim, posługę duszpasterską. Jak sobie radzą w kapłańskiej codzienności obfitującej w przeróżne wydarzenia towarzyszące życiu parafian, w tym śmierci i żałoby po stracie bliskiej osoby? Czy udaje im się wlać otuchę w zbolałe serce, by uświadomić na przykład wdowcom, że nie są sami?
W następnym numerze tygodnika wysłuchamy zwierzeń wdowców. W kolejnym temat ten zgłębimy w rozmowach z proboszczami, którzy z tymi doświadczeniami człowieka spotykają się często, a ich duchowy takt nierzadko pomaga samotnemu mężczyźnie znaleźć ważne i pożyteczne miejsce w parafialnej przestrzeni Kościoła.