Reklama

Tygodnik

Pokora w nauce

Czy postęp naukowy może być zagrożeniem dla człowieka i naszego wspólnego domu, którym jest Ziemia? Choć nie sposób wyobrazić sobie życia człowieka bez dokonywania kolejnych odkryć naukowych, należy na nie spojrzeć jako na nie tylko same dobrodziejstwa, ale też wyzwania.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zdobywanie wiedzy i pęd ku coraz głębszemu poznaniu towarzyszą ludzkości od samych jej początków. To kolejne odkrycia naukowe sprawiły, że cały czas się rozwijamy, żyjemy dłużej, na coraz wyższym poziomie, radzimy sobie z chorobami, które jeszcze kilka wieków temu były śmiertelnym zagrożeniem, i potrafimy zasiedlać nowe obszary, które przed wiekami były dla nas niedostępne. Skupiając się na wykorzystaniu każdego skrawka naszej planety, musimy jednak pamiętać o tym, że jej zasoby są ograniczone, a pęd ku jej podporządkowaniu może się zakończyć katastrofą.

Troska o zasoby planety

Największym wyzwaniem, przed którym stoi współczesny świat nauki, obok odwiecznej walki z chorobami i szukania sposobu na przedłużenie ludzkiego życia, jest dzisiaj znalezienie odpowiedzi na to, jak zwiększyć ilość pożywienia oraz energii. To dwie największe potrzeby, z którymi ludzkość zmaga się od zarania dziejów; wypracowywane są metody, które często są kwestionowane przez kolejne pokolenia jako wyczerpujące zasoby Ziemi. Kiedy człowiek odkrył znaczenie węgla kamiennego, nie zdawał sobie sprawy z tego, że ilości tego zasobu są ograniczone, a także ze skutków jego eksploatacji. W XIX wieku, kiedy węgiel stał się podstawowym surowcem energetycznym, nikt raczej się nie zastanawiał, czy jego użytkowanie może być szkodliwe dla planety.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podobnie zresztą było z ropą naftową, której właściwości jako pierwszy dostrzegł wielki polski wynalazca Ignacy Łukasiewicz, z gazem ziemnym czy energią atomową. Czy podobny los czeka np. odnawialne źródła energii, tak szeroko dzisiaj propagowane?

Coraz częściej słyszy się przecież o szkodliwym wpływie farm wiatrowych na środowisko, ogromnych kosztach utylizacji paneli fotowoltaicznych czy silników elektrycznych.

Niezbadane pozostają skutki pozyskiwania najczystszej, zdawałoby się dzisiaj, energii, czyli geotermii. Czy robienie wielometrowych odwiertów w głąb ziemi nie przyniesie z czasem negatywnych konsekwencji?

Reklama

– Nie istnieje na razie plan B, nie możemy się przenieść na inną planetę, w związku z tym wszelkie niekorzystne zmiany środowiska o charakterze globalnym zagrażają bezpośrednio naszej egzystencji. Mam tu na myśli cały szereg zjawisk związanych np. ze zmianami klimatu, tj. powodzie, gwałtowne zjawiska meteorologiczne, fale gorąca, susze czy zanieczyszczenia środowiska (np. mikroplastikiem, metalami ciężkimi). Te zagrożenia występują obecnie, ale dotyczą również dłuższej perspektywy – wyjaśnia prof. dr hab. Wojciech Zgłobicki z Wydziału Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej UMCS w Lublinie.

Czy powinniśmy zatem szukać rozwiązań za wszelką cenę?

Po pierwsze: pokora

Już wielki doktor Kościoła – św. Augustyn wieki temu zauważył, że do wszelkich badań należy podchodzić z pokorą i choć często wymagają one od badaczy odwagi, to te dwie cechy nie powinny się wykluczać. Mówił o tym w rozmowie z naszym tygodnikiem bp Michał Janocha; przywołał postać św. Jana Pawła II, dla którego właśnie pokora była jednym z fundamentów jego posłannictwa.

„Odwaga, aby nie była czymś płytkim lub niebezpiecznym, musi wiązać się z pokorą, tego Jan Paweł II uczył nas całym sobą, zwłaszcza w ostatnich latach swojego życia” – wyjaśnił biskup.

Z pokorą musimy zatem podchodzić zarówno do stawiania sobie nowych wyzwań naukowych, jak i do gospodarowania tym, co zostało nam ofiarowane.

W podobnym duchu wypowiedział się papież Franciszek w encyklice Laudato si’, poświęconej trosce o wspólny dom: „Nie możemy jednak ignorować faktu, że energia jądrowa, biotechnologia, informatyka, znajomość naszego DNA i inne możliwości, które zyskaliśmy, oferują nam straszliwą moc. Co więcej, umożliwiają tym, którzy posiadają wiedzę – a nade wszystko władzę ekonomiczną, aby ją wyzyskiwać – niezwykłe panowanie nad całym rodzajem ludzkim i nad całym światem. Ludzkość nigdy nie miała tyle władzy nad sobą samą i nie ma gwarancji, że dobrze ją wykorzysta, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób, w jaki się nią posługuje”.

Reklama

Dalej papież przypomina o straszliwych skutkach zrzucenia w połowie XX wieku bomb atomowych, które dziś są w arsenałach i mogą posłużyć do zagłady milionów ludzi.

Czy Albert Einstein, prowadząc swoje badania, mógł wiedzieć, do czego doprowadzi wykorzystanie jego teorii? Czy powinien był zatem ich zaprzestać i żałować swoich dokonań, tak jak Alfred Nobel, przerażony skutkami swojego odkrycia? Przecież gdyby nie odkrycia Einsteina, nie mielibyśmy dzisiaj m.in. elektrowni atomowych, które zapewniają czystą energię milionom ludzi – energię tak przecież potrzebną.

Odkrywajmy, ale myślmy o konsekwencjach

„Jesteśmy skłonni uwierzyć, «że wzrost mocy to po prostu postęp, że wzrost ten daje większe bezpieczeństwo, pożytek, dobrobyt, więcej sił żywotnych, pełnię wartości», jak gdyby rzeczywistość, dobro i prawda spontanicznie wypływały z samej mocy technologii i ekonomii. Faktem jest, że «człowiek nowoczesny nie został wychowany tak, by umiał się posługiwać swą mocą właściwie», ponieważ ogromnemu wzrostowi technologicznemu nie towarzyszył rozwój istoty ludzkiej w odniesieniu do odpowiedzialności, wartości i sumienia” – przypomina Franciszek w Laudato si’.

To bardzo ważne wyzwanie, ponieważ postęp naukowy, zwłaszcza w dziedzinach takich jak biotechnologia czy sztuczna inteligencja, niesie ze sobą wyzwania etyczne i zagrożenia bezpieczeństwa. Nieodpowiednie wykorzystanie tych technologii może prowadzić do naruszenia prywatności, nierówności społecznych, braku odpowiedzialności i potencjalnego szkodliwego wpływu na ludzkość. Narażeni są przede wszystkim młodzi ludzie, którzy przecież dorastają w tej zmienionej rzeczywistości.

Na problem odpowiedniego przygotowania ludzi, szczególnie młodych, do wyzwań, które przynoszą nowe technologie, zwracają uwagę m.in. dr hab. Ilona Żeber-Dzikowska, prof. UJK i dr Elżbieta Buchcic z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Reklama

„Współczesność to obszar totalnej kontroli, a nowoczesność kładzie bardzo duży nacisk na podporządkowanie świata władzy człowieka. Dlatego w czasach globalizacji istnieje rosnące zapotrzebowanie na autorytet” – zauważają badaczki.

Bycie odpowiedzialnym autorytetem to ważne zadanie. Stoją przed nim m.in. naukowcy, którzy dysponują wszelkimi narzędziami, by odpowiednio kształtować także kolejne pokolenia młodych badaczy.

Publikacja dofinansowana ze środków budżetu państwa w ramach programu Ministra Edukacji i Nauki pod nazwą Społeczna odpowiedzialność nauki – Popularyzacja nauki i promocja sportu, nr projektu: SONP/SN/550964/2022, kwota dofinansowania: 500 000,00 zł, całkowita wartość projektu: 556 000,00 zł.

MEN

2023-05-23 14:24

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwierzęta, które nas leczą

Pozytywny wpływ zwierząt na zdrowie i samopoczucie człowieka jest dobrze znany od stuleci, jednak dopiero w ostatnich dekadach zwiększyło się zainteresowanie nauki tematem zooterapii, zwanej niekiedy animaloterapią. Dziś naukowcy nie mają wątpliwości, że zwierzęta potrafią nam pomóc w przezwyciężaniu niektórych chorób.

Pierwsze świadome i opisane próby wykorzystania kontaktu ze zwierzętami do poprawy zdrowia psychicznego ludzi miały miejsce pod koniec XVIII wieku w Wielkiej Brytanii; prowadził je kupiec, głęboko wierzący kwakier i filozof William Tuke. W ufundowanej dzięki zbiórce pieniędzy posiadłości York Retreat urządził specjalny pensjonat, w którym osoby skarżące się na nerwice i inne rozstroje zdrowia psychicznego mogły obcować z naturą w towarzystwie zwierząt domowych: psów, kotów, koni oraz zwierząt gospodarskich. Już wtedy metody Tuke’a były opisywane jako dobrze rokujące i skuteczne, a jego prace były kontynuowane w londyńskim szpitalu psychiatrycznym Bethlem w XIX wieku. Temat ten był podejmowany również na początku XX wieku, szczególnie w dwudziestoleciu międzywojennym, ale pierwsze naukowe badania, które potwierdziły skuteczne oddziaływanie zwierząt na zdrowie psychiczne i układ somatyczny człowieka, były prowadzone w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Za ich prekursora uważa się amerykańskiego psychiatrę klinicznego, pochodzącego z Polski Żyda Borisa Mayera Levinsona. W 1961 r. na podstawie wieloletniej pracy z dziećmi z zaburzeniami psychicznymi, w której stosował terapię z udziałem psów, opublikował on swoje przełomowe spostrzeżenia w artykule Pies jako współterapeuta. Zajęcia z udziałem zwierząt (animal-assisted therapy) miały znacząco poprawiać wyniki dzieci cierpiących m.in. na autyzm. Na polskim gruncie na pozytywne skutki zooterapii jako jeden z pierwszych zwracał uwagę wybitny neurolog Olgierd Narkiewicz, który dowodził, że wykorzystanie zwierząt może pozytywnie wpływać m.in. na pacjentów cierpiących na chorobę Alzheimera.

CZYTAJ DALEJ

Oświadczenie Rzecznika Archidiecezji Gdańskiej ws. artykułu opublikowanego na portalu wiez.pl

2024-05-10 17:42

[ TEMATY ]

oświadczenie

Gdańsk

Kuria Metropolitalna

M.K.

W nawiązaniu do artykułu „«Czy Ksiądz Biskup mógłby w końcu usłyszeć mój głos?» Pytania do abp. Tadeusza Wojdy”, opublikowanego na portalu wiez.pl 9 maja 2024 roku, rzecznik archidiecezji gdańskiej wydał oświadczenie, którego tekst w całości publikujemy poniżej.

Oświadczenie Rzecznika Archidiecezji Gdańskiej

CZYTAJ DALEJ

Polskie dzwony i ...muezzini

2024-05-11 17:46

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Rozmowa z księdzem proboszczem jednej z poznańskich parafii. Sympatyczny zakonnik, twardo chodzący po ziemi, zatroskany o swoją duszpasterską trzodę. Przykro mu było, gdy na obchodach stulecia parafii i wykładów historycznych z tym związanych zjawiła się tylko pięćdziesiątka parafian.

Jednak mówi jeszcze o innej rzeczy, o której słyszę od coraz większej liczby księży. Gdy uruchomił, jak to jest w staropolskim zwyczaju, dzwon na rezurekcje (odbywają się one, na miłość Boską, raz w roku!) – natychmiast ktoś z osiedla, na którym znajduje się kościół zawiadomił... policję, która zgodnie z wolą anonimowego obywatela przyjechała z interwencją. Omal nie skończyło się na mandacie, bo policja twierdziła, że są ku temu podstawy formalno-prawne. Ów ksiądz ze stolicy Wielkopolski nie jest wyjątkiem, bo tego typu nieprzyjemne incydenty spotykały wielu kapłanów w tej aglomeracji, ale też naprawdę sporo w każdym dużym mieście – o czym wie każdy z nas, jeśli tylko chce to wiedzieć.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję