Andrzej Filipowski urodził się w 1899 r. w Jarzmowicach. Kiedy nadszedł rok 1919, dwudziestoletni podówczas młodzieniec, zaciągnął się ochotniczo do 4 pp Legionów w Kielcach, aby po
przeszkoleniu trafić do 46 pp Strzelców Kresowych w Samborze. Stąd w lutym 1920 r. wyjechał na front. Z bolszewikami walczy nad rzeką Niemen i Berezyną, a także pod Warszawą.
Bitwę o Warszawę wspomina tak: "Chyba wszyscy walczący mieli świadomość, że dokonał się cud. Tylu wspaniałych żołnierzy zginęło, pamiętam szczególnie postać ks. Brzóski, którego wszyscy szanowali
i podziwiali. Dla nas był niemal świętym.
Po podpisaniu rozejmu kończącego wojnę polsko-bolszewicką, Andrzej Filipowski z żołnierza stał się cywilem. Osiadł w Sosnowcu i pracował jako szewc. Założył rodzinę. W dniu wybuchu
II wojny światowej miał czworo dzieci. Duch walki był jednak zbyt silny. W marcu 1940 r. postanowił zaciągnąć się do Armii Polskiej, którą we Francji tworzył gen. Władysław Sikorski. Chciał
przez kolejne granice dostać się do Włoch i Francji. Niestety, na skutek donosu został aresztowany przez żołnierzy radzieckich. Najpierw przewieźli go do Lwowa. Po licznych przesłuchaniach, bydlęcymi
wagonami odtransportowano go przez Archangielsk do Workuty. Na miejscu został skazany bezterminowo na ciężką pracę. Dziś mówi, że przeżył to piekło tylko dzięki sile wiary i duszy żołnierza. Przypłacił
pobyt tam własnym zdrowiem. Na mocy porozumienia gen. Sikorskiego z władzami ZSRR ogłoszono amnestię. Dzięki jej postanowieniom, w grudniu 1941 r. Andrzej Filipowski opuścić Workutę i następnie
wstąpił do tworzonej na terytorium Związku Radzieckiego przez gen. Andersa, Armii Polskiej. Wraz z II Korpusem gen. Andersa, 27 marca wypłynął z portu Krasnowock. Trasa wędrówki wiodła przez
Bliski Wschód: Jerozolimę, Syrię, Iran i Palestynę. Gdy nastąpiła zmiana dowództwa, został Polakiem walczącym pod zwierzchnictwem brytyjskim. W grudniu 1943 r. dostał się do Włoch, do portu
Taranto. "Byłem w 3 Dywizji Strzelców Karpackich 1 Baonie 4 Kompanii. Biliśmy się na rzeką Sangro, pod Monte Cassino - gdzie zostałem ranny, w Ankonie i ostatnie walki w kwietniu 1945 r.,
w Bolonii. Po tych walkach zostałem mianowany starszym sierżantem".
Jako żołnierz Andersa do Polski Andrzej Filipowski wrócić nie mógł. Czekało go w Ojczyźnie najmniej więzienie. Najpierw wyjechał do Anglii. Po kilku latach zamieszkał w USA. Trafił tam w 1950 r.
i mieszkał przez 15 lat. W tym czasie w Polsce umarła pierwsza żona. Po pewnym czasie Filipowski ożenił się z Włoszką i w 1965 r. wyjechał do Italii.
Na początku lat 90. pan Andrzej postanowił zakończyć swą tułaczkę po świecie i osiadł w Polsce. Dziś wraz z córką Krystyną mieszka w Myszkowie. Swej ostatniej decyzji nie żałuje,
choć nie wszystko jest tak, jak się spodziewał.
Los Andrzeja Filipowskiego to życiorys, jakich wśród ludzi tamtego czasu wiele. Jego niezwykłość polega na tym, że to właśnie jemu dał Pan Bóg łaskę 104 lat życia i to on może dziś świadczyć
jak wiele kosztowała naszą Ojczyznę wolność i jak nikczemnie nią handlowano. Andrzej Filipowaki jest niezwykłym świadkiem historii, bo jest człowiekiem trzech wieków. Urodzony w wieku XIX, dojrzałość
przeżył w XX, a jesień życia obecnie, w XXI. Jest też obywatelem świata. W sercu Polak miał jeszcze dwie ojczyzny: Stany Zjednoczone i Włochy. Nigdy jednak nie zapomniał o kraju
ojców. Zawsze pomagał swym rodakom, wspierał ich na obczyźnie i do dziś są mu za to wdzięczni. Wielu pozostawionych za granicą nadal ciepło go wspomina.
Andrzej Filipowski do dziś dnia bacznie śledzi wszystko co w Polsce się dzieje. Jest doskonale zorientowany w sytuacji politycznej i gospodarczej. W rozmowie ze mną wyznał,
że nie bardzo mu się dzisiejsza Polska podoba. Woli myśleć o niej takiej, o jaką walczył, jaką wymarzył ze swymi towarzyszami broni spod Monte Cassino. Boleje, że nie potrafimy jako naród
wybić się na samodzielność.
"Pan Bóg wywyższył nasz naród dając światu Papieża Polaka. Tak smutno patrzeć, że nie umiemy korzystać z Jego nauki. Mamy obowiązek tłumaczyć światu przesłanie Jana Pawła II, który woła o przywrócenie
praw Boskich. Nie wiem czy ta Europa, która łaskawie chce nas do siebie przyjąć, jest wobec Polski uczciwa. Moje doświadczenia, doświadczenia żołnierza, którego zdradzono w 1939 r. i 1945 r.
nie są najlepsze. Może się mylę, ale sądząc po tym, jak wiele zła jest również wśród polskich polityków, jak kraj jest okradany i niszczony, nie mogę inaczej wnioskować".
Słów 104 letniego weterana dwóch wojen światowych komentować nie wypada. Pozostaje więc zostawić je pod Państwa rozwagę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu