Autorka biografii Franciszka Pieczki z miejsca zastrzegła, że miała trudne zadanie. „On jest skryty i tajemniczy”; „Przez pół wieku siedzieliśmy w tej samej garderobie, w jednym teatrze. Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, a byłem u niego w domu ze dwa, trzy razy”; „Nigdy nie rozmawialiśmy o życiu prywatnym” – tak mówią bliscy współpracownicy (przyjaciele) aktora. Tajemniczy gość. Do tego stopnia, że wielu znało go z dwóch ról: plutonowego Jelenia w Czterech pancernych... i Stacha Japycza, męża Michałowej, w Ranczu. A zagrał ich ok. pięciuset, filmowych i teatralnych. Wybitnych i jeszcze wybitniejszych. Autorka drąży, drąży, ale żadnych tajemnic nie znajduje. Konstatuje, że największą pasją aktora była praca, dom, rodzina, dobre, spokojne życie. Rodzina, czyli m.in. żona Henryka, z którą spędził 50 lat i którą przeżył o 18. Czy miał jakieś skazy na charakterze, ukryte wady? – No, mógłby być młodszy – żartuje Kazimierz Kaczor, przyjaciel „Jelenia”. Ale już młodszy nie będzie: zmarł kilka miesięcy przed 95. urodzinami, które obchodziłby 18 stycznia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu