"I choć można cię okraść z tego, co otrzymujesz, kto ma moc okraść cię z tego, co dajesz ?" (Antoine de Sainte-Exupery)
Tegoroczne ferie dzieci z najuboższych rodzin Archidiecezji Lubelskiej
spędzały w Dąbrowicy. Właśnie tam, w "Domu Spotkania", zostało dla
nich zorganizowane zimowisko. Współorganizatorami były: Caritas Archidiecezji
Lubelskiej oraz wspomniany już Dom Spotkania. Kierownikiem całego
przedsięwzięcia był ks. Mariusz Nakonieczny. Zimowisko odbywało się
w dwóch turnusach. W pierwszym wzięło udział sześćdziesiąt dwoje
dzieci, w drugim sześćdziesiąt dziewięć.
- Wczoraj był u was Ksiądz Biskup. Co szczególnego zapamiętaliście?
- Nieźle sobie żartował. Puszczał do nas oczko, jak to Ksiądz Biskup
- wyjaśniają dwie roześmiane nastolatki. Po korytarzu biegają maluchy,
któreś z nich nie może oderwać się od zabawy windą. Większość dzieci
przebywa już w salach, gdzie właśnie odbywają się zajęcia grupowe.
Wszyscy są po śniadaniu, a co ważniejsze, po porannej modlitwie,
którą podobno najbardziej zapamiętają z pobytu w Dąbrowicy. - To
co, że się dużo modliliśmy, i tak było w dechę - padają wyznania.
- Jest super. Na pewno przyjedziemy w przyszłym roku.
Dziećmi opiekują się wolontariusze, często niewiele starsi
od swoich podopiecznych, w znacznej mierze ze Studium Mediacji i
Służb Wspomagania Rodziny. Wspierają ich swoim doświadczeniem pani
Bogusława Strawa oraz pani Agnieszka Zańko - również wolontariuszki.
Okazuje się, że rola zimowiska nie sprowadza się jedynie do pomocy
dzieciom, do opieki nad nimi. Otóż czas ten nabiera szczególnie owocnego
wymiaru również dla tych, którzy przyjechali tu po to, aby dawać:
Cieszę się, że tutaj jestem. Dowiedziałam się, że naprawdę lubię
pomagać dzieciom, być z nimi. Entuzjazm wypisany na zmęczonych twarzach
opiekunów (poprzedniej nocy był alarm i czuwanie do rana), mówi sam
za siebie. "To pierwsze doświadczenie w roli wychowawcy jest bardzo
ważne. Mam nadzieję, że pracujący tutaj opiekunowie zobaczyli, że
człowiekowi oprócz siły, pomysłów nakazów i zakazów, potrzeba czegoś
więcej - tego, co jest niewidzialne i znajduje się w nas samych.
To przede wszystkim sercem tutaj działamy i serca używamy jako zachęty"
- wyjaśnia pani Bogusia, a na potwierdzenie jej słów nie trzeba długo
czekać - zaraz podbiega do niej któreś z dzieci i z ufnością się
przytula.
"Dzieci są różne, jak to z dziećmi bywa. Zdarzają się drobne
napięcia, ale to normalne w tak dużej grupie osób" - tłumaczą swoich
podopiecznych wychowawcy. Mimo tego zróżnicowania, wszystkie dzieci
aktywnie włączają się w organizowane zajęcia. Podobno bardzo chętnie
uczestniczą w codziennej Eucharystii, angażują się w pracę w grupach,
brały udział w konkursie biblijnym. Wielką atrakcją okazały się wyjazdy
do Lublina - do kina i do teatru. "Przyjechałem, żeby pobawić się
z dziećmi". - A na podwórku u siebie nie możesz się bawić z dziećmi?
- "Tamte dzieci mi się znudziły" - mówi kilkuletni chłopczyk. I chyba
rzeczywiście najważniejsze dla wszystkich uczestników zimowiska są
nowe znajomości, nowe przyjaźnie, zawierane również na linii wychowawcy
- dzieci (obowiązkowo więc dokonana została wymiana adresów i obietnice
następnych spotkań). Nie bez kozery miejsce, w którym zorganizowano
zimowisko, nazywa się domem spotkania.
"Dzieci przyjechały tu po to, aby poczuć, że są kochane,
że ktoś o nich myśli i się o nich troszczy" - powiedział bp Mieczysław
Cisło, podczas Mszy św. odprawionej dla dzieci w koncelebrze z ks.
Andrzejem Głosem (dyrektorem Caritas Archidiecezji Lubelskiej) i
z ks. Mariuszem Nakoniecznym. I rzeczywiście, taki był chyba cel
całego przedsięwzięcia, który został w pełni osiągnięty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu