Reklama

Turystyka

Podróżnik

Między snem a jawą

Mieszkam trochę w Polsce, ale głównie we Włoszech, nic zatem dziwnego, że uległem wszechpotężnej fascynacji Wenecją. W ciągu pięciu dekad poznałem ją jak mało kto. Bywam tam najchętniej poza sezonem, kiedy ruch turystyczny jest mniej odczuwalny i miasto staje się bardziej autentyczne.

Niedziela Ogólnopolska 34/2021, str. 62-64

[ TEMATY ]

podróże

Archiwum Jacka Pałkiewicza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uwielbiam Wenecję. Już samo to słowo wyzwala w mojej duszy pokłady egzaltacji. Nie znam na świecie słynniejszego miasta, w wyższym stopniu opiewanego przez poetów, bardziej pożądanego przez kochanków, częściej odwiedzanego przez turystów.

Z wielu stron słyszę głosy, że Serenissima, jak ją nazywają Włosi, umiera i jej zagłada jest nieunikniona. Jej zmierzch zapowiadano już w XIX wieku, a potem powtarzano to wielokrotnie. Aż trudno zatem się nadziwić, że jednak wciąż żyje i fascynuje swoją nierealnością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zanotowałem sobie kilka charakterystycznych wypowiedzi. Poeta lord Byron, który w hotelu Gran Bretagna nad Canale Grande spędził pięć lat i wiódł życie libertyna, zapowiadał plajtę miasta, opisując z nostalgią ginącą jego chwałę: „Budynki są niszczone, muzyki już nie słychać, dobre dni minęły, pozostał tylko artyzm...”. Podtrzymywał go Guy de Maupassant, który pisał o „charyzmie dumy dawnej świetności, gdzie wszystko wydaje się leżeć w ruinach i w każdej chwili może zatopić się w wodzie, która je podpiera”.

Tomasz Mann, w 1912 r., widział natomiast w Wenecji „...miasto na pół bajkę, na pół turystyczną pułapkę”, a krytyk sztuki John Ruskin w swoim trzytomowym dziele Kamienie Wenecji zachwycał się niepowtarzalnością, ale i kruchością tego fantasmagorycznego miejsca.

Reklama

Nieskończenie dużo jest natomiast zachwytów. Podobno Anselm Kiefer, jeden z najwybitniejszych malarzy współczesnych, kiedy przyjechał tu po raz pierwszy, usiadł i zapłakał. Miejsce to wydało mu się spełnieniem wszystkich pragnień i marzeń artysty. Wielkim admiratorem miasta na wodzie był też słynny niemiecki filozof Friedrich Nietzsche, który zakochał się w nim i napisał: „Gdy szukam synonimu muzyki, znajduję jedynie słowo «Wenecja»”. W połowie lat 50. ubiegłego wieku amerykański pisarz Truman Capote zauważył: „Być w Wenecji to jakby zjeść całe pudełko czekoladek z likierem naraz”. Zachwyt nad nim wyrażali także Jean-Jacques Rousseau i Francesco Petrarka. Z kolei powieściopisarz Herman Melville podobno skonstatował: „Wolę być w Wenecji w jeden deszczowy dzień niż w pogodny w każdej innej stolicy”. Natchnienie czerpali tu: Ryszard Wagner, Wolfgang Amadeusz Mozart, Georg Friedrich Händel, a z Polaków – Maria Konopnicka, Stanisław Wyspiański, Stefan Żeromski czy Józef Ignacy Kraszewski. Coś w tym rzeczywiście musi być.

Kiedy po raz pierwszy znalazłem się na placu św. Marka, byłem zagubiony i przez długi czas nie mogłem się uwolnić od przytłaczającego poczucia, że to nie jest miejsce realne, a pełen sztuki, historii i harmonii teatr na świeżym powietrzu. Wenecja to miasto, gdzie światło i woda przenikają się, tworząc magiczną atmosferę. To coś między snem a jawą, rodzaj pomostu między teraźniejszością a przeszłością.

Prawdziwa natura Serenissimy tkwi w barokowej ornamentyce, efektownych fasadach domów na drewnianych palach, ukwieconych balkonach, urokliwych dachach, bezszelestnie sunących po wodzie eleganckich czarnych gondolach, błyszczących kopułach, strzelających w niebo wieżach kościołów, które ciężkim, smętnym dźwiękiem dzwonów wyznaczają tu czas. Dekadencka magia i nostalgia za czasami świetności tworzą niepowtarzalny nastrój.

Reklama

Panuje przekonanie, skądinąd słuszne, że nie ma nic lepszego niż zagubić się w weneckich zaułkach. Bywa, że nieraz porzucam rozbrzmiewające gwarem zwiedzających tradycyjne szlaki z ogranym turystyczno-pocztówkowym blichtrem i ruszam w pierwszy lepszy zakamarek, bez wcześniej ustalonego planu. Urokliwa, nadszarpnięta zębem czasu dzielnica Cannaregio ze swoim charakterystycznym klimatem jest wprawdzie uboższa od oderwanego od rzeczywistości centrum, ale zapewnia klimat epoki mojego idola, weneckiego obieżyświata, którym jest Marco Polo. W tej okolicy czas biegnie bardziej ospale, a ludzie żyją tu innym rytmem.

Wąziutkie, kręte uliczki, pełne ukrytych zakamarków prowadzą przez opustoszałe przecznice. Wszystko tchnie nieziemskim spokojem. Brak tutaj jakichkolwiek oznak nowoczesności, która zwykle wszystko ujednolica i stępia, tylko stare kamienice ze zniszczonymi fasadami, odrapanymi starymi murami, z łuszczącą się farbą, odpadającym tynkiem, zaciekami wilgoci, pogłębiającą się korozją fundamentów. Niektóre z nich wyglądają, jakby za chwilę miały się rozpaść. Ale ani te usterki, ani unoszący się z wody w niektórych porach roku zapach glonów nie są w stanie odebrać uroku temu hipnotyzującemu, dumnemu ze swojej przeszłości miastu.

Wenecka codzienność to rozwieszone między domami girlandy suszącego się prania, pod którymi gawędzą kobiety z siatkami pełnymi zakupów. A potem znów labirynt zaułków prowadzących nie wiadomo dokąd oraz wszechobecnych marmurowych mostków niedbale zawieszonych nad wąskimi kanałami. Żadnego zgiełku, tylko chlupot wody o mury kamienic.

Reklama

Dokumenty poświadczają, że Wenecja została założona w 452 r. przez uciekinierów z sąsiedniej Akwilei, którzy postanowili wśród bagien i wysp schronić się przed nękającym upadające Cesarstwo Rzymskie barbarzyńskim najazdem Wizygotów. Na dziesiątkach tysięcy dębowych pali wbitych w lagunę powstało miasto, które od VIII do XVIII wieku było stolicą zasobnej Republiki Weneckiej. Błotnista wyspa przekształciła się w wystawne, zamieszkałe przez patrycjuszy i kupców centrum ze wspaniałymi marmurowymi pałacami i bogato zdobionymi kościołami.

Miasto było związane z Jedwabnym Szlakiem i z nie mniej ważnym bursztynowym, który brał początek w Akwilei i biegł przez Alpy, Dolinę Dunaju, Kotlinę Kłodzką, Opole, Kalisz aż do Bałtyku. Czasem kupcy przemieszczali się drogą wodną, spływając wygodnie i bezpiecznie korytami rzek naszej Wisły i Odry. Znaczącą, w zasadzie końcową faktorią był Pruszcz Gdański, położony w epoce brązu nad brzegiem płytkiego jeziora lagunowego, które gwarantowało łatwy dostęp do Bałtyku. Zalew Wiślany sięgał wówczas aż po dzisiejszy Malbork, pozwalając drogą wodną sprowadzać do Pruszcza worki pełne bursztynu pozyskanego z sambijskiego klifu.

Reklama

Kroniki wspominają, że w 1509 r. Wenecja liczyła 110 tys. mieszkańców. W ciągu ostatnich 70 lat natomiast miasto straciło 120 tys. mieszkańców. Ludzie migrują do pozbawionego historii Mestre bądź do przemysłowej dzielnicy Marghera, gdzie toczy się zwykłe życie. Powodów jest wiele: wysokie koszty utrzymania, niewygodna komunikacja miejska, brak nowoczesnych udogodnień, dające się we znaki bezrobocie czy nieustanne problemy związane z remontem mieszkań. Ludzie ładują meble na łodzie i niczym wysiedleńcy z terenów ogarniętych pożogą przenoszą się na stały ląd. Dla wielu starszych wenecjan przeprowadzka na terra firma – stały ląd to kulturowa tragedia. Młodzież poszukuje normalnego życia, centrów handlowych, fitness klubów, dyskotek czy pizzerii po przystępnych cenach. W gminie mówią, że każdego roku ubywa ok. 1,5 tys. osób.

Pustoszeją domy, zamykane są piekarnie, kioski, bary i sklepiki tytoniowe, a wszystko po to, aby zrobić miejsce dla fast foodów, lodziarni i stoisk z tandetnymi gadżetami. Dzisiaj każdego dnia przebywa w mieście 60 tys. jednodniowych turystów, a zatem więcej niż samych mieszkańców. Miasto podupada i powoli pustoszeje. Właściciele mieszkań żyją z ich sprzedaży bądź z wynajmu, który w historycznym centrum osiąga nieprawdopodobne ceny. Pesymiści prorokują, że jeśli nic się nie zmieni, to za kilkadziesiąt lat ostatni wenecjanin umrze lub przeniesie się na stały ląd.

Trudno mi w to uwierzyć. Trochę wspiera mnie Johann Wolfgang Goethe, który ponad dwa wieki temu dzielił się wrażeniami: „Wszystko, co mnie otacza, jest pełne szlachetności. To wielkie i godne szacunku dzieło kunsztu ludzkiego, wspaniały pomnik, nie monarchy, lecz ludu”. Nawet jeśli komercyjny duch Serenissimy wiotczeje, to jednak jej godna podziwu struktura i charakter ani na chwilę nie przestają egzaltować.

Reporter, eksplorator, odkrywca źródła Amazonki. Autor ponad 30 książek. Uhonorowany przez Benedykta XVI krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice (Dla Kościoła i Papieża). www.palkiewicz.com

2021-08-17 13:39

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Twierdza Heroda

Niedziela Ogólnopolska 7/2025, str. 22-23

[ TEMATY ]

podróże

Ziemia Święta

śladami Biblii

Adobe Stock

Herodion usytuowany jest na szczycie wzgórza niedaleko Betlejem

Herodion usytuowany jest na szczycie wzgórza
niedaleko Betlejem

Niemal każda droga w Ziemi Świętej prowadzi do miejsc obecnych na kartach Biblii, a nie zawsze dostępnych dla pielgrzymów. Odkrywajmy je razem, przemierzając ziemię Jezusa krok po kroku.

Twierdza, którą chcemy dziś zobaczyć, znajduje się na szczycie wzniesienia. Trzeba będzie zatem wspiąć się na wysokość 758 m n.p.m. Podając tę wysokość, mówimy o obecnym szczycie. Jest wyższy niż pierwotne wzgórze, ponieważ zostało ono podwyższone, by utworzyć na nim płaski taras. Dzięki temu uzyskano dość dużą i płaską powierzchnię doskonale nadającą się do wzniesienia fortecy. Dodatkowo wygładzono zbocza góry. Ich gładź miała utrudnić atakującym podejście pod mury warowni. W ten sposób wykorzystano naturalne atuty wzniesienia jako miejsca obronnego i doskonałego punktu obserwacyjnego. Takie podejście nie było czymś nowym. Stosowano je już w poprzednich tysiącleciach. Już wtedy budowano twierdze na wzniesieniach lub szczytach gór, by utrudnić do nich dostęp wrogom. Dzięki wykonanym pracom powstało miejsce stanowiące do dziś charakterystyczny punkt w judejskim krajobrazie. Wierzchołek i wygładzone zbocza góry z dala przypominają powulkaniczny krater lub ścięty i nieco przysadzisty stożek. Oczywiście, podobieństwo do powulkanicznego krateru jest jedynie zewnętrzne.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: ogłoszono dwa dekrety do beatyfikacji

2025-11-21 14:17

[ TEMATY ]

beatyfikacja

pixabay.com

Podczas audiencji udzielonej kard. Marcello Semeraro, prefektowi Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, papież Leon XIV upoważnił tę dykasterię do ogłoszenia sześciu dekretów, w tym dwóch o męczeństwie, co oznacza przyszłą beatyfikację dwóch męczenników. W pozostałych czterech przypadkach do beatyfikacji konieczny jeszcze będzie dekret o cudzie.

- męczeństwa Sługi Bożego Ubalda Marchioni, kapłana diecezjalnego, urodzonego 19 maja 1918 r. w Vimignano di Grizzana Morandi (Włochy) i zamordowanego z nienawiści do wiary 29 września 1944 r. w Casaglia/Marzabotto (Włochy);
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Obchody Jubileuszu Dnia Życia Kontemplacyjnego

2025-11-22 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

Dzień Życia Kontemplacyjnego w łódzkim Karmelu

Dzień Życia Kontemplacyjnego w łódzkim Karmelu

Wspomnienie Ofiarowania Matki Bożej jest obchodzone w Kościele jako Dzień Życia Kontemplacyjnego. W tym roku dzień 21 listopada - jest obchodzony w sposób szczególny jako Jubileusz Życia Kontemplacyjnego, który wpisuje się w kalendarz obchodów Roku Świętego 2025.

Jak zauważa siostra Maria Magdalena od Jezusa Zmartwychwstałego - 21 listopada jest świętem Ofiarowania Matki Bożej. Jest to tradycja związana z tym, że Maryja jako młoda była ofiarowana Bogu na służbę w świątyni. Tego dnia jest obchodzony w Kościele Dzień Życia Kontemplacyjnego, pro orantibus, to znaczy za modlących się. Taki dzień był ustanowiony po to, żeby przypomnieć ludziom, że są w Kościele mniszki, które całe swoje życie poświęcają Bogu w modlitwie, w ofierze, w pokucie, w różnych intencjach. Duch Święty wzbudził bardzo wiele charyzmatów w Kościele i też mniszki żyjące w klasztorach kontemplacyjnych żyją różnymi charyzmatami. Pewnie najbardziej znane to są Wizytki, Klaryski czy Benedyktynki, ale też Karmelitanki Bose. Naszym głównym powołaniem i życie nasze poświęcamy szczególnie modlitwie za kapłanów, za Ojca Świętego, we wszystkich intencjach, które On nosi w sercu. - podkreśla przeorysza łódzkiego Karmelu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję