Od tego czasu tysiące osób co roku na początku sierpnia wyruszają na pątniczy szlak z Wiślicy na Jasną Górę, by przeżyć niezwykłe rekolekcje w drodze, otwierając się na spotkanie ze sobą, drugim człowiekiem i z Panem Bogiem.
Niedawno bp Jan Piotrowski przypomniał początki pielgrzymki. „Był to czas odważnej walki o Kościół i Polskę, o jej autentyczną wolność i niepodległość, czas walki o równość i godność wszystkich obywateli kraju nad Wisłą, czas Solidarności” – napisał. – 40. rocznica Kieleckiej Pieszej Pielgrzymki przypada w bliskości beatyfikacji sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia. który 55 lat temu, 17 lipca 1966 r., nałożył papieskie korony na skronie Madonny Wiślickiej i jej Syna – zaznaczył.
Pielgrzymowanie nie zanika, mimo zmieniających się mód, poglądów, stylu życia. – Dziś również wielu ludzi chce zasmakować pielgrzymkowego trudu, ponieważ pragnie szukać Pana Boga. Wiedzą, że wielkie rzeczy rodzą się przez podjęcie wysiłku. To zmaganie i pokonywanie własnych słabości jest konieczne, jeśli mamy osiągnąć jakiś upragniony cel w życiu. Podobnie jest z relacją z Panem Bogiem, z wiarą, trzeba podjąć trud poszukiwania Go, zostawić dom, rodzinę, pracę, obowiązki i wyruszyć w drogę. A On daje się odnaleźć. Pielgrzymka daje niesamowite możliwości i grunt do znalezienia tej bliskiej relacji z Bogiem. To czas łaski przez codzienną modlitwę, Eucharystię, Komunię św., słowo Boże, konferencje i każdego napotkanego człowieka. Ważne są również rozmowy z księżmi, które często kończą się piękną spowiedzią – mówi ks. Marek Blady, kierownik Pielgrzymki, od 21 lat pątnik na Jasną Górę.
Pielgrzymowanie zmienia człowieka
– Pielgrzymowanie zawsze traktowałem jako czas dla siebie i Pana Boga. Przeżycie duchowe, z którego czerpię dużo siły – mówi. Podkreśla, że choć pielgrzymka trwa osiem dni, doświadczenie wiary zostaje na lata. Pozostają również więzi i przyjaźnie z pielgrzymami. – Widać jak ważna jest wspólnota. W drodze razem się wspieramy. Czasem czyjeś jedno słowo może podnieść na duchu, dodać sił. – opowiada.
Pielgrzymujący trud wędrówki ofiarują również w intencjach chorych, cierpiących, samotnych, tych którzy pozostając w domach włączają się w grupę duchową pielgrzymki.
Na pielgrzymce pociąga świadectwo wiary. – Trzeba podkreślić, że to na pielgrzymim szlaku rodzą się decyzje życiowe. Mamy „pielgrzymkowe” małżeństwa, ale i powołania kapłańskie. Dla młodych ważne jest, że w pielgrzymce idą kapłani. Jest okazja do rozmowy o powołaniu, problemach, bycie razem. Sam słyszałem od trzech kleryków, zanim wstąpili do seminarium, że obserwowali mnie w drodze – przyznaje.
Dobrzy ludzie pielgrzymki
Nie byłoby pielgrzymki, gdyby nie setki zaangażowanych ludzi, począwszy od organizatorów, księży, porządkowych, służb kwatermistrzowskich. Pielgrzymkę współtworzą również parafie, mieszkańcy przyjmujący pod swój dach strudzonych pątników, przygotowujący posiłek dla będących w drodze. Wdzięczni za gościnę pielgrzymi zabierają ich intencje ze sobą w drogę, pamiętając o wszystkich w modlitwie.
Powrót do początków?
Już 5 sierpnia pątnicy Kieleckiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę spotkają się w Wiślicy na Mszy św. pod przewodnictwem bp. Jana Piotrowskiego, a 6 wyruszą rano na szlak pod hasłem „Jestem cały dla Ciebie”. Ta pielgrzymka będzie szczególna ze względu na pandemię i przepisy sanitarne. To jak powrót do początków – noclegi w namiotach, węzły sanitarne przy szkołach. Jednak nie brak chętnych na takie spartańskie warunki. Zapisało się ponad 630 osób. Wielu będzie pielgrzymowało przez wybrane odcinki, inni podejmą duchowe pielgrzymowanie. Każdy trud ma ogromną wartość i sens.
Po modlitwie w sanktuarium bł. Anieli Salawy i śniadaniu, za które podziękowali,
śpiewając w trzech językach, pątnicy ruszyli w stronę Krakowa
W dziewięć dni pokonali pieszo 275 km. Pątnicy węgierscy, słowaccy i polscy w sobotę 15 lipca dotarli do krakowskich Łagiewnik!
Poraz jedenasty odbyła się Międzynarodowa Piesza Pielgrzymka z Węgier (z Hidasnemeti), przez Słowację do Jezusa Miłosiernego w łagiewnickim sanktuarium. – Temat jest zawsze ten sam, to Boże Miłosierdzie – informuje w rozmowie z Niedzielą, organizator pielgrzymki, ks. Stanisław Starostka, salwatorianin. Zaznacza, że pielgrzymowanie wypełnione było modlitwą i konferencjami: – Rozważaliśmy uczynki miłosierne względem duszy i ciała, poznawaliśmy i analizowaliśmy fragmenty z Dzienniczka św. Siostry Faustyny. Każdy dzień rozpoczynał się modlitwą. Pielgrzymi uczestniczyli w Eucharystii, a wieczorem – w Apelu Jasnogórskim.
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Ostatnie chwile życia Pana Jezusa, od nauczania wśród ludzi aż po śmierć na krzyżu i Zmartwychwstanie, mogli obejrzeć widzowie spektaklu plenerowego w Inowłodzu.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.