Choć sami jesteśmy zmęczeni pandemią, to wciąż potrafimy wyjść z konkretną inicjatywą do drugiego człowieka, czego dowód dają m.in. parafianie pomagający swoim przebywającym na kwarantannie kapłanom. COVID-19 sprawił, że wielu z nas zaczęło troszczyć się o innych. Przestaliśmy też tak szczelnie zasłaniać się brakiem czasu, o czym świadczą relacje tych, którzy na co dzień są obok nas, pełniąc posługę duszpasterską.
Gorące posiłki i ...
W parafii św. Alojzego Orione posługuje ośmiu księży. Kiedy otrzymali informację, że czterech z nich jest zakażonych koronawirusem, natychmiast poinformowali o tym wiernych. Sytuacja była bardzo poważna, ponieważ wszyscy chorzy mieli powyżej 80 lat. Choroba jednego z nich przebiegała na tyle ciężko, że został przewieziony do szpitala.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Odzew parafian był błyskawiczny i wzruszający. – Dzwonili i jeszcze raz dzwonili z pytaniem, czy nie potrzebujmy czegoś – wspomina ks. Tadeusz Błaszczyk. – Dostarczali nam obiady i śniadania. To bardzo pomogło przejść przez kwarantannę i chorobę.
Stałych pomocników było ok. 20 osób, ale chętnych zgłosiło się o wiele więcej. – Musieliśmy podziękować części parafian, w przeciwnym razie nie wiedzielibyśmy, co zrobić z taką ilością gorących posiłków – mówi ks. Tadeusz.
...wspólna modlitwa
Reklama
W parafii przy ul. Lindleya 12 codziennie o godz. 21 księża spotykali się w kościele na Apelu Jasnogórskim. Wierni łączyli się duchowo za pośrednictwem internetu. Inicjatywa wspólnej modlitwy narodziła się zaraz po ogłoszeniu informacji o dodatnich testach i zamknięciu świątyni. Jeszcze tego samego wieczora do księży rozdzwoniły się telefony. Nowa sytuacja spotęgowała potrzebę wspólnoty.
Pandemia oprócz poczucia lęku i stanu apatii wielu z nas popycha do dzielenia się dobrem, nawet jeśli wymaga to sporego wysiłku.
Z empatią parafian zetknęli się także księża z parafii św. Tadeusza Apostoła na warszawskiej Sadybie. Po zamknięciu kościoła kilka osób od razu zadeklarowało swoją pomoc, pozostali systematycznie pytali e-mailowo o samopoczucie chorego kapłana.
– Kiedy zachorowałem, najpierw straciłem węch, później miałem zaburzenia snu. Mogłem 3 noce nie spać, a następnie spałem przez 4 dni non stop – opowiada ks. Artur Felszer – Widziałem duże zainteresowanie osób moim stanem zdrowia, pytali od kogo się zaraziłem, jak się zorientowałem, że jestem chory, itd.
Dawni parafianie i koledzy w kapłaństwie
Dużym i szczególnie miłym zaskoczeniem była postawa przyjaciół z poprzednich parafii, pokazująca trwałość relacji. Swoją pomoc deklarowali mieszkańcy Kabat czy odległego Izabelina. Pomagali głównie ludzie w średnim wieku, rodziny z dziećmi, a także studenci, czyli osoby, które zwyczajowo są bardzo zajęte.
Nowe zagrożenie oprócz poczucia lęku i stanu apatii, wielu z nas popycha do dzielenia się dobrem, nawet jeśli wymaga to sporego wysiłku.
– Bardzo poruszająca była postawa przyjaciół Pawła i Kasi, którzy mieszkają w okolicach Góry Kalwarii. On po pracy mimo dużej odległości, jeszcze znajdował czas na zrobienie zakupów i ich przywiezienie – mówi ks. Artur.
Pomoc kapłanom w izolacji, nieśli również solidarnie inni księża.
– Wiosną pandemię koronawirusa widziałem tylko w telewizorze. Później zachorował jakiś przyjaciel, brat, a w pewnym momencie siostry zakonne. COVID-19 zaczął być coraz bliżej nas – podsumowuje ks. Artur.