Reklama

Wiara

Edyta Geppert: Wiara to fundament życia

O węgierskim koldos tarta, sile rodziny i miłości do muzyki z Edytą Geppert rozmawia Monika Hyla.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Archiwum "Niedzieli" - rok 2019.

Monika Hyla: – „Święta z bajki”... To był pierwszy album w Pani dorobku, nagrany specjalnie z okazji Bożego Narodzenia. W wielu domach słyszymy kolędy w Pani wykonaniu. A jak wyglądają święta w Pani domu? Ważna jest tradycja czy nowoczesność?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Edyta Geppert: – Nie będę oryginalna, jeśli odpowiem, że święta spędzam z rodziną przy tradycyjnie zastawionym stole. Pod choinką leżą prezenty, a w tle słychać kolędy z różnych stron świata, których mam pokaźny zbiór.

Czy są specjalne nawiązania do kraju Pani mamy, która była z pochodzenia Węgierką? Przepisy, pastorałki, ozdoby choinkowe?

Przepisów na węgierskie pyszności mojej mamy już nie pamiętam. Bardzo tego żałuję, bo jej ciasto – koldos tarta – było moim ulubionym.

Reklama

W latach 80. śpiewała Pani piosenkę „Papa mobile”. To Pani głos zabrzmiał na koncercie imieninowym dla Papieża Polaka. Jak Pani wspomina tamto spotkanie ze św. Janem Pawłem II?

Było poruszające i wzruszające do głębi. Miałam świadomość, jak ogromną rolę w odzyskaniu przez Polskę niezależności odegrał ten wielki Polak. Nie co dzień spotyka się ludzi, którzy już za życia przechodzą do historii.

W Pani piosenkach wiara, nadzieja i miłość to częste tematy. Jak ważna jest dla Pani wiara?

Wiara, obok nadziei i miłości, jest jednym z fundamentów sensu życia.

Nie kryje Pani, że największym sukcesem osobistym było urodzenie syna; mąż, Piotr Loretz, jest Pani menadżerem. W rodzinie siła?

Nie lubię publicznego eksponowania tego, że Piotr jest moim mężem. Przede wszystkim jest artystą współpracującym ze mną od wielu lat: reżyseruje moje koncerty, pomaga kompletować repertuar, redaguje moje płyty, a na dodatek dźwiga na swoim barkach trudy menadżerowania. To, że prywatnie stanowimy rodzinę, często w tej wspólnej pracy dodaje nam sił, ale bywa, że jest obciążeniem.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że chciałaby, aby jej piosenki pomagały ludziom. Jak?

Nie przypominam sobie, żebym gdzieś kiedyś coś takiego powiedziała. Ale zdarzało mi się już wielokrotnie usłyszeć od słuchaczy po koncercie, że moje piosenki pomogły im przetrwać różne trudne czy nawet dramatyczne sytuacje związane z utratą zdrowia, zawodem miłosnym czy trudami życia na obczyźnie. Jeżeli tak jest rzeczywiście, to ogromną zasługę w tym mają również autorzy tekstów moich piosenek.

Otrzymała Pani Czerwoną Kokardkę za wspieranie walki z AIDS. Czy pomoc ludziom, nie tylko przez piosenkę i muzykę, jest dla Pani ważna?

Myślę, że ludziom dużo bardziej od najpiękniejszych piosenek i ich wykonań potrzebne są inne rodzaje pomocy, bardziej konkretne i namacalne.

Jest Pani jedną z nielicznych artystek odznaczoną Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Wachlarz tematów i gatunków w Pani twórczości jest szeroki: piosenki do filmów, ballady, kolędy, piosenka poetycka, aktorska... Zdradzi Pani swoje muzyczne plany na najbliższą przyszłość?

Kalendarz koncertów mam zapełniony na przynajmniej rok z góry. Przygotowuję również kilka nowych piosenek. Mam pomysł na kolejną płytę, ale to, czy ją nagram, nie zależy tylko ode mnie...

Piotr Loretz kiedyś żartował, że jako lek na receptę lekarz zalecił słuchanie codziennie Pani piosenek – życzę tego wszystkim słuchaczom, a Pani – kolejnych wspaniałych jubileuszy.

Bardzo dziękuję.

Edyta Geppert jest absolwentką warszawskiej Szkoły Muzycznej im. F. Chopina (ukończyła Wydział Piosenki).
Śpiewa nie tylko nastrojowe piosenki, jest wszechstronna – mierzy się także z piosenką dramatyczną, refleksyjną, liryczną i kabaretową. Jej twórczość klasyfikowana jest najczęściej jako piosenka poetycka lub poezja śpiewana, choć artystka tych klasyfikacji nie lubi. Uważa, że piosenka „to rodzaj wiersza krótkiego, do którego dodaje się muzykę, aby był śpiewany przy okazjach towarzyskich takich, jak: przy stole, z przyjaciółmi, z ukochaną, aby lżej znosić nudę, jeśli się jest bogatym oraz aby lżej znosić nędzę, jeśli się jest biednym”. Preferuje recital jako najlepszą formę kontaktu z publicznością. W swojej działalności artystycznej dała ok. 3 tys. recitali na żywo.

2019-12-19 09:41

Ocena: +9 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zbyt prosta

– Przesłaniem płyty jest, że czas płynie, a my nie mamy na to wpływu, ale zawsze jest jeszcze czas na robienie dobrych rzeczy – mówi Martyna Jakubowicz, coraz bardziej niszowa pieśniarka, o swojej nowej produkcji – płycie „Prosta piosenka”. Mimo że nie jest artystką jednej piosenki, oczywiście mowa o „W domach z betonu nie ma wolnej miłości”, wielkim przeboju sprzed ponad 30 lat – bo były także: „Kiedy będę starą kobietą”, „Kołysanka dla misiaków”, „Młode wino” – ale skojarzeń z tą piosenką nie jest w stanie wymazać późniejszą twórczością.Nie inaczej jest z tym albumem. Po pierwszej od 6 lat autorskiej płycie należałoby spodziewać się czegoś więcej. Niestety. Płyty da się posłuchać, fani artystki mogą być zadowoleni, że się jej doczekali, ale żeby po wysłuchaniu do niej wracać? Za dużo w niej wypełniaczy, które maskują brak pomysłu na całość. Nie najgorsze teksty – wskazujace na mądrość dojrzałej artystki i kobiety – nie ratują płyty. To nie pierwsza porażka Martyny Jakubowicz, oby ostatnia (porażka, a nie płyta).

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Ekspert wyjaśnia, że rząd Izraela – także ze względu na wewnętrzną presję – musiał zareagować na irański atak rakietowy w poprzedni weekend, ale ta reakcja była w rzeczywistości bardzo stonowana, co sugeruje, że Izrael nie chce eskalować sytuacji, lecz ją deeskalować. Bregman przypuszcza, że właśnie z powodu tej stonowanej reakcji Iran również nie będzie dążył do odwetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję