Reklama

Niedziela Łódzka

Zioła na pogodę ducha

Z Janem Kubiakiem, zielarzem, spadkobiercą tajników leczenia ziołami wileńskich bonifratrów, rozmawia Anna Skopińska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Skopińska: – Panie Janie, wokół nas, na ulicach, w urzędach, w pracy, pełno jest ludzi ze skwaszoną miną. Wie Pan, co im podać, by usta nie robiły się w podkówkę, a szły do góry?

Jan Kubiak: – Bardzo dużo jest takich ludzi. I wszyscy nerwowi. A przed gabinetami psychiatrów tylu młodych. To przerażające, bo kiedyś jedynie starsi tam trafiali. Tak szybkie mamy tempo życia, że ludzie nie nadążają. Przy tym mają ogromne aspiracje i chcieliby od razu nie wiadomo jakie fortuny zarabiać. Więc nerwowo nie wytrzymują. Na to wszystko zioła, jak najbardziej, by pojawił się wreszcie uśmiech na twarzy, ale najważniejsze są według mnie rozmowy. Trzeba przyjść, porozmawiać, bo każdy ma inne kłopoty.

– Przyjść np. do Pana? Czy raczej zaleca Pan psychologa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– A nawet i ze mną można porozmawiać. Bardzo chętnie. Można też iść do psychologa. Kiedyś z rozmaitymi problemami ludzie chodzili do księdza. Samemu trudno nieraz sobie poradzić. Tak naprawdę to dużo rzeczy wynosi się z domu. I to, jak rodzice wychowywali, jak uczyli, oraz to, czy człowiek chce się przystosować do sytuacji, daje bądź nie, pewną odporność.

– Tyle że, gdy ludzie pójdą do psychiatry, to dostaną na pewno jakieś psychotropy. A może da się tego uniknąć?

– Można pić zioła. Na te sprawy stresowe. Jest specjalna mieszanka składająca się z liścia melisy, kozłka, chmielu, kwiatu róży, lawendy, wrzosu, werbeny, może być tam jeszcze męczennica. Ale to wszystko trzeba dobrać indywidualnie. I dowiedzieć – w jakim wieku jest pacjent, jak pracuje, jaki zawód wykonuje. To jest bardzo istotne. Nie można pewnych ziół wydawać komuś, kto jeździ samochodem – to jest niewskazane.

Reklama

– A czego nie można wtedy pić?

– Dużych ilości melisy. Kozłek też odurza. Więc trzeba uważać albo odpowiednio się przygotować. Jeśli np. zaczynam pracę od rana, to wieczorem można się napić takich ziół wyciszających. Nawet senność po nich przyjdzie. I może jakiś takich snów po tym nie ma, które człowiekowi głowę rozrywają. Trzeba też uważać na posiłki. Zjadane późno też wpływają na zły humor następnego dnia. Te błędy żywieniowe mają ogromne znaczenie.

– Jedzmy więcej warzyw i owoców?

– Tak, ale bez unikania innych rzeczy. Nie narzucajmy też swoich restrykcyjnych diet innym. Powinno się jadać posiłki urozmaicone. Czyli wszystko. To rozum wskazuje. Warzywa jak najbardziej. I owoce też, ale pewnych owoców też się nie powinno jeść, choćby gruszek. Nie poleca się ich przede wszystkim chorym na cukrzycę. Dlatego tak ważny jest wywiad z pacjentem. Wywiad i wiedza, co dolega, jakie leki przyjmuje, jakie ma zalecenia.

– Pan ma taką pogodę ducha. To od ziół? Które zioła Pan pije?

– Często głóg, owoc i kwiat, a na pamięć by była lepsza – miłorząb japoński. Melisę też. Niedawno obchodziłem 60. rocznicę małżeństwa, więc to już trzeba się też melisy napić.

– To przy takiej wysokiej rocznicy melisa jest potrzebna?

– Wypadałoby nieraz się napić. Bo czasem wychodzą rzeczy humorystyczne – jedno nie dosłyszy, drugie przekręci. Dużo jest też takich sytuacji, że człowiek co innego robi, a okazuje się, że tej drugiej osobie o co innego chodzi. Więc potrzeba trochę cierpliwości. I uśmiechać się. Do wszystkich. Z sąsiadami dobrze żyć, być życzliwym. I starać się pomagać ludziom. Nieraz to głupstwo, jakaś drobna przysługa, bo komuś brakło chleba czy masła i trzeba mu kupić. I nie wszystko przeliczać na pieniądze.

– A co Pan je – jeśli można wiedzieć – że to daje taką energię?

– Lubię jeść sery. Nie wszystkie, ale mam takie swoje ulubione. Białe i żółte. Czasami topiony, kozi, bo jest bardzo smaczny. A moja słabość to gorgonzola. Pamiętam, że takie sery robiło się często w domu samemu. Może nie aż takie, ale z kminkiem, też trochę śmierdzące. Dlatego teraz szukam tych smaków. A rano robimy sobie z żoną owsiankę – z jabłkiem, z bananem. Na mleku.

– Czyli mleko nie jest takie szkodliwe?

– Mówi się, że ludziom starym jest niewiele potrzebne. Ale nie zaszkodzi, a jakąś słabość trzeba mieć. Kiedyś bardzo lubiłem smalec ze skwarkami, pamiętam ziemniaki ze skwarkami i zsiadłym mlekiem. Teraz tego unikam, by nie obciążać wątroby i raczej wybieram chleb z masłem. A chleby lubię wypiekane domowymi sposobami. Niektórzy mają dobre receptury i umieją go zrobić.

– Ale mówi się, że chleba nie powinno się za dużo jeść – co Pan na to?

– Więc ograniczam. I zjadam jedną pajdę chleba. Lubię też bardzo wszelkiego rodzaju zupy. Teraz jesienią, zimą, wszystko, co z bani, jak najbardziej zalecam. To naprawdę dobrze robi, gdy posiłki są urozmaicone. I nigdy nie jest jednakowo. Czasem zjem też kawałek ciasta drożdżowego, wypieczonego. Pamiętam czasy, gdy z biedy jadło się śledzie z beczki. Ale na kolację, nawet tu w klasztorze, jadło się ziemniaki ze zsiadłym mlekiem.

– Wspomniał Pan o dyni. Jest taka zdrowa?

– Bardzo zdrowa. Przede wszystkim odrobacza. Więc zamiast brać przeróżne specyfiki, trzeba jeść nasiona z dyni i potrawy z dyni. Choć ich przyrządzenie wymaga czasu i trochę umiejętności.

– W swoich mieszankach też wykorzystuje Pan dynię?

– Zalecam ją. Przede wszystkim mężczyznom. Tym, którzy mają problemy z prostatą. Dla nich dynia jest jak najbardziej wskazana.

– A co dla kobiet?

– Jabłka. Teraz jest tak dużo gatunków. Trzeba sobie tylko odpowiedni wybrać. One nie obciążają wątroby, więc można śmiało jeść. Kiedyś nawet w diecie odchudzającej zalecano przez jeden dzień zjeść tylko kilogram jabłek.

– I to pomagało?

– Niektórzy sobie chwalili. Ale z odchudzaniem to trzeba znaleźć coś dla siebie. Dawniej mówiło się, że jeśli chcesz być szczupła, to potrzebna mniejsza łyżeczka i mniejsza miseczka.

– A wie Pan, że kobiety więcej się uśmiechają, gdy schudną? Jest jakaś recepta ziołowa na odchudzanie?

– Są odpowiednie mieszanki. Z morsztynem, lubczykiem, który też pewnie rozweseli. Nie wypada mi pytać, jak działają, ale skoro panie je powtarzają, to chyba są skuteczne. Moje oko też to potwierdza. Ale trzeba też mieć umiar w jedzeniu i się nie objadać. Zaleca są pięć posiłków, ale lekkich i jadanych powoli. Człowiek zaprogramowany jest przez Pana Boga na długowieczność i ona zależy od tego, co jadamy, jaki tryb życia prowadzimy.

– Czyli już od młodości na to pracujemy? Na starość nie da się nic naprawić?

– Wtedy jest już za późno. Dużo jest teraz stulatków. Niedawno stuletniej pani szykowałem zioła. Ale dużo jest też kobiet po 90-tce. W okolicach Łodzi to Tuszyn Las jest taki długowieczny. Za miastem ludzie prowadzą spokojniejszy tryb życia, nie ma takiego pędu, nie siedzą tyle przed telewizorem. Dzisiaj miałem pacjentkę – przyniosła tyle dokumentacji medycznej, że to dwa kilo było najmniej. Rozmawiamy – korzysta pani z usług lekarza, to bardzo dobrze, ale po co pani do tego komputera zagląda? Bo mi pokazuje receptury, które mam zrobić. Więc albo zaufanie do lekarza, albo do Internetu.

– Nie powinniśmy się sami leczyć?

– Są pewne rzeczy, które nie wymagają medyka, ale gdy źle się czuję, to idę do lekarza. Tylko bez przesady, bo leki też muszą zadziałać.

– Najpierw iść do lekarza, a potem do zielarza?

– Można. Na pewno wyjdziemy stąd nastawieni pozytywnie. Nawet w taki pochmurny dzień. Pamiętajmy też w tym zagonieniu o wypoczynku. I uśmiechajmy się. Ktoś przechodzi – powiedz mu: „Dzień dobry” i chodź wyprostowany.

2019-12-04 07:37

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dar dla pacjentów bonifraterskich placówek

Niedziela łódzka 24/2017, str. 3

[ TEMATY ]

bonifratrzy

Jerzy Błauż

Dr Małgorzata Olszewska prezentuje ratujący życie analizator

Dr Małgorzata Olszewska prezentuje ratujący życie analizator

Najnowocześniejszy na świecie, przenośny aparat do pomiarów gazometrii, elektrolitów i metabolitów, pozwalający określić w ciągu dwóch minut od pobrania krwi, blisko dwadzieścia parametrów a tym samym ciężkość zaburzeń chorego, trafił Szpitala św. Jana Bożego. Dzięki analizatorowi znacznie skraca się czas od rozpoznania do podjęcia leczenia, a w wielu przypadkach ratuje życie. To jeden ze sprzętów medycznych przekazany placówkom łódzkich braci bonifratrów przez fundację Przyjaciele Świata. Analizator będzie wykorzystywany na oddziale intensywnej opieki medycznej, zaś pozostałe sprzęty posłużą pacjentom Centrum Medycznego im. dr. Wacława Łęckiego.

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję