Kocham Ciebie – Jezu, wznoszę ręce, dając część, całym światem jesteś mym, uwielbiam Twoje imię, Panie” – te kilka zdań śpiewane przez cały czas spotkania, powtarzane, modlone. Ostatnia sobota. Setki osób. Trwających kilka godzin przed Chrystusem, na Mszy św., adoracji, w spotkaniu. W postawie stojącej, na klęczkach, inni przywieźli składane stołeczki. Po co tu przyjechali? Po co poświęcają tyle czasu? Wierzą? Mają nadzieję? Na uzdrowienie? Siebie, swoich bliskich, na takie może dotknięcie serca.
Niektórzy chcą uzdrowienia sytuacji życiowej, inni chcą wyjść z choroby, proszą o zdrowie, mają swoje intencje. Wielu jest zaangażowanych w grupy charyzmatyczne, w różne formacje, rozumie, co tu się dzieje. Czy są tacy, dla których to pierwsze takie spotkanie? Czy zobaczę kogoś, kto, jak ja, stoi z boku? – Pawle, Karolino, Pan uwalnia cię. Przyjmij uzdrowienie – mówi ks. Łukasz Prausa, charyzmatyczny pallotyn. To on prowadzi te spotkania, podczas których dokonują się uzdrowienia fizyczne i duchowe. Przekazuje, że Jezus uzdrawia z choroby nowotworowej, z nałogów, z jakiś natręctw czy relacji. – Jest tu kilkanaście osób. Są cztery kobiety, które mają niespokojne sny, budzą się przerażone – słychać takie słowa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tak sobie myślę, że pewnie każdy z obecnych chce tu usłyszeć swoje imię. I odczytać z przekazu kapłana swój stan. A może sama modlitwa i to powtarzane wielokrotnie: „przyjmij uzdrowienie” kruszy serca? W oczach wielu osób łzy, usta powtarzają prośby, ręce wielbią.
Przyjechałam tam nastawiona sceptycznie. Patrzyłam na tych ludzi trochę jak na nawiedzonych, jak na osoby demonstracyjnie pokazujące swoją pobożność. Ale przecież każdy może swoją wiarę przeżywać inaczej. Zapamiętam tylko słowa: „Przyjmij to głęboką wiarą”. Czy taką mam? Nie. Ale wiem, że Ktoś chciał, żebym tam była. Wiem, że te łzy, których w pewnym momencie nie mogłam opanować nie wzięły się znikąd. Wiem, że ta modlitwa, której tylko słuchałam, te wypowiadane przez ks. Łukasza słowa, te powtarzane uporczywie słowa kanonu pieśni i ciepło, które mnie ogarnęło, było tym, czego potrzebowałam. Moim zatrzymaniem. Bo jak podkreślał ks. Łukasz: – Dla wielu obecnych to naładowanie na cały miesiąc. I ta prośba: – Przytul się teraz do Jezusa, pozwól, aby On mógł się teraz przytulić do ciebie. Jego dłonie chcą cię przytulić. To jest Jezus. On przebacza. On jest Ojcem przebaczenia, miłosierdzia.