Reklama

Pochwała konsekwencji

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy radiowe playlisty pękają od wtórnej estetycznie szmiry, kiedy zastępy polskich artystów komercyjnej sceny mniej lub bardziej świadomie stają się kalkami zachodnich produkcji, gdzieś na obrzeżach wielkiej muzycznej polityki dzieją się rzeczy ważne, artystycznie ciekawe i estetycznie świeże. Są szczęśliwie artyści, którzy wiedzą, że nie wozi się drzewa do lasu. I to oni goszczą na zagranicznych scenach, oni brylują na plakatach festiwali na całym świecie. Zasłużenie. Wystarczy sięgnąć po najnowsze krążki Wojtka Pilichowskiego i zespołu Riverside, aby zrozumieć, że trzeba mieć pomysł na siebie, determinację i iść drogą, nie schodząc z obranej ścieżki. Ta konsekwencja zaskarbia serca melomanów, buduje zastępy fanów cierpliwie i wiernie czekających na kolejny album czy koncert.

Reklama

Pilichowski to wirtuoz gitary basowej, kompozytor, bandleader, w pewnym sensie odkrywca młodych talentów. Przez jego formacje, na przestrzeni ćwierćwiecza, przewinęły się zastępy instrumentalistów, niegdyś debiutantów, dzisiaj muzyków z pierwszej ligi rozrywkowego grania. On sam pojawił się – jak to zwykło się mawiać – u boku połowy encyklopedii polskiej muzyki rozrywkowej i jazzowej. Szczęśliwie nie spoczął na laurach wygodnego i komfortowego życia sidemana, muzyka, który w studiu tworzy nową jakość, aby potem w cieniu gwiazdy, gdzieś na scenie, odcinać kupony od własnej wiedzy i wirtuozerii. Wojtek Pilichowski regularnie daje nam nowy krążek, pełen pomysłów, ciekawych, wręcz frapujących propozycji, jak choćby inspiracji ludowych czy chopinowskich odwołań, jak na najnowszym „Vandalu”. Muzyk wyważa proporcje między melodyjnością a wodospadami nut wynikającymi z wręcz cyrkowej biegłości posługiwania się basem elektrycznym. Jego muzyka to fuzja funky, jazz-rocka, soulu, r’n’b i melodyjności typowej dla popowej piosenki. Ale jest w tym również wielka doza dobrego humoru, czegoś, co możemy pojmować jako oko puszczone do słuchaczy. „Vandal” to nie tylko muzyczna, ale i intelektualna podróż w krainę dźwięku, zaserwowana przez mieszkańca podwarszawskich Falent.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na innym biegunie leży twórczość zespołu Riverside, formacji rozpoznawalnej na całym świecie, cenionej przez miłośników rocka progresywnego. Zespół istnieje od 2001 r. i na swoim koncie ma sześć płyt długogrających, jeden album składankę, dwa minialbumy, dwa albumy koncertowe, niezliczone trasy koncertowe. Ale był też w jego historii moment krytyczny, dramatyczny. W lutym 2016 r. zmarł niespodziewanie Piotr Grudziński, współzałożyciel zespołu, jego filar – gitarzysta. To postawiło działalność Riverside pod znakiem zapytania. Szczęśliwie dywagacje: Grać dalej czy nie? Pod starym szyldem czy może nowym? – okazały się próżne.

– Pamiętam moment, kiedy ogłosiliśmy całemu światu, że istniejemy dalej, ale jako trio – mówi Mariusz Duda. – Robiliśmy sobie sesję zdjęciową nad polskim morzem. Powiedziałem wtedy do chłopaków: Pamiętajmy, że to dopiero początek. Wielu z naszych fanów nie wyobraża sobie jeszcze albumu bez „Grudnia”, a dla części z nich wraz z jego śmiercią nastąpił właśnie koniec zespołu. Musimy udowodnić, że jesteśmy w stanie przetrwać, grając nie tylko koncerty, ale przede wszystkim nagrywając nowy album.

Reklama

„Wasteland”, siódmy album studyjny w dorobku, nagrany w składzie: Piotr Kozieradzki – perkusja, Michał Łapaj – instrumenty klawiszowe, Mariusz Duda – gitary, bas i śpiew, jest odrobinę bardziej mroczny brzmieniem, nie tak zapchany aranżacyjnymi pomysłami, może wręcz odrobinę bardziej klarowny od poprzednich. Raz jest lirycznie, kiedy indziej opowieść zmierza tropem rozedrganych emocji. Sam Duda mówi: – Takiego ładunku emocjonalnego, jaki ma miejsce na najnowszym albumie, nie było jeszcze nigdy i najprawdopodobniej nigdy już nie będzie. „Wasteland” to duży, poetycki, wielowymiarowy i bardzo głęboki album. Taki, co to być może powstaje raz na całe życie.

Dziewięć utworów, a może raczej opowieść w dziewięciu rozdziałach. Zaręczam, jest to muzyka, w której warto się zatopić, zapomnieć. Coś o rzeczach ważnych, o tym, że każdy musi mieć swojego Anioła Stróża, który, gdy trzeba, wskaże drogę, ochroni. Ale trzeba też pamiętać, aby zbyt często nie zawracać mu głowy. Mamy swój rozum, wrażliwość, więc korzystajmy z nich dobrze.

A twórcom obu płyt gratuluję. Jako meloman i jako człowiek, który od muzyki, podobnie jak od książek, oczekuje tego, aby na kilka chwil zabrały mnie ze świata rzeczywistości do nierzeczywistości.

2018-11-21 10:42

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według świętego Łukasza

Niedziela Ogólnopolska 12/2016, str. 32-33

[ TEMATY ]

Ewangelia

Niedziela Palmowa

Piotr Drzewiecki

+ – słowa Chrystusa
E. – słowa Ewangelisty
I. – słowa innych osób pojedynczych
T. – słowa kilku osób lub tłumu

E. Starsi ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie powstali i poprowadzili Jezusa przed Piłata. Tam zaczęli oskarżać Go: T. Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza-Króla. E. Piłat zapytał Go: I. Czy Ty jesteś królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział mu: + Tak, Ja nim jestem. E. Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: I. Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. E. Lecz oni nastawali i mówili: T. Podburza lud, szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd. E. Gdy Piłat to usłyszał, zapytał, czy człowiek ten jest Galilejczykiem. A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał Go do Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie.
CZYTAJ DALEJ

Tajemnice Daniela Obajtka

2025-04-16 10:13

[ TEMATY ]

książka

Obajtek Daniel

Daniel Obajtek

PKN Orlen

Daniel Obajtek

Daniel Obajtek

Za zgodą Wydawnictwa Czarna Skrzynka publikujemy fragmenty rozmowy Daniela Obajtka i Wiktora Świetlika, czyli książki “Daniel Obajtek. Jeszcze nie skończyłem”.

Jak wygląda dzień prezesa Orlenu?
CZYTAJ DALEJ

Zwycięstwo ukrzyżowanego – Liturgia Wielkiego Piątku w świdnickiej katedrze

2025-04-18 22:07

[ TEMATY ]

Świdnica

Wielki Piątek

bp Adam Bałabuch

Świdnica ‑ Katedra

ks. Mirosław Benedyk

Bp Adam Bałabuch podczas adoracji Krzyża w świdnickiej katedrze

Bp Adam Bałabuch podczas adoracji Krzyża w świdnickiej katedrze

Wielki Piątek to dzień ciszy, zadumy i kontemplacji męki naszego Pana Jezusa Chrystusa. W katedrze świdnickiej 18 kwietnia liturgii Męki Pańskiej przewodniczył biskup pomocniczy Adam Bałabuch, który także wygłosił homilię. W modlitwie Kościoła uczestniczyli biskup świdnicki Marek Mendyk, biskup senior Ignacy Dec oraz duszpasterze parafii katedralnej.

Centralnym momentem liturgii była adoracja Krzyża – znaku naszego zbawienia, do którego wprowadził zebranych biskup Adam Bałabuch słowami pełnymi wiary i nadziei. – Stajemy dziś w zadumie pod Chrystusowym krzyżem, na którym dopełniło się Jego pragnienie zbawienia każdego człowieka. Tu dopełnia się także moje zbawienie – powiedział biskup. Przypomniał, że ostatnie słowa Jezusa zapisane przez św. Jana: „Wykonało się”, oznaczają wypełnienie Bożego planu odkupienia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję