Reklama

Jesteśmy trochę nomadami

Z abp. Andrzejem Józwowiczem, nuncjuszem apostolskim w Rwandzie, o życiu i pracy watykańskiego dyplomaty rozmawia Teresa Modzelewska

Niedziela Ogólnopolska 29/2018, str. 16-17

Teresa Modzelewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

TERESA MODZELEWSKA: – Proszę opowiedzieć o swoim domu rodzinnym, o dzieciństwie. Jak Księdza Arcybiskupa wychowywano? Jak to wychowanie wpłynęło na wybór drogi życiowej?

ABP ANDRZEJ JÓZWOWICZ: – Moja rodzina jest głęboko wierząca. Od czasów dzieciństwa widziałem moich rodziców codziennie gorliwie się modlących. To oni przekazali mi podstawowe wartości: ogólnoludzkie, chrześcijańskie i katolickie. Znaczący wpływ na moje powołanie kapłańskie mieli też boćkowscy kapłani, szczególnie ks. Andrzej Puchalski i ks. Henryk Kalinowski. Myślę, że ci dwaj, wówczas młodzi, księża mieli też duży wpływ na powołania niektórych moich kolegów z Bociek. To oni swoją postawą, codziennym zaangażowaniem w życie duszpasterskie, pracą z młodzieżą, katechizacją czy nawet zwykłym graniem w piłkę nożną z ministrantami potrafili zafascynować wielu z nas kapłaństwem. Bo wiarę najprościej poznaje się po czynach, a nie tylko po słowach. To tak jak mówi przysłowie: „Słowa pouczają, przykłady pociągają”.

– Od 1997 r. pracuje Ksiądz Arcybiskup w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej, kolejno pełnił posługę kapłańską i dyplomatyczną na placówkach: w Mozambiku, Tajlandii, na Węgrzech, w Syrii, Iranie i Rosji. Niewątpliwie tę pracę ułatwia fakt, że zna Ksiądz Arcybiskup wiele języków. Jak Ekscelencja znajduje wspólny język z ludźmi różnych kultur i religii?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Trzeba zaznaczyć, że kiedy wyjeżdżamy na pierwszą placówkę, to nie oznacza, że już znamy biegle wszystkie potrzebne nam języki. Dyplomatom Stolicy Apostolskiej ułatwia pracę to, że gdy jadą do wyznaczonego kraju, zawsze spotykają się z większą bądź mniejszą społecznością katolicką, która ułatwia wejście w życie codzienne ludzi danego kraju i pozwala na szybszą inkulturację, a w konsekwencji na szybkie znalezienie wspólnych tematów i wartości, czyli tzw. wspólnego języka. Łatwiejsze kontakty z ludźmi innych religii czy konfesji chrześcijańskich są następstwem tego, że w danym kraju mamy silne zaplecze duchowe i moralne lokalnych wspólnot katolickich, co pozwala nam przełamać ewentualne uprzedzenia i różnice poglądów. A potem trzeba te relacje międzyludzkie ciągle jeszcze budować i rozwijać. Wiadomo, że na początku trzeba szukać przede wszystkim elementów wspólnych, inspirujących do dialogu – błędem byłoby zaczynanie znajomości od tego, co nas różni i dzieli. O różnicach można dyskutować później, kiedy się trochę poznamy i zdobędziemy do siebie choćby minimalne zaufanie. Można wtedy rozmawiać na tematy trudne, również o tym, co nas dzieli.

– Jak się żyje w Rwandzie, kraju, który w latach 90. XX wieku przeżył ludobójstwo? W prawie każdej rodzinie ktoś był albo ofiarą, albo katem...

– Porusza Pani temat bardzo wrażliwy dla Rwandyjczyków. Jestem zbyt krótko w tym kraju, żeby móc się na ten temat wypowiadać obiektywnie. W Rwandzie ludzie ciągle jeszcze żyją w traumie po ludobójstwie i na pewno trzeba włożyć bardzo dużo wysiłku w proces przebaczenia i pojednania, aby z tej traumy wyjść. Z pewnością w jakimś stopniu zmiana pokoleniowa w społeczeństwie przyczyni się do uzdrowienia tych poranionych relacji międzyludzkich. Bo tak jak wszędzie dużo łatwiej i szybciej odbudować kraj ze zniszczeń wojennych niż uzdrowić te relacje. Młodym ludziom, którzy nie doświadczyli osobiście tragedii ludobójstwa i na własne oczy jej nie widzieli, będzie na pewno łatwiej z tym się zmierzyć. Kwiecień był miesiącem pamięci o ludobójstwie Tutsi i o wszystkich ofiarach tej tragedii. W szkołach jest to przypominane na lekcjach, są różnego rodzaju oficjalne ceremonie w miejscach pamięci, marsze pokoju, konferencje mówiące o potrzebie pojednania itp. Rwandyjczycy zdają sobie sprawę z tego, że tragedii ludobójstwa nie można wymazać z pamięci choćby dlatego, żeby ono nigdy więcej się nie powtórzyło. Kościół katolicki robi wszystko, co możliwe, żeby uczyć przebaczania sobie nawzajem, oczywiście nie zapominania o tej tragedii, ale ciągłego oczyszczania pamięci z chęci zemsty czy rewanżu. Pozwoli to na prawdziwe pojednanie, nawet po najbardziej traumatycznych przeżyciach. Jako Kościół mamy zadanie, żeby pomóc ludziom budować jedność i wzajemne zrozumienie, aby budować pokój oparty przede wszystkim na autentycznym przebaczeniu. Bo jeśli nie będzie autentycznego przebaczenia, to nie będzie również autentycznego pojednania. Oczywiście, jest to niezwykle trudne i wymaga ogromnego wysiłku edukacyjnego i formacyjnego, a przede wszystkim ogromnej cierpliwości i czasu, który najlepiej zabliźnia wszelkiego rodzaju rany, ale nie ma innego wyjścia. Rwandyjczykom potrzeba takiego uzdrowienia i wydaje mi się, że mają dużo dobrej woli, aby podążać w tym kierunku.

Reklama

– W marcu 2017 r. papież Franciszek, podczas spotkania w Watykanie z prezydentem Rwandy Paulem Kagame, poprosił o wybaczenie za grzechy ludzi Kościoła w czasie ludobójstwa Tutsi w tym kraju w 1994 r. Komunikat Stolicy Apostolskiej głosił, że „ponowił błaganie o Boże przebaczenie za grzechy i uchybienia Kościoła i jego członków, w tym księży, zakonników i zakonnic, którzy ulegli nienawiści i przemocy, zdradzając swoją ewangeliczną misję”.

– Już dużo wcześniej, bo w 1990 r., papież Jan Paweł II wielokrotnie wypowiadał się na ten temat i prosił wszystkich Rwandyjczyków o pokój i pojednanie. On jako pierwszy 27 kwietnia 1994 r. podczas audiencji generalnej nazwał to, co się działo w Rwandzie, ludobójstwem i wezwał do „zaprzestania barbarzyńskiej zemsty i do pojednania”. Mówił to w trakcie tych strasznych wydarzeń, kiedy w amoku nienawiści szwadrony śmierci milicji Hutu Interahamwe mordowały tysiące Tutsi i często nawet własnych krewnych i bliskich, którzy odważyli się stanąć w ich obronie bądź w jakikolwiek sposób im pomóc. Wszystkie te wypowiedzi i apele Ojca Świętego Jana Pawła II o pokój i zaprzestanie ludobójstwa w Rwandzie były skierowane nie tylko do polityków i najważniejszych organizacji międzynarodowych, ale przede wszystkim do wiernych Kościoła katolickiego w Rwandzie.


W tym wcześniejszym kontekście wołania Kościoła o pokój i pojednanie w Rwandzie papież Franciszek podczas spotkania w ubiegłym roku z prezydentem Rwandy Paulem Kagame, nawiązując do gestu uczynionego wcześniej przez św. Jana Pawła II w czasie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, ponowił błaganie o Boże przebaczenie za grzechy i uchybienia Kościoła i jego członków, którzy ulegli nienawiści i przemocy i w ten sposób zdradzili swoją ewangeliczną misję, i zdeformowali oblicze Kościoła. Wyraził także głęboki ból z powodu ludobójstwa Tutsi i solidarność z ofiarami oraz tymi, którzy dalej cierpią z powodu konsekwencji tych tragicznych wydarzeń.

– Czy ma Ksiądz Arcybiskup znajomości bądź przyjaźnie z osobami z innego kręgu kulturowego czy religijnego, zawiązane przez lata posługi, które zachowały się do dziś? 20 lat w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej to pewnie wielu poznanych ludzi.

– My, dyplomaci, jesteśmy trochę takimi nomadami, bo zmieniamy placówki bardzo często, średnio co 3-5 lat, więc trudno nam wrosnąć w środowisko i kulturę danego kraju. Na pewno łatwiej byłoby nam nawiązywać trwałe relacje czy znajomości, gdybyśmy pracowali w jednym miejscu przez dłuższy czas, ale wówczas prawdopodobnie stracilibyśmy pewien cenny dystans i właściwą ocenę sytuacji politycznej i społecznej, które są bardzo ważne w pracy dyplomatycznej. Ja osobiście bardzo cenię te kontakty i znajomości, choćby z Syrii – do dziś utrzymuję serdeczny kontakt z arcybiskupem maronickim w Damaszku Samirem Nassarem czy dr. Emilem Kattim, profesorem i chirurgiem pracującym w Szpitalu Ojców Franciszkanów w Aleppo, który ratuje ludzkie życie, szczególnie teraz, podczas trwającej od wielu lat wojny. To bardzo cenna przyjaźń. Przez jakiś czas dr Katti był konsulem honorowym Rzeczypospolitej Polskiej, dlatego też docenia on wkład Polski w pomoc dla Syrii. Pozostało mi kilka takich serdecznych przyjaźni również z innych krajów, np. z Mozambiku, Tajlandii, Węgier, Iranu czy Rosji.

– Czy chciałby Ksiądz Arcybiskup powiedzieć o czymś ważnym Czytelnikom „Niedzieli”, boćkowianom?

– To, co jest dla mnie bardzo ważne, to wsparcie duchowe boćkowiaków, za które bardzo serdecznie dziękuję! Pochodzę z Bociek, z którymi jestem związany emocjonalnie, tutaj mieszkają moja mama, krewni, koledzy i przyjaciele.
Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim, którzy się za mnie modlą, abym przede wszystkim był dobrym człowiekiem i kapłanem, wypełniającym rzetelnie i jak najlepiej powierzoną mi przez Ojca Świętego Franciszka misję przedstawiciela Stolicy Apostolskiej w Rwandzie. Pragnę być autentycznym przekazicielem słów św. Pawła Apostoła, które wybrałem jako motto mojego biskupiego posługiwania: „Miłość nigdy nie ustaje” – dlatego warto w nią inwestować, bo sam Bóg jest miłością i w swojej miłości zaufał człowiekowi, zainwestował w człowieka, a powołując mnie do kapłaństwa, zainwestował również we mnie – i oby ta inwestycja przyniosła jak najlepsze owoce.

2018-07-17 13:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

10 lat Rycerzy Kolumba w Miliczu

2024-05-01 15:08

ks. Łukasz Romańczuk

Od lewej: Robert Zasieczny i Krzysztof Zub

Od lewej: Robert Zasieczny i Krzysztof Zub

W dniu odpustu w kaplicy św. Józefa Robotnika w Godnowej swoje dziesięciolecie założenia świętowali Rycerze Kolumba z rady lokalnej nr 15947. Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. Zbigniew Słobodecki, proboszcz parafii św. Andrzeja Boboli w Miliczu i kapelan milickich Rycerzy Kolumba.

10-lecie założenia Rady Lokalnej był okazją do dziękczynienia i modlitwy za tych, co odeszli już do wieczności. W wygłoszonej homilii ks. Marcin Wachowiak, wikariusz parafii św. Michała Archanioła zwrócił uwagę na fakt, że Bóg potrafi zaskakiwać, zachęcając do zastanowienia się do swojej reakcji na takie zaskoczenia Pana Boga. Rozwijając ten temat ks. Marcin ukazał dwie perspektywy. - Pierwsza dotyczy mieszkańców Nazaretu, którzy znali Jezusa. Orientowali się kim On jest, skąd pochodzi, gdzie mieszka. Wiedzieli wszystko o Nim. Na pewno słyszeli o tym, co Jezus zdziałał poprzez nauczanie, czynienie cudów. A gdy Jezus do nich przyszedł, zaczęli w Niego powątpiewać. Zatem to jest ta pierwsza reakcja na działanie Jezusa - powątpiewanie - zaznaczył ks. Wachowiak, wskazując na drugą perspektywę poprzez postawę św. Józefa. - Był to człowiek pracowity, posłuszny, pokornym, przyjmował wolę Bożą. Święty Józef to człowiek, który realizował plan zbawienia w swoim życiu - mówił kapłan, zachęcając wiernych do refleksji nad realizowaną przez nich perspektywą poznania Jezusa. Czy jest to perspektywa mieszkańców Nazaretu czy św. Józefa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję