Wybory samorządowe będą polem ostrej konfrontacji rządu Zjednoczonej Prawicy z totalną opozycją. Wszystkie obecne utarczki zmierzają do finalnej bitwy, która rozgorzeje w listopadzie 2018 r. Czasu jest coraz mniej. Pomimo pewnej specyfiki wyborów samorządowych dane statystyczne, pokazujące znaczną przewagę obozu rządzącego nad całą opozycją, sprawiają, że ta ostatnia szuka jakichkolwiek możliwości wpłynięcia na opinię publiczną, aby odwrócić nieprzychylne dla siebie prognozy wyborcze. Wszelkie potknięcia władzy, prawdziwe czy wykreowane przez przychylne „totalniakom” media, są natychmiast wprzęgane w propagandową machinę. Wydaje się, że w tej wojnie jeńców nie będzie. Kampania nabiera charakteru wybitnie wyniszczającego. Bo jakże inaczej wytłumaczyć nieprzystające do „jaśnie oświeconych” opozycjonistów chwytanie się bardzo populistycznych argumentów?! Ministrowie rządu premier Beaty Szydło zostali wynagrodzeni kilkunastotysięcznymi premiami za dwa lata harówy, dzięki której skarb państwa zyskał setki miliardów złotych. Oczywiście, w porównaniu ze średnim wynagrodzeniem w Polsce są to znaczące kwoty, ale przecież to nie one zubożyły skarb państwa, a już na pewno nie w takim stopniu, jak to uczyniły aferalne rządy PO-PSL.
Reklama
Ale skoro opozycja chce iść z rządem na udry, odwołując się do ludowej sprawiedliwości, to właśnie otrzymała od Zjednoczonej Prawicy solidnego kopniaka w postaci inicjatywy obniżającej uposażenie osób pełniących służbę społeczną, przede wszystkim tych na stanowiskach kierowniczych. Prezes Jarosław Kaczyński przypomniał opinii publicznej i ludziom z obozu władzy to, co powiedział w 2015 r., że do polityki nie idzie się po to, aby zarabiać pieniądze, i że nie wolno ignorować maksymy: „vox populi, vox Dei”. Opozycja od razu zarzuciła przeciwnikowi hipokryzję, ale przecież to właśnie „totalna” jest emanacją wszystkich patologii naszego politycznego bytu.
Co dalej? Przedstawiciele partii opozycyjnych z przekąsem i ironią mówią o pełnieniu funkcji państwowych za darmo, padły nawet propozycje, aby do owych funkcji dopłacać z własnej kieszeni. Cóż prostszego, Panie i Panowie z opozycji, niż wziąć przykład z ministrów, którzy do połowy maja mają oddać premie na konto Caritas! Nie macie co oddawać? To poprzyjcie w głosowaniu propozycję Zjednoczonej Prawicy, aby ustawowo obniżyć zarobki posłów. Wtedy dopiero wasz krzyk oburzenia okaże się naprawdę wiarygodny.
O, jak opozycja przebiera nogami, aby dorwać się do władzy! Ma przecież rozkaz z Brukseli, aby tę władzę wreszcie zdobyć. Nie może w Europie rządzić konserwatywne ugrupowanie. Macherzy od wizerunku i marketingu politycznego dwoją się i troją, aby skompromitowaną w oczach wyborców opozycję ustawić w innym świetle. Kombinują, jak by zniszczyć wszystkie ośrodki, które budują polską narodową tożsamość, które są gwarantem wolności Polski. Myślę tutaj o instytucji Kościoła. W jednym z tygodników już zapowiedziano antykościelną rewoltę. Tendencyjny artykuł kończą wezwanie do powstania przeciw Kościołowi i apel, aby objawił się lewacki mesjasz, który poprowadzi zbuntowane masy na barykady. Pan Niedziela poczuł wyraźnie siarkę...
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Zatrzymując się tylko na poziomie zwykłego humanizmu, można uśpić sumienie. Humanizm zachęca bowiem do szacunku wobec drugiego człowieka; miłość chrześcijańska zachęca do pójścia jeszcze dalej - powiedział PAP zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Kupny.
PAP: W centrum obchodów Wielkiego Piątku jest męka i śmierć Chrystusa na krzyżu. Czy mimo upływu ponad dwóch tysięcy lat nie jest on wciąż zgorszeniem i znakiem sprzeciwu dla świata?
„W naszych czasach bogatych w nowe sztuczne, obliczeniowe, przewidywalne inteligencje tajemnica męki i śmierci Chrystusa proponuje nam inny rodzaj inteligencji: inteligencję Krzyża, która nie kalkuluje, ale kocha; która nie optymalizuje, lecz daje siebie” - powiedział kaznodzieja Domu Papieskiego, o. Roberto Pasolini OFM Cap w Bazylice św. Piotra w Watykanie w czasie Liturgii Męki Pańskiej w Wielki Piątek. Przewodniczył jej w imieniu papieża Franciszka kard. Claudio Gugerotti, prefekt Dykasterii do spraw Kościołów Wschodnich.
Liturgii Męki Pańskiej rozpoczęła się w ciszy. Kard. Gugerotti ubrany w czerwony ornat podszedł przed ołtarz główny świątyni i modlił się w ciszy leżąc krzyżem. Następnie z miejsca przewodniczenia odczytał modlitwę rozpoczynającą Liturgię Słowa. Po wysłuchaniu przez zgromadzonych odśpiewanego po łacinie opisu męki i śmierci Jezusa Chrystusa z Ewangelii według św. Jana kazanie, zgodnie z tradycją tego dnia, wygłosił kaznodzieja Domu Papieskiego, o. Roberto Pasolini OFM Cap.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.